Iralgio - Yoras
A A A
Rozdział 1:

(tłumaczenia obcojęzycznych zwrotów znajdują się na końcu rozdziału)

W "Białej konferencyjnej" panował względny spokój.
Gabriel krążył nerwowo po srebrzystej sali, spoglądając na twarze przybyłych senatorów i zastanawiając się jak długo może to jeszcze potrwać. Nie był w stanie dłużej czekać, Signore Keys, powinien już dawno tutaj być. Nie miał jednak wyboru. Czym prędzej musiał podjąć ostateczną decyzję i zakończyć sprawę raz na zawsze.
Czas naglił. Każda minuta zwłoki dawała się we znaki senatorom, co doprowadzało do stłumionych szeptów i cichych pomruków niezadowolenia.
Cholera, zaklął w duszy, jak długo muszę jeszcze czekać?
Jego myśli natarczywie obijały się o krawędzie czaszki, chcąc czym prędzej się wydostać i ucieleśnić. Teraz było to jednak niemożliwe, Gabriel stał się więźniem czasu, do chwili, aż nie skompletuje wszystkich niezbędnych do dalszych działań informacji.
Ostatnie miesiące były całkowicie uzależnione od przebiegu wydarzeń, których był inicjatorem. Nawet przez sekundę nie miał wątpliwości, że w obliczu tak wielkiego kryzysu, należy uruchomić wszelkie dostępne środki, mogące przeciwstawić się załamaniu równowagi. Teraz brakowało mu jedynie ostatniego puzzla całej układanki...
Drzwi gabinetu rozwarły się z hukiem. Do środka, zamaszystym krokiem, wszedł niewysoki mężczyzna o kasztanowych włosach i tęgiej budowie ciała. Skinął głową w kierunku wszystkich obecnych i z pełnym powagi wyrazem twarzy dostąpił do Gabriela. Wszystkie głosy ucichły.
- Mi scusi per il ritardo - rzucił na wejściu.
- Perché così tanto tempo? - odparł Gabriel
- Signore, ci sono problemi.
- Cosa? - przybysz podał Gabrielowi trzymany przez siebie plik papierów.
Gabriel złapał go i pobieżnie przestudiował.
Wolną ręką przetarł czoło, ponieważ poczuł, że pot zaczyna spływać mu po czole, zupełnie tak jakby w pomieszczeniu zrobiło się nagle cieplej.
Jego twarz wciąż jednak pozostała kamienna i niewzruszona, niezdradzająca szargających nim emocji.
To, co czytał, wcale go nie zachwycało, było wręcz przerażające.
- Vi prego di inviarmi Vattelli, rapidamente - polecił.
Rozmówca skinął głową po raz drugi, odwrócił się na pięcie i wybiegł za drzwi, pozostawiając za sobą zdumionych gości. W pomieszczeniu rozległy się ponowne szepty i ciche pomruki niezadowolenia, ponieważ wiedzieli, że Gabrielowe "do mnie" oznacza tyle, co "musimy porozmawiać w moim gabinecie... na osobności".
Na potwierdzenie swoich przypuszczeń nie musieli długo czekać. Gabriel spojrzał na nich wymownie.
- Przepraszam państwa na moment. Adam - zwrócił się do stojącego przy drzwiach mężczyzny - przypilnuj, aby państwo dostali wszystko, czego im potrzeba. - Czarnoskóry strażnik przytaknął i, uśmiechnąwszy się, ustąpił z drogi wychodzącemu Gabrielowi.
Gabriel Solano przyśpieszył kroku w korytarzu, minął zakręt i otworzywszy drzwi znalazł się w swoim gabinecie. Było to przestronne, dobrze umeblowane, utrzymane w gotyckim stylu pomieszczenie. Blade kolory ścian podpierane przez mahoniowe półki sprawiały wrażenie niebotycznie wysokich. Mężczyzna skierował się na koniec gabinetu, gdzie stało biurko. Przez cały czas od opuszczenia "Białej konferencyjnej", Gabriel, myślał tylko o jednym, aby zapobiec kryzysowi. Wszystko szło nie tak, nie po jego myśli. Sprawy coraz częściej wymykały się spod kontroli, a jedyne co wtedy mógł zrobić, to bezczynnie się przyglądać i być niemym obserwatorem niefortunnych wydarzeń. Teraz natomiast, kiedy skompletował wszystkie dokumenty i informacje, może zacząć działać.
W pewnym momencie rozległo się ciche pukanie, a do gabinetu wszedł potężnej budowy mężczyzna.
- Słyszałem, że za mną tęsknisz Gabrielu - zażartował gość. Jego ciemne oczy, ostrzyżone na wojskowego włosy i mocna sylwetka napawały szacunkiem, bez wątpienia. Podszedł do Gabriela uścisnął mu rękę i nie wyczekując zaproszenia zasiadł na krześle przed biurkiem. Gabriel zrobił to samo.
- Dobrze, że jesteś, Vattelii. Pozwól, że przejdę do konkretów, bo w "Białej konferencyjnej" mam gości, a musimy opracować plan obrony. Signore Keys, dostarczył mi dziś raport ze Stanów Zjednoczonych i jak się domyślasz, sytuacja nie wygląda wcale zadowalająco. Powiedziałbym nawet, że jest gorzej niż przypuszczałem. Pentagon, Centralna Agencja Wywiadowcza, Narodowa Agencja Bezpieczeństwa... wszystko zinfiltrowane.
- Proszę... USA upada? - uciął Vattelli i zmarszczył czoło. Gabriel natomiast sięgnął do stojącego na biurku pudełka, wyciągnął z niego cygaro i zapalił. Dym rozpalanego cygara przetoczył się przez pokój w kierunku otwartego okna. - W takim razie, co zamierzasz zrobić? - zapytał.
- Jakieś dwa tygodnie temu, wysłałem Oddział Specjalny na poszukiwania Rady. - Odparł powoli.
- Co?! - jęknął zdziwiony Vattelii. Rozejrzał się nerwowo po pokoju, pokręcił głową, jakby niedowierzając. Chwilę później zreflektował się i uspokoił.
- No nieźle, więc... w sumie dobrze zrobiłeś. Nie ma na co czekać. Już dawno powinniśmy to zrobić, gdy tylko odkryliśmy co się święci. Ale zaskoczyłeś mnie, to muszę przyznać. - Gabriel oparł łokcie o blat biurka, splótł palce, po czym zapadła głucha cisza. W pomieszczeniu każdy najdrobniejszy szelest zdawał się być kakofonią dla ucha. Koniec końców, i tak by do tego doszło, pomyślał. Musimy działać bardzo roztropnie i powoli, szczególnie, że znaleźliśmy już Pierwszego - tych słów Gabriel nie wypowiedział na głos. Do zakończenia pierwszej misji, miały one pozostać jedynie częścią jego umysłu.
- Vattelli, zmobilizuj wszystkich. Dowództwa w Białym Domu, Watykanie i Jerozolimie, wszelkie siły zbrojne. Musimy być gotowi, bo nie jestem pewien czy uda nam się odnaleźć Radę na czas.
- Si . Zrobię to natychmiast - Vattelli wstał i opuścił pomieszczenie. Gabriel natomiast pozostał w nim jeszcze przez chwilę, zastanawiając się, w jaki sposób przedstawić sprawę zgromadzonym w "Białej konferencyjnej".
Kiedy już zdecydował, zniknął za drzwiami gabinetu.

------------------------------
Mi scusi per il ritardo - Przepraszam za spóźnienie.
Perché così tanto tempo? - Dlaczego tak długo?
Signore, ci sono problemi. - Proszę pana, pojawiły się problemy.
Cosa? - Jakie?
Vi prego di inviarmi Vattelli, rapidamente - Proszę przysłać do mnie Vattelliego, prędko.
Si - Oczywiście.




Rozdział 2:

- Cel zlokalizowany - powiedział Alpha 1, spoglądając przez lornetkę na zatłoczony taras restauracji Sound of Rome. W miejscu, któremu się przyglądał, siedziała kobieta w średnim wieku, samotnie popijająca kawę. Jej krótkie kasztanowe włosy przysłaniające twarz, powiewały delikatnie na wietrze, płynącym od strony rzeki Św. Wawrzyńca. Śniada cera lśniła zaś w świetle popołudniowego słońca. Wczytana w dzisiejszą gazetę, wyglądała na całkiem słodką kobietę koło pięćdziesiątki.
- I pomyśleć, że jednym skinieniem potrafiła by rozgonić skromną flotę - mruknął zadowolony mężczyzna.
On, jak i cały Oddział Specjalny "S" nie miał żadnej wątpliwości, co do tożsamości celu. Ponad dwutygodniowe śledztwo upewniło ich w przekonaniu, że Lora Faith, jest ukrywającym się członkiem Rady. Nie było mowy o pomyłce. Oddział Specjalny "S" był najlepszym z najlepszych, jego członkowie nigdy nie pudłowali, nigdy nie zawodzili, nigdy nie bywali drudzy. Posiadanie takiej jednostki, było marzeniem wszystkich służb wywiadowczych każdego kraju.
Dowódcą oddziału był Alpha 1, człowiek o szczupłej, wysportowanej, a co za tym idzie umięśnionej sylwetce. Jego pełne niebieskiego oczy, pokrywała burza ciemnoblond włosów, idealnie pasujących do patrycjuszowskich rysów twarzy. Ubrany w czarny kombinezon, po trochu, przypominający mundur szturmowy komandosa, stał oparty o jedno z drzew na wzgórzu przy sto trzydziestej ósmej.
Alpha 1 był człowiekiem posiadającym najwyższe odznaczenia państwowe wśród wszystkich członków jednostek bojowych Dies irae.
Jako komandos opanował różnorodne sztuki walki, począwszy od technik walki wręcz, poprzez broń białą, dalekosiężną, aż po parapsychologię i umiejętność wykorzystywania potęgi własnej podświadomości do starć z przeciwnikami. Nie było lepszego, ani wcześniej, ani później. Po kilku latach zdobywania doświadczenia w Agencji Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych, Alpha 1, wstąpił w szeregi jednej z najtajniejszych organizacji międzynarodowych zwanej Dies irae. Był z siebie dumny.
Kiedy parę minut później kobieta opuściła kawiarnię, mężczyzna udał się jej śladem. Lora szła wolnym, dostojnym krokiem mijając miejski ratusz, następnie wzdłuż Rivière des Mille-Îles, aż w końcu doszła do niewielkiej kamienicy tuż na obrzeżach miasta, gdzie się zatrzymała. Stojąc vis-à-vis drzwi, wyjęła z torby mały kluczyk, otworzyła je i weszła do środka.
Alpha 1 wiedział, że to najlepsza okazja, aby zakończyć misję, przekonać Lorę do powodu i ruszyć w dalszą podróż, i poszukiwania pozostałych członków Rady. Nim drzwi się zamknęły, agent był już w środku i ruszał do mieszkania Lory Faith. Pokonał pierwsze trzy piętra, przed nim zostały jeszcze dwa, gdy usłyszał szczęk zamykanych drzwi. Forsując kolejne stopnie wiedział już, że nie jest to wcale tak sielankowe i łatwe zadanie, jakim się z początku mogło wydawać. Ta sprawa wymagała większej kreatywności i delikatności niż przewidywał. Alpha 1 zazwyczaj działał jako cichy zabójca, niewidzialny szpieg albo zręczny złodziej, dlatego też nie uśmiechała mu się wizja zostania chargé d'affaires Dies irae.
Dopiero kiedy Signore Solano wyjaśnił mu rangę i znaczenie zadania, zrozumiał jak ważne jest, aby czym prędzej odnaleźć wszystkie podmioty zadania i bezpiecznie sprowadzić je do bazy.
Alpha jeden zatrzymam się na szóstym, ostatnim, piętrze i zapukał do drzwi. Odpowiedziało mu echo.
Przez cały czas Oddział Specjalny był bardzo ostrożny, nie pozwalając sobie nawet na najmniejsze błędy czy zaniedbania. Więc nie możliwe jest, żeby mademoiselle Faith zauważyła ich obecność.
Alpha 1 rozejrzał się po korytarzu i spróbował raz jeszcze.
Cisza.
Zniecierpliwiony, sięgnął ręką klamki i powoli otworzył drzwi. Przed nim rozpostarło się skromnie urządzone mieszkanie w stylu lat osiemdziesiątych. Naprzeciw wejścia stała mała komoda, a nad nią wisiało lustro w srebrzystej ramie, niezwykle pasujące do kremowego koloru tapet. Mieszkanie posiadało dwa przejścia, jedno w lewo, zapewne do kuchni, skąd jaśniały bielsze kolory i drugie w prawo, prawdopodobnie do sypialni i łazienki. Mężczyzna, kiedyś widział już podobne mieszkanie, w pobliskiej dzielnicy, stąd też przypuszczalnie znał jego rozkład.
Niczym pantera przyczajona do skoku, Alpha 1, zakradał się w mieszkaniu. Każdy kolejny krok był przemyślany i spokojny, pełen opanowania, które w jego zawodzie liczyło się najbardziej. Opanowanie oraz cierpliwość w wykonywaniu zadań były prawdziwymi atutami żołnierza doskonałego (no, może poza: patriotyzmem, braterstwem, szlachetnością, sumiennością i nieustępliwością). To dzięki tym cechom, nie raz i nie dwa, udało mu się uniknąć niebezpiecznych sytuacji, mogących narazić misję na niepowodzenie. Tym razem jednak, ceniono delikatność w prowadzeniu negocjacji.
Musiały upłynąć niespełna dwie minuty, aby Alpha 1 zorientował się, że mieszkanie jest zupełnie puste, a kobiety w nim nie ma.
Po prostu zniknęła, zostawiając go na lodzie.
- Niech to szlag! - zaklął agent. Jednym zdrowym szarpnięciem oderwał krótkofalówkę od paska spodni i przystawił do ust. Palce drżały mu ze złości na samego siebie. Jak mógł dać się tak wykiwać? Powinien to przewidzieć.
- Alpha 2, zgłoś się - rzucił do odbiornika. Nie czekał długo na odpowiedź, urządzenie zatrzeszczało.
- Tutaj, Alpha 2, zgłaszam się. - Odparł zmęczony baryton. Alpha 1 opuścił już mieszkanie i ruszył w stronę kompana, wyczekującego go kilka kilometrów stąd, tuż przy kawiarni Sound of Rome.
- Cel poza zasięgiem, wracamy do punktu zero.
- Tak jest.
- Należy natychmiast zlokalizować podmiot Lora Faith - powiedział krocząc chodnikiem po starej kamienicy.
- Zrozumiałem.
- Acha, i jeszcze jedno połącz mnie z Signore Solano.
- Tak jest...
- Albo nie, wyślij mu wiadomość, że znaleźliśmy podmiot i niedługo wracamy do bazy. - Alpha 1 przymrużył oczy i spojrzał po raz ostatni na okna mieszkania Lory Faith, kobiety, z którą rozpoczął grę w kotka i myszkę...

-----------------
chargé d'affaires - Szef misji dyplomatycznej trzeciej (najniższej) klasy.
Rivière des Mille-Îles - jedna z odnóg rzeki Św. Wawrzyńca w Montrealu (Kanada).
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Yoras · dnia 11.07.2009 09:35 · Czytań: 620 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty