Maksio i Prezes - Tomasz Lippoman
Proza » Długie Opowiadania » Maksio i Prezes
A A A

Maksymilian i Halina Sadzińscy uchodzili wśród sąsiadów za wzorowe małżeństwo. Bezdzietni, tuż po pięćdziesiątce, prowadzili spokojne i nudne życie.
Sprawiali wrażenie zadowolonych z życia, dzieląc czas pomiędzy pracę, oglądanie telewizji, spacery z psem i wyjazdy na działkę. Wszystko, być może, toczyłoby się utartą koleiną losu, gdyby nie okropny wypadek, jakiemu uległ ich pies.

Tak to przynajmniej z pozoru wyglądało. Siwiejący już z lekka pudel, wypadł
z balkonu na szóstym piętrze, łamiąc sobie wszystkie łapy i pewnie całą masę innych kości. Psina, o dziwo, przeżyła lot z blisko czternastu metrów, by po kilkudniowym leczeniu opuścić ziemski padół akurat w dwudziestą piątą rocznicę ślubu swoich państwa.

Pochowali go na działce. Strata ulubieńca i związane z tym wydarzenia, bardzo rozstroiły nerwy pani Haliny. Kobieta zaczęła źle sypiać, miewała koszmary senne
i napady migreny.

***

Minęło kilka tygodni. Czas leczył rany. Z początkiem maja wszystko zdawało się wracać powoli do normy. Częste wyjazdy na działkę koiły skołatane nerwy pani Haliny. Maksymilian otrzymał w pracy okolicznościową nagrodę, a dawno niewidziani przyjaciele zapowiedzieli rychły przyjazd.

Pojawili się na działce, jak w niemal każdą wiosenna sobotę, około 10 rano. Zanim dotarli do niewielkiego, drewnianego domku, z gardła pani Haliny dobył się straszny krzyk. Wzrok Maksymiliana odruchowo skierował się w stronę kępy krzaczastych róż. Tam, zaledwie kilka tygodni temu, pochowali swojego pudla. Nawet z tej odległości widać było, że mogiła została rozkopana. Maksymilian nakazał żonie pozostać przy furtce. Pobieżne oględziny działki pozwalały łatwo odtworzyć przebieg wypadków. Włamywacze dostali się na teren posesji przez niskie ogrodzenie, o czym świadczyło wyraźne zagięcie metalowej siatki tuż przy furtce. Wyłamali drzwi drewnianego dachowca. Splądrowali wnętrze domku więcej niszcząc niż kradnąc, a następnie rozkopali świeży grób.
Widok był okropny. Truchło pudla nie wyglądało najlepiej. Zmierzwiona sierść, puste oczodoły, wzdęty brzuch. Najgorszy jednak był odór rozkładającego się zwierzęcia. Pani Halina trzęsła się w środku i mówiła od rzeczy. W pewnej chwili zaczęła nawet bredzić, że pies popełnił samobójstwo wyskakując z balkonu, a teraz próbuje wydostać się z grobu.

Maksymilian objął żonę i zaczął do niej przemawiać możliwie najspokojniejszym głosem.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, w głębi alei, ukazał się pan Jan, prezes ogródków działkowych rGoździkr1; i zarazem sąsiad z naprzeciwka.

Energiczny staruszek, o sumiastych wąsach, podziałał na kobietę kojąco.
Po kilkunastu minutach całe towarzystwo siedziało w zaciszu własnoręcznie wykonanej przez prezesa ażurowej altanki, popijając aromatyczną herbatkę, którą wyczarowała w mgnieniu oka urocza połowica pana Jana.
Prezes pomstował na wszechobecne zbydlęcenie społeczeństwa, pociągające za sobą niespotykane wcześniej zdziczenie obyczajów. Maksymilian wtrącał słówko od czasu do czasu, nie spuszczając oka z perorującego prezesa. Małżonka Maksymiliana milczała wymownie, by ostatecznie oświadczyć z największym spokojem:
- Moja noga więcej na tej działce nie postanie.
I na tym skończyła się wizyta u sąsiadów, by rozpocząć całkiem nową odsłonę tej osobliwej historii.

***

Pani Halina jak postanowiła tak uczyniła. Maksymilian zaś, tłumacząc się przed nią poczuciem obowiązku, bywał na działce regularnie. Pomimo tak częstych odwiedzin, wypielęgnowany ręką pani Haliny działkowy ogród coraz bardziej przypominał smętny po-PGR-owski ugór.
Tenże stan rzeczy dawał asumpt prezesowi Janowi do częstych odwiedzin u Maksymiliana, jako zrzeszonego działkowca.
Wizyty te, w istocie rzeczy, okazały się jednak nie być tym, na co z pozoru wyglądały i przebiegały wedle dość podobnego scenariusza.

Prezes rozpoczynał zwykle te osobliwe spotkania od słów:
- Panie Maksymilianie kochany, jak tak można, jak tak można, działka w kompletnym zaniedbaniu i nieładzie, zna pan przecież regulamin naszych ogródków działkowych "Goździk".
Na to dictum Maksymilian zwykle tak ripostował:
- Panie Janie kochany, ja to wszystko rozumiem, ale przecież bez kobiety tak trudno sobie poradzić. Zapraszam pana na herbatkę - może coś wspólnie uradzimy.

I dla postronnych obserwatorów cała historia na tym by się kończyła, ja jednak znam ją z relacji spisanych własną ręką Maksymiliana - księgowego, w pewnych kręgach określanego jako Maksio Skórka.

Cóż więc działo się w zaciszu dachowca?
Prezes zazwyczaj kontynuował połajankę, już w nieco innej konwencji. Wyglądało to mniej więcej tak:
- Ty zły chłopaku, prosię z ciebie, strasznie zaniedbałeś ogródek i zostaniesz za to przykładnie ukarany.
- O tak, uchybiłem na polu ogrodnictwa, zaniedbałem uprawy bylin i roślin jednorocznych należy mi się solidna kara.
- Czeka cię chłopaku chłosta ani chybi.
- Tak, zasłużyłem na lanie, byłem złym chłopcem, lekceważyłem obowiązki działkowca, nie przestrzegałem regulaminu, mój łaskawy panie.
- Zaraz ci wymierzę baty na gołą pupę, abyś w przyszłości bardziej przykładał się do uprawy roślin.
W tym momencie prezes sięgał w znane tylko spiskowcom miejsce i dobywał z niego tradycyjną dyscyplinę, wykonaną, jeszcze przed wojną, z koziego kopytka. Takimi właśnie dyscyplinami wymuszano posłuch uczniów w czasach, gdy dzieci były naiwne, a dorośli uchodzili za wszechwiedzących.

W międzyczasie Maksymilian opuszczał spodnie i bez oporów wypinał przywiędły, z lekka pożółkły zad, na spotkanie z rzemieniem. Prezes bezzwłocznie przystępował do egzekucji chłoszcząc, poklepując i boleśnie szczypiąc lubieżnie wypięte dupsko Maksia Skórki.
Maksymilian już po pierwszych ciosach zaczynał jęczeć z rozkoszy, co prowokowało Prezesa do coraz boleśniejszych szczypów z zakrętasem i brutalnych połajanek pełnych kolokwializmów, a nawet i słów wysoce wulgarnych, o które ani małżonka, ani inni działkowcy nigdy by tego sędziwego męża nie podejrzewali.
- Ty kurwi bobku, piździawo zgniła, zrobię ci z dupska kalafior.
- Nie żałuj sobie mój panie, wielkie były bowiem moje przewiny, zaoraj mi ten leniwy zad jak grządki pod uprawę buraczków, daj mu bobu.
- Zamilcz, gnuśny ogrodniku! Nie będziesz mnie uczył jak mam orać i co sadzić. Ty, któremu ogródek mlecze porosły!
- O tak, chwasty plenią się w moich uprawach, zasłużyłem na srogie baty.

Słowo baty w szczególny sposób działało na Prezesa. Gdy tylko je usłyszał, rzucał się, z już sperlonym potem czołem i zaróżowionymi jagodami, na zbite pośladki pana Maksymiliana, kąsał je z wielkim zapamiętaniem, miętosząc przy tym dyndający worek mosznowy.
Stanowiło to zwykle punkt kulminacyjny gry wstępnej, od którego ta osobliwa para sędziwych działkowców przystępowała już bez ogródek do czynów potocznie określanym jako sodomia. Nie będę wdawał się w szczegóły ich grzesznych praktyk seksualnych, mając na względzie cenzurę obyczajową i polityczną, stojącą niczym kamienie milowe, na straży rodzimej literatury. Nadmienię tylko, że to, co wyczyniali ci dwaj, czcigodni z pozoru starcy, przechodziło ludzkie pojecie.

***

Ze świecą szukać człowieka, który ze wszystkich miesięcy w roku najbardziej lubi listopad. Chłodny, wilgotny, a nierzadko mroźny miesiąc zamyka jesień, otwierając wrota zimowych dni i nocy. W końcu miesiąca pomiędzy brzaskiem, a zmierzchem upływa zaledwie osiem godzin. W listopadzie pojawiają się zazwyczaj pierwsze opady śniegu z deszczem, a nierzadko samego śniegu.
Nie nastraja to nazbyt optymistycznie. Krótkie dni, nagie drzewa i siąpiący z granatowego nieba deszcz niewielu zachęcają do przebywania w plenerach.
Jesienne porządki na działce, stały się pretekstem do kolejnej schadzki.

Pan Maksymilian ledwo tknął szpadlem grządki, wyrwał kilka zwiędłych łodyg astrów i szast - prast znalazł się w zaciszu dachowca, gdzie, drżący z podniecenia, Prezes ogródków działkowych "Goździk" już czekał z całym asortymentem ich ulubionych afrodyzjaków.
Przedwojenna dyscyplina wykonana z koziego kopytka, kajdanki z futerkiem, czarna skórzana czapeczka z suwakami w typie kominiarki, obroża z ćwiekami i smycz, wszystko pedantycznie ułożone na drewnianym stoliczku przykrytym obrusem w czerwone maki, własnoręcznie wyszywane przez Panią Halinkę.

- Zima za pasem, a działka nieskopana - zagaił Prezes.
- Zaniedbałem obowiązki, straszny ze mnie leniuch - odparował Maksio z lubieżnym uśmiechem.
- Zaraz cię nauczę jak się wyrywa chwasty rzekł pan Jan, zrywając mu brązowe sztruksy na szelkach w biało-niebieskie pasy.

Jedna z szelek, oddając szarpniecie, ugodziła pana Jana w prawy policzek, przywołując na jego wąskich ustach grymas na poły bólu, na poły zadowolenia.
Lubieżny uśmieszek nie znikał z pociągłej, nieco końskiej, twarzy pana Jana aż do chwili, gdy poczuł dojmujący i nader niespodziewany ból prawego uda. Wyglądał na całkowicie zaskoczonego tą nową pieszczotą. Prezio, szarpał zębami obfite siwe kłaki porastające tył uda Maksia, warcząc przy tym jak podniecony sznaucer.

- Auuu boli, boli bardzo okropnie boli - zawył pan Jan.
- To mnie boli serce, gdy patrzę na zaniedbanie, w jakim nurza się twój ogródek. Grządki nieskopane, chwasty, niewyrwane, śliwki węgierki nie zebrane, jabłonki niepobielone wapnem, róże nie przykryte słomianymi matami. Sodoma i Gomora. Wybieraj co wolisz, upomnienie z wpisaniem do akt ogrodu pracowniczego rGoździkr1; czy porządną chłostę?
- Proszę o solidne baty mój panie, zasłużyłem na nie. Moje zaniedbania w ogrodnictwie są karygodne. Nie ma nic na swoje usprawiedliwienie, a przewiny te wielkie i zmazać może tylko solidne biczowanie.

Maksio zrzucił z siebie, z zadziwiającą w tym wieku zwinnością, pozostała część odzieży i z namaszczeniem wdział dziwną czapeczkę z metalowymi suwakami. Sam zapiął sobie obrożę i wystawił ręce w stronę prześladowcy dzierżącego w dłoniach pokrytych wątrobianymi plamami kajdanki z czarnym futerkiem. Wprawa, z jaką Prezio zakuł Maksia wiele mówiła o ich erotycznym stażu.

Chłosta, która dała obu stronom wiele satysfakcji zwieńczona została tradycyjnie stosunkiem analnym, w którym wpierw aktywny był Prezio, a później Maksio. Po wszystkim znużeni działkowcy zażywali odpoczynku na sfatygowanej wersalce państwa Sadzińskich.

I co, i co sądzisz o kolektywnym ogrodnictwie?

Tomasz Lippoman
www.bialowieza.com.pl



Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Tomasz Lippoman · dnia 21.08.2009 09:48 · Czytań: 1078 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 5
Komentarze
przyroda dnia 22.08.2009 17:25 Ocena: Świetne!
"I co, i co sądzisz o kolektywnym ogrodnictwie?"

Opisy przyrody plus "kolektywne ogrodnictwo"to jest to!
Czy mi się wydaje, czy chciałeś ożywić nieco przydługie zdaniem niektórych fragmenty opowiadań? Powinni być zadowoleni!!!
Jeżeli chodzi o mnie to obie wersje Twojej twórczości odpowiadają mi!
A tak lubiłam kalafiory...jeść oczywiście:smilewinkgrin:
Tomasz Lippoman dnia 22.08.2009 19:26
a jak tam Biebrza?
przyroda dnia 22.08.2009 19:33 Ocena: Świetne!
jestem cały czas - tylko łosia mi brakuje... skrobnę prywatnie na skrzynkę:smilewinkgrin:
przyroda dnia 22.08.2009 19:34 Ocena: Świetne!
Miladora dnia 25.08.2009 10:20 Ocena: Dobre
Witaj, Tomaszu... ;)
- nudne życie/zadowolonych z życia - powtórzenie, aha i dlaczego nudne życie? skoro sprawiali wrażenie zadowolonych? Sugeruję dodanie "zdawałoby się nudne życie".
- koszmary senne
i napady migreny. - przesuń do linijki powyżej
- każdą wiosenna sobotę, - wiosenną
- rGoździkr1; - robalki do usunięcia
- ludzkie pojecie. - pojęcie
- jak się wyrywa chwasty rzekł pan Jan, - ...chwasty - rzekł pan Jan
- oddając szarpniecie, - szarpnięcie
- rGoździkr1; - robalki ponownie
- zwinnością, pozostała - pozostałą
Nie zawsze styl jednakowo płynny, no i przecinki sugeruję sprawdzić, ale zabawne to opowiadanie... tyle, że nic w zasadzie nie wnosi. Zaczyna się historią psa, potem wolta do stosunków dwóch starszych panów i... co mam sądzić o kolektywnym ogrodnictwie? Ano, na działce można uprawiać nie tylko ziemię, jak widać... ;)
Zabawne, ale nie rewelacyjne, dlatego ode mnie dobry...
Pozdrawiam ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:73
Najnowszy:pica-pioa