Witaj, JaneE - W samo południe się zaczyna...
- Mimo wszystko, wbrew wszystkiemu, w co wierzyłam, nie jestem w stanie wmówić sobie, że zrobiłam... - wszystko/wszystkiemu nie brzmi tu za dobrze i rozbija trochę zdanie, poza tym wierzyłam/zrobiłam tworzy niepotrzebny rym...
- że cie kocham. - cię
- Czy to grzech? - (p)ytam, gdy po raz pierwszy jego palce - utrzymałabym to w konwencji "twoje palce", następne zdanie również...
- wypasłe kolumny - myślę, że to pomyłka i miało być "wyniosłe"
- Ojcze(,) zgrzeszyłam(.) - Nie potrafię
-Wyznaj, zatem swoje grzechy? - spację dodaj przed "Wyznaj", usuń przecinek i pytajnik, bo to nie pytanie przecież...
- Znasz je(,) Ojcze - Mój szept
- Żałujesz ich? (-) Słyszę jak dudni mu serce.
- Żałujesz ich? (-) Jego głos drży niepewnie.
Wydaje się nierzeczywiste? Mało wiarygodne?
To wrażenie tworzą realia, jakimi się posłużyłaś - tak myślę.
Umiejscowiłaś akcję opowiadania w nie wiadomo jakim czasie właściwie... Skąd ten duszny, śmierdzący pokoik? Dlaczego akurat taki? Dla klimatu? Dla uzyskania wrażenia dusznej atmosfery grzechu? Bo w wątpliwości kobiety mogę uwierzyć - zwłaszcza, jeżeli jest katoliczką, natomiast w realia - nie bardzo. Chyba, że to się dzieje kiedyś tam, dawno, ale na to nie ma właściwie przesłanek. Może trochę przerób?
A w ogóle to ja nie mam nic przeciwko miłości, jeżeli tylko ludzie się kochają...
Zostawiam bez oceny na razie, bo wg mnie jest tak między 3 a 4...
pozdrawiam, Jane...