Góral i Safona, rozdział I: Beztroskie dzieciństwo - Elzbieta
Proza » Obyczajowe » Góral i Safona, rozdział I: Beztroskie dzieciństwo
A A A
Rozdział I

Beztroskie dzieciństwo



W pięknym mieście Krakowie, gdzie smok straszliwy zieje ogniem i dostojny Wawel wspiera się na skarpie wiślanej - był sobie kiedyś plac Latarnia. Na placu tym stała willa otoczona dużym, zadbanym ogrodem. Dochodziły stamtąd często wesołe śmiechy dwóch dziewczynek. Jedna z nich była popielatowłosa, drobna, delikatna. Miała szlachetne rysy twarzy, w której uwagę przykuwały wielkie, niebieskie, rozmarzone oczy.

To przyszła poetka. O której mówić będą kiedyś: "Dama polskiej poezji", "Zalotnica niebieska", "Safona z Krakowa". Na razie jest Marią Kossak, a dla wszystkich: Lilką.

To pastelowe, jakże trafne imię sama sobie "nadała", pozazdrościwszy być może liliowym bzom o pięknym zapachu, czy dumnym liliom, co zakwitały z dzień św. Jana. Przede wszystkim jednak miała wielką atencję do koloru liliowego, w którym zresztą było jej bardzo do twarzy.

Druga z dziewczynek o biblijnym imieniu Magdalena ("święte" imiona to zasługa "Mamidła") jest ciemnowłosa i pulchniutka. Znana będzie w przyszłości jako Magdalena Samozwaniec, autorka satyrycznej powieści "Na ustach grzechu" oraz licznych felietonów ośmieszających ludzkie przywary, doczeka się nawet określenia "Boy w spódnicy", co bardzo ją ucieszy.

Gospodarzem uroczej willi nieopodal Wawelu jest nie byle kto - sam Wojciech Kossak, słynny malarz-batalista, syn Juliusza. Mieszka tu i pracuje w otoczeniu wspomnianych córek oraz szanownej małżonki - Marii z Kisielnickich i syna, Jerzego.

Dziewczynki bawiły się najczęściej w ogrodzie Kossakówki. Różne to były zabawy. Zakładanie i urządzanie własnych "domków" w gałęziach drzew, wymyślanie ciekawych historyjek, projektowanie strojów do "teatru domowego", malowanie akwarel, a także... łapanie pecha do kryształowej buteleczki po francuskich perfumach. Była to "specjalność" Lilki.

Chodziła skupiona po naszym dziecinnym pokoju i jakimiś dziwnymi ruchami ściągała owe złe prądy do buteleczki, po czym zakorkowała szczelnie.
- Teraz - rzekła triumfująco - pech się skończy. Wszystko będzie nam się dobrze układać, będziemy wszyscy zdrowi i szczęśliwi. Zobaczysz!*


I faktycznie: tak było. Do czasu. Któregoś bowiem dnia służąca strąciła niechcący flakonik z etażerki. Rozbił się w drobne kawałki. Lilka była zdruzgotana. Jak na zawołanie, PECH zaczął zbierać swoje żniwo. Przede wszystkim coraz częściej do pokoju dziewczynek zaglądać zaczęło "Mamidło". Pani Maniusia, "matka geniuszów" była bardzo sroga.

- Cóż, to panienki, jeszcze nie śpicie? - dziwiła się, gdy o północy trajkotały w najlepsze i bawiły się z oswojoną myszką lub wiewiórką.

Ale to jeszcze nic! Kochająca i czuła, leczo niezłomnych zasadach matrona przypomniała też dziewczynkom o konieczności spowiedzi wielkanocnej i obowiązkowym piciu tranu. Jednego i drugiego nie cierpiały.

Mimo niesfornego i wszędobylskiego PECHA, dzieciństwo Lilki było beztroskie, dostatnie. Dbał o to przede wszystkim "cudowny tatko". Z jego pracowni (której zarabiał za utrzymanie całej rodziny) dobiegał często tubalny głos:
- Magdusia, Lilek, chodźta mi pozować!

Dziewczynki niechętnie odkładały na bok inne zajęcia i szły do zimnej pracowni, aby godzinami siedzieć nieruchomo i w ten sposób pomagać ojcu-artyście. Lilka była "angażowana" przez tatkę szczególnie często, gdyż miała piękne, szlachetne białe ręce, które trzeba było uwieczniać na płótnach zamiast prawdziwych; szorstkich i serdelkowatych paluszków co niektórych mieszczek krakowskich.

Radosny czas pierwszych lat życia upływał też pod znakiem wspólnie celebrowanych posiłków w dużej jadalni Kossakówki. Pani Mamusia dawała dyskretnie znak ręką i na stół wjeżdżały różne smakowitości przyrządzone przez nieocenioną kucharkę. Lilka podczas tych posiłków zawsze czymś domowników zadziwiała. Nowym, udanym wierszem. Namalowaną właśnie akwarelką (miała talent plastyczny). Projektem jakiejś "sztuki", którą napisała itd. A także, ciągle przyprowadzanymi do domu zwierzętami, które maniacko uwielbiała.

Uwielbiała wszystkie zwierzęta. Jak jakaś czarownica była w najlepszej komitywie z nietoperzami i dziwiła się, że gdy któryś z nich wpadł nocą do pokoju (...) robiła się ogólna panika i służąca szczotką starała się wygonić go przez okno.

Pastelowa pocztówka z dzieciństwa poetki ma jednakowoż ciemną smugę. Pewnego lata mama Kossakowa zabiera dziewczynki na Ukrainę, do majątku Husiatycze. Mieszka tam jedna z ciotek. Przyjeżdża też kuzynka Nina Unrug (późniejsza żona Witkacego) oraz ciotka Tadeuszowa Kossakowa z Zofią (późniejszą Kossak-Szczucką). Jest pięknie. Ciepły wieczór w ogrodzie. Starsi siedzą w altance, a dziewczynki wirują w jakimś zapamiętałym walcu. Mają na sobie letnie sukienki. Obrazek jak z Renoira lub Degasa.
W pewnej chwili starsza Kossakówna traci równowagę i z impetem tanecznego "pas" upada boleśnie na kamienny stół. Potłuczona i obolała zostaje odwieziona przez Mamidło do Kijowa. Zamknięta w szczelny, ciężki gips przypomina jakąś mumię. Cierpi, aż lecą łzy z niebieskofiołkowych oczu. Wypadek będzie miał konsekwencje w postaci skrzywienia kręgosłupa i odstającej łopatki. Lilka spędzi długie godziny w "sali tortur" u doktora Chlumsky'ego na tak zwanej gimnastyce ortopedycznej. Nie bardzo skutecznej. Mądry Wojciech Kossak widząc, że dziecko krzywi się dalej i jest osłabione - sam staje się lekarzem. Ordynuje obydwu panienkom częste kąpiele, sporty i masaże. A dla Lilki zamawia u jubilera oryginalny pierścionek, składający się z liter: PROSTO.

Poza tym, o edukację Madzi i Lilki dba nieocenione Mamidło. Dziewczęta uczą się w domu pod okiem surowej panny Chwalibóg - inteligentnej, ale brzydkiej "jak smok". Robią jej różne psikusy. Chowają się wśród drzew, aby nie być na kolejnej lekcji, podkładają pod siedzenie gumową piszczałkę, zadają kłopotliwe pytania. Edukacja postępuje jednak i jest ciągle wzbogacana przez panią Kossakową. Dziewczynki, które znają już wybornie język niemiecki i francuski, uczą się dodatkowo angielskiego. Poza tym pobierają naukę pływania u... rybaka w Świnoujściu, gimnastykują się, a nawet, o zgrozo, jeżdżą na rowerach!!!

Tak to właśnie upływały szczenięce lata naszej przyszłej poetki, a ona sama niepostrzeżenie wyrosła na interesującą, młodą pannę. Zaczęła nosić "doroślejsze" sukienki, szumiała jedwabiami, powiewała muślinami, ocieniała głowę kolorową parasolką. Wkrótce ma za sobą oficjalne "wejście w świat", czyli karnawał w Warszawie. Zaczyna też chodzić z mamą na słynna krakowskie bale do pałacu "Pod Baranami" pisze wiersze i marzy o miłości. Tymczasem wybucha I wojna światowa i marzenia są poważnie zagrożone, gdyż młodzież męska gromadnie opuszcza Kraków...
_________________________________

*Wszystkie cytaty w niniejszej książce pochodzą z następujących źródeł:

1. M. Samozwaniec: "Zalotnica niebieska" - Świat Książki, W-wa 1997 r.
2. M. Samozwaniec: "Maria i Magdalena" - Wydawnictwo Glob, Szczecin 1987 r.
3. M. Pawlikowska-Jasnorzewska: "Być kwiatem?" - Świat Książki, W-wa 2000 r.
4. M. Pawlikowska-Jasnorzewska: "Erotyki" - Prószyński i S-ka, W-wa 1998 r.
5. M. Korniłowiczówna: "Onegdaj. Opowieść o Henryku Sienkiewiczu i ludziach mu bliskich" - PIW, W-wa 1978 r.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Elzbieta · dnia 12.08.2009 22:46 · Czytań: 1526 · Średnia ocena: 2,67 · Komentarzy: 6
Komentarze
Tarcz81 dnia 13.08.2009 19:09 Ocena: Dobre
Ciekawy temat wybrałaś, ale sam tekst, w moim odczuciu, bardzo trudno trafnie ocenić, ponieważ nie ma tu zbyt wielkiego pola do popisu. Brak tu zaskakujących zwrotów akcji czy nuty tajemniczości. Tak czy siak, przyjemnie się czytało. Moim skromniutkim zdańkiem zasługuje na dobry.
dwa_warkocze dnia 14.08.2009 14:03 Ocena: Słabe
Nie, nie, nie.
Jestem zdecydowanie na "nie" wobec tego tekstu.

1. Książki Samozwaniec czytałam po kilka razy, szczególną uwagę poświęcając tym, które traktowały o życiu jej i jej siostry.

2.
Cytat:
*Wszystkie cytaty w niniejszej książce pochodzą z następujących źródeł:


Gdzie są te cytaty? Czy to tekst zaznaczony kursywą? A co z "pechem", kręgosłupem Lilki, pierścionkiem z "PROSTO"? Te same fakty, podane w podobny (tylko o wiele staranniejszy językowo i ciekawszy) sposób są w książce Samozwaniec. Po co więc przepisywać czyjąś książkę, zmieniając od czasu do czasu styl? (na znacznie gorszy niestety).

3. Zżyma się moje poczucie estetyki językowej, kiedy widzę tekst o jednej z największej polskich poetek napisany niechlujnie, przeładowany cudzysłowami (po co ta maniera?), infantylizujący (popatrz, jakiego języka używasz) i udający notkę biograficzną.


Jeśli ktoś chce się czegoś o życiu Kossakówien dowiedzieć, polecam książki Samozwaniec - informacje z pierwszej ręki, napisane poprawną polszczyzną, dowcipne i pełne polotu. Po co czytać nieudolne przeróbki, skoro można czytać dobrą książkę.
milla dnia 15.08.2009 12:13
NO dobrze. przeczytałam tekst juz ze dwa dni temu i do tej pory myślałam nad komentem.
Generalnie powiem tak, nie dowiedziałam się niczego nowego. znam dorbze i zalotnicę i MiM i widze tutaj dokładnie te same infromację, nawet próbę podejścia pod styl Samozwańcówny. chciałabym przeczytać książkę, w której byłyby inne informacje, ciekawostki. pÓki co, jest to niemal dokłądnie, jeśli chodzi o treść, to samo, co w książkach Samozwańcówny. wartałoby pogrzebać i spróbować dotrzeć do iinych źródeł tym badzeij, że ksiązki MAgdaleny to w sporej części koloryzowana lipa.
co do stylu. wiem, że książka była juz wydana i może trochę głupio się teraz wypowiadać, ale... Styl miejscami dzieciiny trochę, podbajkowy jakby, no i miejscami wzorowany na Samozwańcownie. TYle ode mnie
pozdrawiam ciepło:)
Elwira dnia 15.08.2009 19:30
Właściwie do tego co powiedzieli sławetni poprzednicy mogę dodać niewiele. Brak jakichś ploteczek, nowinek, można by przecież poszukać (i znaleźć) coś ciekawego. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że tekst jest odtwórczy, a nie twórczy. Podobała mi się owa baśniowo - bajkowa stylizacja w pierwszych zdaniach, ale później ustępuje miejsca infantylizmowi. Rozumiem, że ten zabieg był częściowo celowy, żeby zachęcić formą, ale przedobrzone, a może zbrakło konsekwencji, może to wynika z wzorowania się na stylu Samozwańcówny i nie szukaniu złotego środka, którym byłby tutaj własny sposób pisania. Do tego kilka wpadek, za dużo czasem zaimków.
Tekst może się podobać, bo jest napisany przystępnie i czyta się dobrze.

I jeszcze prośba (nie wiem kto zawinił), przypisy powinny być jednak zaznaczone konkretnie, bo zrobił się mętlik. Co, skąd, strona itd. Przepraszam, maniera.

Bez oceny, za to z pozdrowieniami.
Miladora dnia 15.08.2009 20:30
Zgadzam się - to trudny temat i niewiele chyba można dodać po tak szczegółowej i obfitującej w wydarzenia książce Samozwaniec.
- Mieszka tu i pracuje w otoczeniu wspomnianych córek oraz szanownej małżonki - Marii z Kisielnickich i syna, Jerzego. - nie wiem, czy nie należałoby dodać, że w dzieciństwie M i M mieszkał tam jeszcze Juliusz Kossak...
- Cóż, to panienki, jeszcze nie śpicie? - przecinek w innym miejscu:
Cóż to, panienki, jeszcze nie śpicie?
- leczo niezłomnych - lecz o
- (której zarabiał za utrzymanie całej rodziny) - w której zarabiał...
- Pani Mamusia - Pani Maniusia
Przyznaję, że osobiście nie przepadam za mieszaniem czasu teraźniejszego z przeszłym. Takie "skoki" wytracają mnie z rytmu.
Gdyby natomiast spróbować poszukać na ile Magdalena przekoloryzowała swoją opowieść o siostrze, byłoby, myślę, to ciekawsze...
Pozdrawiam, bez oceny i poczekam na rozwój sytuacji... ;)
Krystyna Habrat dnia 19.08.2009 13:05 Ocena: Bardzo dobre
A ja znowu wbrew wszystkim będę tej książki bronić. Przeczytałam oba rozdziały, komentarze, znam to, co napisała Samozwaniec i dużo wierszy bohaterki - Lilki. Książka "Góral i Safona" została już wydana, zatem oceniamy produkt gotowy, raczej bez możliwości nanoszenia w nim zmian. Trudno też oceniać tekst serwowany w małych dawkach, bo krótki rozdział nie oddaje istoty rzeczy.
Ja oceniam z punktu widzenia czytelnika rozmiłowanego w dobrej literaturze. I powiem tak: a cóż to szkodzi, że ukaże się jeszcze jedna pozycja o ulubionej przez kobiety poetce? Na pewno będą ją czytać uczennice starszych klas. Szczególnie te zakochane, które nie znajdą współbrzmienia dla swych uczuć we współczesnej literaturze, gdzie panuje antybohater z wielką forsą i łysiną na pustej głowie, lub beztroska bohaterka przeskakująca lekko z łóżka do łóżka. Dla zakochanej Pawlikowska-Jasnorzewska będzie bliższa, a więc i książki o niej. Poczytają ją też panie z Dyskusyjnych Klubów Książki, które lubią się pozachwycać.
Że autorka powtarza wszystko za Samozwaniec? Możliwe, ale tamta pisała z punktu wiedzenia, gdzie Lila była pępkiem świata a ona "podpępkiem". Tutaj autorka, pani Elżbieta, tej egotycznej maniery nie ma szans powtórzyć. Że zachwyca się? Tego mi trochę we współczesnej literaturze trochę brak. Epatują nas brutalnością świata i wszelkimi szkaradzieństwami, straszą, no to dla odmiany czasem można się pozachwycać.
Mnie, nie-poloniście, niefachowcowi, styl pisania autorki podoba się, choć nie przepadam za unaocznionymi biografiami.
Jedyne, co bym zmieniła, to to, że rozdziały powinny być dłuższe, bo wszystko dzieje się zbyt szybko, jak w streszczeniu. Ale już rozdział II tak szybko nie biegnie. Ja daję 5.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty