Mgła - Legenda z Puszczy Knyszyńskiej
Bardzo dawno temu była sobie szczęśliwa kraina. Niczego w niej ludziom, zwierzętom, grzybom, roślinom, ani nawet i najmniejszym bakteriom, do szczęścia nie brakowało. Rośliny cieszyły się dostatkiem światła słonecznego, wody oraz tego wszystkiego, co czerpały z gleby i powietrza.
Nie było ich, bowiem ani za mało, ani za dużo. Zwierzęta roślinożerne korzystały z dostatku roślin, a drapieżcy z dostatku zwierząt, które karmiły się roślinami.
Ludzie czerpali pełnymi garściami z całego bogactwa otaczającego ich świata, a grzyby i bakterie zwracały glebie wszystko to, co się w niej powinno znajdować zostawiając sobie w sam raz tyle, ile im do szczęścia było potrzeba.
Historia, którą zamierzam wam opowiedzieć, działa się w czasach, gdy na Ziemi niepodzielnie panował las. Nie było jeszcze miast, ani nawet prawdziwych wsi. Nie było szerokich dróg, a ludzie mieszkali w skromnych chatach, które niekiedy ciążąc ku sobie tworzyły niewielkie osady. Była to kraina, w której nie istniało pojęcie postępu, bo wszystko, co się tam działo nie pozostawiało po sobie żadnej istotnej zmiany. Wycięte, a częściej powalone przez wiatr lub piorun drzewo, zastępowane było następnym, a upolowane przez człowieka lub innego drapieżcę zwierzę zwalniało przestrzeń dla kolejnego zwierzęcia, będącego zwykle bliskim krewnym tego, który to właśnie opuścił ów leśny padół. Podobnie rzecz miała się z ludźmi, którzy żyli w bardzo małych społecznościach, że każdy z nich wiedział bardzo dużo o innych.
Leśny świat kręcił się po orbitach mniej więcej kolistych, podobnie jak gwiazdy, czy planety.
Dnia pewnego, a było to późną jesienią, może w końcu października, a może już w listopadzie, trudno powiedzieć, bo kalendarz nie był wówczas nikomu do szczęścia potrzebny, do leśnej krainy przybyła mgła.
Nie był to zwykły mglisty tuman, który pojawia się tuż przed świtem lub tuż po zmierzchu, by roztopić się w promieniach wschodzącego słońca.
Była to mgła natrętna, bezwzględna i nieustępliwa, mgła tak gęsta, że promienie słonecznego światła odbijały się od niej i powracały z powrotem do nieba.
O takiej mgle mówimy dziś, że jest gęsta jak mleko. Do czego ją wówczas porównywano trudno dociec. Mleko było w owych czasach domeną li tylko osesków, które niewiele mówią, a dorośli mieszkańcy leśnego świata gasili pragnienie owocami lub wodą czerpaną wprost ze źródeł.
Mgła wypełniła leśny świat bez reszty, była tak nieprzenikniona, że człowiek nie widział nawet własnej dłoni wyciągniętej na długość ramienia. Oplatała i spowijała każdą gałąź, kwiat, drzewo i ścieżkę. Powietrze stało się mgłą, a mgła powietrzem.
Kto wie, może to chmury zeszły na Ziemię, by przyjrzeć się z bliska jak wygląda życie?
Owady przestały latać od kwiatu do kwiatu i ginęły z głodu. Ginęły ptaki i jaszczurki żywiące się owadami. Ginęły nietoperze i ginęły żaby i ropuchy, które jak wiadomo także żywią się głównie owadami.
Z początku większość ssaków miała się nie najgorzej zbierając pokarm na ziemi, wyszukiwały go bowiem węchem. Ludzie jednak szybko spożyli skromne zapasy zgromadzone w domach. Wcześniej bowiem zapasów gromadzić nie musieli, gdyż las przez okrągły rok dostarczał im wszystkiego, co niezbędne do dostatniego życia.
W ślad za głodem przyszło niezrozumienie nowej sytuacji, a za niezrozumieniem przyszła refleksja, na którą ludzie nie byli jednak w żaden sposób przygotowani.
Płacz głodnych dzieci rozdzierał serca i dusze, dusze, z których istnienia nie zdawano sobie wcześniej sprawy. Dusze, w których wraz z uświadomieniem ich posiadania zakiełkowało poczucie winy.
Nie minęło czasu wiele i zaczęto zabijać dzieci,. Mordowano je, by nie słyszeć płaczu. Zjadano ich ciała, by przeżyć. Poczucie winy się pogłębiało. W ślad za puchnącym poczuciem winy pojawiła się potrzeba przeniesienia odpowiedzialności gdzieś poza siebie. Zewnętrze było mgłą, mgłą, do której zaczęto przemawiać, którą spersonyfifikowano i którą zaczęto błagać o dobrostan. Niewydeptywane ścieżki zarastały. Kochankowie nie docierali do swych wybranek, kobiety nie spotykały się przy źródłach.
Mijały tygodnie i miesiące. Mgła w niektórych miejscach zaczęła rzednąć. Tam życie wracało do stanu, który był zbliżony do znanego z przeszłości. Po leśnej krainie, w poszukiwaniu lepszego świata, wędrowały ludzkie gromady, wynędzniałe i przerażone. Nieliczne trafiały w miejsca, które opuściła mgła. Tam wybuchały wojny o lepsze życie.
Z czasem zapominano o dawnym spokojnym i dostatnim życiu, a odpowiedzialność za niezrozumiałe zmiany przeniesiono z mgły na las. Las stał się wrogiem człowieka. Wycinano więc las. Odsłaniano pola, na których uprawiano rośliny i hodowano zwierzęta. O pola toczyły się wojny jeszcze krwawsze, niż te, które toczono wcześniej o fragmenty lasu wolne od mgły.
Rozrastały się arsenały broni i narzędzi do uprawy roli. Na przemian przekuwano to lemiesze na miecze to miecze na lemiesze. Budowano nowe świątynie, o które toczono jeszcze krwawsze wojny. Postęp utrwalał się z pokolenia na pokolenie, choć mgła już dawno już odeszła i dziś, jeśli się gdzieś pojawia, to już nigdy w tak dramatycznej postaci.
Kiedyś jednak znowu pojawi się mgła nieustępliwa i zmieni świat tak bardzo, że znów przez bardzo długi czas niepodzielnie będzie panował las, a postęp skryje się gdzieś pod korzeniami drzew.
Tomasz Lippoman
www.bialowieza.com.pl
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Tomasz Lippoman · dnia 12.08.2009 10:50 · Czytań: 1787 · Średnia ocena: 3,33 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: