A A A
Ile ludzkość dałaby za to, aby zamknąć wariata w szufladzie...

Świat pędził za zapaćkanymi szybami a Niuniek z Aniołkiem wręcz przeciwnie. W prawdzie na potrzeby okoliczności i ograniczeń jakie stawiała przed nimi mała przestrzeń przedziału drugiej klasy, pociągu relacji Warszawa Wschodnia- Poznań Główny, znacznie okroili werbalny i manualny repertuar małżeńskiej dyskusji, ale i tak co chwila odzywały się zgorszone głosy z przedziałów obok a nawet raz z interwencją zawitał konduktor.


- Przypomnę państwu, że znajdujemy się w miejscu publicznym a za zakłócanie podróży współpasażerom Polskie Koleje Państwowe przewidziały stosowne kary...
Aniołek na tę litanię nawet zaniemówiła, ale tylko na chwilę, potrzebną by nabrać w wyszminkowane usta odpowiednią do riposty ilość tlenu:
- Panie, idź pan do jasnej cholery i dziurkuj pan bilety, bo na pana miejsce już czeka u pośredniaka ze stu dziurkaczy. Jak mi pan nie przestanie uprzykrzać podróży to skargę na pana złożę u kierownictwa i o zwrot kosztów podróży będę się ubiegać o zadośćuczynieniu za szkody moralne nie wspomnę.
- To pani zakłóca...
- Co zakłócam panu, no co? Obcasami o szynę się zaparłam i pociąg dalej nie pojedzie, czy jak?
- Za głośno państwo rozmawiają.- wyjąkał wystraszony dryblas, poprawiając zsuwającą się z przetłuszczonych włosów czapkę.
- Aaaa bo to ja nie wiedziałam, że pociągi teraz ciszą są napędzane!- prychnęła ze wzgardą Aniołek- Panie jeszcze raz panu po dobroci radzę, weź się pan za robotę a nie u uczciwych ludzi zaczepki szukaj. Jak mam cicho rozmawiać jak od tej jazdy to mi aż w głowie dudni i własnych przemyśleń nie słyszę? Nie narzekam, bo kłótliwa to ja nie jestem a mogłabym. Ale ja nie z tych co to z każdym pierdnięciem latają się żalić, że głośno, że zimno, że do WC-tu to po węchu zamkniętymi oczami się trafi, ale jak już się trafi, to gołym okiem widać z jakim bydłem się podróżuje, co to w muszlę trafić nie może... Oj, mogłabym ponarzekać, ale jak pan widzi mam szacunek do orzełka na pańskiej czapce i o gównach przy państwowym godle rozmawiać nie będę.
Oniemiały konduktor wycofał głowę z przedziału, co sprytnie wykorzystała Aniołek, błyskawicznie zasuwając drzwi i zasłaniając szyby brązowymi zasłonkami.
- Widziałeś Niuniek jaki pyskacz?- prychnęła raz jeszcze.
Niuniek nie odpowiedział, tylko wydłubawszy z pomiętolonej paczki papierosa starannie rozwałkował go w palcach, przypalił i z chciwością zaciągnął się dymem.
- Musisz mi tu pod nosem kopcić? Jedna lokomotywa w pociągu wystarczy, nie trzeba nam drugiej.
Niuniek nawet nie spojrzał w stronę Aniołka. Za to kontemplował kolorową mozaikę pól. Kwadrat zielonej łąki, żółty jęczmień, dalej tłusta czerń ziemi, dlalej zoboże bladozłote. Krowa jedna, druga, trzecia leży niemal przy samym torowisku.
- Czy ty mnie wogóle słuchasz?- dobiegł go pełen pretensji głos Aniołka w momencie, kiedy przed oczami mignął mu bezmyślny krowi pysk.
- Co znowu buczysz?
Aniołek zignorowała niechęć w głosie Niuńka i dla wzmocnienia jego koncentracji poszarpała go za ramię. Delikatna konstrukcja popiołu, która uformowała się na szczycie niuńkowego papierosa runęła pod wpływem wstrząsu na czarne wełniane spodnie.
- Czyś ty się kobieto szaleju najadła? Jak ja się w takim stanie ludziom pokażę?!- wrzasnął Niuniek i zerwawszy się na równe nogi zaczął strzepywać szary osad ze spodni.
- Bo mnie ignorujesz cały czas.- wymamrotała skruszona i przechyliwszy się z siedzenia również zaczęła trzepać dłonią w spodnie małżonka.
- Masz szczęście, że dobry materiał, ale uważaj kobieto, bo jak dziad do ludzi nie pójdę na pośmiewisko jakieś.- odgroził się Niuniek i na powrót usiadł na swoim miejscu. Na spodniach nie pozostał nawet ślad.
- A nie mówiłam, że w ciuchlandzie najlepsze rzeczy da się kupić, nie mówiłam? To narzekałeś, że po trupach donaszać nie będziesz. A to nie dość, że po dezynsekcji gruntownej, to i jakość taka, że w normalnym sklepie nie uświadczysz. Chyba bym głupia była, gdybym majątki wydawała w sklepach, czy na stadionie. Z resztą teraz na bazarze taka sama drożyzna i chłam co w sklepie a jedyne co taniej kupisz to od żółtków przy wejściu, ale to gównianie rzeczy. Raz ci skarpety kupiłam , pamiętasz? Te co po jednym praniu zmieniły numer na dziecięcy a w palcach szew poszedł, że za getry mogłyby robić. Ja też się sama raz na majtki nadziałam. Po złotówce sztuka. Nawet ładne z koronką. Ale co z tego, jak już po drugim praniu guma wylazła a koronka się szara jak szmata od podłogi nie przymierzając zrobiła. Więc tylko ciuchland został, bo za to polskie barachło też grosza nie dam. Nooo, jakbyśmy na pieniądzach leżeli, to by się człowiek do takiego butiku czy innego szanela wybrał...
- Co szmat masz za mało?- warknął Niuniek i przewrócił oczami.
- Szmat to ja przy tobie mam aż nad to. Groszem nigdy nie śmierdziałeś. Ale porządnych ciuchów jak na lekarstwo. Jakbym nie wynalazła tego ciuchlandu co z masarni przerobili, to byśmy chyba gołymi tyłkami przed Gańkami świecili.
- A jeśli o świeceniu mowa. Kupiłaś znicze?- zainteresował się nagle Niuniek.
- No jaśnie pan się obudził!- sarknęła Aniołek i wycelowała palcem w stronę upchniętej nad ich głowami torby.- Kupiłam dwa małe, plastikowe na wkład. Tak, żeby na później mieli i jeden na teraz. Ale taki, że ci mózg stanie jak zobaczysz!
Aniołek podniecona podskoczyła jak na sprężynie, by już po sekundzie wczepić się w materiał torby. Wisiała tak stękając i jak baletnica kręcąc się na czubkach pantofli.
- No ruszysz się, żeby mi pomóc, czy będziesz jak ta mumia siedział?!- wystękała.
- A po co się tak szarpiesz, przecież jak zajedziemy to i tak zobaczęr30;- westchnął Niuniek, ale posłusznie wyciagnął torbę i postawił na siedzeniu. Dobrze wiedział, że w takich chwilach żadne argumenty nie ostudzą zapału Aniołka.
Aniołek nic nie odparł, tylko poszarpawszy się z zamkiem zaczęła wykładać z torby manele i rozkładać je w kupkach na poszczególnych siedzeniach. Niuniek patrzył na to bez słowa, znieczulając się kolejnym papierosem.
Kiedy Aniołek dotarła do zwiniętego w rulon kąpielowego ręcznika frotte, drzwi od przedziału jęknęły od nagłego szarpnięcia. Spomiędzy brudnych zasłonek jak w teatrzyku kukiełkowym wyłoniła się spocona twarz na oko dwudziestoletniej dziewuchy. Pewnie studentki, bo na opryszczonym nosie widniały zaparowane okulary a ściśnięte gumką włosy i odstające nadawały szarej i świecącej potem twarzy myszowaty wygląd, charakterystyczny dla tych, co myślą, że myślą.
- Czy jest jedno miejsce wolne?- zapytała cichym głosem dziewucha.
- Nie ma.- odparła natychmiast Aniołek i ręcznikiem zagrodziła drogę.
- Ale przecież tylko państwo tu są a przedział jest na szcześć osób.- w głosie myszy odezwała się podejrzliwość.
- Nie pani mi będzie miejsce wydzielać! Jak mówię nie ma to nie ma. Nie widzi pani co się tu dzieje?- Aniołek teatralnym machnięciem ręcznika wskazała na zawalone ciuchami siedzenia.- Na głowie mi pani chce usiąść czy jak?- ryknęła jeszcze i zdecydowanym ruchem chwyciła za drzwi. Studentka w ostatniej chwili wycofała twarz, przed którą z hukiem zatrzasnęła się szyba.
Aniołek odwrociła się na pięcie i zacięty wyraz jej twarzy z miejsca ustąpił pełnemu triumfu uśmiechowi. Szczerząc się tak do zaciągającego się dymem Niuńka, odchyliła ostatnią warstwę turkusowego ręcznika i chwyciwszy pulchną dłonią złotą bryłkę przysunęła ją Niuńkowi do twarzy.
- Aniołek od Aniołka.- sapnęła z dumą.
Niuniek spjrzał na złotą bryłkę, która okazała się być gipsowym aniołkiem pokrytym pozłotą. Aniołek w pozcyji kucznej obejmował tłustymi ramionkami białą świecę.
- Z 14 polskich złotych, na dziesięć utargowałam!- dodała z satysfakcją Aniołek.

Zdążyli wysiąść w ostatniej chwili. Aniołek oburącz ściskała stertę ubrań. Niuniek ciągnął w jednej ręce rozbebeszoną torbę a w drugiej trzymał papierosa i złotego aniołka.
- Cholera mnie z tobą weźmie. I po co był ten kipisz przed samą wysiadką?- sapnął z gniewem stawiając torbę na peronowej ławce. Aniołek nic nie odparła, tylko wysypawszy obok targane w rękach tekstylia, wzięła się energicznie za pakowanie. Kiedy torba przybrała formę pękatej beczki z satysfakcją otarła skroplony nad ustami pot.
- I już po balu panno Lalu.- sapnęła z radością, która momentalnie ulotniła się, kiedy spojrzała na Niuńka.- No i czego mi tego nie dałeś wcześniej?!- zapytała z wyrzutem wskazując na złotego aniołka. Niuniek dopiero teraz spostrzegł, że wciąż trzyma go w dłoniach.
- Zapomniałem.- przyznał ze skruchą.
- Ty beze mnie to byś zginął.- westchnęła z rezygnacją i wyrwała mu figurkę.- No i coś łajdusie narobił?!- wrzasnęła nagle podtykając mu na powrót znicz pod sam nos.
Niuniek spojrzał z niechęcią na corpus delicti swojego przestępstwa. Nawet nie musiał pytać, bo cherubinek sam gapił się na niego oskarżycielsko wypaloną do szczętu maziają, która do niedawna była jego słodką buźką.
- Coś narobił, coś narobił. Sama cyrki wyczyniałaś z bagażami, to się nie dziw, że w tym pośpiechu wypadek się nadarzył. Ty się ciesz, że udało nam się wogóle wysiąść, bo na taksi z Gnojowic to byśmy majątek wydali.
Aniołek zmrużyła goroźnie oczy, ale nic nie odparła. Z pasją upchnęła aniołka w swojej torebce tak, że wystawała mu tylko wypalona facjata, po czym bez słowa ruszyła w stronę dworcowej hali. Niuniek ruszył za nią, gnąc się pod ciężarem ortalionowej torby. Miał na końcu języka kilka kąśliwych uwag, na temat wielkości bagażu, którego większość stanowiła garderoba Aniołka, ale dobrze czuł, że moment na takie uwagi był co najmniej nie odpowiedni. Z resztą złość przeszła mu jak ręką odjął, kiedy przechodząc przez poczekalnię mijali drzwi dworcowego baru. Mdła woń mięsiwa, kiszonej kapusty, piwa i nikotynowego dymu aż wykręciła mu żołądek na drugą stronę.
- Zjadłbym coś.- stęknął żałośnie.
- Zjadłeś kanapkę z kurczakiem wędzonym i dwa jaja na twardo.- odparła zimno Aniołek.
- Ale kiedy to było!- westchnął dramatycznie Niuniek.
- Zjesz u Gańków jak Pan Bóg przykazał. Jeszcze mi tego brakuje, żebyś się nawtrynżalał tych kotletów z podeszwy a później mi tydzień chorował.- skwitowała nieczule Aniołek i pchnęła potężne drzwi wyjściowe.
Znaleźli się na małym placyku ozdobionym klombami pełnymi kwitnących niezmordowanie tygrysków, zwanych śmierdzielami. Do PKS-u mieli ze sto metrów, nie więcej. Przebyli ten dystans świńskim truchtem, bo autobus do Bajowic już wypuszdzał z siebie kłęby czarnego dymu.
- Wysiadamy przy kościele. Do Gańków pójdziemy już po cmentarzu.- wysapała Aniołek dopadłszy drzwi autokaru.


Pogoda była w sam raz na spacery. Ciepła, ale nie za gorąca, słoneczna, ale bez letniej spiekoty. Z przyjemnością więc odbyli ten spacer od nekropolii aż po ostatnie zabudowania wioski.
- Który to numer?- zapytała Aniołek uważnie wpatrując się w mijane chałupy.
Jak na złość żadna nie przypominała rozpadającej się stodoły a właśnie na taki widok była nastawiona. A tu zamiast rozlatujących się ruder ciasno poustawione bryły kwadratowych willi z pustaków. Wszystkie na jedną modłę- kwadratowe z gankiem z trzema schodkami, balkonem po lewej stronie, garażem po prawej. Wszystkie pomalowane na biało i jakby tego nie dosyć, to nawet w balkonowych skrzynkach kwitły takie same wysokopienne pelargonie w kolorze czerwonym.
- I bądź tu mądry i pisz wiersze.- szepnęła zrezygnowana i spojrzała pytająco na Niuńka.
Niuniek odłożył torbę i jął się wyginać wciskając dłonie w wąskie kieszenie przyciasnych portek. W końcu udało mu się wydostać pomiętolony zwitek, który rozprostował długimi palcami.
- Numer 3.- odczytał i oboje jak na komendę spojrzeli w kierunku najbliżeszej furtki. Na niebieskiej tabliczce wymalowana była zgrabna piątka.
- To co, ten natępny niby?- wskazała z powątpiewaniem Aniołek na bielący się kilka metrów dalej kolejny biały klon.
Niuniek nie zdążył odpowiedzieć, ani nawet wzruszyć ramionami, bo właśnie uchyliła się brama upatrzonego przez nich budynku i na ulicę wyszedł roześmiany wąsacz.
- No nareszcie, bo myśleliśmy, że już się nie doczekamy!- ryknął tubalnie, aż echo poniosło po wsi a psy zwariowały.
Aniołek, zanim przywdziała odpowiedni uśmiech, spojrzała niepewnie na Niuńka.
- No, co się tak na mnie kobieto patrzysz, Heńka nie poznajesz?- zaśmiał się Niuniek i chwyciwszy za torbę ruszył w kierunku wąsacza.
Aniołkowi nie pozostało nic innego jak pójść w ślady małżonka, chociaż nie do końca była przekonana, czy brzuchaty wąsacz z zaawansowaną łysiną na czole, przyodziany w szary sweter w romby i turkusowe spodnie osadzone w gumiakach to ten sam wyniosły inżynier, który z nieskrywaną niechęcią całował jej dłoń dwadzieścia lat temu. Jej niepewność wzrosła jeszcze bardziej, kiedy wąsacz porzuciwszy wersale zamknął ją w uścisku swoich potężnych ramion i odcisnął na upudrowanych policzkach trzy siarczyste całusy.
- No co?- zaśmiał się na widok zdębiałej miny Aniołka, rodzina ciotka jesteśmy, nie?
Aniołkowi wraz z ciotką wróciła trzeźwość myślenia, która z trudem zahamowała dosyć dosadną odpowiedź na takie pufałości. Ciotką żadnego wąsacza w szarym swetrze nie była i basta!
- Potrzebna nam ta stypa jak dziura w moście.- syknęła w ramię Niuńka, który nie dość, że nie zwracał na nią żadnej uwagi, to jeszcze wziął się za komplementowanie gospodarstwa Gańków.
- Fiu, fiu, ja widzę, że żeście się odkuli porządnie. Chałupa jak się patrzy, gwizdnął z uznaniem rozglądając się wokół.
- Jakoś leci. Chociaż lepiej bywałor30;- odparł Heniek prowadząc gości do wejścia.
- No, ja bym tak dla przykładu mieszkać nie chciała. Wszystkie domki takie same, że pobłądzić możnar30;- wydęła wargi Aniołek.
- A co niby te wasze mrówkowce lepsze? Tak różnią jeden od drugiego jak nie przymierzając prezydent od premiera, nie?- odciął się Heniek i wprowadził gości do wyłożonej białymi panelami i płytkami PCV sieni.


- Popatrz jak ludzie mieszkają!- syknęła Aniołek rozkładając rzeczy w szufladzie pachnącej nowością komody.
Znajdowali się właśnie w pokoju na piętrze, do którego zaprowadził ich Heniek, żeby się rozpakowali i odsapnęli. Pokój wyglądał imponująco. Aniołek okręciła się jak primabalerina trąc czarnymi rajstopami po drewnopodobnych panelach w dębowy deseń.
- Ty nie pirłetuj, bo zaraz mi tu orła wywiniesz.- zaśmiał się Niuniek i chwycił Aniołka asekuracyjnie w talii.- A ludziom nie zazdrość, bo się tym nie najesz a tylko ci żółci przybędzie.
- A czy ja zazdroszczę?!- prychnęła Aniołek i wyrwała się z niuńkowych objęć.- Mówię tylko, że niektórzy to mają szczęście w życiu, albo i tupet, bo pewnie samo szczęście na takie luksusy nie wystarczy.- skrzywiła się i niczym posterunkowy przedefiladowała po pokoju podpierając się pod boki.
Inspekcja chyba wypadła dobrze, bo mina Aniołka ani na chwilę nie przestawała być kwaśna. Dopiero, kiedy domaszerowała do okna przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu.
- Ooo a takie okna to o kant dupy rozbić.- stwierdziła ze znawstwem pukając paznokciem w okiennicę.- Plastik jest niepraktyczny. Okna się pocą i wilgoć wyłazi. Nie, takich okien to bym sobie za nic nie dała wstawić.
Niuniek już chciał ją zapewnić, że nikt ją nie będzie do tego zmuszał, ale właśnie drzwi od pokoju otworzyły się i w drzwiach stanęła Gańkowa.
Wyglądała zupełnie jak przed laty, tak jak gdyby była odporna na upływ czasu. No może sylwetka mocniej zbliżyła się do kształtu baryłki a pałąkowate nogi jeszcze bardziej ugięły się pod jej ciężarem. Ale spoglądające spod kołtuna siwych włosów czarne paciorki nadal patrzyły na świat tą rozbrajającą dziecinnością.
- No, moi goście przyjechali.- ucieszyła się szczerze i uczepiwszy się poł marynarki Niuńka wycałowała go głośno. Ten sam rytuał odbyła wraz z Aniołkiem i oparłwszy się o wezgłówek łóżka przyjrzała się obojgu uważnie.
- Co zmarło się nam Gańkowi?- zagadnął Niuniek wyciągając z marynarki papierosy.
- Niuniek schowaj te śmierdziuchy, nie będziesz ludziom po pokojach kopcił!- ostro skarciła męża Aniołek.
- A jakim tam ludziom?- zaśmiała się Gańkowa i z lekceważeniem machnęła ręką.- My żadne ludzie, my Gańki. Niech pali, gdzie chce.- dodała pogładziwszy Niuńka po mankiecie.- Heniek pali, Marzena Pali, Grzegorz pali i mój stary, świeć Panie nad jego duszą też paliłr30;
- Palił, palił aż się wypalił.- smutno pokręciła głową Aniołek.- Najszersze kondolencje.- dorzuciła złapawszy Gańkową za pulchne ramię.
Przemiana w Gańkowej wnętrzu była błyskawiczna. Z buchającej serdecznością baryłki z miejsca zamieniła się w rozmazaną kupkę nieszczęścia. Wałki tłuszu podskakiwały z każdym szlochem a grube jak grochy łzy przeciekały przez palce, którymi próbowała nerwowo zetrzeć rozpacz z twarzy.
Aniołek z Niuńkiem niepewnie spojrzeli po sobie. Czuli się nieswojo i nie bardzo wiedzieli, jak powstrzymać ten potok łez u przecież prawie obcej kobiety. Niuniek na tę okoliczność odpalił papierosa i zaciągnąwszy się pożądnie wypuścił ciemną chmurę w stronę śnieżnobiałego sufitu, kaszląc przy tym niemiłosiernie.
- Przestańże w tej chwili!- ofuknęła go Aniołek, bo chwila na kaszlenie wydawała jej się co najmniej niestosowna.
- Dym mi źle poszedł.- syknął na swoje usprawiedliwienie Niuniek i otarł załzawione oczy.
Na tą chwilę Gańkowa odjęła od swoich zapłakanych paciorków pulchne paluchy i pierwsze co ujrzała, to wyciarającego się w mankiet Niuńka. Spojrzała na niego z wdzięcznością i chwyciwszy za jego dłoń potrząsnęła nią serdecznie.
- Tak, mój nieboszczyk to był porządny człowiek i łez po nim wstydzić się nie trza.- wyszlochała do Niuńka i nie mogąc opanować kolejnej fali rozpaczy, energicznie zamierzyła się do wyjścia z pokoju. Jednak jakaś nagła myśl zatrzymała jej spękaną dłoń tuż przy klamce, bo obróciwszy znów do nich czerwone od płaczu oblicze wyrzuciła z siebie kolejny szloch.- Ale takiego pogrzebu, jaki miał mój Ganiek, to jeszcze nikt nie miał! Jak ksiądz proboszcz pięknie mówił, to się powtórzyć nie da. A ludzi cała wieś przyszła. A jeszcze jak na koniec Grzesiek ze swoimi się skrzyknął, bo on to ta młodzież Wesz Polska jest, to jak mu zagrali razem, jak zaśpiewali, to jakby co najmniej jakiegoś posła żegnali.- machnęła ręką, bo łzy jej gardło do bólu ścisnęły i zniknęła za drzwiami.
Jednak zanim Niuniek z Aniołkiem zdołali zebrać myśli, drzwi na powrót się rozwarły i ponownie ukazała im się spuchnięta płaczem Gańkowa.
- Ja was kochani tak przepraszam, ja zapomniałam w tej rozpaczy, że wam ręczniki przyniesłam, cobyśta się ochlapali po podróży.- wciągnęła spod pachy dwa rulony froterowych ręczników i wcisnęła w dłonie Aniołka.
- A gdzie tu, za przeproszeniem łazienka?- zagadnęła przytomnie Aniołek.
- No jak gdzie?- szczerze zdziwiła się Gańkowa- Tu zaraz za winklem, ja pokażę.- ruszyła dziarsko a za nią posłusznie Niuniek z Aniołkiem.
Nawet się dobrze rozpędzić nie zdąrzyli, bo Gańkowa zaraz po wyjściu z pokoju wzięła ostry zakręt i zniknęła za rogiem. Niuniek nie wyhamował na czas i z całym impetem uderzył w Aniołka skrobiąc mu skarpetą marchewkę.
- No coś ty zidijociał?!- syknęła Aniołek i ze złością obejrzała się na piętę. Na szczęście rajstopy wytrzymały atak Niuńkowych krogulców.
- No tu się obmyjecie a później zapraszamy na dół, bo jedzenie stygnie a pewnieście głodni po podróży.- Gańkowa z uśmiechem zaprosiła ich do wykafelkowanej na biało łazienki.
Aniołek weszła posłusznie z nabożnością przyglądając się idealnej bieli ścian, kosmatemu dywanikowi w kolorze morskim i pod kolor dobranej umywalce. A jak jej wzrok padł w kąt łazienki, gdzie stała kabina prysznicowa, to nawet nie zdążyła zdusić jęku, który wydarł się jej z piersi.
- Taki natrysk to mi się po nocach śni.- nie wiedzieć czemu wyszeptała.- Ale ten to tylko obiecuje. Obiecanki, cacanki a mnie głupiej radość.- dodała z wyrzutem, wskazując oskarżycielsko na Niuńka, który zajął się właśnie skubaniem fliz i kiwaniem z podziwem głową.
Gańkowa na to oskarżenie zareagowała dosyć niespodziewanie i z widocznym przerażeniem zakryła usta ręką. Aniołek takiej reakcji się nie spodziewał, więc jedyne na co ją było stać, to wskazanie przedmiotu pożądania i powtórzenie kwestii:
- Natrysk mi się wasz podoba.
- Aaa znaczy pryśnic?- kiwnęła z widoczną ulgą Gieńkowa i machnęła ze zniechęceniem ręką.- To dobre dla młodych pani, nie dla nas. Człowiek się w tej klatce nijak obrócić nie może a jak mydło się, gdzieś nie daj Bóg zakapućka, to choć siądź i płacz nie wydobędziesz, jak nie wyleziesz z tego dziadostwa. My z moim starym tośmy się od zawsze w misce chlapali i starczyło. Tak jest najwygodniej a wygibasy w tym śklanym pudle to niech se młodzi uskuteczniają.- zakończyła z mocą i poklepawszy Aniołka po ramieniu ruszyła do drzwi.
Aniołek nie bacząc na r0;sawułarwiwryr1; zamknęła za gospodynią drzwi i przekręciła kluczyk. Stanęła przed Niuńkiem i oskarżycielsko podparłwszy się pod boki, wyrzuciła z siebie:
- Niuniek a co to niby miało znaczyć, że natrysk dla młodych, nie dla nas starych?! Znaczy, że co, że według niej stara jestem?- wyszeptała ze złością prosto w krawat Niuńka.
Niuniek spokojnie zaciągną się papierosem i wrzucił kiepa do muszli. Spuścił wodę i spojrzał na wzburzoną twarz małżonki.
- Skarbeńku, ona mówiła o sobie i Gańku, nie o takiej młódce jak ty!- zaśmiał się i czule ucapił Aniołka w nos.
Ta strąciła jego rękę z udawanym oburzeniem, ale odwróciwszy się do lustra parsknęła śmiechem.
- Tylko nie pindrz się mi tu godzinami, bom głodny jak wilk.- dodał już poważnie Niuniek i odwróciwszy się w stronę muszli, zaczął szarpać się z zamkiem od spodni.
- Świnia, normalna świnia.- Aniołek skwitowała to ze stoickim spokojem i wyjętym z kosmetyczki grzebykiem zaczęła tapirować ufarbowaną na oberżynę grzywkę.



Cała kuchnia przepełniona była gwarem, zapachem rosołu, ciasta i tytoniowego dymu. Aniołek aż zmrużyła oczy, aby przez tę chmurę dojrzeć siedzących w kącie Gańków.
- Siadajcie kochani i gośccie się, czym chata bogata.- zerwała się stara Gańkowa i pociągnąwszy ich za rękawy dowlekła do zastawionego stołu.
- No jak to by ojciec rzekł- jedzta, pijta aż się pozesrywata!- ryknął tubalnie Heniek i zarechotał na całą kuchnię.
Aniołek z niesmakiem tylko oczy ku górze wzniosła, na więcej nie mogła sobie pozwolić, bo potężnym kuksańcem w niuńkowy bok, usiłowała doprowadzić do porządku małżonka, którego również rozbawiło niesmaczne powitanie.
- A Bój się Boga Heniuś, ojciec by tak w życiu nie powiedział!- przyrzegnała się trwożliwie stara Gańkowa i z przepraszającym uśmiechem zwróciła się do gości.- Państwo usiądą spokojnie, Heniuś poleje na rozgrzanie a ja już nakładam rosół.
- Oj domowy rosołek to jest to!- entuzjastycznie zareagowała Aniołek i odwróciwszy się w stronę krzątającej się przy elektrycznej kuchence Gańkowej dodała.- Pani nawet sobie nie wyobraża, jak wy tu na wsi dobrze macie. Jak u pana Boga za piecem. Własne ptactwo,własne bydło, własne świństwor30;, znaczy się świnki chciałam powiedzieć. A w mieście to tylko plastik nam do jedzenia sprzedają. Gdzie by nie kupił wędliny, czy mięsa, wszystko jak trociny smakuje.
- No to ja przecież mamie mówiłam, żeby kurę od Kiełbasiukowej kupiła, bo miastowe jadą. Ale ta nie, uparła się, żeby do Gnojowic do supermarketu jechać i tam kurczaków nakupiła, bo w promocji były.- rozległ się pełen wyrzutów głos kobiecy a w drzwiach kuchni stanęła korpulentna postać u której boku wisiało uczepione dziecko.
- Oooo mały wstał.- przerwała jej wywód szybko Gańkowa i dla zatarcia złego wrażenia
przystąpiła do nerwowej prezentacji.- Krychę właściwie znacie, ale malusiej Sonii, to jeszcze nie widzieliśta.
Aniołekowi dosyć szybko przeszedł zawód po wiejskim rosołku, bo z uwagą zaczęła lustrować zbliżającą się do stołu Krychę. No dla tej, to czas nie był łaskawy wcale, co skontastowała Aniołek z niemałym zadowoleniem. Z dziarskiej dziewuchy stała się prawdziwą babą o posturze zmarłego Gańka i poczciwych oczkach po matce. Krycha uścisnęła ich oboje pulchnym ramieniem i przycupnęła przy mężu. Aniołek odprężony niespodziewanym zwycięstwem miastowej urody, wydobyła z przepaścistej torby tabliczkę czekolady i wcisnęła ją w oślinioną rączkę maleństwa.
- No popać, ciekuladę pani dała.- zasepleniła głupkowato Krycha.
- To wasze najmłodsze?- zagadnął kurtuazyjnie Niuniek, obracając w palcach kieliszek czystej.
- A gdzież tam!- rozchichotała się Kryśka i nie wiedzieć czemu zakryła dłonią usta.
- To Marzeny córa.- oznajmił dumnie Heniek, głaszcząc małą po łysej głowie.- Nasza wnusia najdroższa.
- To za wnusię!- odparł z zadowoleniem Niuniek, który tylko czekał na pretekst do toastu.
Aniołek nic nie powiedziała tylko energicznym ruchem wlała sobie całą zawartość kieliszka do gardła. Aż jej łzy do oczu nadeszły, gdy przełknęła, ale przynajmniej udało jej się wyjść z szoku, w jaki wpędziła ją rozrodczość Gańków. Nie, żeby im zazdrościła miotu o własnym usmarkanym bękarcie nawet słyszeć nie chciała, ale dzieci świetnie oznaczają upływający czas i to tak bardzo Aniołkiem wstrząsnęło. Przecież Krycha, kiedy ostatnio się widzieli była w ciąży a teraz ta ciąża ma własne dziecko!
Na szczęście parujący rosół przerwał filozoficzne dywagacje Aniołka, która z całą pasją zajęła się wiosłowaniem w talerzu.


Libacja toczyła się w najlepsze a i humory po kolejnym, tym razem niuńkowym pół literku dopisywały wszystkim. Aniołek zdołał się już pogodzić z faktem, że Krycha powiła dwoje dzieci, z czego młodsze właśnie z nimi osuszało kolejny kieliszek i oświetlało stół wygoloną na glacę głową, w której odbijało się światło żarówki.
- A kawaler, wybaczą państwo wścibstwo, z wojska wrócił?- zagadnął wyrostka Niuniek z uwagą przypatrując się glacy.
Krycha po swojemu zachichotała, Gańkowa energicznie pokiwałą głową w akcie protestu a Heniek wskazał tylko na latorośl brudnym palcem i zaśmiał się z drwiną.
- Nie, tak się teraz nosi.- odparł walcząc dzielnie z mutacją wyrostek, czyli Grzesiek.
- Bo ja mówiłam, on należy do tej grupy Młodzież Wesz Polska a oni tak się noszą.- dodała wyjaśniająco stara Gieńkowa i podsunęła Aniołkowi talerz z karpatką.
Aniołek dzielnie zignorowała tę pokusę i zapiwszy zbierającą się w ustach ślinę herbatą zagadnęła:
- No a jak wam się tak tu żyje?
- Aj, powolutku, powolutku.- zaczął Heniek.- Z Grześkiem i Sebastianemr30;
- Sebastian to mąż Marzeny.- wtrąciła pospiesznie Krycha.
- No więc jeździmy na budowy do Reichu i zawsze trochę grosza skapnie. Marzena najpierw dorabiała jako opiekunka w Wiedniu, teraz do Italii jeździr30;
- W Wiedniu?- zainteresowała się nagle Aniołek.- No to świat mały. Mój małżonek też jeździł na kontrakty do Wiednia. Nawet na Sylwestra do niego jechałam. Bajecznie było! No, zupełnie kulturalny świat. W prawdzie chleba za dobrego tam nie mają, no i wędliny jak z papieru, ale kulki Mozarta drodzy państwo, no niebo w gębie.- rozpłynęła się Aniołek.
- A co dokładnie ma pani na myśli?- spoważniał Heniek a właściwie to zbaraniał, bo o konsumpcyjnym podejściu do Mozarta i muzyki poważnej jako takiej pierwsze słyszał.
- Cukierki, takie z Mozartem na sreberku.- wyjaśnił usłużnie Niuniek i dodał szczerze.- Dla mnie cholerstwo za słodkie. Jak sobie trzy czekoladki zjadłem na raz to mnie pół dnia mgliło.
- Ach, bo ty umiaru nigdy nie znasz.- stwierdziła z naganą Aniołek i uznała austriacki temat za zakończony o mdłościach męża nie wspominając.- A córka w słonecznej Italii teraz jest?
- Nie, u Sebastana siedzi. Zaraz powinna wrócić, bo już po wpół do dziewiątej.- zapiszczał łysy Grzesiek spoglądając na wyłożoną obok talerzyka komórkę.
- O Matko najsłodsza, jak ten czas leci!- wrzasnęła jak oparzona stara Gieńkowa i wybiegła z kuchni.
Zanim Aniołek z Niuńkiem zdążyli się zdumieć jej niespodziewaną pogonią za upływającym czasem, litościwy Heniek ruszył z wyjaśnieniami:
- Mama o dwudziestej dwadzieścia ma różaniec w świńskim radiu.- roześmiał się z pobłażaniem.
- Jak w świńskim?- szczerze zdumiała się Aniołek- Znaczy, że w chlewiku słucha?
Krycha zareagowała na to pytanie co najmniej niestosownym a właściwie logicznym radosnym kwikiem, który usiłowała za wszelką cenę zdusić chowając twarz w śpiochy dziecka.
- Nie, znaczy świńskie radio, bo ma ryja. Radio Ma-ryja.- zarechotał Heniek z uciechy klepiąc dłonią w stół.
Niuniek nie czekał długo, aby się przyłączyć, nawet Aniołek, który choć niepraktykujaca daleka była od obśmiewania cudzych wierzeń, teraz aż pokładała się na stole, wycierając wierzchem dłoni spływający łzami tusz do rzęs.
- A państwu co tak wesoło?- zagadnęła młoda dziewczyna i z uśmiechem podeszła do stołu.
Uśmiech Aniołka momentalnie zniknął stwarzy a jedynym śladem jej dotychczasowej wesołości były czarne strużki przecinające malowniczo policzki, niczym wojenne barwy.
Młoda była na oko przed trzydziestką, była wysoka, szczupła, jej anielską buźkę okalała kaskada blond płowych włosów, która ślicznie kontrastowała z ciemną karnacją. Nie, to nie była krew z mlekiem, jak Niuniek oceniał był przed laty Krychę. To była nimfa jakaś, którą Aniołek musiał znienawidzić z całego swego kobiecego i prawie sześćdziesięcioletniego serca od pierwszego wejrzenia.
Nawet kiedy ceremonia przywitań dobiegła końca a młoda w swoje szczupłe i przyozdobione pięknymi szponami palce uchwyciła małą i przytuliła do pełnej piersi, Aniołek wciąż siedział z miną pokerzysty doszukując się w idealnym ciele jakiejkolwiek usterki. Może to było dziecinne porównywać się z taką młódką, ale Aniołek nie tak łatwo dawała się zepchnąć z roli eleganckiej miastowej. Dlatego naciągnąwszy czarną bluzeczkę na wciągnięty brzuch, bębniła palcami po stole obmyślając zdemaskowanie tego wsiowego bóstwa i nie ważne na czym miałoby to demaskowanie polegać.
Niuniek swoim pełnym uwagi wzrokiem skupionym na twarzy boskiej Marzeny tylko dolewał oliwy do Aniołkowego ognia, który i tak już buchał jak się patrzy, krzesząc z jej oczu iskry, z nozdrzy wydobywając dym i rozpalając do czerwoności policzki.
- Ja panią skądś znamr30;- zagadnął powoli Niuniek nie spuszczając z młodej wzroku.
- No tego by jeszcze brakowało?!- wyrwało się nieopatrznie Aniołkowi, ale szybko skarciła się potężnym chaustem z napełnionego przed chwilą kieliszka.
- A jaka ja tam pani. Marzena jestem, albo Marika, bo tak mnie nazwają w Italii. Marzena to dla nich za trudne.- roześmiała się perliście młoda.
- Stół z powyływymanymi nogami też żaden makaroniarz nie powie.- zarechotał Heniek i polał następną kolejkę, tym razem i dla starej Gańkowej, która jako że już po duchowej strawie była, ochoczo zabrała się za kawał karpatki.
- Maariiika.- powoli wymówił Niuniek dziwnie strzelając palcami.
Aniołek, gdyby tylko miała taką moc zabiłaby wzrokiem rozmarzonego mężulka. Ale ponieważ takich zdolności nie posiadała, zdecydowała się na celne kopnięcie go w kostkę. Nawet nie zareagował na to podstołowe ruganie, tylko uniósłwszy nad krzesłem zadek jeszcze bardziej przybliżył twarz do młodej. Wyglądało to jak próba pocałunku i zdecydowanie zaskoczyło już nie tylko samego Aniołka, który zastygł z kieliszkiem w dłoni, ale i całe towarzystwo. Kolejne poczyniania Niuńka były jeszcze bardziej, o ile to możliwe, zadziwiające. Na jego obliczu wymalowała się jakaś diabelska radość, kiedy uderzając dłońmi w stół ryknął na całe gardło:
- Mam cię, Marika!!!
Wszyscy podskoczyli od tego nieoczekiwanego manifestu posiadania młodej. A Aniołek podskoczył tak mocno, że cała zawartość kieliszka spłynęła po jej obfirtym biuście. Ten zimny strumień na rozgrzanej skórze podziałał na nią dopingująco:
- A niech cię cholera jasna weźmie, ubzdryngolił się stary cap i na dziwki go ciągnie!- ryknęła również zrywając się od stołu.
- Taak dziwki.- wycedził z pasją Niuniek wciąż nie spuszczając wzroku z młodej.
Aniołkowi z furii zrobiło się słabo. Heniek patrzył na wszystko zbaraniały. Krycha nie wiedzieć czemu zaczęła zasłaniać małej uszy a milczący dotąd Grzegorz aż zapiszczał z uciechy, bo takiego spektaklu to na spóźnionej stypie w życiu by się nie spodziewał.
Młoda też zaczęła jakoś niewyraźnie wyglądać a przynajmniej starła z twarzy swój hollywoodzki uśmiech i oddała dziecko w ręce panikującej Krychy.
- A co mi niby pan tu impetuje?- zapiszczała nagle wstając i również przechyliła się nad stołem w stronę Niuńka. Aby zachować równowagę w tak niewygodnej pozycji z całej siły wbiła się pazurami w blat.
Niuniek już otwierał usta, aby kontynuować swój atak postradania zmysłów, kiedy nagle coś przeleciało nad stołem i wyrżnąwszy go w policzek opadło bezgłośnie na ceratę, tuż obok talerzyka z ogórkami.
- Co to?- zaciekawiła się momentalnie Aniołek a reszta, wraz ze skonsternowanym tym atakiem Niuńkiem, spojrzała na dziwny pocisk.
Aniołek chwyciła to coś w dwa palce i przystawiła sobie do oczu. Było małe, gdzieś na dwa, dwa i pół centymetra, płaskie lekkie i w kolorze łososiowym.
- Matko, rybia łuska.- szepnęła ze zgrozą stara Gańkowa, gapiąc się jak sroka w gnat w zaciśnięte palce Aniołka.
- Nie babciu, to nie łuska, paznokiec mi strzelił.- wyjaśniła nerwowo młoda i wyrwawszy z palców Aniołka coś, szybko schowała to do kieszeni spodni.
- Na rany Jezusa, pokaż palec to ci opatrzę.- przerażenie starej Gańkowej tylko wzmogło na sile.
- Opatrywać nie trzeba. To tips babciu, plastikowy znaczy. Pójdę do kosmetyczki to doklei.- warknęła Marzena i odwróciwszy się znów w stronę Niuńka powróciła do wcześniejszego tematu.- Pan chciał mi coś powiedzieć?
- A chciałem, chciałem i powiemr30;- odparł szybko Niuniek i aby pozbierać się po paznokciowym ataku wlał w siebie zawartość kieliszka a w zacisnięte grymasem usta włożył papieros. Dopiero jak się pożądnie zaciągnął, mógł przystąpić do miażdżącego ataku przeciwnika. Polegał on na tym, że Niuniek przechyliwszy się jeszcze bardziej przez stół, pochwycił w palce grube pasemo blond czupryny młodej i owinąwszy sobie je między palce, stwierdził z nieskrywaną satysfakcją:- Marika ma włosy blond jak anioł.
Anioł a właściwie Aniołek już zupełnie nie wiedział jak ma reagować na to rozpasanie małżonka. Wyjście z tego piekielnego domu niczego nie rozwiązywało, bo i na piechotę w nocy do dworca w Pajęcznej nie dojdzie a poza tym, należało przynajmniej cudzołożnika i pedofila w jednym ukarać siarczystym policzkiem a nie uciekać w ciemność z podkulonym ogonem.
Jak pomyślała tak zrobiła, a że prawo ciążenia zwiększa się proporcjonalnie do wypitych procentów, zamiast w twarz, jej zamachnięta dłoń trafiła w środek blond kudłów dziewoi. I tu przyszła kolej na kolejny okrzyk oniemiałej publiczności. Pod wpływem ciosu Aniołka pasmo poddało się lekko i smętnie zawisło na palcach Niuńka. Ten chcąc strącić ten przerażający skalp zaczął jak oszalały potrząsać dłonią, co z miejsca upodobniło ją do jakiejś koszmarnej kukiełki.
- Lala!- roześmiało się nagle dziecko i wyciągnęło ufnie rączki w stronę Niuńka.
Ale ten nie miał najmniejszej ochoty na zabawy, więc przy kolejnym, nieco mocniejszym zamachu pozbył się blond świństwa, które pod wpływem siły wyrzutu niespodziewanie znalazło się na glacy Grzegorza.
- Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Bohun jak malowany!- ryknął Heniek i z radości niemal wpadł pod stół. Uratowała go stara Gańkowa, w ostatniej chwili przytrzymując zieńcia i ceratę na stole, która solidarnie chciała z nim wylądować na podłodze.
Tym razem na przeciw histerii babci dzielnie wyszła młoda, bo zerwawszy z głowy Grześka włosy, również wpakowała je do kieszeni dżinsów i stwierdziła sucho:
- Też sztuczne babciu. Pójdę do fryzjerki to dosztukuję.
- No patrzcie państwo, pannica nam się rozsypuje w drobiazgi.- Aniołek zachichotała z nieskrywaną radością. Po pierwsze upragnione mankamenty wsiowej nimfy aż nad to były widoczne, po drugie zaczęła wierzyć, że huć małżonka osłabnie na widok oskalpowanej i pozbawionej paznokci dziewoi.
Ale o tym, że płonne to były nadzieje przekonała się już po chwili, ponieważ Niuniek nie tylko nie zaprzestał molestowania oszpeconej Marzeny, to jego obślizgłe zakusy przybrały na sile.
- No pochwal się ile teraz bierzesz?- zagadnął z szaleńczym śmiechem.- Za wybrakowany towar pewnie będzie jakaś zniżka, nie?
- Ej, panie Bało, nie przesadzasz pan?!- spoważniał nagle Heniek, bo przez opary alkoholu, dotarł do niego wreszcie sens niuńkowych słów.- Z moją córką pan rozmawiasz!
- Tak, tak z córeczką tatusia. Ja wiem panie inżynier z kim ja rozmawiam. Wiem dokładnie. Ale pan pewnie nie wiesz, czym szanowna córeczka zajmowała się w Wiedniu!
- A pewnie, że wiem!- odparł butnie Heniek.- Na szmacie jeździła całe boże dnie. Ale to nie powód by ją tak traktować panie Bało. Pieniądze nie śmierdzą, panie Bało!
- Na szmacie? Ja panu powiem na jakiej szmacie córeczka szanowna jeździła. Za 100 ojro na godzinę jeździła i to na wielu khmm szmatach. Kolega z bajzla, gdzie mieszkałem zamówił sobie na imieniny takie sprzątanko. Jak wróciłem z roboty to się tylko w drzwiach z szanowną córeczką minąłem. Marika jestem, mówiła do mnie i nawet wizytówkę w ręce wsadziła. Tak, tak taka robotna córeczka. A w mieszkaniu taki kipisz był, że musiała się zdrowo przy koledze nauwijać. No co Marika, opowiesz nam?- Niuniek zakończył swoją przemowę stojąc na środku kuchni i celując palcem w stronę czerwonej jak burak nimfy.
W prawdzie nie wystrzelił jak ona z paznokcia, ale i tak niewidoczny cios był dotkliwy, bo oskubana blondyna tylko chwyciła małą w objęcia i z płaczem wybiegła z chałupy. A Niuniek korzystając z wciąż zalegającej ciszy chwycił otumanionego od wrażeń Aniołka pod pachę i dźwigając ją z krzesła sapnął z pasją:
- Chodź matka po nasze manele. Co jak co, ale w burdelu to ja spać nie będę!
Zanim przyklejeni do stołu Gańkowie zdołali się otrząsnąć z szoku, nie mówiąc już o innych działaniach, za drzwiami wyjściowymi zniknęli chwiejąca się Aniołek i ciągnący wypchaną torbę Niuniek.
- I co na piechotę chcesz iść do Pająkowa?- zapytała słabo Aniołek.
- Chocby i na piechotę.- odparł z zaciętością Niuniek i to były jego ostatnie słowa tej nocy.

KONIEC
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Dariusz Michalak · dnia 22.08.2007 08:06 · Czytań: 788 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora:
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty