Samotnik z rodu Valandur cz.1 - Crom
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Samotnik z rodu Valandur cz.1
A A A
Miasto Vessin tętniło życiem. Stolica świata-powiadają. Wymarzone miejsce dla kupców, najemników, bardów i innych oszustów. Spora ilość tawern, zamtuzów i sklepów zachęcała przybyszów do dłuższego pobytu z całego świata.
Mówi się, że książę Werdiur jest właścicielem połowy karczm oraz trzech czwartych zamtuzów, dlatego łotry również zostają tu jakiś czas, planując napad na zamek. Nic bardziej głupszego, bowiem książęca gwardia, pobierająca spory żołd, a także szkolona przez mistrzów, zasługuje na miano wymagających przeciwników.
Ta opowieść jednak nie będzie o próbach ataku na książęcy zamek, ani o księżniczce która skończyła jako ladacznica. Nie. Historia zaczyna się w kancelarii prawniczej rMocny Argument, mieszczącej się w budynku będącym niegdyś znanym zamtuzem.

Budynek był wielki, by nie powiedzieć ogromny. Kilka pięter, dobre kilkadziesiąt pomieszczeń - istna forteca. Obok mieściła się stajnia z kilkunastoma wierzchowcami. Krążyły też plotki o skarbcu, znajdującym się w podziemiach kancelarii.
Prawnicy, a raczej rprawnicy, debile, którzy ledwo ukończyli szkółkę świątynną, w ciekawy sposób wygrywali sprawy. Otóż, świadkowie morderstwa lub przekrętu zaczynali zeznawać, że nie wiedzą nic, albo ginęli w tajemniczych okolicznościach. Zdarzało się, że oskarżyciele kończyli z połamanymi kończynami. Zamiast oskarżać o pobicie, cofali pozwy i nigdy nie znajdywano dowodów na to, że Mocny Argument maczał w tym palce.
Szef kancelarii, Velton Valandur, dementował pogłoski, jakoby prowadził działalność nielegalną i rozbójniczą. Mówił także, że jego prawnicy nie są żadnymi najemnikami. I to akurat była prawda
Wiadomym jest, że ten interes nie upadnie tak prędko. Działa prawie w całym kraju, za duże pieniądze prawnicy wsiadają na konie i ruszają do innego miasta, załatwiać sprawy. Złoty interes.

W pokoju panował półmrok. Świeca stojąca na mosiężnym biurku nie dawała zbyt mocnego światła. Starszy człowiek pisał coś zawzięcie na pergaminie, wytężając wzrok. Szpetna blizna przecinała jego policzek, jego włosy były przyprószone siwizną. Był schludnie ubrany, w czerń i ciemną czerwień. Westchnął cicho i rozejrzał się po gabinecie. Oprócz szaf zawalonych papierzyskami, na hakach wisiały jego trofea: miecze, topory oraz zbroje. Pamiątki z jego poprzedniego życia, jak zwykł mawiać. Nagle rozległo się mocne pukanie do drzwi.
- Wlazł!-warknął, w swoim mniemaniu kulturalnie
Drzwi otworzyły się ze skrzypieniem. W progu stanął wysoki dryblas o tępym wyrazie twarzy i o długich, tłustych włosach. Starzec patrzył na niego wyczekujące.
- Panie Velton, szefie - zaczął dość nieśmiało jak na człowieka o jego posturze-jakiś grubas chce się z panem widzieć.
- Kopnij go w rzyć, Kołtun, jestem zajęty..-zamoczył pióro w kałamarzu
- I to ja miałem zamiar zrobić, panie Velton, szefie. Ale ten grubas nalegał. Miał mocne argumenty
Szef kancelarii westchnął ponownie. Wytarł pióro w chustę i odstawił je.
- No dobra, wpuść go.
Kołtun odszedł, w jego kieszeni coś zabrzęczało. Velton tylko pokręcił głową.
- Nawet moich ludzi korupcja nie omija, niech to szlag - mruknął do siebie.
W progu stanął gruby jegomość. Elegancki złoto-czerwony ubiór świadczył o wysokim, może nawet urzędniczym stanowisku. Wiek był trudny do sprecyzowania, ale z pewnością był niewiele młodszy od starca. Chrząknął kilka razy i wszedł do środka, stanął naprzeciw szefa kancelarii.
- Pan, to pan Velton, jak mniemam?-uśmiechnął się kącikiem ust.
- A pan, to wielmożny grubas, czyż nie?-uniósł dłoń, nie pozwalając przerwać-tak pana nazwano, proszę się nie denerwować. Lepiej niech pan powie, jaka sprawa pana do mnie sprowadza.
Grubas znów chrząknął kilka razy. W ręku trzymał zapieczętowany rulon pergaminu.
- Wypada mi się przedstawić. Nazywam się Grondug Harissimar. Z pewnością pan o mnie słyszał - nie przestawał się uśmiechać.
Velton podrapał się po głowie, udając że stara się przypomnieć.
- Nie znam, ale to mnie mało obchodzi. Proszę mówić czego pan sobie życzy
- Mam dla pana robotę, ale tego już pan się domyślił
- Nie. Z początku wziąłem pana za dobroczyńcę, który chce mi dać ziemię za miastem-wskazał na pergamin. Grubas zaśmiał się wymuszenie.
- Jest pan mistrzem żartów słownych, zaiste. Co do zadania, chcę wynająć pana i pańskich ludzi.
Velton zmrużył powieki. Zajmował się jedynie zbijaniem bąków pomiędzy wydawaniem swoim ludziom rozkazów.
- Po co niby ja jestem potrzebny? Wszak wystarczy tylko jeden prawnik.
Grondug oparł ręce na mosiężnym biurku. Spojrzał prosto w oczy starca.
- Obydwaj dobrze wiemy czym pan się zajmuje, panie Velton.
Szef zacisnął pięści. Czuł coraz większą niechęć do tego człowieka.
- Zaprawdę, wiele pan wie - wycedził przez zęby-czego pan chce?
- Mówiłem już. Potrzebuję pana i pańskich ludzie. Reprezentuję pewną wioskę, która jest nękana przez jakichś zbójców. Myślę że jest pan odpowiednim człowiekiem do tego zadania.
- Uważa pan, że zbójcy dobrowolnie zechcą stawić się przed sądem?-uśmiechnął się ironicznie
- Nie. Tym, zajmie się pan.
Velton nie powstrzymał śmiechu. Śmiał się głośno i chrapliwie. Z twarzy grubasa nie znikał lekki uśmiech.
- Jesteśmy prawnikami, nie najemnikami. Ktoś pana źle skierował
- Dobrze mnie skierowano. Morderstwa świadków, złamania, okaleczenia, dziwne zniknięcia. To nie jest robota dla najemników?
- Ano jest. Ale nie wiem co ja mam z tym wspólnego.-mierzył grubasa wściekłym wzrokiem, Grondug tylko zaśmiał się cicho
- Wiem wszystko o panu, panie Velton. Mam takie środki i możliwości, że skończy pan w ciemnicy, gdy tylko zechcę. Radzę więc wziąć tę robotę.
Velton wstał.
- Słuchaj, grubasie! Nie dam się sprowokować. Rusz dupę w troki i spieprzaj, pókim dobry. Mam tu wielu ludzi, zdolnych do walki. Nic z ciebie nie zostanie, tłusta świnio!
Grondug stał niewzruszony. Wciąż się uśmiechając, mierzył starca wzrokiem.
- A potem co? Moi ludzie wiedzą gdzie poszedłem. A mam tyle pieniędzy, że zakupiłem sobie i ludzi i różne interesującebronie. I po co panu to?
Velton usiadł ciężko na krześle, westchnął żałośnie.
- Gdzie to jest?

- Piękny budynek, panie Velton. Nie zdążyłem pochwalić.
Szef kancelarii oprowadzał swojego klienta po budynku. Musiał się dowiedzieć o nim jak najwięcej, a stawianie gościom piwa lub panienek nie należało do jego zwyczajów. Pokazał właśnie zbrojownię, pełną różnego rodzaju mieczy, toporów i zbroi.
- Do kogo wcześniej należało to miejsce?-zagadał. Velton tylko wzruszył ramionami.
- Nie znałem go osobiście. Dziwak. Prowadził zamtuz, a sam wolał chłopców. Proszę MI opowiedzieć o tym problemie.
- A cóż mówić?-spojrzał z ciekawością na namalowane kobiece akty, wiszące na ścianach-zbójcy to prawdziwe utrapienie. Napadają na kupców, gwardia nie chce pomóc, tłumacząc się brakiem wolnego czasu. W pergaminie ma pan opisane wszystko co potrzebne, łącznie z mapą. Co do zapłaty, oto zadatek
Grubas wyciągnął zza pazuchy pękatą sakiewkę. Velton zważył ją w dłoniach.
- Nienajgorzej. Wyruszę jutro z samego rana. To nie będzie trudne.
Szef odprowadził grubasa do drzwi. Grondug, nie wiedząc czemu, śmiał się wniebogłosy, opuszczając kancelarię.

Jak wcześniej było napisane, w kancelarii mieściło się kilkadziesiąt pomieszczeń. Każdy miał swój gabinet i niewielką sypialnię. Mieli także tak zwane świetlice, czyli pokoje w których prawnicy rozprawiali na różne tematy. Tak było i dziś w momencie gdy szef oznajmił o misji. Osiem osób debatowało teraz przy kwadratowym stole.
- Stary pryk chyba zwariował. Nigdy razem nie pracowaliśmy, w dodatku w imieniu prawa-rzekł Kołtun
- Przecież zawsze działamy w imieniu prawa-zauważył Dressin, wysoki człek, szeroki w barach i o łysej głowie.
- No tak. Ale teraz nie będziemy musieli nawet zacierać śladów. W dodatku nie podoba mi się, że szef będzie nami przewodził. Toż on ciągle tylko w stołek pierdzi, nic więcej!
Przy stole znów zawrzało, każdy miał coś do powiedzenia, wszyscy byli zbulwersowani. Nagle wstał niski człowiek o bujnej blond czuprynie. Tak jak Velton, miał oszpeconą twarz.
- Dobra, zamknąć paszcze, robota jutro czeka. Widzieliście tę pękatą sakiewkę przy pasie szefa? Założę się że to łapówka i zadatek od klientela. Ruszcie dupy i idźcie spać.
Każdy z prawników wstał powoli od stołu, sarkając i plując. Ale racja była, trzeba być wypoczęty przed zadaniem. Pozornie łatwym.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Crom · dnia 03.08.2007 17:00 · Czytań: 773 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Volver dnia 03.08.2007 17:10 Ocena: Dobre
Mnie się podoba. Lubię taki klimat. Fajne, wciągnęło mnie, aż się prosi o ciąg dalszy. A fachowych rad ci nie udzielę bo nie umiem:p
MarcinD dnia 03.08.2007 22:19 Ocena: Słabe
Cytat:
Wymarzone miejsce dla kupców, najemników, bardów i innych oszustów.

Dobre... Znaczy, że kupcy, najemnicy i bardowie to też oszuści?

Cytat:
Spora ilość tawern, zamtuzów i sklepów zachęcała przybyszów do dłuższego pobytu z całego świata.

Trochę to zdanie nie teges. Chyba lepiej będzie, jeżeli napiszesz "przybyszów z całego świata", bo umieszczając określenie miejsca na końcu sprawiasz, że nie wiadomo dokładnie, do czego ma się odnosić.

Cytat:
Mówi się, że książę Werdiur jest właścicielem połowy karczm oraz trzech czwartych zamtuzów, dlatego łotry również zostają tu jakiś czas, planując napad na zamek. Nic bardziej głupszego, bowiem książęca gwardia, pobierająca spory żołd, a także szkolona przez mistrzów, zasługuje na miano wymagających przeciwników.

Nie rozumiem tego fragmentu... Co ma bycie właścicielem karczmy do tego, że ktoś w owej karczmie rozmawia na temat napadu na właściciela? Poza tym będąc łotrem, nie byłbym na tyle szalony, by planować napad na zamek...??

Cytat:
Budynek był wielki, by nie powiedzieć ogromny. Kilka pięter, dobre kilkadziesiąt pomieszczeń - istna forteca.

Kilka pięter i kilkadziesiąt pomieszczeń nie robią z budynku fortecy. Robią z budynku fortecę wysokie mury obronne, potężne, wzmacniane metalem bramy...

Cytat:
Obok mieściła się stajnia z kilkunastoma wierzchowcami.

Mówimy o zamku, tak? Bo stajnie zwykle były na terenie zamku, wewnątrz pierścienia murów obronnych...

Cytat:
...mosiężnym biurku...

W sensie, że zrobionym z mosiądzu?

Cytat:
Był schludnie ubrany, w czerń i ciemną czerwień.

A może w czarne spodnie i czerwony kaftan, na przykład?

Cytat:
Jest pan mistrzem żartów słownych, zaiste.

Daleki byłbym od takowego stwierdzenia, ale to już kwestia autora, co każe swym bohaterom myśleć i mówić. Znaczy, że słowne żarty mistrza nie są chyba na mistrzowskim poziomie...

Cytat:
...mam tyle pieniędzy, że zakupiłem sobie i ludzi i różne interesującebronie.

I sam nie może załatwić zbójców niepokojących wioski? Podejrzane...

Cytat:
Każdy miał swój gabinet i niewielką sypialnię.

Każdy, to znaczy kto?


I ogólnie - początkowo miałem nadzieję na niezłe opowiadanie fantasy, albo "średniowieczne" chociaż, że się tak wyrażę... Ale potem... Klimat, że się tak wyrażę, spadł na łeb, na szyję. SŁOWNICTWO - to największa wada. Nie chodzi mi tylko o ogólną "kulturę" bohaterów, ale też słowa takie jak "prawnicy", "szef", "kancelaria"... Pasuje to do klimatu zamków i księżniczek jak pięść do nosa... Logika też trochę kulejąca bo skoro ów Grondug miał taką władzę i forsę, to czemu sam nie najął innych ludzi (albo tych samych, o których wspomniał?) i nie oczyścił wioski... Opowiadanie... Kurcze, jak poprawisz błędy, będzie lepiej, teraz wypada słabo... Sorry.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty