Wskoczyłam do łóżka w ubraniu i starannie wyrzuciłam z pamięci rozmowę z trenerem. Zostałam do końca treningu, razem z Nickiem, ale żadnemu z nas nie przyniosło to pożytku. W końcu Nick, tak wściekły, że aż czerwony, dał sobie spokój i pierwszy wyszedł. Trener straszył, ale wiedziałam, że mnie nie wyrzuci. Nie za jeden wyskok.Skupiłam się więc na bardziej palących sprawach.
Pedantycznie wygładziłam zabrudzoną, pogniecioną okładkę kolorowego szmatławca. Byłam z Robertem - o ile można to nazwać byciem z nim - dość krótko, ale nauczyłam się ignorować się wszystkie doniesienia o jego kolejnych romansach. Pojawiały się one w gazetach średnio raz w tygodniu, często na podstawie zdjęć z przypadkowymi dziewczynami. Wierzyłam mu, bo chciałam wierzyć. Wierzyłam, bo zawsze był przy mnie, gotów rozwiać wszystkie wątpliwości. Sama jego obecność o czymś świadczyła.
Ale teraz był daleko. Za daleko.
Zmrużyłam oczy, próbując odróżnić w półmroku szczegóły twarzy blondynki. Była śliczna. Puszyste włosy, które nawet na zdjęciu wyglądały na bardzo miękkie, ciemne błyszczące oczy.
Po kilku minutach miałam już dość zastanawiania się, czy to zdjęcie to tylko kolejna prowokacja, czy może tym razem prawda. Schowałam telefon pod poduszkę i nakryłam się kocem po uszy.
Zaczęłam nucić cicho pod nosem.
Było ciemno, jakby w pokoju za szczelnie zasłoniętymi oknami. Sparaliżowana strachem, którego nie rozumiałam, przykleiłam się do ściany. W kącie pomieszczenia, dostrzegłam duże, białe łóżko. Dwa cienie poruszały się rytmicznie.
Naraz miałam wrażenie, jakby ktoś wcisnął zoom. Obraz wykadrował się i zbliżył. Zatchnęło mnie i choć oddałabym wszystko, żeby usunąć to z moich oczu, nie mogłam przestać patrzeć. Twarzy chłopaka nie widziałam, choć to nie było potrzebne. Charakterystyczną, roztrzepaną czuprynę rozpoznałabym na odległość. Dwa ciała poruszały się w harmonii, perfekcyjnie równo. Choć kontury ich ciał były zamazane, w pewnym momencie doskonale zobaczyłam szeroko otwarte usta blondynki. Ekstaza była tak wyczuwalna, że niemal fizyczna. Ale krzyk, który usłyszałam, wyrwał się z moich ust.
Wyskoczyłam z łóżka tak gwałtownie, że uderzyłam w komodę. Miałam mdłości. Z szoku, wywołanego snem, wyrwał mnie dzwonek telefonu. Jedno spojrzenie na wyświetlacz i wiedziałam, że nie wytrzymam. Rzuciłam komórkę, nie odbierając połączenia od Roberta i popędziłam do łazienki. Krztusząc się, zgięłam się wpół nad wanną, bo była najbliżej. Przeraźliwy spazm bólu przeszył mnie na wskroś. Drżącą ręką otarłam usta i stanęłam przed lustrem.
Choć na policzkach miałam wypieki, sprawiałam wrażenie niesamowicie bladej. Nie wiedziałam, dlaczego, gdzie się to umiejscowiło. Może w zlanym potem czole? Spierzchniętych, drżących ustach? Błyszczących gorączką oczach?
Przesunęłam nieprzytomnie dłonią po czole i natychmiast cofnęłam rękę.
Zaklęłam bezgłośnie. Jeszcze choroby mi teraz brakowało. Zaciskając zęby, poszłam po termometr i usiadłam w fotelu. Nie mogłam spojrzeć na swoje własne łóżko, metalowe, klasztorne niemal.
Mój telefon znowu zapikał. Spojrzałam na ekranik, choć w sumie nie myślałam. Robert dzwonił codziennie, ale tylko on tak późno. Zawahałam się, z palcem na zielonym przycisku. Jak nigdy wcześniej, pragnęłam usłyszeć jego głos, ale ściszyłam i odłożyłam komórkę. Cokolwiek miał mi do powiedzenia, to mogło poczekać.
Niemal namacalnie czułam, jak wzrasta mi gorączka. Ponad trzydzieści osiem stopni na termometrze nawet mnie nie zaskoczyło. Cicho, żeby nie obudzić mamy, wzięłam gazetę i zeszłam na dół, do kuchni.
Chociaż zazwyczaj unikałam lekarstw, nawet najbardziej prozaicznych jak ibuprom, gdy skręcałam się z bólu, teraz jednym ruchem łyknęłam trzy paracetamole. Miały zadziałać bardziej jak placebo, miałam nadzieję, że mnie uspokoją.
Znowu zajęczał telefon. Przeczytałam smsa. "Cześć, śliczna. Coś się stało? Cały wieczór dzwonię. Mam kaca jak cholera :). Zadzwonię jutro. Śnij słodkie sny."
Wiedziałam, że nie dobiegnę do toalety. Rzuciłam się do kuchennego zlewu. Dopiero gdy przemywałam sobie usta, zauważyłam, że twarz mam mokrą od łez.
Wyjęłam z szafy koc i opatuliwszy się nim starannie, położyłam na kanapie. Nie miałam sił wracać na górę.
Nim zgasiłam światło, mój wzrok padł na pierwszą stronę gazety. Przegryzłam koc, żeby nie krzyknąć, ale strumienia łez nie mogłam powstrzymać.
Przeklinając swoją głupotę - lałam łzy z powodu artykuły w gazecie - zacisnęłam powieki, jakby to mogło wymazać sprzed moich oczu obrazy ze snu.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 23.07.2009 08:57 · Czytań: 526 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: