Mam strasznie brudno w mieszkaniu. Kurczę, w sumie to żadna nowość, tyle, że teraz się mogę usprawiedliwić. Od mojej wizyty w teatrze minął miesiąc, przeczytałam scenariusz chyba z trzy, cztery razy. Swoje kwestie mogłam już mówić do przodu, do tyłu, na skos i w poprzek.
Dzisiaj pierwsza próba! Bardzo się tym denerwuję, bo to, że aktor nauczył się tekstu to pestka.
Rola to nie tekst. Tak mi wpajali przez całe studia, chyba z dosyć zadowalającym efektem.
Musiałam szybko się ubrać. Włożyłam sukienkę w kwiatki, a włosy spięłam w kucyka.
Szpilki, szal, koniecznie okulary słoneczne i... laska. Nie biała, bo nie cierpię tego koloru. Poprosiłam Ankę, zaraz po wyjściu ze szpitala, żeby mi ją pomalowała. I teraz mam laskę w kolorze tęczy. Żałosna jestem, prawda? Wyszłam szybciutko z mieszkania, przekręciłam klucz kilka razy w zamku (umiem, umiem! ) i zaczęłam schodzić po schodach. Nie asekurowałam się już tak jak dawniej, ale nadal musiałam robić to pomału i ostrożnie. Tu cztery kroki, tu siedem. Wszystko dokładnie wyliczone. Przezorny zawsze ubezpieczony.
***
- Anka, mówisz jak prezenterka wiadomości! Przecież ja wiem, na co Cię stać! Jeszcze raz!
- Wojtek, a Ty jakbyś tak ją bardziej przytulił, to by się coś stało?!
- Nie, ja nie mogę już z Wami!
- Czy Ci oświetleniowcy totalnie już zwariowali? Jak ja mam przy takim świetle pracować?!
- Gdzie są moje spodnie? Te, które miałem na początku mieć, nie pokażę się ludziom na oczy w tych szortach!
- Beata! Patrz się na widownię, nie po ścianach.
- Nie, wykształceni aktorzy, talenty psiakość, a trzeba im wszystko tłumaczyć jak amatorom... Zaraz, zaraz, Anka gdzie Ty znowu idziesz?
- Telefon, telefon do Piotrka!
- A gdzie jest w ogóle Alka? Co ona sobie myśli?!
Takie okrzyki pełne roztargnienia, przerażenia i ekscytacji powitały mnie na scenie.
- Myślę, że robicie niezły cyrk! - powiedziałam ze śmiechem wychodząc z ukrycia.
- Alka, nareszcie! Umiesz tekst?
- Tak jest, panie reżyserze.
- Świetnie, wchodź szybko przez scenę za kulisy! No, ruchy!
I wtedy szlak trafił mój dobry humor i optymistyczne nastawienie do tego całego przedsięwzięcia.
Zrobiłam zbyt gwałtowny ruch, potknęłam się o schody i upadłam. Podniosłam się i usiadłam z płaczem na podeście. Wszyscy umilknęli. Ktoś podał mi rękę.
- Ala, pomału. Daj mi rękę. Jeden schodek, drugi i trzeci, no, widzisz? - to Amadeusz, na chwilę się uspokoił i zechciał mi pomóc. Przeszłam wciąż ze łzami w oczach i usiadłam na zimnych kaflach za sceną. Wszyscy wrócili do swoich spraw, ale nie było już tak gwarnie i radośnie jak przedtem. Cieszyłam się, że nie widzę ich spojrzeń. Chyba nie zniosłabym takie upokorzenia i zniewagi.
- Alka, wchodzisz teraz.
Otrząsnęłam się na chwilę i wyszłam z przyklejonym uśmiechem. Nie wiedziałam jak daleko mam iść, ze scenariusza pamiętałam, że na scenie jest już Anka - Mary, Wojtek - Jan i Beata - Susan. Rozbrzmiała muzyka. Miałam wbiec tańcząc na scenę. Chwyciłam sukienkę w ręce i wesoło zaczęłam podrygiwać. Podskakiwałam tak do momentu, kiedy wpadłam na coś twardego.
- Alka! Stolik! - krzyknął Amadeusz, ale za późno, bo ja już kucałam rozmasowując kolano.
- Przepraszam, nie, ja się do tego nie nadaję! - chciałam zbiec ze sceny, ale znowu o coś się potknęłam i zaliczyłam podłogę jak długa.
- Magneto... Nic się nie stało? - spytała Anka ze sceny.
- Nic - chlipałam - Amadeusz, przepraszam, że Cię tak namawiałam, sama widzę, że miałeś rację, że ja się do tego nie nadaję. Już nie nadaję.
- Ale to dopiero pierwsza próba, nie załamuj się od razu! Hej, nie poznaję Cię! Co Ty myślałaś, że już na pierwszej próbie wszystko pójdzie Ci jak z płatka?
- Nie wiem, nie wiem. Idę do domu - powiedziałam i podniosłam się z podłogi.
- Alka! - krzyczał za mną Amadeusz, ale ja go nie słuchałam, musiałam iść jak najszybciej do domu i przemyśleć, przemyśleć czy to wszystko ma jakikolwiek sens.
***
Wiecie może ile kawy trzeba wypić, żeby zaszkodziła? Ja też nie, ale chyba niedługo się przekonam. Piję szóstą, jest czwarta nad ranem. Nie mogę spać, ale też nie chcę.
Zadaję sobie kolejne i kolejne pytania. Czy zniosę te upokorzenia związane z moją ułomnością? Czy sobie poradzę z próbami? Czy nie zawalę na premierze? A jeśli nie na premierze, to na spektaklach? Czy to ma jakikolwiek sens? Czy ja tego chcę...
Idę sobie zrobić siódmą kawkę. Zalałam już nią cały blat, ale co z tego... Jakie to ma znaczenie.
Zadzwonił telefon. Kto może dzwonić o tej porze?
- Słucham?
- Nie śpisz.
- Jak widać. Z kim rozmawiam?
- Wojtek, cześć.
- Cześć - przywitałam się z kolegą z teatru beznamiętnym głosem.
- Jak się czujesz?
- Kto Ci kazał do mnie zadzwonić? Skąd wiedziałeś, że nie śpię?
- Widać trochę Cię znam...
- W ogóle mnie nie znasz - zirytowałam się.
- Przepraszam... Słuchaj... Rozmawialiśmy o Tobie, jak wyszłaś.
- Yhym... - mruknęłam bez zainteresowania.
- Wszyscy mamy nadzieję, że się nie zniechęciłaś... Może nie poświęciliśmy Ci odpowiednio dużo uwagi...
- Wojtek, nie mam ochoty o tym rozmawiać, w porządku? - przerwałam mu.
- Oczywiście. Przyjdziesz dzisiaj na próbę?
Nie odpowiedziałam, po policzku spłynęła mi łza. Przełknęłam ślinę i spytałam:
- O której?
- O 13.30. - byłam pewna, że się uśmiechnął.
- Będę. Przygotujcie materace - zdobyłam się na głupi żart.
- Będziemy czekać... Ala?
- Tak?
- Cieszę się, że się nie poddajesz.
Odłożyłam słuchawkę, a łzy popłynęły ciurkiem.
cdn.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Osa · dnia 09.08.2009 08:39 · Czytań: 710 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: