Dwie kreski - dzień 9 - soczewica
Proza » Długie Opowiadania » Dwie kreski - dzień 9
A A A
Obudził ją dopiero rano. Siedział w samych spodniach w wejściu do namiotu. Kiedy położyła dłonie na jego ramionach, przechylił głowę do tyłu i oparł ją o jej policzek:
- Żyjesz?
Westchnęła z radością:
- Tak... Nawet nie wiesz, jak bardzo czuję, że żyję! - Objęła go w pasie i przytuliła twarz do jego pleców:
- Jakim cudem TY nie masz kobiety?
Wzruszył ramionami:
- Bo nie dzielę się tym z byle kim.
- Teraz mnie musisz brać poważnie, wiesz?
Przesunął ją sobie na kolana:
- Głuptas jesteś. Czy brałbym cię na swoją ukochaną wyspę, do swojej najmilszej dziczy, gdybym chciał cię tylko przelecieć? Było wiele wygodnych okazji wcześniej. Na przykład nasza pierwsza noc...
Cmoknęła go w ucho:
- Nawet mi nie przypominaj!
Chwilę trzepał głową, bo od tego cmoknięcia dzwoniło mu w głowie:
- OK, pierwszy raz mi się zdarzyło, żeby kobieta tak uległa mojemu urokowi osobistemu. Nie mam zielonego pojęcia, co ty we mnie widzisz, ale nie pytam o to...
- Chyba chciałeś mnie dobić! To znaczy, że jestem aż tak zdesperowana, że chwycę się nawet tego, na którego żadna inna nie poleciała?
Potarł jej szyję policzkiem:
- Nie chciałem tego aż tak brutalnie określać. A co do twoich piersi, to...
Spojrzała na niego kątem oka:
- Uważaj, bo w tym temacie wszystko, co powiesz, będzie użyte przeciwko tobie!
Przycisnął ją do siebie:
- Nie masz się o co wściekać. Fajne są... - rzekł cielęco rozmarzonym tonem, zezując za jej koszulę. Roześmiała się na tą prostą i jakże męską odpowiedź.
- Aha, była tu Agata. Pytała, czy wpadniesz wieczorem. Powiedziałem, że jak będziesz miała coś innego w planach, ale jakie plany można mieć na tej wyspie, popatrzyła na mnie, jakby wiedziała, co tu robiliśmy w nocy, to damy znać, a jeśli się zgodzisz, to po prostu tam pójdziesz.
- A mamy coś w planach? To znaczy... Chętnie bym poszła, ale...
- Idź, chyba jej zależy.
Przechyliła się, odsuwając się od niego:
- A tobie nie zależy?
Wzruszył ramionami:
- Poczekam na ciebie. Teraz to mi nawet lżej, jak sobie obniżyłem ciśnienie płynów... No i wiem, że wrócisz.
- A nie boisz się tego, że się dowiem czegoś, czego byś nie chciał powiedzieć?
Westchnął:
- Jeśli chcesz się czegokolwiek dowiedzieć, spytaj mnie.

***

- Mamo, nie wyobrażasz sobie, jakie to wszystko jest ciekawe! Aż się zastanawiam, czy nie zostać jakimś badaczem zwierząt, skoro te maleńkie ptaszki są takie sprytne i mądre, to inne zwierzęta pewnie też! W pierwszym momencie się szarpią, mało nie targają tej siatki, a potem, jak się je weźmie do ręki, w życiu nie myślałam, że one są takie leciutkie, jakby balonik, czy coś, zaraz się uspokajają, nawet zrobiłam kilku ten zastrzyk z nadajnikiem. To nie do pomyślenia, że w takiej kropelce mieści się prawie komputer.
Coza nie mogła uwierzyć własnym uszom. Takiego tonu nie słyszała u Jo nigdy. Po szesnastu latach życia dziewczyna odkryła najwyraźniej w sobie dziecko.
- A nowi koledzy?
Joasia zaśmiała się. Pomagała matce przyrządzić gulasz i bez przerwy paplała:
- Malina to wariatka. Ale taka fajna wariatka. I podobna do swojej mamy. To znaczy nie z wyglądu, ale z charakteru, mówią tak samo, ruszają się tak samo. W życiu bym nie pomyślała, że taka pulchna dziewczyna może być taka zwinna. Jak ona wchodzi na drzewa! I jest taka delikatna, Michał powiedział, że ma wyjątkowo dobrą rękę do ptaków, mamo, dlaczego ja nie mam żadnego talentu?
Coza westchnęła:
- Jo, masz mnóstwo talentów. Do wychodzenia cało z tarapatów. Jesteś doskonałym mówcą. No i, co byś nie powiedziała, doskonale śpiewasz. Tylko uparłaś się, że nie będziesz.
Joasia spojrzała jej w oczy z zaczepnym uśmiechem:
- Czyżby największymi moimi talentami była przekora i upór?
Coza roześmiała się:
- Tak. I niesamowita intuicja...

***

Z Agatą spotkała się przy ognisku. Było około północy, w dwóch namiotach ciemno, najwyraźniej wszyscy spali. Agata objęła ramionami kolana:
- Noce są takie piękne. Wolę spać pół dnia, żeby móc złapać chociaż kawałeczek tej magii...
Coza westchnęła cicho:
- Nie miałam tej okazji już dawno. Jakiś stabilny i mechaniczny tryb życia prowadziłam. Dzieci, dom, obiadki...
- Jesteś mężatką?
- Rozwódką. Wcześniej wdową. Teraz mieszkam... mieszkałam z przyjacielem...
- Ładny mi przyjaciel, widzę, jak na ciebie patrzy.
Coza pokręciła głową:
- Nie, nie Igor.
Agata zdziwiła się:
- To on cię porwał, czy jak? Myślałam, że to tak w przenośni powiedział...
- Można tak powiedzieć. Pomógł mi. Kiedy się pojawił, Jon zaczął wariować. Nagle mu się zachciało czegoś więcej ode mnie. Nie mówię o seksie, to nie jest problem, ale... Chciał mnie na własność. A ja nic. Tym razem nie czułam nic. Całe życie walczyłam o to, żeby coś czuć, czasem się oszukiwałam, ale zawsze czułam. I poddawałam się sytuacjom, losowi, a teraz... Czuję się, jakbym miała osiemnaście lat, siłę na rozpoczęcie nowego życia i takie tam...
Agata pokiwała głową:
- Rozumiem. Czas pokaże, czy to tylko fascynacja, czy coś poważnego. Długo go znasz?
- Igora? Tydzień.
- Żartujesz? - Agata wyglądała, jak pod wpływem szoku:
- I on... Tak po prostu cię tu wziął? Z dzieciakami? On? To do niego niepodobne!
- A co by było do niego podobne?
Agata roześmiała się cicho:
- Gdyby wpadł tu i powiedział coś w rodzaju: "Zgago, utrzymaj to w tajemnicy, wzięło mnie, ale chyba nic z tego..." I byłby przez jakiś czas milczący i nieuważny. Za cholerę nie umiał walczyć o swoje. Raczej pozostawiał rzeczy takimi, jakie są, nie wprowadzając własnych zmian w kolej rzeczy.

Przez chwile milczały. Agata zapaliła papierosa. Coza zniosła to, nie cierpiała dymu tytoniowego, ale to była wyjątkowa okazja. Po raz pierwszy od długiego czasu rozmawiała z kobietą i to wynagrodziło jej dyskomfort wdychania dymu. Agata w końcu spytała:
- Nie boisz się go? Wybacz, ale uważam, że nie świadczy o twojej dojrzałości to, co zrobiłaś...
Coza wpatrzyła się w ogień z rozmarzeniem:
- Nie. Ufam temu, co czuje moja córka. A ona jego, o dziwo polubiła, chociaż bałam się, że po śmierci Nica będzie szukała na siłę kogoś, kto by jej zastąpił jego. A powinnam się bać?
Aga objęła ją:
- Nie. Dobrze trafiłaś pod tym względem. On nie potrafi krzywdzić, nawet w samoobronie. Jest twardy. Kiedyś ta jego sztywność przekonań drażniła mnie. To, że jako jedyny z moich kumpli nie próbował nigdy wykorzystać dobrych stosunków ze mną do stosunków, nie żeby mi się podobał, ale sama wiesz... Troszkę to chwiało moja próżnością. Potem zaczęłam to doceniać, gdy nie musiałam mu odmawiać. Swego czasu trochę zarywał do Kingi, brzydko z nim postąpiła i trochę głupio wyszło, bo Piotrek był jego kumplem, dobrym kumplem, a potem przestali się do siebie odzywać. I właśnie taki jest Igor, że nie był zły na Piotra, że mu odbił babę, tylko o to, że Igorowi wydawało się, że Kingę źle traktuje. I miał rację, Piotrek to kawał chama. Świetny fachowiec podobno, Michał lubi z nim współpracować, ja uwielbiam Kinię, dlatego razem jeździmy, ale tak osobiście, to... cóż, facet ma problemy z seksualnością i każda dla niego jest okazją. Do tego pije, jest chorobliwie zazdrosny. Sama radość. Podejrzewam, że bije Wojtka. Kingi chyba nie dotknął, myślę, że ze strachu przed Igorem. Jemu się ciągle wydaje, że Igor się Kingą opiekuje, że ona mu się poskarży. A Igor dał sobie spokój z babami. Jak wyjechał do Stanów, to we dwie próbowałyśmy wybadać, czy nie ma tam jakiegoś faceta, bo wydawało nam się niemożliwe, że jest inaczej...
Śmiały się przez chwilę. Coza spytała:
- Poważnie? Jest chyba ostatnim facetem, którego bym mogła posądzić o homoseksualizm! Jest bardziej szorstki, z charakteru i wyglądu, niż ci, których znałam dotychczas...
Aga wzruszyła ramionami:
- Chyba ci nie przeszkadza ta jego szorstkość... Zwłaszcza zewnętrzna...
Coza rozmarzyła się zupełnie:

- Oj, nie... Zdecydowanie. On zupełnie nie jest w moim typie, a jednak... Nigdy nie myślałam, że wygląd może mnie tak nakręcać. Mogę na niego patrzeć godzinami... - Oparły się o siebie plecami. Agata szepnęła:
- Kiedy ja to przeżywałam... Stoicie teraz u progu nowego życia. Ta cała namiętność, poznawanie się, prawie wam tej świeżości zazdroszczę... Prawie, bo z drugiej strony wiem, ile czasu potrzeba, żeby się do siebie dopasować i pokochać. Mam to za sobą i bywało gorąco, nawet z powodu Igora, bo Michał nie wierzył, że to tylko kumpel. Nawet nie ośmielałam się nazywać go przyjacielem, wydawało mi się, że to taki kolega do zabaw, uroczy pijak, opiekuńczy i odpowiedzialny, przy nim mogłam się nawalić w dziką świnię i nikt mi krzywdy nie zrobił, tak się też poznali z Michałem, Igor prawie go wyprowadzał za drzwi, bo Michał się do mnie przylepił, a ja zanim ich zapoznałam, już byłam lekko pijana, ach te studenckie czasy! Oczywiście Igor był wtedy bardziej wysportowany i wzbudzał respekt, teraz się trochę zapuścił...
Coz zachichotała:
- Pomyślisz, że ze mnie idiotka, ale mi nawet to nie przeszkadza!
- Cóż, moja droga Cozo, wyrosłyśmy z okresu, kiedy u faceta mierzy się masę mięśniową i ocenia urodę według kanonów mody...
- A z tym docieraniem się jest tak, że... Tyle razy ufałam mężczyznom, w efekcie każdy kończył u mnie w łóżku, oprócz jednego, ale on umarł kilka dni temu. Pierwsze małżeństwo było czyste. Takie, jak powinno być. Pecet zginął w wypadku. Pojawił się Edi, z którym już wtedy miałam syna, znałam go tyle lat, był moim przyjacielem, to wszystko jest głupie, ale jak pierwsze małżeństwo było czymś ponad miłość, Pecet ufał mi, nawet gdy go zdradziłam, tak drugie to była czysta namiętność. Kochaliśmy się i biliśmy. Naprawdę, no nie patrz tak. A teraz... To coś pomiędzy. Igor ma spokój i dojrzałość, jaką podziwiałam u Peceta i to coś, co sprawia, że myślę o jego fizyczności częściej, niż powinnam... Nawet nocne orgazmy wróciły...
Agata rzekła:
- Spróbuj z nim. Masz do tego prawo. Nikomu nie zrobisz krzywdy, dzieci masz duże, zresztą wczoraj podsłuchałam ich rozmowę i jak widać, akceptują go. On jest wolny i silny. Nawet jeśli uznacie, że to pomyłka, podniesie się. Nie złamiesz mu życia.
Coza poczuła coś dziwnego. Wprawdzie nie chciała zranić Igora, ale zabrzmiało to jakoś tak... obojętnie. Jakby ten, o którym rozmawiały był jakąś maszyną. Agata zauważyła jej minę:
- Przepraszam, głupio tak palnęłam, pewnie chciałabyś być dla niego całym światem, ale wiesz, jak jest. Jemu bardzo na tobie zależy, bardziej niż na kimkolwiek, widzę, jaki kontakt ma z twoimi dziećmi, ale też wiem, że jeśli wam się nie uda, on to przełknie. Pewnie zamknie się w sobie, ale przeżyje...
Coza odwróciła głowę:
- A gdzie wino? Obiecałaś!
Agata wybuchła śmiechem ulgi:
- Rzeczywiście, poczekaj, będzie nam weselej, bo coś przygasłaś! - Poszła do namiotu i wróciła z butelką. Przez chwilę siłowały się z korkiem, ale obyło się bez budzenia Michała. Korek wyskoczył z lekkim puknięcie, one krzyknęły z radością, a potem zaczęły się wzajemnie uciszać.

Wino było doskonałe, jego korzenny smak mieszał się Cozie z zapachem drzew i trawy. Czuła przyjemne wirowanie w głowie i zastanawiała się, czy dojdzie do namiotu, zanim wytrzeźwieje. Śmiała się z opowiadań Agaty i myślała o Igorze, o tym, jak bardzo chciałaby być w jego ramionach.

Nad ranem podniosły się. Ziewały szeroko i czuły, że zasłużyły na spokojny sen. Agata wyjaśniła:
- Właściwie ja tu jestem tylko do sprzątania i gotowania. Studia skończyłam hobbystyczne: filozofię. Nie wyobrażam sobie, za jakie pieniądze mogłabym się zrywać do łóżka o porze, o jakiej lubię się do niego kłaść!
Odprowadziła Cozę do połowy drogi do obozu.

Dochodząc do polanki, Coza zobaczyła Igora śpiącego przy ognisku. Nachyliła się nad jego policzkiem:
- Czekałeś?
Podniósł się szybko:
- Tak. Jak tam babskie pogaduchy?
Przytuliła się do niego od tyłu:
- Sympatycznie. I dobrze wrócić do ciebie. Chodź do środka, bo zaraz będzie mi zimno.
Odwróciła się i chciała wejść na czworakach do namiotu, a Igor wykorzystał to, by wsunąć palec w nogawkę jej spodenek.
- Ej, co robisz? - prychnęła, odwracając głowę. Przyciągnął jej pupę do swojej twarzy i w ślad za palcami poszedł jego język. Szepnął:
- Zgadnij!
Wyrwała się mu, weszła do namiotu i pociągnęła mężczyznę za sobą. Prawie w locie zerwała z niego koszulkę i rozpięła swoją. Patrzył, jak szaleje na jego kolanach, wreszcie rzekł cicho:
- Jesteś słodka, kiedy jesteś pijana... - Bardzo mu to odpowiadało, nie wiedział, jakie tajemnice wyjawiła o nim Agata, ale nie obchodziło go to. Coza była rozluźniona i wilgotna, ślady jej śliny czuł już po chwili na prawie całym ciele. Szeptała mu do ucha dużo słów, niepotrzebnych, niewyraźnych, ale to było nieważne, sam dźwięk jej głosu sprawiał, że on też zaczynał się czuć pijany. Drocząc się z nią, przewrócił się na brzuch, roześmiała się cicho i muskała palcami włosy na jego pośladkach i udach, aż dostał gęsiej skórki, całowała jego plecy i ramiona, nie mógł tak długo wytrzymać, zrzucił ją z siebie i nachylił się nad nią:
- Jesteś straszna. Zaczynam się chyba w tobie zakochiwać...
Pociągnęła go na siebie:
- Chodź, głuptasie!
Wystraszył się, że ją zgniecie, ale wytrzymała. Oddychała tylko trochę ciężej i nie wiedział, czy przyczyną jest wysiłek dźwigania jego, czy podniecenie...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
soczewica · dnia 26.07.2009 09:23 · Czytań: 631 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty