W NOWYM CIELE Rozdział 1. Przyjazd - Rosali
Proza » Długie Opowiadania » W NOWYM CIELE Rozdział 1. Przyjazd
A A A
Za co kocham Nowy Orlean? Za złote słońce, palmy, Zatokę Meksykańską i złocisty piasek na plaży. Kocham go za słodkie, delikatne powietrze, zapach miodu, który go wypełnia i wszystkie kwiaty barwy tęczy. To wszystko sprawia, że moje miejsce urodzenia jest tak niezwykłe, jedyne w swoim rodzaju. Jako mała dziewczynka z mysimi ogonkami wierzyłam... nie, byłam święcie przekonana, że w Nowym Orleanie żyją cudowne, mitologiczne stworzenia. Elfy kryją się wśród zieleni traw, w Górach Skalistych żyją gryfy, jednorożce i gobliny, a w szumnych lasach mieszkają smoki i testrale. Tych ostatnich zawsze się bałam. Kojarzyły mi się ze znakiem śmierci. Obecnie się z tego śmieję i nieraz sobie przypominam jak mając sześć lat wpadłam do kuchni od progu krzyczałam:
- Mamo, troll mnie goni! - Wrzeszczałam jak opętana.
Mama tylko się uśmiechnęła i dodała udawanym, bojaźliwym głosem:
- Tak to prawda. - Szepnęła - Jeden siedzi ci na głowie.
Wtedy moje przerażenie osiągnęło szczyt. Wybiegłam z kuchni i schowałam się pod łóżkiem. Długo rodzic próbował mnie stamtąd wyciągnąć. W końcu się udało. Z biegiem lat jednak mądrzała i teraz wiem, że wszystkie mitologiczne zwierzęta, które żyły w Nowym Orleanie, to tylko bajka.
Pewnie się zapytacie, dlaczego to wszystko wspominam? Cóż. Za chwilę będę musiała to wszystko opuścić. Bladoróżowy dom nad Zatoką Meksykańską, wiecznie ukwiecony ogród oraz skalniaczki, a nade wszystko letnie ubrania, bo tam, gdzie jadę, zamiast słońca jest deszcz, porannej rosy-mgła. Gdybym jednak wiedziała, co miało nastąpić w kolejnych dniach...
Ach, tak. Nie przedstawiłam się. Jestem Narcyza Stone. Mam 18 lat. Jestem wysoką dziewczyną o brzoskwiniowej cerze, mlecznobiałych, kręconych włosach sięgających bioder i z wiecznym uśmiechem na twarzy. W szkole uczę się bardzo dobrze, często wyjeżdżam na zawody z wychowania fizycznego i konkursy anglojęzyczne, a nade wszystko lubię przebywać sama. Jest ze mnie osoba skryta i żyjąca w swoim świecie. Dzięki tym dwóm cechom ludzie uważają mnie za doskonałego męża zaufania. Mogę być oparciem dla strapionego, pomocą dla zagubionego, ale pod jednym warunkiem. Żadnych pytań odnoszących się do mnie samej i mojego otoczenia.
- Cyzia! - Zawołała melodyjnym głosem Kora, czyli moja mama.
Tak, to właśnie ona. Po rodzicielce odziedziczyłam błękit oczu, kolor skóry i biel włosów. Reszta należała do mego ojca, do którego miałam się przeprowadzić. Cristiano - mój kochany tatuś - to rozwodnik, z resztą jak Kora. Po 5 latach małżeństwa zaczęło się między nimi coś psuć. Wtedy wszyscy mieszkaliśmy w Nowym Orleanie jednak po zdobyciu rozwodu, Kora zabrała mnie do siebie, Cristiano zaś wyjechał do Manaus, najbardziej mokrego miejsca na Ameryce Południowej, w środku Niziny Amazońskiej. Nie minęło pół roku, a mama znów była zaręczona z niejakim Chrisem.
Teraz jednak skupię się na Korze. Jakieś zalety? Doskonale gotuje, świetnie pływa oraz śpiewa. A wady? Pakowanie się w kłopoty. Jednakże była to osoba, którą się kochało i szanowało.
- Już idę! - Krzyknęłam, schodząc z werandy, przy okazji sprawdzając, czy mama zamknęła drzwi do domu.
Zgrabnym krokiem minęłam zastępy otępiająco pachnących róż i ruszyłam ku matce.
Kobieta stała na tarczy zachodzącego już słońca. Było tak krwistoczerwone. Czyżbyś słoneczko nie chciało się ze mną żegnać? Nieszczęśliwe! Kto cię teraz będzie komplementował przy każdym poranku? Ech... Gdybym wiedziała, że po raz ostatni w swoim ziemskim życiu widzę słońce.
Podeszłam do Kory. Wyglądała jak anioł, a gdy wzięła moją głowę w swoje delikatne ręce i złożyła czuły pocałunek na czole, zdawało mi się, że jestem w siódmym niebie.
- Kochanie. - Powiedziała łagodnym głosem, - Jeśli nie chcesz jechać do Cristiana, powiedz!
Spojrzałam jej w oczy. Były tak piękne. Często je porównywałam do oczu sarny. Takie łagodne i niewinne.
- Mamo. - Odparłam, wymuszając uśmiech - Po pierwsze, nie chcę wam psuć wyjazdu, a po drugie - ja marzę o Manaus. Tak dawno tam byłam.
Kłamałam jak z nut. Rodzicielka jednak połknęła haczyk. Tak bardzo kochałam ciepło, jak miasta mojego ojca nienawidziłam. Chciałabym, by jakiś potężny meteoryt zniszczył Amerykę Południową. Jej mokre, cuchnące miejsca.
No tak. Zapomniałam. Odkąd Kora i Chris są razem uwielbiają podróżować. Teraz wyjeżdżali do Europy, a mnie musieli wysłać do Cristiana na cały rok. Rok mordęgi w znienawidzonym przeze mnie miejscu.
- Dobrze. - Powiedziała mamusia z rezygnacją i otworzyła mi drzwi samochodu.
Teraz czekała mnie półgodzinna jazda autem na miejscowe lotnisko, z którego miałam polecieć prosto do Manaus.
Przez szyby wielkiego Sharona migały znajome obrazki. Moje liceum, plac zabaw, ulubiona restauracja z dyskoteką. Wcześniej mnie nic nie obchodziły, teraz były to rosoby z duszami. W oczach zakręciła mi się łza tęsknoty, a potem powolutku spłynęła po policzku, zostawiając mokry znak.
Nareszcie dotarliśmy do miejsca, gdzie musiałam się rozstać z Korą i Chrisem, a powitać nowy, nieznany dotąd świat. Mama jak zwykle się popłakała. Nigdy nie lubiła pożegnań. Gdyby teraz wiedział, co ma się stać za parę miesięcy, zamknęłaby mnie w piwnicy i udawała, że nie ma żadnego dziecka, ba, nawet wmawiałaby sąsiadom, że nienawidzi rrozkrzyczanych bachorów.
- Do zobaczenia za rok, kochanie! - Krzyknęła Kora, gdy ja przechodziłam przez bramkę ku tunelowi wiodącemu na pokład samolotu - Napisz e-maila jak dotrzesz!
Odwróciłam się, ale nie zdążyłam zerknąć na mamę. Jakaś hostessa zamknęła drzwi i w korytarzu zrobiło się zupełnie cicho. Słyszałam jedynie głośne bicie swojego serca. Uderzało jak oszalałe, a w mózgu słyszałam głosik: Po co lecisz do Manaus? W Nowym Orleanie było ci źle?
Zamknęłam oczy. Musiałam się opamiętać. Przecież robię to dla Kory. Za rok znów się zobaczymy.
- Za rok znów się zobaczymy. - Powiedziałam otwierając powieki i idąc korytarzem prosto do maszyny lotniczej.
Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i rozejrzałam się ciekawie po pokładzie. Do odlotu zostało jakieś 10 minut. Ostatnie chwile, tak cudowne, wlokły się w nieskończoność. Ale to i dobrze. Niech trwają jak najdłużej. Popatrzyłam przez mizerne okienko. Słońce powoli zatapiało się w wodach Zatoki Meksykańskiej, a nad nimi tańczyły mewy. W myślach słyszałam ich radosny krzyk, a w nozdrzach czułam słony zapach wody. Powoli, drżącą ręką, dotknęłam zimnej szyby, jakby chcąc to wszystko zatrzymać.
Nie pamiętam, jak długo tak siedziałam, pogrążona w cudownym transie. Z miłego otępienia wyrwał mnie głos kapitana samolotu:
- Zaczynamy podchodzić do startu. Uprasza się wszystkich pasażerów o zapięcie pasów bezpieczeństwa.
Niechętnie spełniłam tę bezpodstawną prośbę. W kilka sekund później coś nami wstrząsnęło i cisza. Lecieliśmy. Byliśmy tak wysoko, że domy Nowego Orleanu wyglądały jak mrówki na mrowisku. Cicho westchnęłam. Przybyła fala ponownej tęsknoty. Gdzieś tam w dole Kora i Chris jadą samochodem z powrotem do domu by się przyszykować do swojego wyjazdu. Spojrzałam na zegarek. 18:30. O tej porze Sara i Luiza, koleżanki z liceum, zawsze szły do dyskoteki "Wesoły Beduinr1". Czy i teraz tam zmierzają? Ech, życie czasem bywa bolesne.
Po prawie dwugodzinnym locie, koła metalowego ptaka, delikatnie acz stanowczo, musnęły asfalt pasa lotniska. Ogromne cielsko maszyny powoli zwalniała, aż w zupełności się zatrzymało. Po chwili odezwał się ponowny głos kapitana:
- Jesteśmy w Manaus. Dziękujemy za wybranie naszych linii lotniczych.
Prychnęłam z pogardą i popatrzyłam w swoje mizerne okienko. Po szybie spływały stróżki wody. Padało. Słychać było uderzenia kropel o przeźroczystą powierzchnię. Na myśl przyszedł mi dziecięcy bębenek, w który uderza piąstkami mały szkrab. Uśmiechnęłam się w duchu, a głosik w mojej czaszce znów szeptał: A może nie był to zły pomysł?
Wstałam i ruszyłam wraz z innymi pasażerami do wyjścia. W poczekalni, w wielkiej hali, czekał na mnie mój ojciec - Cristiano. No właśnie. Widzicie tego faceta pod palmą w stroju wojskowego? To właśnie on.
Ruszyłam niemrawo ku ojcowi. Nic się nie zmienił od mojej ostatniej wizyty. Czarne jak noc włosy, dobrotliwy uśmiech na pięknych ustach i doskonała budowa ciała. Gdy byłam mała, często porównywałam go do greckiego boga - Posejdona. Teraz uważam, że to idealny obraz Zeusa.
- Cześć tato! - Krzyknęłam i pocałowałam go w blady policzek - Jak miło, że po mnie przyjechałeś.
- Witaj, Cyziu. - Odparł, głaszcząc ręką moje włosy - Cieszę się, że ten rok postanowiłaś przeżyć ze mną.
Uśmiechnął się ciepło. Zawsze się zastanawiałam, dlaczego przy ojcu czuję się wyluzowana, gotowa do zwierzeń i odkrywająca swoją prawdziwą twarz. Dzięki Cristianowi poczułam więź między mną a Manaus. Miałam wrażenie, że coraz bardziej je lubię, mimo, że jest to mokre, bez kawałka słońca miejsce.
Wyszliśmy przed budynek lotniska. Na parkingu stał jeden jedyny samochód. Gdy go zobaczyłam, dostałam miłych palpitacji serca.
- To twój? - Spytałam, pokazując na maszynę.
- Tak. - Odparł krótko, dotykając palcem czerwonego lakieru na dachu.
Przede mną stał najlepszy samochód Europy, a może nawet świata. Czerwony Jaguar. Bestia i anioł w jednej osobie. Prawie 250 koni mechanicznych pod maską, doskonale opływowy kształt, na liczniku 300km/h, a w dodatku do tej prędkości rozpędza się w przeciągu minuty.
Wsiadłam do środka. Skórzane obicie, radio jak z bajki, automatyczny kierowca i wiele, wiele innych przycisków oraz urządzeń. Wszystko warte około 6 tysięcy euro.
- Widzę, że ci się podoba. - Powiedział Cristiano, a na jego twarzy wyrósł szeroki uśmiech.
- I to jak. - Odparłam, wygodnie rozsiadając się w cudnie miękkim fotelu.
Nie minęło 5 minut, a delikatne bujanie auta ułożyło mnie do snu. Pierwszy sen od chwili wyjazdu. Mówią, że pierwsza drzemka z "widzeniem" jest prorocza. Śniło mi się, że jestem w potężnym lesie pokrytym zielono-srebrnymi liśćmi. W oddali szumiał potok, a w górze słychać było krzyk orła amerykańskiego. Nagle zaczęłam biec ścieżką za czymś wielkim o barwie mleka. To "coś" było podobne do psa lub kojota. W kłębie miało wysokość dorosłego kucyka. Zmierzałam za nim wytrwale, jednak on się oddalał. Raptownie upadłam i... obudziłam się, ciężko oddychając.
- Dobrze, że już wstałaś. - Powiedział Cristiano wygaszając silnik - Jesteśmy na miejscy.
Wyszłam z ciepłego auta, spojrzałam na budynek. Otoczony był schludnym, sosnowym płotkiem, przed którym rósł bukszpan. Idealnie skoszona trawa dźwigała na swoich barkach trzy skalniaczki i niewielkie oczko morskie ze sztucznym wodospadem. Do dwupiętrowego, bladofioletowego domku prowadziła ścieżka wybita kamieniem, a z jej lewej i prawej strony rosły białe lilie. Tuż przed cisowymi drzwiami z mosiężną kołatką, rozwijała się piękna magnolia. Było to drzewo zawsze ukwiecone dzięki idealnym warunkom bytowym.
- Witaj w domu. - Szepnął ojciec i otworzył drzwi.
Nic tu się nie zmieniło od czasu mojego ostatniego przyjazdu. Wielki korytarz zdobił czerwono-złoty, perski dywan z greckimi wzorami. Na samym końcu pomieszczenia, przy pięknym witrażowym oknie, biegły w górę dębowe, ślicznie rzeźbione schody. Po mojej prawej stronie znajdowała się kuchnia pomalowana na brzoskwiniowy kolor. Główne miejsce w tym pomieszczeniu zajmował sosnowy stół. Zawsze go lubiłam. Był inny niż wszystkie i może, dlatego udało mi się namówić ojca na jego zakup. Cztery nogi przedstawiały żywioły ziemi: ziemia, powietrze, ogień i woda. Jego blat tworzył wystrugana w drewnie otwarta książka. Nikt, kto nie należał do rodziny, nie umiał z niego jeść. To była jego szalona zaleta.
Po mojej lewej stronie znajdował się ogromny salon. To pomieszczenie nazywałam "kryształem" z powodu dwóch ścian zrobionych ze szkła pancernego. Wpadało tu mnóstwo światła, a szczególnie w "letnim tygodniu słońca". Znajdował się tu najnowszy sprzęt RTV. Telewizor 50'', wieża stereo, nadzwyczaj puszysty, biały dywan i skórzana, czarna sofa ze szklanym, chińskim stolikiem.
- Zapraszam na górę. - Powiedział Cristiano, biorąc moje torby podróżne - Trochę zmieniłem twój pokój. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Ciężka bryła lodu opadła mi na dno żołądka. Za dobrze wiedziałam, jak ojciec lubił remonty i nowości. Miałam tylko nadzieję, że zachował zdrowy rozsądek.
Ruszyłam ku schodom wybitym delikatnym, łososiowatym jedwabiem. Powoli wspięłam się na górę i od razu otworzyłam pierwsze drzwi po lewej stronie.
Oddech w piersi mi zamarł z wrażenia. Przede mną był piękny pokój wytapetowany złotem. Po lewej stronie, przy ogromnym oknie wychodzącym na ulicę, stało łoże z kolumnami i kotarami w kolorze purpury. Obok łóżka znajdował się cisowy stolik z lampką nocną, a na całej długości i szerokości ściany przy stoliku, były trofea zwierząt, które ojciec ustrzelił na łowach.
- Wiedziałem, że zawsze je lubiłaś. - Powiedział ojciec, gdy ja ręką dotykałam wypchanej głowy wyjca.
Popatrzyłam, na Cristiana, uśmiechnęłam się szeroko i jak małe dziecko rzuciłam się mu w ramiona.
- Są super! - Szepnęłam, przytulając twarz do jego bladego policzka - Miło mnie zaskoczyłeś!
- Dobrze to słyszeć. - Odparł, stawiając mnie na posadzkę a głaszcząc po włosach - Teraz cię opuszczę. Muszę wracać do jednostki.
Po tych słowach wyszedł, zostawiając mnie samą. Nie był jak Kora. Mama lubiła wszystkiego dopatrzeć, Cristiano dawał mi wolną rękę.
Omiotłam wzrokiem prawą część sypialni. Znajdowała się tam trzydrzwiowa szafa na ubrania, resztę zajmowały półki z baobabu dźwigające na sobie opasłe tomy książek oprawione w skórę.
Nagle pomiędzy dwoma regałami dojrzałam kolejne drzwi. Podeszłam i lekko je pchnęłam. Za nimi znajdowała się łazienka z pierwszego zdarzenia.
- Łał! - Wyrwało mi się, - Ale jestem rozpieszczana.
Tak minął mi pierwszy dzień w Manaus. Nawet nie wiedziałam, że tak dobrze się będę tu czuła. Szkoda tylko, że nie wiedziałam, kogo poznam w najbliższym czasie.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Rosali · dnia 06.07.2009 08:56 · Czytań: 801 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 5
Komentarze
ginger dnia 06.07.2009 08:59
Tekst wymaga szybkiego oderkowania ;)
Dopiero po tym znajdzie się na stronie głównej :)
AliceLenn93 dnia 09.07.2009 11:39 Ocena: Świetne!
Cały tekst, jest fajny. ;)Dobrze się czyta i z niecierpliwością czekam na resztę :D
JaneE dnia 10.07.2009 09:37 Ocena: Dobre
Troszkę drobnych błędów, ale czyta się przyjemnie. Zastanawiam się tylko czy podobieństwo do "Zmierzchu" jest zamierzone czy przypadkowe, bo bardzo rzuca się w oczy właściwe już od pierwszych linijek tekstu.
Rosali dnia 13.07.2009 11:01
Droga JaneE. Tak, tak to miało być. Chciałam stworzyć iluzje by wszyscy myśleli "Toż to samo co ZMIERZCH". ale nie, do pewnego czasu, a potem wielki skręt :D .... Myślę że bedzie sie podobać :)
dwa_warkocze dnia 13.07.2009 11:46 Ocena: Słabe
Cytat:
Tekst wymaga szybkiego oderkowania smiley
Dopiero po tym znajdzie się na stronie głównej smiley


Szkoda, że nikt nie zadbał, żeby dialogi były zapisane poprawnie. Przy obecnym zapisie tekst nadal nie nadaje się do czytania. Ocena za niechlujstwo.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty