Następnego dnia poszły razem na zakupy. Coza widziała wyraźnie, że coś się dzieje w serduszku jej córki: "Tylko tego brakowało mi do kompletu! Nie dość, że ja na rozdrożu, to jeszcze teraz mogę przegapić przez to ważny moment w jej życiu. Gdyby tylko Igor był teraz bliżej..." Joasia już nie umiała się skupić na myśleniu o Igorze, o tym, że już trzeci dzień, a jego nie widać. Może miała zbyt wysokie mniemanie o umiejętnościach mężczyzny...? Prychnęła cicho, co jej matka zrozumiała opacznie: "Czyżby przełom? Ona, nawet zakochana, jest cały czas taka... Z przymrużeniem oka. Nic na sto procent..." Westchnęła: "A ty co? Żyjesz na całość i czy rzeczywiście czujesz to życie w pełni? Czy to wszystko dotyka cię głębiej? Okazuje się, że nawet seks mógł być lepszy przez te dwadzieścia lat z nim styczności..."
Jo przymierzyła żółtą sukienkę. Wyglądała w niej jak kwiatek. Coza uśmiechnęła się do niej:
- Bawisz się w księżniczkę?
Córka uniosła do góry włosy, by ocenić, jak wygląda jej dekolt:
- A, owszem. Raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Coza dopięła z tyłu suwak sukienki:
- A ten książę...?
- Nie, mamo. To tylko cień. Fajny chłopak, ma na imię Patryk i dziewiętnaście lat. Miły...
Cozie włączyła się lampka alarmowa:
- Stary jakiś... - powiedziała łagodnie. Joasia wzruszyła ramionami:
- Cóż, jeśli będzie w porządku, to mnie nie dotknie. Jeśli będzie się do mnie dobierał, to... Ma, czy naprawdę sądzisz, że sobie nie poradzę?
- Nie wiem. Z jednej strony to jest tak, że jesteśmy słabsze od mężczyzn, nie potrafimy z rozmysłem zadać bólu, ale z drugiej, w furii... To sama nie wiem, ile potrafię. Ty też. Ale uważaj na siebie, trafi się jakiś młody zapaśnik i...
Joasia zaśmiała się:
- Ten wyglądał na rodzaj natchnionego muzyka rockowego! Wiesz, długie włosy, piękne oczy, szczupły, wysoki, trochę jak Majat, ale bardziej... No, wiesz... I niesamowity głos...
Zapłaciły za sukienkę. Coza zastanawiała się przez chwilę, jak to możliwe, że teraz jej własna córka planuje randkę, zachwycona chłopakiem o uroku wiecznego buntownika, skoro niedawno jeszcze ona sama była na tym samym etapie: "No, właściwie byłam starsza, kiedy poważnie zajęłam się randkowaniem. Cóż, oni dojrzewają wcześniej. Dziwnie tak. Z jednej strony wiem, że jest rozsądna, a z drugiej... Boję się, że ciekawość będzie silniejsza..."
W nocy Joasia twardo spała. Nie śniła, raczej łapała sny. Miała wrażenie nierealności, prawie pewność, że to nie jawa, a jednak próbowała wszystko doprowadzić do tego, aby zdarzenia potoczyły się najlepiej, jak mogła to sobie wyobrazić. Niestety - jej podświadomość płatała figle: zamiast Igora do Cozy podsuwała to Jona, to Ediego, od niej uciekał Patryk, pojawiał się Piotr i wrzeszczał, darł się bezgłośnie, ach, jak dobrze pamiętała jego nalaną, wściekłą twarz! Malina, zamiast z nią rozmawiać, szukała Bartka, a na koniec, kiedy już jej się wszystko sypało z rąk, zobaczyła Daniela, który po prostu jej nie widział! Jego wzrok był utkwiony gdzieś nad jej ramieniem. Nie mogła się jednak obrócić, a kiedy uświadomiła sobie ten fakt, poczuła ciepło czyichś dłoni i nagły spokój spadł na nią. Westchnęła z ulga i obudziła się.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
soczewica · dnia 04.08.2009 10:18 · Czytań: 657 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: