W NOWYM CIELE Rozdział 2.Stołówka - Rosali
Proza » Długie Opowiadania » W NOWYM CIELE Rozdział 2.Stołówka
A A A
Noc minęła mi bardzo dobrze, mimo, że padał deszcz. Uderzał w dach pokryty czerwoną blachą. Wystukiwał rytm do piosenki "Take on me"; grupy A-HA. Czemu właśnie ta? Sama nie wiem. Może tylko dlatego, że Kora ją uwielbiała?... Hi, hi... Ciekawe, co porabia w słonecznej Italii.
"Take on me"
Leżałam rozciągnięta na łóżku z kotarami, wpatrując się w gwiazdy. No tak, zapomniałam wspomnieć. Cristiano i ja uwielbiamy oglądać niebo nocą, Dlatego specjalnie dla mnie dach w moim pokoju był z szyby pancernej. Kochany tata. Wiedział, jak mi sprawić przyjemność. Z resztą, lubił mi dogadzać.
"Take me out"
Minuty wlekły się powili. Zegarek cicho odliczał czas. Tik-tak, tik-tak. Nagle płaszcz nieba opuściła jedna gwiazda. Spadała długo, zostawiając za sobą srebrny ogon. Porównałam ją do siebie. Opuściłam słoneczny Orlean, by przenieść się do mokrego Manaus. Zostawiłam za sobą jedynie mglistą przeszłość, a przede mną jasna przyszłość.
Przewróciłam się na bok i ziewnęłam. Czułam, jak oczy skleja mi Morfeusz, a jednak nie chciałam, by rzucił na mnie swój urok. W koniec końców siła wyższa zwyciężyła, a ja odleciałam do Kolorowej Krainy Snów.
I po raz wtóry przeżyłam to, co w samochodzie. Ten sam sen, te samo widzenie. Srebrny las i ja. Szłam dróżką wysypaną zeschłą korą i przyozdobioną kwieciem. Powietrze lekkie jak poranna mgiełka, unosiła się nade mną i upajało zapachem wilgotnej ziemi. Wtem, zaczęłam ponownie biec przed siebie. Podążałam za czymś bardzo wielkim w kolorze srebrno-białym, prawie-że prześwitującym. Ponownie, jak podczas pierwszego snu, upadłam, ale tym razem wsparłam się na poranionych rękach. To "coś" było wielkim wilkiem. Stał przede mną jakieś 3-4 metry w snopie złotego światła przebijającego się przez korony ściśle stojących obok siebie drzew. Nagle cała jego postać rozbłysła czerwonymi promieniami i..... było po wszystkim.
Obudziłam się. Na zegarku wybiła godzina 06:30. Zamknęłam ponownie oczy. Chciałam zobaczyć coś jeszcze, co będzie dalej, jednak nie ujrzałam nic, prócz ciemności.
- Głupia. - Szepnęłam z pogardą dla siebie, a następnie wstałam i ruszyłam ku łazience.
Uwielbiałam to miejsce. Było moją przystanią oraz miejscem, gdzie najwięcej przeznaczałam czasu.
Stanęłam w drzwiach i jak zwykle rozejrzałam się ciekawie po pomieszczeniu, mimo, że znałam je już na wylot. Po mojej lewej stronie stała piękna porcelanowa toaletka w kształcie muszli z pozłacanym lustrem o ramie w kształcie splątanych węży. Obok niej stał posąg Neptuna, a miał taką właściwość, że gdy obróciło się jedno z jego oczu, z wielkiego dzbana, który był na plecach greckiego boga, lała się woda prosto do toaletki. Z prawej stronie była ogromna, bladoczerwona, marmurowa wanna obita pachnącym drzewem cedrowym, a zapach był jeszcze piękniejszy, gdy mokrą ręką potarło się obudowę. Naprzeciw wanny stała półka, na której znajdowały się kosmetyki i pachnidła. Było tego mnóstwo. Mydlane płatki w słojach, olejki eteryczne, szampony, odżywki do włosów i wiele, wiele innych.
- Dziś pierwszy dzień w szkole. - Powiedziałam sama do siebie, nalewając wody do wanny i zdejmując jedwabny, chiński szlafrok - Ciekawe, jak to będzie.
Dorzuciłam jeszcze parę płatków róży, nalałam konwaliowego płynu do kąpieli, rozpuściłam swe mlecznobiałe włosy i weszłam do wanny, zatapiając się w pachnącej wodzie. Rozłożyłam się wygodnie, oparłam głowę o wezgłówek z kości słoniowej zrobiony na styl egipski i popatrzyłam poprzez szybę pancerną na niebo.
Było bardzo siwe. Wyglądało to, jakby z tysiąca kominów fabrycznych ulatniał się dym, farbując białe chmurki. Obłoczki układały się w zabawne historie. Najpierw przegalopował rycerz na koniu, a za nim biegła księżniczka. Potem kot dosiadł psa, by później zmienić się w piracki statek pełen korsarzy. Od czasu do czasu wybuchałam zduszonym śmiechem, by następnie zamknąć oczy i przedstawić swoich byłych przyjaciół w tej czy innej sytuacji, które podsunęły mi chmury.
W takiej właśnie atmosferze minęło mi jakieś 30 minut. W końcu trzeba było wyjść, by całkowicie nie rozmoknąć. Wysuszyłam włosy, nałożyłam makijaż i wróciłam do sypialni wybrać jakieś ciuchy.
Otworzyłam szafę i omiotłam wzrokiem jej zawartość. W środku znajdowały się markowe ubrania od znanych projektantów mody. Długo dopasowywałam bluzki, spodnie, spódnice i sukienki, by w końcu zdecydować się na białą bluzkę w stylu francuskim z czterema rządkami falbanek na zapięciach, aksamitną spódnicę, kasztanowe rajstopy i oficerki z imitacji skóry krokodyla. Na końcu skropiłam się perfumami od Giorgia Armaniego i zbiegłam z plecakiem do kuchni.
W domu nie było już Cristana. Oczywiście jak zwykle rano wyjeżdżał do jednostki. No cóż, takie jest życie komandosa.
Już miałam się rozsiąść nad miską płatków zbożowych gdyby nie znaleziona gruba, żółta koperta na stole i krótki list od Cristiana:

Maleńka!
Twoja nowa szkoła jest oddalona od domu jakieś 900m.
Nie będę mógł cię sam podwozić (a że boję się o ciebie)
Postanowiłem umilić ci życie w Manaus.
Cristiano.
P.S - Jest w garażu.

Przeczytałam liścik 2 razy. Nie wiedziałam, co tym razem tato wymyślił. I jeszcze ten dopisek "P.S - Jest w garażu". Wyglądało to śmiesznie, a wręcz komicznie.
Wróciłam do konsumowania śniadania. Kątem oka zerknęłam na zegarek. 07:20. Za 40 minut zaczynały się lekcje. Popatrzyłam przez okno. Małe dzieci w wieku od 7 do 10 lat zmierzały do szkoły. Jasny korowód kurtek pędził na północ.
- Spragnione nauki. - Skomentowałam i odstawiłam pustą miskę do zlewu.
Już miałam wychodzić, gdybym nie przypomniała sobie o tajemniczej żółtej kopercie na stole. Podeszłam, a potem zamaszystym ruchem otworzyłam ją i odwróciłam do góry dnem. Na blat wysypały się jakieś klucze i prawo jazdy.
Sięgnęłam zaciekawiona po kluczyki. Nie było breloczka, do jakiej firmy należały. Obracałam je w palcach i przyglądałam się jak murzyn latarce. Zachodziłam w głowę, co też Cristiano wymyślił.
Nagle zegar kuchenny wybił 07:45. Za 15 minut dzwonek. Nie zastanawiając się dłużej schowałam prawko do plecaka, złapałam ortalionową kurtkę obitą norkami i pobiegłam prosto do garażu.
W środku znajdowało się coś pod srebrną płachtą. Stanęłam jak wryta. Jednak nie było czasu się zastanawiać. Złapałam ręką zasłonę i... oniemiałam z zachwytu. Przede mną stał żółto-czerwony Bugatti. Istny demon na rynku motoryzacyjnym.
- Dzięki, tatusiu. - Szepnęłam do siebie i powoli obeszłam maszynę.
Był idealny. Zaraz po Jaguarze - najlepszy. Silnik V12, 240 kM, czerwone neony, spojlery i fartuchy boczne. W dodatku jeszcze turbo. Coś nieopisanego.
Wsiadłam do środka i włożyłam kluczyki do stacyjki. Wstrzymałam oddech i przekręciłam je. Zapalił od razu, a cichy pomruk dał mi znać, że jest gotowy do działania.
Rozejrzałam się wewnątrz swojego "konika". Fotele obite jasną, kremową skórą, automatyczny kierowca i radio podłączone do 4 głośników. Cicho westchnęłam i ruszyłam do szkoły.
Bryka reagowała na najmniejszy ruch kierownicą. Była po prostu bez zarzutu. Czułam na sobie spojrzenia przechodniów. Słyszałam szmer podziwu i zazdrości razem. Mieszankę wszystkich uczuć ludzkich. Uśmiechnęłam się i z lubością popatrzyłam na swoje Bugatti, cudowne Bugatti, miód-Bugatti.
Na parking szkolny dotarłam w przeciągu paru minut. Wypatrzyłam sobie wolne miejsce przy ciemnozielonym Lamborgini Gallardo. Gdy tylko zaparkowałam, wyszłam na mokry asfalt i zamknęłam drzwi automatycznym pilotem, wokoło wozu ustawiła się gromadka mobilów.
Ja jednak nie zwracałam na nich uwagi. Śmiejąc się w głos, rozczesałam palcami wilgotne włosy i weszłam do budynku szkolnego. Mając na myśli "budynek szkolny", chodziło mi o jeden bardzo, bardzo długi korytarz z 20 klasami. Nie było tu niczego oglądać. Na skrawkach wolnych ścian wisiały puchary i medale, a w połowie głównego przejścia, była odnoga, prowadząca do potężnej stołówki i szatni.
Po lewej stronie, tuż przed klasą anglojęzyczną, był sekretariat, do którego weszłam po plan lekcji, oraz pokój nauczycielski.
Biuro dyrektora nie było duże, ale bardzo przytulne. Dominowały tu ciepłe kolory, a w rogu stał kominek. Za sosnowym biurkiem siedziała pulchna sekretarka o oczach barwy deszczu.
- Dzień dobry. - Przywitała mnie i pokazała fotel przed swoim stanowiskiem - Panna Stone, jak się nie mylę.
- Tak i dzień dobry. - Odpowiedziałam, gdy ona szukała jakiejś teczki.
- Jest i twoja karta. - Powiedziała, wyjmując plik dokumentów - To jest twój plan. Powodzenia na zajęciach.
Obdarzyłam ją ciepłym uśmiechem i wyszłam na korytarz szkolny. Był już zapełniony uczniami. Spojrzałam na plan. Pierwsza była chemia w klasie numer 12. Ruszyłam w jej stronę.
- Hej, Narcyza, Narcyza Stone. - Usłyszałam za swoimi plecami.
Odwróciłam się. Ku mnie biegły dwie dziewczyny. Jedna wyglądała na Arizoniankę, a druga była Chinką. Obie mokre od stóp do głów, (co wskazywało na to, że znów zaczęło lać), jednak uśmiechnięte od ucha do ucha. W duszy czułam, że już je lubię.
Pierwsza nadbiegła Chinka. Miała długie, czarne, proste jak sztacheta włosy, śniadą karnację i wesołe, figlarne, zielone oczy.
- Cześć, jestem Yunjin Moss. - Powiedziała, cała zdyszana i wyciągnęła ku mnie rękę.
- Miło mi. - Odparłam - Cyzia.
Zaraz za Yunjin przyszła Arizonianka. Brązowe włosy ułożone na styl włoski, opalona twarz i miły uśmiech sprawiały, że wyglądała nader przyjaźnie.
- Kleopatra Kim. - Powiedziała i przytuliła mnie do siebie - Miło cię poznać. Widzę, że masz plan jak my. Cudownie, że będziesz w naszej klasie.
Tak zaczęła się moja przyjaźń z Kleo i Yunjin. Były bardzo wyrozumiałe, nie tylko mówiły, ale i słuchały, a w ich otoczeniu czułam się jak ryba w wodzie. Okazało się, że dziewczyna z Arizony, była tak samo skryta i nieśmiała jak ja. Można rzec-milczek. Nie odzywała się niepytana, umiała się wczuwać w sytuację innych ludzi. Zaś Chinka była jej odwrotnością. Rozgadana, roześmiana i lubiąca ryzyko. Gdyby mogłaby, trajkotałaby przez cały dzień. Czasami się zastanawiałam, czy od tego szczęka jej nie boli.
Lekcje także mijały mi miło. Poznałam wiele osób: Severusa, Davida, Rose, Jennifer i innych. Polubili mnie od razu. Nie zadawali zbyt wielu pytań do mojej osoby, ale sami odsłaniali swoje prawdziwe oblicza. Życzliwi i uprzejmi. Takimi byli i takich ich zapamiętałam.
Wreszcie przyszedł czas na lunch. Wraz z klasą zeszliśmy do stołówki, zajęliśmy miejsca w jednym z rogów pomieszczenia. Rozejrzałam się dookoła. Niby nic nadzwyczajnego. Stołówka jak każda inna, a jednak. Dwa miejsca od nas był mały, czteroosobowy stolik. Nikt przy nim nie siedział. Zdawało mi się, że niektóre osoby jakby się jego bały oraz obchodziły szerokim łukiem. Drugie zaś patrzyły na niego z zazdrością mieszaną z uwielbieniem. Zaciekawiło mnie to, a po głowie tłukło się mi się pytanie:, "Dlaczego?".
W końcu zdobyłam się na odwagę i zaczepiłam Kleopatrę.
- Dlaczego tam nikt nie siada? - Spytałam pokazując brodą puste miejsce.
Nim koleżankami odpowiedziała, popatrzyła swoimi siwymi oczyma na zegarek, a potem na małej karteczce coś obliczyła. W końcu się uśmiechnęła.
- Za 15 sekund zobaczysz. - Szepnęła ledwo słyszalnie i popatrzyła w stronę odnogi wiodącej na główny korytarz.
Do stołówki weszła jakaś para, a za nią piękna dziewczyna podobna do nimfy. Miała jasnobrązowe, krótko ścięte włosy, a duże, prawie czarne oczy, zgrabny nosek i śliczne, małe usteczka, dawały jej wyraz wprost prześliczny.
Szła tak cicho jak kot, a z taką gracją, że załamałam się psychicznie.
Gdy przechodziła obok naszego stolika zatrzymała się.
- Witaj w naszej szkole - Powiedziała wysokim altem, całując mnie w policzek - I nie tylko.
Tu puściła mi perskie oko i w podskokach ruszyła ku opustoszałemu stolikowi.
Gdy mnie pocałowała, poczułam słodki zapach jaj skóry. Coś jakby bryza morska. Zastanawiałam się jak zwykły człowiek może tak pachnieć.
- Kto to jest? - Spytałam Kleo powracając "do żywych".
- Ariana Tnega. - Odparła krótko - Zaraz za nią przyjdzie Ares i William. Wyglądasz trochę skołowana. Dziewczyna robi tak do każdego nowego.
Popatrzyłam na nią jakby mi powiedziała, że jest moją matką. Westchnęłam i zabrałam się do swojej sałatki, którą Sev ze swej dobroci mi przyniósł. Nagle do głowy przyszło mi jeszcze jedno pytanie.
- Mają jeszcze inne rodzeństwo? - Wypaliłam.
- Tak. Państwo Ajah i Acelin mają jeszcze Albę i Akteona, ale oni są dorośli i już się nie uczą.
Zamilkła zawstydzona. Nigdy się tak długo nie wypowiadała. Chcąc dodać jej otuchy, uśmiechnęłam się.
Nie minęło 5 minut, gdy za Arianą wszedł Ares. Chłopak wyglądał bardzo przyjaźnie. Brązowa czupryna z długą grzywą spadającą na prawe oko wyglądałoby komicznie u każdego innego chłopaka, ale nie u niego. Ten młody chłopak wyglądał niesamowicie przystojnie. Kształtny nos, bladoróżowa cera i duże usta, doskonale komponowały się z umięśnionym ciałem
Tak samo jak Ariana, zatrzymał się obok mnie.
- Witaj w naszej społeczności - Powiedział z gracją całując mnie w dłoń.
Obdarzył mnie cudownym uśmiechem i ruszył ku Arianie, która non stop się na nas patrzyła i przymilnie uśmiechała.
Wyczekawszy odpowiedniej chwili, gdy nikt nie patrzył, przybliżyłam nos do uwielbionej dłoni. Już w odległości 5 cm moje nozdrza pieścił zapach migdałów.
- Nie mogę uwierzyć, że nam tyle zadają - Skarżyła się Rose kładąc tomy opasłych książek na stolik - To nie fair.
- Pozwij ich do sądu - Zaproponował na żarty David, wkładając do ust kolejną porcję zapiekanki.
- Jasne - Prychnęła z pogardą dziewczyna i oboje parsknęli śmiechem.
Ale to było nie ważne. Nawet ich nie słuchałam. Znów patrzyłam w stronę wejścia do jadłodajni. Dopiero wtedy zobaczyłam go po raz pierwszy. Siedziałam jak zahipnotyzowany królik i nie mogłam oczu od niego oderwać.
Był to wysoki, a sadząc po zarysach muskulatury pod obcisłą białą bluzeczką, silny. Ciemnobrązowa grzywa pięknie zdobiła wysokie czoło. Niebieskie oczy podobne do morskiej głębi patrzyły przed siebie i ciskały przyjazne iskry do otoczenia. Do czasu...
Skóra w kolorze jasnym e-crieu i piękne, czarujące oraz czerwone jak krew usta dopełniały idealnej całości.
Poruszał się z taką gracją i głęboką elegancją, że dostałam miłych palpitacji serca. Przeszedł obok naszego stolika tak cicho, bez żadnego szelestu. W chwilę później otoczył mnie zapach jego nieskazitelnej skóry. Winogrona. Słodkie i upajające.
Nie zatrzymał się koło mnie jak Ariana i Ares, tylko popatrzył na mnie tak, jakby chciał mnie rozszarpać. Zerknęłam kątem oka w stronę jego rodzeństwa. Już się nie uśmiechali, tylko śledzili każdy krok Williama z przerażeniem, a Ares ustawił się w takiej pozycji, jakby w razie konieczności rzucić mi się na ratunek.
Jednak nic się nie wydarzyła. William siadł obok rodzeństwa, które wyraźnie odetchnęło z ulgą. Znów "wyszczerzyli zęby w uśmiechu", a Ariana położyła dłoń na dłoni Willa.
- Nie zajmuj sobie nim głowy - Usłyszałam jakby w oddali głos Kleo - Tak, tak. Jest niesamowicie przystojny i mądry, ale jak widać żyje w celibacie. Nawet cudna Nana, która do ciebie macha, nie podbiła jego serca.
Popatrzyłam przed siebie. Faktycznie. Rudowłosa piękność z III g machała do mnie i miło się uśmiechała, jednak w jej oczach można było odczytać: "Wydrapię ci oczy, jak się do niego zbliżysz".
- Wymień powitanie. - Szepnęła Arizanianka półgębkiem i dała mi sójkę w bok.
Zgięta w pół jak rosyjskie "z", wydałam z siebie jęk, a po chwili z miną cierpiętnicy pomachałam ku Nanie.
Nagle zadzwonił dzwonek. Było to tak nagłe, że podskoczyłam na krzesełku. Popatrzyłam na "stolik uwielbienia". Nikogo już tam nie było.
- Mamy teraz geografię - Mruknęła do siebie Jennifer - Chodźcie. Pan Cord nie pochwala jak ktoś się spóźnia na jego lekcje.
Założywszy plecak powoli opuszczaliśmy stołówkę, kierując się do Sali numer 20. W głowie huczało mi od myśli:, "Kiedy oni wyszli?", "Dlaczego tak dziwnie się w stosunku do mnie zachowywali?", "A ten William. Co go ugryzło?".
Weszliśmy do klasy geograficznej, która była poobwieszana setką map. Przestąpiłam próg pomieszczenia. Było tam tak duszno jak w szklarni podczas upalnego lipca. Jedyne ochłodzenie dawał wiatraczek koło stolika nauczyciela.
Podeszłam do niego raźnym krokiem i celowo ustawiłam się w strumieniu orzeźwiającego powietrza.
- O, panna Stone! - Wypalił nauczyciel - Dzień dobry.
- Tak i dzień dobry - Odparłam.
Dopiero teraz rozejrzałam się po pomieszczeniu. Znajdowała się tu cała moja kompania i... o nie, William Tnega.
- Jedyne wolne miejsce jest koło pana Tnegi. Zapraszam. - Ocucił mnie głos pana Corda.
Cóż miałam robić. Poprawiłam plecak na ramieniu i ruszyłam we wskazane miejsce. Czułam na sobie spojrzenie Willa. Powoli, noga za nogą, wlokłam się do niego. Ławka coraz bliżej. 5 Metrów, 2..... dotarłam.
Nic do niego nie powiedziałam. Żadnego przywitania, brak jakiejkolwiek reakcji. Usiadłam obok niego i jak to miałam w zwyczaju, zarzuciłam włosy na jedno ramię.
Los chciał, że feralny kosmyk musnął twarz chłopaka. Takiej reakcji nigdy w życiu się nie spodziewałam. Chłopak nie ukrywając swojej bezczelności prychnął w moją stronę, potrząsną głową, założył ręce i zaczął się trząść z wyraźnego gniewu.
W takiej pozycji przesiedział całą lekcję. Ja także nie wykonywałam żadnych ruchów, jakbym się bała, że coś mi zrobi. Gdy zadzwonił "dzwonek-wybawca", chłopak zerwał się na równe nogi, by w sekundę później być na korytarzu.
- Coś ty mu zrobiła? - Spytała szeptem Yunjin, a ja nadal otępiała patrzyłam na drzwi klasy, w których zniknął Will.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Rosali · dnia 20.07.2009 11:27 · Czytań: 691 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty