Dwie kreski - dzień 7. - soczewica
Proza » Długie Opowiadania » Dwie kreski - dzień 7.
A A A
Rano obudził ją śmiech dzieci. Leżała i cieszyła się tym dźwiękiem. Spośród nich wyłaniał się czasem głos Igora i sprawiał jej zupełnie inną przyjemność. Wyszła z namiotu i obserwowała, jak się gonią. Nawet Joasia dała się porwać pozornie bezładnej bieganinie. Kiedy Igor zauważył kobietę, zatrzymał się tak nagle, że Bartek i Daniel wpadli na niego i wszyscy trzej potoczyli się po trawie. Joasia zdążyła wyhamować i stanęła oparta o ramię Coz, prawie pękając ze śmiechu. Igor wstał, strząsnął z siebie chłopców i zbliżył się do Coz. Pocałował jej policzek:
- Z dobrych wiadomości: na śniadanie samodzielnie złowiona wczoraj przez twoich synów ryba. Z mniej miłych, ale też tylko względnie: naukowcy już są, więc trochę mniej nam zostało intymności...
Uśmiechnęła się do niego czule:
- Rzeczywiście, względnie niemiła, zwłaszcza, że dzielimy namiot z trójką młodzieży... Poznamy tych ludzi?
- To zależy tylko od was. Ja do nich na pewno wpadnę, wy - jak chcecie. Z tego, co wiem, młodzi wyrazili zainteresowanie tą znajomością, więc zabiorę ich ze sobą. A ty?
Coz wzruszyła ramionami:
- No, chyba nie zostanę tu sama! - Poszła się ubrać i przygotować do śniadania.

Obóz ornitologów znajdował się z drugiej strony wyspy. Dotarli tam przed południem. Dwoje dzieci siedziało przy ognisku, dwóch mężczyzn rozkładało namioty, dwie kobiety rozpakowywały sprzęt. Coz pomyślała złośliwie: "Nieszczęścia chodzą parami...", ale nie myślała o nich źle. To była jedna z tych wielu pseudodowcipnych myśli, które pchały się jej do głowy w sytuacjach, gdy rozsądek przez chwilę spał. Igor krzyknął:
- Czołem! - Dzieciaki poderwały się. Były chyba minimalnie młodsze od dzieci Coz, a przynajmniej tak wyglądały - dziewczyna była niska, blondwłosa, okrągła i bardzo ładna, a chłopak miał ciemne włosy, był wysoki i chudy, a jego oczy patrzyły zza okularów nieco nieufnie. Zobaczyli nieznajomych i, choć najwyraźniej chcieli się przywitać z Igorem, zatrzymali się. Dorośli zbliżyli się do nowo przybyłych:
- Hej, co u ciebie tak stadno?
Igor przedstawił rodzinę:
- To jest Coz, którą uprowadziłem ze Stanów na stare śmieci i jej gromadka: córka z piekła rodem, Joasia, oraz Daniel i Bartek, którzy już przebili mnie w łowieniu ryb.
Jedna z kobiet, ruda, krótkowłosa, (za to obdarzona takim biustem, że Coz na jej widok zaparło dech w wątłej piersi) i z kocimi oczami, zaśmiała się:
- Nietrudno to zrobić. Jeszcze pamiętam, jak okaleczył cię niedoszły wigilijny karp!
Coz musiała się uśmiechnąć. Igor dokończył prezentacji:
- To jest Agata, coś w rodzaju Jo dwadzieścia lat później, tamta cicha to Kinga, ich mężowie: Michał i Piotr, którymi się pewnie wymieniają, i dzieci: Malina i Wojtek. Czasem nie wiem, które jest czyje.
Coz podała im dłoń i chętnie przyjęła zaproszenie do ogniska.

Okazało się, że są rówieśnikami, rozumieli się dobrze, z przyjemnością słuchała o wspólnej pasji dwóch małżeństw. Patrzyła na Igora, który zadawał fachowe pytania i czuła, że coś przegapiła w życiu. Ta jej chwilowa kariera była właściwie niczym w porównaniu z tym, co łączyło tamtych ludzi...

Po obiedzie wrócili do siebie. Chłopcy trochę bardziej milczący, najwyraźniej przemówiło im do rozsądku opowiadanie o ilości ptaków zamieszkujących las, Joasia zamyślona, bardzo spodobała jej się Malina, miała wrażenie, że coś między nimi było, jakaś nieopisywalna więź, a Coz i Igor przytuleni.

W obozie zastali obydwa psy, śpiące w przedsionku namiotu. Wcześniej zostały spuszczone, Igor twierdził, że "mieszczuchy" i tak nie zrobią nic złego dzikim zwierzętom. Zmienił im wodę w miskach i dosypał karmy, a potem zaczął przeczesywać ich sierść w poszukiwaniu kleszczy. Coz zajęła się przygotowaniami do kolacji. Czuła spokój i coś w rodzaju szczęścia. Przypominała sobie różne wydarzenia z dzieciństwa, sama kiedyś marzyła o życiu z dala od cywilizacji, tak, nawet za czasów małżeństwa z Pecetem często wspominała o domku w lesie i nie zwracała uwagi na to, że zaharowuje męża do upadłego. A jednak byli szczęśliwi i potrzebni sobie. Jednak w tych wspomnieniach częściej pojawiali się Kat i Edi, to szalone rodzeństwo, które żarło się ze sobą, a jednocześnie zawsze wobec świata stawało jedno za drugim. Prawie zawsze, bo nie przeciwko niej. Ediego wolała wyrzucać z myśli, ostatnie lata zepsuły ich stosunki, nie była jeszcze gotowa na to, by wspominać go bez goryczy, takiego, jakim był w Polsce. Za to za Kat po prostu tęskniła:
- Igor, będę mogła się urwać do przyjaciółki?
Igor mruknął, nie podnosząc nawet głowy:
- Jasne, nie jesteś tu uwięziona.
Uśmiechnęła się, planując spotkanie...

Wieczorem siedziały przytulone - Coz i Joasia w swojej komorze. Joasia zdawała się nie rozumieć jednego:
- Mamo, dlaczego nie śpisz z Igorem?
Coz wzruszyła ramionami ze śmiechem:
- Bo to nie ma sensu. Znowu wejdziesz nam do łóżka i wszystko zepsujesz?
Dziewczyna zdziwiła się:
- Wam? Więc wtedy to jemu przeszkodziłam, a nie Jonowi?
Coz zaśmiała się jeszcze głośniej:
- Tak, skarbie. Jon przyszedł później. A my już jesteśmy trochę za starzy, żeby podniecać nas mogło to, że możemy zostać przyłapani...
Joasia pokazała jej język:
- Aż mi głupio!
Coz pogłaskała ją po głowie:
- Spoko. Byłam ci potrzebna, no nie? To było najważniejsze.
Córka kiwnęła głową:
- Tak. A poważnie... Dlaczego śpisz tutaj?
Kobieta westchnęła i przez chwilę myślała nad odpowiedzią:
- Widzisz, to jest taka taktyka. Zapamiętaj, że największą władzę ma kobieta nad mężczyzną przed pierwszym stosunkiem. Potem wszystko może się zmienić, zwłaszcza jeśli facet jest niezły w te klocki. Wiem, że reaguję bardzo emocjonalnie i boję się tego, że stracę tą resztkę kontroli.
Joasia westchnęła razem z nią:
- Głupie to. Wypaczasz mój punkt widzenia i to, co chciałabym myśleć na temat miłości i seksu. Czy tu chodzi tylko o to, kto ma mieć władzę?
Coz wtuliła nos w jej włosy:
- Przepraszam. Chciałabym, żebyś była bezpieczna i umiała sobie poradzić z facetami, a z drugiej strony wiem, że świadomość zagrożeń odbiera przyjemność.
- Ja większość z tych rzeczy wiem. Ale i tak... Słyszeć to z ust matki, która jakby nie było, powinna być moim autorytetem, w ogóle sprawia, że czuję się mądra i ociężała od wiedzy...
- Pięknie pachniesz... - zmieniła temat Coz:
- Ogniskiem i lasem. Moja mała Ronja.
Joasia zaśmiała się:
- Brak mi tu jakiegoś Birka. - Przez myśl przeleciało jej wspomnienie ciemnych oczu Wojtka i jego drobnej twarzy, ale potrzepała głową, żeby je odpędzić:
- Wiesz, Wojtek jest taki... Nie wiem, dziecinny? A tamci dwaj są żonaci. Chociaż Michał musiał być niezły, tak ze dwadzieścia lat temu!
Wybuchnęły śmiechem. Do ich "pokoju" zajrzał Igor:
- A was cisza nocna nie obowiązuje?
Coz pociągnęła go za rękę:
- Siadaj! Chłopcy przynieśli nam jakichś jabłek, chcesz? Pyszności!
Jabłuszka były małe, niewiele większe od śliwek, z czerwoną skórką i białym miąższem, poprzecinanym czerwonymi żyłkami. Smakowały doskonale - lekko tylko kwaśnawe, chrupiące aż miło. Coz znała ten smak - kiedy dawno temu chodziły po zdziczałych sadach - z Kat, Esterą, Zuzą, Erką, Ewką, Izką i Zuzą, często napychały sobie nimi kieszenie, a po zjedzeniu całych zapasów ciężko odchorowywały i tylko rodzice dziwili się, dlaczego wszystkie naraz dostają rozstroju żołądka... "Gdzie one teraz mogą się podziewać?" Zadała to pytanie Igorowi i Joasi. Mężczyzna objął je:
- Bywa tak, że traci się wszystko z dnia na dzień. A czasem staje się to powoli, niezauważalnie i nagle człowiek budzi się pewnego dnia rano, dociera do niego, że ma ileś tam lat i nikogo, kto by się zainteresował, gdyby przestał wychodzić z domu.
Coz pocałowała go w czoło:
- Ty masz już nas. Chyba, że uciekniesz.
Poszedł do siebie i znowu długo siedział przy zapalonym świetle, więc Coz przeszła do niego, jak tylko Jo zasnęła.
- Nie mogłem się doczekać! - rzekł Igor.
- Czy to był sarkazm?
-Zgadnij.
Coz nie wytrzymała napięcia. Położyła mu rękę na pośladku i oparła policzek na jego plecach:
- Nie mam pojęcia, co ci chodzi po głowie.
Zamknął z trzaskiem zeszyt w twardej oprawie:
- Nie masz? Jak na niemanie pojęcia, to całkiem nieźle idzie ci działanie według intuicji...
Przesunęła rękę na jego udo:
- Tak? Po prostu wiem, co zrobić, żebyś do mnie mówił nieco cieplejszym tonem.
- Chodź tu! - Obrócił się na plecy i przyciągnął ją do siebie:
- Jesteś straszna. Prowokujesz mnie, doprowadzasz do wrzenia, a potem uciekasz. Dziwnie się czuję. Zachowujesz się, jakby ci chodziło po głowie jakieś intrygi, coś totalnie złego. Jakbyś chciała, żebym się od ciebie uzależnił...
- Nie, to nie tak. Może po prostu próbuję utrzymać cię w napięciu?
Szepnął jej do ucha:
- Nie ufam ci, wiesz?
- Wiem. Nikt mi nie powinien ufać. A najmniej faceci, którzy na mnie lecą. - odparła wprost w jego usta, bo zaczął ją całować. Przez cały dzień ocierali się o siebie, byli blisko, ale nie zrobili nic, żeby przekroczyć granicę. Z jednej strony nie chcieli dać się ponieść emocjom, jak jakieś dzieciaki (i to przy dzieciach), a z drugiej odkrywali obydwoje, że ta gra sprawia im przyjemność. Jak przed pierwszym razem w życiu, nastolatkowie niepewni tego, do jakiego punktu mogą się posunąć. Z tą małą różnicą, że oni doskonale wiedzieli, czego chcą od siebie i czego mogą się spodziewać.

Coz wyrwała się z ramion Igora:
- Złap mnie! - Wybiegła z namiotu. Mężczyzna dał jej pół minuty przewagi i ruszył w las za nią. Nie pamiętała, jak dawno temu była o tej porze w lesie, a nigdy sama przecież, zawsze z koleżankami, czy rodzicami. Teraz nikt jej nie towarzyszył, dreszczyku dodawał fakt, że nie wiedziała, nie mogła mieć do końca pewności, czy Igor pobiegł za nią. Nie pozwoliła sobie na chwilę wahania, czy powrót. Pobiegła ścieżką wydeptaną między obozami i zastanawiała się, co robić dalej. Nie chciała wchodzić na drzewo, choć kiedyś była w tym całkiem niezła, jednak to "kiedyś", to było jakieś...: "Dwadzieścia osiem lat temu? Może dwadzieścia pięć. Nie ma co próbować, aż tak bardzo nie chcę przed nim uciec!" Zeszła ze ścieżki, lecz szła wzdłuż niej: "Ciekawe, która może być godzina? Tamci wstają o czwartej, może zrobię im pobudkę? A może już nie śpią?" Z pewnej odległości obserwowała dwa żółtoczerwone namioty, bliźniacze namioty. Wyglądały tak milutko, jak dwa mruczące kociaki, które przysnęły przy dogasającym ognisku. Nagle ktoś huknął jej koło ucha:
- Co to za skradanie się?
Coz omal nie zemdlała, ale Agata, bo to była ona, podtrzymała ją:
- Co się tak boisz?
Coz roześmiała się:
- A ty byś była odważna, jakby to tobie ktoś tak wyskoczył?
Agata objęła ją ramieniem:
- Zwykle, szlajając się po lesie trzeba mieć mocne nerwy! - I w tym momencie prawie uwiesiła się najbliższego drzewa, bo za szyję złapał ją Igor:
- Uuu! - jednocześnie zatykając jej usta. Coz popłakała się ze śmiechu. Mężczyzna przeniósł swoje dłonie na nią:
- Znalazłem cię!
Cmoknęła go w policzek:
- A teraz zaprowadź mnie z powrotem do naszego obozu...
Agata westchnęła:
- A ja już myślałam, że mi potowarzyszycie... A to tylko taka gra wstępna... - Ze wzroku Igora wyczytała, że niewielką ma szansę na to, żeby odwieść ich od spaceru we dwoje po lesie. Spytała tylko Coz:
- Może umówimy się na nocne pogadanki? Ja mam problem ze spaniem, za to Kinia i chłopcy śpią jak zabici i muszę się włóczyć sama...
Igor wzruszył ramionami:
- Trzeba było wziąć psa!
Agata zignorowała jego przycinek:
- ...O ile Igor cię puści. Przynajmniej na jedną noc.
Igor prychnął:
- Niech idzie. Podobno brakuje jej kobiety, a nie faceta.
Coz pogłaskała go po policzku i aż jej się miękko zrobiło, gdy poczuła szorstkość jego skóry i przez to zapomniała, co chciała powiedzieć. W końcu wyjąkała:
- Eeee... Dzięki za pozwolenie!
Igor przyciągnął ją do siebie:
- Uczę się na cudzych błędach. Widziałem, co zrobiłaś człowiekowi, który próbował cię ograniczać.
Agata uściskała ich:
- No, to pa! - Poszła do swojego obozu, a oni ruszyli z powrotem. Błąkali się po lesie do świtu, wschód słońca zastał ich na plaży. Coz leżała z głową na kolanach Igora, mężczyzna głaskał jej włosy.
- Jak je poznałeś?
- Z Agatą chodziłem do liceum, Kingę poznałem na popijawie. One się zaprzyjaźniły. Skąd wiesz, że są mi bliższe, niż Michał i Piotrek?
- To widać. Oni nie wyglądali na "kumpli z wojska", a one nie zachowywały się względem ciebie jak "żony kumpli z wojska".
Zaśmiał się cicho:
- Nie wyobrażaj sobie za dużo.
Kobieta przycisnęła policzek do jego brzucha i wsunęła dłoń pod jego koszulę:
- Żadnego romansu? A liczyłam na jakieś pikantne, inspirujące szczegóły...
Igor westchnął:
- No, tak. Kinga. Zawsze miałem słabość do szczupłych kobiet z pięknymi, długimi włosami. Niestety, ona nie ma słabości do łysiejących facetów z nadwagą. Za to miała do szczupłych skurwieli. Było, minęło. Mam nadzieję, że teraz jest jej lepiej.
Roześmiała się:
- To kiedy zacząłeś łysieć?
- Po liceum, jak zaczęło do mnie docierać, jakie napraw są baby... - prychnął. Coz dotknęła dłonią jego głowy:
- A jakie są?
Wziął do ręki jej dłoń i pocałował ją:
- Niezbędne. I mają jeszcze kilka innych, mniej szkodliwych wad.
Zaczęła się śmiać, bo łaskotał ją wąsami.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
soczewica · dnia 21.07.2009 09:34 · Czytań: 904 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 4
Komentarze
wiewioorka dnia 21.07.2009 10:30
Uwaga, bo powiem coś dziwnego. Musisz być dobrym człowiekiem, dobrą kobietą żeby w ten sposób pisać.
soczewica dnia 21.07.2009 11:24
zaskoczyłaś mnie. dziękuję.
GdanszczAnka dnia 21.07.2009 22:39 Ocena: Świetne!
w całym cyklu (przeczytałam jednym tchem) znalazłam kilka literówek, ale to jest boskie... Uzależniłam się i czekam na kolejną część. Wszystko jest takie namacalne. Dosłownie czuje to co bohaterka mimo, ze nigdy nie byłam matką, gwiazdą filmową i nikt nie porwał mnie do dziczy.
Usunięty dnia 22.07.2009 08:04 Ocena: Dobre
"Leżała i cieszyła się tym dźwiękiem." Brzmi fatalnie, lepiej połącz z pierwszym zdaniem, albo zmień początek.

"Nawet Joasia dała się porwać pozornie bezładnej bieganinie. Kiedy Igor zauważył kobietę, zatrzymał się tak nagle, że Bartek i Daniel wpadli na niego i wszyscy trzej potoczyli się po trawie." Przeskok narracji bez uprzedzenia czytelnika. Te zdanie wprowadzają zamęt. Kto jest kim? Wg mnie w tym miejscu powinien nastąpić krótki i rzeczowy opis, charakterystyka bohaterów (np. kiedy biegła, sukienka...coś tam itd..., inaczej leje się słowotok czasowników.

"Igor wstał, strząsnął z siebie chłopców i zbliżył się do Coz. Pocałował jej policzek..." Moim zdaniem warto nakreślić linię czasu bez dosadnej szczegółowości, chyba że, ma to kolosalne znaczenie dla treści opowiadania. Coś z tego wynika - później, dla bohaterów.

Drugi poważny zarzut - zapominasz o emocjach bohaterów, robisz przeskoki, bez płynnego przejścia i uzasadnienia, dlaczego.
Ocena dobra.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty