Noc duchów
Adamowi Mickiewiczowi
W ogrodzie wiatr północny resztki liści strąca.
Bladość swą odmierza ćwierć tarczy miesiąca.
Z pól pustych wybrzmiewa pierwsze wilcze wycie.
W stawie, w parku, widać już jego odbicie.
Zmierza groblą powoli, wprost ku drzew tych kępie
Gdzie dziedzic się obwiesił na stuletnim dębie.
Będzie tu Mistrz odprawiał swoje rytuały
Już się tam wiedźmy i czarty zebrały.
Zahuczał puszczyk trzykrotnie, znak to umówiony.
Wprowadzono dziewicę nieziemskiej urody.
Odurzona ziołami, nieświadoma grozy.
Zaraz ją Mistrz ceremonii na ołtarzu złoży.
Srebrne światło miesiąca płeć jej pieści bladą.
Już ją tam ułożono na ołtarzu nagą.
Płaski kamień ofiarny pokryty znakami
Zwany subalterlionem pomiędzy diabłami.
W tym to miejscu właśnie od zarania świata
Giną czyste dziewice z rąk czarciego kata.
Na chwałę Belfegora na pożytek złemu
Co z resztą swego dworu przebywa w podziemiu.
Cóż to za ruch pośród głogu, cóż to za przyczyna
Wybiła gdzieś na wieży dwunasta godzina.
Zasromał się czort, marnie widzi przyszłość
Nie w smak mu najwyraźniej nowa okoliczność.
Oto zastęp harcerzy spod znaku wiewiórki
Zmierza pośród boru w miejsce swojej zbiórki.
Na czele tej gromadki druh jest Zygmunt Drzyzga
Znany to w okolicy, frant i egzorcysta.
Już panika wśród biesów, straszny tumult, krzyki
Nikną czorty, utopce, jędze oraz strzygi.
Harcerze zaś nie ślimaki i nie tracą czasu
Niosą wnet dziewicę w głąb starego lasu.
Tam obóz ich i kwatera, siedziba zwierzchności.
Komendant długo już pościł, rad on widzieć gości.
Bieleje przed namiotem ludzkich kości stos
W środku obozowiska druhny ważą sos.
Będzie więc czym doprawić pieczyste do smaku.
Bieży zastęp harcerzy z dziewicą w hamaku.
Już zda się brak nadziei, marne jej terminy
Gdy wtem ktoś się ukazał tuż obok dziewczyny.
Któż to spytacie mili, cóż za postać nowa?
To gajowy Sosenka, zbir i Kasanowa.
Wypalił dwakroć z flinty oraz zrobił minę
Umykają harcerze, oddają dziewczynę.
Uśmiechnął się Sosenka z ochotą pod wąsem
Oblała się dziewica jakimś dziwnym pąsem.
Wtem kur zapiał trzeci, gdzieś ze skraju wioski
W jędzę dziewka się zmienia ot i nowe troski.
Płonie w wiedźmie żądz tysiąc, hyc na gajowego
On się szybko salwuje ucieczką na drzewo.
Jaki morał płynie z tej krótkiej bajeczki?
Nie psuj innym zabawy podczas swej wycieczki.
Tomasz Lippoman
www.bialowieza.com.pl
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Tomasz Lippoman · dnia 21.08.2009 00:49 · Czytań: 765 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: