Nie zabiłem boga II "Sekret stwórcy" - Vulpes
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Nie zabiłem boga II "Sekret stwórcy"
A A A
Spokojnie siedziałem w swoim pokoju. Kto by się przejmował asystentem głównego projektanta. Opisywałem właśnie nowego mutanta. Wystarczyło go potem wysłać do programisty, a on tłumaczył to swoim programem na geny. Po niecałym roku mój mały potworek pojawiał się wśród żywych. Byłem pomysłodawcą wielu nowatorskich rozwiązań, więc każdy mój projekt był ożywiany. Zastanawiałem się tego dnia nad istotą zdolną widzieć w podczerwieni. Miałem już projekt smoka, widzącego w ten sposób.
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Profesor Link wszedł do mojego gabinetu w towarzystwie jakiegoś urzędasa.
- To jest pan Mat Timothy z NASA. Pokażesz mu nasze laboratorium.
Dobrze wiedziałem, co to oznacza. Miałem wytłumaczyć jakiemuś ciemnemu ważniakowi z NASA jak tworzymy tutaj nowe gatunki. Skinąłem głową. Bez słowa wyszedłem z pomieszczenia. Gestem nakazałem nieznajomemu iść za mną. Profesor oddalił się w przeciwnym kierunku.
- Pokaz mi miejsce, gdzie tworzycie te swoje potwory! - rozkazał gość w garniturze.
Nie odpowiedziałem. Ten facet działał mi na nerwy. Wszedł tu tak po prostu i rządzi się jak jakiś ważny naukowiec! Prowadząc go do pomieszczenia pierwszego myślałem, którzy z naszych wychowanków mogliby mu zafundować bolesną śmierć. Miałem z czego wybierać. Nim jednak zdążyłem wymyślić scenariusz kasowego horroru, dotarliśmy na miejsce.
Drzwi oznaczone dużą jedynką kryły pierwszy etap tworzenia żywych istot. W środku było kilka maszyn.
- Jak to działa? - spytał urzędas.
- Przy pomocy sondy na końcu tunelowego mikroskopu skaningowego, przez którą przepuszczano słabe impulsy elektryczne jest tu budowane DNA nowej istoty poprzez składanie go z pojedynczych atomów.
Spojrzał na mnie, jakbym był z innej planety. W tej chwili walczyłem z dziką chęcią uderzenia go w twarz. Poprawiłem okulary na nosie.
- To nanotechnologia - stwierdziłem.
- Chodźmy dalej - rozkazał Mat.
Starając się nie uśmiechać skierowałem go do pomieszczenia numer dwa. Tam DNA było wszczepiane do plemników i komórki jajowej. Urządzenia przypominały trochę silnik czterosuwowy.
- Co tutaj robią?
- Łączą się tu komórki rozrodcze z nowym DNA. Dzięki temu mamy pewność, że naturalne zapłodnienie także będzie możliwe.
Mój gość odetchnął z ulgą. Najwyraźniej rozumiał moje słowa.
- Idziemy dalej - stwierdził.
Zaprowadziłem go do ostatniego pomieszczenia. Wielka maszyna górowała tam nad nami.
- A to co za ustrojstwo? - spytał.
Westchnąłem. "To nie ustrojstwo, głąbie" - pomyślałem. Maszyna była najnowszym osiągnięciem techniki.
- Dzięki zastosowaniu auksetyków, ferro fluidów, nadcieczy oraz materiałów dylatacyjnych uzyskaliśmy pełną imitację ludzkiego łożyska. Korzystając z pełnej filtracji krwi i sztucznych krwinek stworzyliśmy maszynę zastępującą żywą samicę. Poprzez okres rozwoju płodowego nasze obiekty przechodzą w jej wnętrzu. Zabezpiecza to nas przed odrzuceniem komórek macierzystych przez organizm matki i atakiem jej systemu immunologicznego.
Wypowiedziałem to tonem znawcy. W sumie ja wymyśliłem to rozwiązanie. Naukowcy tylko je dopracowali i urzeczywistnili. Mina ważniaka mówiła, że nic z tego nie zrozumiał. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, ale powstrzymywałem się ostatkiem sił.
- Czy ja przespałem ostatnie 10 lat? - spytał z wyrzutem - Co to ma niby znaczyć?
Poirytowany poszukałem w pamięci najprostszego objaśnienia.
- To jest sztuczna matka - odparłem powoli wypowiadając słowa.
Przez chwilę patrzył na mnie ze zdziwieniem. Po chwili chrząknął.
- Podobno prowadziliście tu badania nad mutacjami normalnych istot. Co z nimi?
Odruchowo potarłem swoje ramię.
- Zostały... - długo szukałem odpowiedniego słowa - ...anulowane! Reakcje organizmów na geny mutacyjne były dość... - znów nie byłem pewien swych słów - ...chaotyczne.
- Dobrze. Mógłbym zobaczyć efekty badań?
Po raz pierwszy nie usłyszałem od niego rozkazu. "Nie jesteś pewien, czy chcesz je zobaczyć!" - zaśmiałem się w duchu. Kątem oka złowiłem ruch przy jednym ze stanowisk. Właśnie jeden z moich projektów wychodził na świat.
- Proszę za mną - wyszeptałem służalczym tonem.
Przy maszynie numer 13 uwijało się czworo naukowców. Mała istotka leżała zawinięta w białą tkaninę. Wciąż głośno wrzeszczała i mężowie nauki próbowali ją uspokoić.
- Nie dajecie rady? - spytałem - Co to jest?
- Obiekt C-47 samiec - odparł jeden z nich.
- Pozwólcie... - wyszeptałem biorąc do rąk zawiniątko.
Malec wrzeszczał piskliwym głosem. Zbliżyłem palec do jego ust. Mały wampir odruchowo wbił kły w moją dłoń. Po chwili uspokoił się.
- Ciii... - szepnąłem - spokojnie.
Oddałem wampirka facetom w białych kiltach.
- Karmcie go krwią zmieszaną z mlekiem - rozkazałem.
- Ja, ja. - odparł odruchowo niemiecki biolog w swoim języku.
- Dlaczego dałeś mu się ugryźć? - spytał włoski genetyk.
- Był głodny i przerażony - odparłem spokojnie.
"A pierwszą krew, jaką wypije, instynktownie zapamięta jako krew ojca." - dodałem w myślach.
- Cóż - stwierdził mój gość patrząc na mnie nieco wystraszony - to wszystko. Proszę mnie odprowadzić do wyjścia.
"Z rozkoszą" - pomyślałem odpowiadając mu skinieniem głowy.

Powoli otworzyłem drzwi. Wchodząc do pomieszczenia obejrzałem się za siebie. Na korytarzu pustka. To dobrze. Szybko poczułem mrowienie na ramieniu.
- Nie wypij za dużo - stwierdziłem głaszcząc wampirzycę po głowie.
- Wciąż łatwo mnie wyczuwasz ojcze - odparła.
Uśmiechnąłem się. Z zakamarków wielkiego pomieszczenia zbiegło się tu wiele innych istot.
- Coś się stało? - spytał wysoki anioł.
- Nie - odparłem spokojnie. - Dziś przybędzie do was brat Wampusi.
- Ach tak. Długo jeszcze będziemy czekać ojcze? - odezwała się kocia dziewczyna spod ściany
- Co masz na myśli? - spytałem, choć znałem odpowiedź.
- Jak długo mamy jeszcze siedzieć spokojnie w tym więzieniu?
Zamknąłem oczy. Drobna utrata krwi uspokajała.
- Chcę najpierw zadbać o bezpieczeństwo naszego planu - odparłem.
- Wiesz dobrze, że moglibyśmy przejąć tą stację w ciągu godziny - wyszeptał w ciszy jeden z mutantów.
- Wiem, lecz potem wystrzelili by w nas bombę nuklearną. jesteśmy na Antarktydzie, tutaj mogą strzelać bezkarnie.
- Co więc masz na myśli mówiąc o bezpieczeństwie?
- Spokojnie. Przejmiemy tę stację bez rozlewu krwi. Potem pójdzie już z górki.
Moje potwory pokiwały głowami. Temat uznałem za zakończony. Pogłaskałem kocią dziewczynę po głowie. Jej włosy przypominały kocie futro.
"Oto nowi ludzie" - wyszeptałem. Dotykając ramienia poczułem, że jestem jednym z nich. Po eksperymentach z mutowaniem ludzi nic już nie było takie jak przedtem.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Vulpes · dnia 10.08.2009 10:38 · Czytań: 845 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 9
Komentarze
Rodion dnia 12.08.2009 14:01 Ocena: Dobre
Dzięki :) Chociaż składanie pod mikroskopem z pojedynczych atomów materiału genetycznego musi być cholernie czasochłonne. No ale cóż, mają chłopaki czas. Dobrze, że nie każą im atomów z cząstek elementarnych składać :p No i muszą trzymać kciuki żeby te bombardowanie elektronami im nie zepsuło całości.

Ale nie powiem, zgrabnie, zgrabnie :) Chociaż i tak za dużo cudów na kiju, no ale proces już znam. Dzięki :)
Vulpes dnia 12.08.2009 17:09
nie ma cudów na kiju - robiłem to z encyklopedią prototypów otwartą na kolanach :p teoretycznie jedynym moim wymysłem jest rozkodowanie całego DNA (nikt jeszcze tego nie dokonał)
poza tym, składanie z pojedynczych atomów jest proste i skuteczne, w ten sposób tworzy się DNA wirusów i bakterii. Trwają nawet prace nad bakteriami o określonych działaniach (nie szkodliwych dla człowieka, lecz wręcz mu pomagających)
voice dnia 12.08.2009 18:08 Ocena: Dobre
No więc ja się w tym trochę gubię ale jest dobrze :)

Pozdrawiam...
Rodion dnia 12.08.2009 18:46 Ocena: Dobre
Tzn z tymi cudami to miałem na myśli wszelkie te wymyślne mutanty. Sam proces jest raczej oczywisty i logiczny. A bakterie przyjazne człowiekowi i mu pomagające to przecież norma. Na bakteriach produkuje się przecież leki, niektóre hormony (o ile mnie pamięć nie myli możliwe jest syntezowanie hGH właśnie na bakteriach, bo jednak zwierzęcy nie jest tak dokładny, a ludzki... kontrowersyjny?). Nie wspomnę już o bakteriach wspomagających trawienie i wielu innych, które w jakiś sposób ułatwiają nam życie. Tak więc albo ta książka jest nieco do tyłu, albo naukowcy stworzą jeszcze bardziej przydatne bakterie. Tylko co one miałyby robić?

Zauważ jednak ile par zasad ma przeciętny genom bakterii, czy też wirusa, a później porównaj sobie z wielkością ludzkiego genomu, nie wspominając o kukurydzy. To tak jakby składać most między kontynentami z klocków LEGO - da się, ale to dosyć niewygodne. Dodaj do tego introny i cały inny niezbędny bajzel, którego nie zawierają proste organizmy. Namnaża nam się ta robota :) Dlatego ja bym uważał produkowanie z jakiś gotowych substytutów za lepsze i efektywniejsze podejście. W końcu używając "gotowych" zasad byłoby wygodniej. Liczy się efekt w skali makro - otrzymanie sygnału który da się replikować, później spokojnie nadejdzie czas na polimerazę RNA i spokojną transkrypcję, aż wreszcie rybosomy będą mogły budować białka. Tak więc modyfikowanie jest chyba dużo prostsze niż budowanie na nowo, przynajmniej ma się już podstawę.

To jest moje prywatne zdanie i biol-chemowe skrzywienia. Mogę się mylić.
Vulpes dnia 12.08.2009 18:59
cóż, nie pomyślałem o tym. tworząc pomysł z programem komputerowym, który generuje kod genetyczny. Wiesz jak ktoś kiedyś powiedział o wynalazku dającym możliwość poruszania pojedynczymi atomami?
"Atomy są jak klocki lego, lecz do dziś ludzkość nosiła rękawice bokserskie"
Fakt, produkcja DNA od zera jest trudna, ale mieszanie DNA ludzkich i zwierzęcych wywoływałoby pojawienie się większej ilości genów nieaktywnych i bezużytecznych. Kwestię tę pozostawiam do waszej opinii...
Rodion dnia 12.08.2009 20:03 Ocena: Dobre
I tak spora ilość materiału genetycznego nie koduje teoretycznie niczego "ważnego". A mi chodziło po prostu o to, że produkcja z półproduktów jest łatwiejsza. Samego faktu produkcji z elementów nie neguję, bo jest raczej typowy dla wszelkich klimatów fantastyczno naukowych. Tylko to rozdrobnienie nie dawało mi spokoju :) Poza tym nie wiem jakich warunków potrzeba by było do syntezowania związków potrzebnych do budowy DNA. Bo to jednak jest LEGO, które trzeba czasem podgrzać, czasem ochłodzić...

A tak po prawdzie to nie pomyślałem o tym komputerze. Przecież on mógłby teoretycznie odwalić kawał roboty za człowieka :)
Vulpes dnia 13.08.2009 11:43
właśnie - produkcja jest zautomatyzowana - wysyłasz projekt i komputer uruchamia maszynę. ludzie wracają do pracy na ostatnim etapie - wychowanie młodych kreatur :p
Rodion dnia 13.08.2009 21:35 Ocena: Dobre
Zainspirowałeś mnie, czy też może nieświadomie nakłoniłeś do pisania. I chyba niedługo świat ujrzy moją pierwszą bajkę. Biologiczną bajkę nie dla dzieci :D
Vulpes dnia 14.08.2009 18:31
cieszę się :p lubię bajki nie dla dzieci
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
pociengiel
14/05/2025 00:17
Ach te kilka piór do robótek skrzydełkowych, czasem na… »
pociengiel
14/05/2025 00:04
Zdaję się autor przejechał się awansem po żałobnikach, bo… »
pociengiel
14/05/2025 00:02
Napierw pojawiły się stare łzy, aż doszedłem do ostatniego… »
pociengiel
13/05/2025 23:40
Dzięki, odpowiadam na pierwsze pytanie - niekoniecznie. »
Lilah
13/05/2025 21:00
Kiedyś byłem starszy... - czy Twój peel też się staje coraz… »
pociengiel
12/05/2025 17:39
Cicha albo burzliwa /albo alternatywa wykluczająca/ »
Miladora
12/05/2025 16:07
Albo jak fermentacja - czasem wychodzi wino, a czasem… »
pociengiel
12/05/2025 13:46
Poezja jest jak destylacja, przepędza na przykład obierki z… »
pociengiel
12/05/2025 13:40
Dziękuję, aniele interpunkcyjny, diakrytyczny stróżu… »
Miladora
12/05/2025 12:46
To pewnie musielibyśmy ją wymyślić. ;) Dziękuję i… »
Miladora
12/05/2025 12:43
Wszystko dobrze, panie F., ale o tym przecinku… »
pociengiel
12/05/2025 11:16
Sen o Marii - też w poczekalni najpierw Ciekawy przypadek… »
dodatek111
12/05/2025 11:16
Dziękuję Wam za czytanie. Wiersze przeważnie są lepsze od… »
dodatek111
12/05/2025 11:13
Dawne i nowe ciągle te same te same. Warto marzyć i pisać :)»
dodatek111
12/05/2025 10:42
A gdyby nie było poezji? Strach pomyśleć. Na szczęście jest… »
ShoutBox
  • retro
  • 10/05/2025 18:07
  • Dziękuję za Grechutę, ta wersja też jest niezwykła: [link]
  • Miladora
  • 09/05/2025 12:17
  • Na stronie głównej, w newsach, Lilu. :) Opcja - "dodaj news" - w panelu użytkownika. :)
  • Lilah
  • 09/05/2025 11:38
  • Dzięki, Milu. Dzięki, dodatku. A gdzie ew. zamieścić anons?:)
  • Miladora
  • 08/05/2025 23:36
  • Lilu - pochwal się tomikami, bo naprawdę jest się czym chwalić. Gratulacje. :)
Ostatnio widziani
Gości online:82
Najnowszy:z.nml.a