Michał Garniec zapukał do pancernych drzwi ośrodka badawczego. Dostał ofertę zatrudnienia się tam. Był wykształconym programistą. Pracował dotąd w różnych projektach informatycznych, lecz rzadko znajdywał dłuższą pracę. Tym razem dostał dość dziwną wiadomość. "Zapłacę ci ile chcesz za każdy dzień pracy. Przyjedź do Instytutu Badań Rozwojowych" Wspomniane miejsce było międzynarodowym laboratorium egzotycznych technologii. Pukając teraz do drzwi swego nowego miejsca pracy poczuł się głupio. Czy przez pancerne drzwi mogli usłyszeć jego pukanie? Mimo to, drzwi otworzył mu starszy mężczyzna.
Mógł mieć 60 do 70 lat. Jego chudą twarz znaczyły liczne zmarszczki. Włosy miał tylko po bokach głowy, zaczesane do góry sprawiały wrażenie bardziej bujnych. Ubrany był w czarny garnitur.
- Wejdź Michale - powiedział radosnym tonem.
Programista mruknął "dzień dobry" i szybko wszedł do środka.
- Chłodno na zewnątrz? - spytał staruszek.
- Zimno. Szukam...
- Szukasz mnie. - przerwał mu - Thomas Link jestem.
Podał mu rękę. Michał uścisnął ją lekko zdziwiony.
- Nie jestem dobry w polskim, więc mów po angielsku proszę - stwierdził Thomas.
- Jasne. Po co mnie tu ściągnęliście?
- Jesteś znanym programistą. Tworzysz programy w wielu językach...
Tym razem to programista przerwał.
- Wiem, kim jestem. Na czym ma polegać moja praca?
- Stworzysz program generujący kod genetyczny.
- Hę?
- Stworzysz język programowania zdolny opisać żywe istoty i dorobisz do niego kompilator.
- Do tego trzeba by znać cały kod genetyczny.
- Już go rozkodowaliśmy. Lata eksperymentów i pracy międzynarodowej. Nie musisz się tym przejmować. Twoim celem jest umożliwienie 'programowania' w języku DNA. Potem będziesz prowadzić testy na swoim programie.
- A wynagrodzenie?
- Miesięcznie wyjdzie jakieś 10 000 euro plus zakwaterowanie tutaj i jedzenie ze stołówki.
- Będę mieszkać na miejscu?
- A co myślałeś? Że będziesz z Polski dojeżdżać samolotem przez pół globu?
- Racja. Gdzie będę pracować?
- Chodź ze mną.
Thomas poprowadził go przez korytarze oświetlone sztucznym światłem. Mijali drzwi opatrzone numerami. Zatrzymali się przy 1024. Staruszek podał programiście klucze.
- Zaczynasz od zaraz. Stołówka jest w tamtą stronę, a drzwi do zakwaterowania są w tym pomieszczeniu.
- Tak jest. Zależy wam na pośpiechu, co?
- Nawet nie wiesz, jakie możliwości da nam twój program.
- Domyślam się. To mi wystarczy.
- Więc do roboty!
Thomas uśmiechnął się zachęcająco i odszedł w stronę stołówki. Michał wszedł do swojego pomieszczenia.
Stał tam duży komputer z ekranem 40' powieszonym na ścianie, biurko z myszką i klawiaturą oraz proste krzesło.
"Nie rozpieszczają pracowników" - stwierdził.
Na ścianach nie było żadnych ozdób. Zajrzał do pokoju mieszkalnego. Znajdowało się tam jednoosobowe łóżko obok którego stały komoda i duża szafa. Tu także nie było żadnych obrazów. Michał usiadł przed komputerem i rozpoczął swój najdziwniejszy projekt.
Od tamtego czasu minęło pięć lat. Stworzenie kompilatora genów zajęło mu pół roku. Program nie miał zbyt dobrej grafiki. Pokazywał graficzny obraz projektu w dość dziwny sposób. Animowana postać rodem z kreskówki miała być wyglądem tworzonej istoty. Z obrazka raczej trudno było cokolwiek wywnioskować, więc połowę ekranu zajmowały parametry różnych części ciała. Do tego kolejny kawałek monitora był małą konsolą do wprowadzania zmian w projekcie. Całość działała dość topornie, ale bezbłędnie.
W ciągu tych lat dostawał dziwne projekty. Zaczynał od prostych roślinek żyjących w określonych warunkach, potem dostawał wariacje na temat zwierząt. Z czasem zaczęto mu też przysyłać projekty 'ulepszonego' człowieka. Tego dnia miał dostać wolne z jakichś powodów. Na jego koncie znajdowało się 60 000 euro, więc zamierzał wybrać się na niezłe wakacje. O godzinie 13:40 przyszedł do niego Thomas.
- Chcę ci coś pokazać. Chodź ze mną - rzekł zamiast powitania.
Zaintrygowany Michał bez słowa poszedł za nim. Szef poprowadził go nieznanymi mu dotąd korytarzami. Znaleźli się przed drzwiami z napisem: "Wstęp bez zezwolenia zabroniony!"
- Wejdź do środka. Musisz kogoś poznać. - nakazał mu staruszek.
Programista powoli wszedł do środka. Zobaczył tam spory ogród pełen dziwnych roślin. Ze zdziwieniem stwierdził, że wiele z nich było jego starymi projektami. Podobnie jak jaszczurka chodząca po gałęzi drzewa!
Nagle dziwna myśl przemknęła mu przez głowę. Co, jeżeli wszystkie jego projekty zostały ożywione? "To niemożliwe" - powiedział sobie odganiając strach.
Nagle coś poruszyło się za jednym z krzewów.
Usłyszał cichy chichot.
"Nie" - szepnął do siebie.
Zza krzewu wyskoczyła mała dziewczynka i skoczyła mu na ramiona. Zaskoczony upadł na ziemię. Dziecko polizało go po policzku. Przyjrzał się jej bliżej. Zamiast zwykłych uszu miała duże kocie a z tyłu wyrastał jej czarny ogon. Jej włosy przypominały kocią sierść. Dziewczynka ubrana była w szorty i krótką koszulkę. Mogła mieć góra cztery lata.
- Ty... - szepnął wstrząśnięty Michał.
- Miau - pisnęła dziewczynka tuląc się do niego.
- Ona nie mówi - powiedział cichy głos.
Programista odwrócił głowę w tamtą stronę. Na gałęzi rozłożystego drzewa stał chłopiec ze skrzydłami. Z przerażeniem rozpoznał w nim inny swój projekt. Nieznajomy rozłożył skrzydła i lekko opadł na ziemię.
- Kim pan jest? - spytał - Doktorem?
- Nie. Jestem programistą.
- Kto to jest programista? - zapytał skrzydlaty chłopak.
- Eee... - Michał szukał dobrego określenia.
Nim znalazł jakiekolwiek określenie, przypomniał sobie inny swój projekt - realnego wampira.
- Cz.. czy jest tu ktoś z dużymi zębami? - spytał z trudem powstrzymując jąkanie się.
- Jest! - z radością stwierdził chłopiec - ARAGORN!!!
Z pomiędzy drzew nadbiegł duży kot. "Szybkość geparda, wygląd pantery, siła lwa" - wyszeptał przerażony mężczyzna. Wraz ze zwierzęciem przybiegła mała dziewczynka ze sporymi kłami. "Wyczulona na zapach krwi jak komar" - przypomniał sobie fragment opisu. Dziewczynka chwyciła stwora za włosy. Stworzenie było przy niej potulne jak baranek.
- Aragorn ma duże zęby - stwierdził chłopiec.
Dziewczynka-kot zamruczała. Michał odruchowo pogłaskał ją po głowie. W jego głowie kłębiły się tysiące myśli. Czym są te dzieci? Co oni im zrobili?
Co on im zrobił...
Na tę myśl w jego oczach pojawiły się łzy.
Kilka minut później wyszedł z biosfery. W jego oczach wciąż szklił się słony płyn. Bez słowa skierował się do swojego pokoju. Usiadł na stołku i ukrył twarz w dłoniach. Cieszył się, że nie ma tam lustra. Nie mógłby sobie spojrzeć w twarz. Te istoty, mutanci, on ich stworzył. Zrobił to ot tak: kilka kliknięć i wpisanych komend.
Sam nie wiedząc co robić, otworzył skrzynkę z kablami ukrytą w jednej ze ścian. Nożem ze śniadania zdjął zabezpieczenia z głównego przewodów. Nie wiedział, jaka moc płynie przez kabel. Nie miało to żadnego znaczenia. Byle umrzeć, zabrać wraz ze sobą tajemnicę, jak stworzyć potwora. Jak zabić Bogar30;
Na twarz wystąpił mu zimny pot. Błędnymi oczami wodził po skrzynce. Jego serce biło jak oszalałe. Sięgnął do przewodu.
Nagle chwyciła go za nadgarstek zimna dłoń. Spojrzał w górę. Stał nad nim Thomas.
- Śmierć nie jest rozwiązaniem - powiedział twardym głosem.
Potrząsnął jego ciałem.
- Ocknij się! Twoja śmierć nic nie da! - powtórzył.
Dopiero po chwili Michał zdał sobie sprawę, że szef mówi do niego po polsku. Robił to po raz pierwszy od czasu, gdy programista przybył do tego laboratorium.
- Widziałem ich. - wyszeptał - Widziałem stworzenia z szalonego snu. Widziałem jak człowiek stał się Bogiem. Widziałem...
Bezradny zalał się łzami.
- Pomyśl. Czy Bóg po stworzeniu człowieka też chciał się zabić? - spytał Thomas.
Mężczyzna nie odpowiedział.
- Nadchodzi nowa era. Pomyśl o możliwościach!
- Nie widzę ich! Stworzyliście potwory! Ja stworzyłem...
- Stworzyliśmy ludzi. Nowych ludzi. Cechy, jakie im dajemy, posłużą do dobrych celów.
- Jakich celów? Do nowej wojny?
Thomas chwycił Michała za rękę. Pociągnął go w górę. Patrząc mu prosto w oczy zadał pytanie.
- Co wyczuwają kocie zmysły?
- Trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów...
Michał zamrugał oczami. Zobaczył sens tego szaleństwa. Szybko zobaczył też złe strony.
- Ale ona nie mówi...
- Nie musi. Dzieci też nie mówią, a jednak wiemy, czego małe dziecko chce.
- Jesteś szalony. Zabiliśmy Boga.
- Nie zabiliśmy. Nigdy tego nie zrobimy. Chcemy mu tylko dorównać. Dlatego nie umieraj. Jesteś krokiem do przodu.
- Mój program jest krokiem naprzód.
- Ty go stworzyłeś.
- Tak. Ja.
Programista oparł się o ścianę. Świat wirował wokół niego.
- Już ci lepiej? - zapytał szef.
- Tak masz rację.
Thomas wyszedł z pomieszczenia.
- Masz rację - wyszeptał Michał zamykając puszkę z przewodami.
"Nadchodzi nowa era" - szumiały mu w uszach słowa pracodawcy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Vulpes · dnia 31.07.2009 09:34 · Czytań: 786 · Średnia ocena: 2,33 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora: