Miała siedem lat, a może osiem. Tego nikt nie był w stanie dokładnie określić. Oczy miała brązowe. Bystre. Mysie włosy rozjaśnione farbą dla dorosłych w odcieniu złoty blond. Zbyt dużą bluzkę, ze zbyt dużym dekoltem. Spodenki z poszarpanymi nogawkami, najmodniejsze na podwórku w tym sezonie. Na nogach lakierki, jeszcze pewnie z komunii. Do tego beżowe rajstopy. Białe byłyby za dziecinne. Nikt więc nie wiedział, ile Mała ma lat. A już z pewnością nie wiedziała tego Ekspedientka. Ona potrafiła tylko pogardliwie spoglądać spod grubej warstwy tuszu do rzęs. Nie rozumiała jak ważne jest to, że Mała znalazła się dziś właśnie w jej sklepie. To był wyjątkowy dzień, bo zabrała ją tam Mama.
Na przyczepkę zabrały jeszcze Misię. Właściwie to musiały, bo takie w Domu panowały zasady, że Mamą należy się z siostrą podzielić. Szczególnie podczas odwiedzin. Misia miała, więc swoje prawa. Mama miała zaś swoje obowiązki. Jednak zdaniem Małej to były tylko zasady, a na poważnie liczyła się tylko ona.
Była ważniejsza, bo była starsza. Mama pierwszą ją sobie wybrała na córkę. Ona szybciej od Misi wyskoczyła z brzucha Mamy i stała się jej jedyną towarzyszką, bo Tata spierdolił. A Misia? Nawet Taty nie miała. Tylko Drania. Tak się nazywał. Mama to wszystko Małej powiedziała w zaufaniu. Bo Mała była starsza i Mama wiedziała, że nikomu się nie wygada.
Nagroda za bycie wiernym kompanem była niepowtarzalna. Na coś takiego nie mogła liczyć żadna dziewczynka. Nawet Marysia, co ją ostatnio zabrali ci bogaci Państwo. Mama wzięła Małą do perfumerii. I teraz ona mogła malować się do woli. Mogła nałożyć grubą warstwę cienia w różowym kolorze. Z fantazją położyć na drugą powiekę warstwę niebieską, a usta pokryć czerwoną pomadką. Nawet "kolorki" mogła sobie zrobić, przy pomocy ogromnego pędzla, oczywiście z naturalnego włosia. Nie ważne było to, że Ekspedientka ze złości robiła się czerwona. Mała była z Mamą, a ta już nie z takimi kobietami miała do czynienia, więc w każdej chwili mogła ją obronić. Tym sposobem miała możliwość, choć przez chwilę, poczuć się jak prawdziwa, dorosła kobieta.
Makijaż nakładała starannie, dokładnie, naśladując przy tym ruchy Mamy. Tylko Misia, jak każde dziecko, wtykała palce we wszystko, co znajdowało się w zasięgu ręki. Mała natomiast chciała wyglądać z klasą. Pragnęła przypominać kobiety z okładek czasopism, które czasem oglądała. Chciała wyglądać jak dorosła. Chciała być dorosła. Nawet, jeśli Ekspedientce się to nie podobało. Nawet, jeśli Ekspedientka miałaby być tym poirytowana do końca dnia.
Kiedy makijaż był już gotowy przyszedł czas na malowanie paznokci. Misia chciała, żeby było kolorowo. Wybrała dziesięć różnych odcieni, podtykając Mamie małe paznokietki do pomalowania. Dla Małej takie tęczowe rozwiązanie było nie do pomyślenia. Od razu sięgnęła po klasyczną czerwień. Była przecież duża i wiedziała, że lakier do paznokci musi współgrać z odcieniem pomadki. Misi brakowało tego rodzaju doświadczenia. Mała usiadła z różową buteleczką w rogu sklepu i zaczęła starannie nakładać lakier. Ekspedientka sprawiała wrażenie oburzonej cała sytuacją. Już miała coś powiedzieć, kiedy natknęła się na wrogie spojrzenie Mamy i natychmiast spuściła wzrok.
Paznokcie wyglądały perfekcyjnie. Na zakończenie Mała spryskała jeszcze swoją szyję i nadgarstki wytwornymi perfumami o numerze pięć. Czuła się piękna i dorosła. Wtedy spojrzała na Mamę. Mama miała na sobie spódniczkę mini i różowe lakierki. Bluzkę z ogromnym dekoltem i niebieski stanik, który spod bluzki wystawał. Długie blond włosy rozpuściła tak, że opadały na plecy. Mama także zafundowała sobie darmowy makijaż. Oczy miała ciemne, drapieżne. Usta czerwone, wyzywające. Nie była już taka łagodna. Misia wiedziała, że Mama zaraz pójdzie do pracy i znów odwiezie je do Domu.
W Domu nie było wcale tak źle jak myślą niektórzy. Opiekunki były miłe. Koleżanki sympatyczne. Jedzenie znośne. Zabawki nowe. Tylko uczucia dawkowane oszczędnie. Mimo tego dawało się żyć. Warto było żyć. Choćby dla paru chwil z Mamą. Chociaż raz w miesiącu.
Mała się nie myliła. Po wykonaniu makijażu Mama odwiozła ją i Misię do Domu. Mała zgodnie ze swym zwyczajem szybko pobiegła do okna, by jeszcze raz zobaczyć ją, przed kolejnym długim rozstaniem. Mama stała i rozmawiała przez telefon. Od czasu do czasu wyraźnie gestykulowała. Na koniec trzasnęła klapką od telefonu, po czym wrzuciła go do torebki. Po chwili po Mamę przyjechał samochód. Wysiadł Pan. Położył rękę na pośladku Mamy i pokierował ją w stronę samochodu. To nie był znajomy. To nie był Tata. Pewnie to był kolejny Drań.
Trzeba było teraz szybko zmyć makijaż. Panie z Domu złościły się, kiedy chciała być podobna do Mamy. Nie rozumiała, dlaczego. Zresztą to już nie było takie ważne, bo makijaż, sam spłynął, gdy spoglądała przez okno.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
alunia · dnia 22.08.2009 09:47 · Czytań: 622 · Średnia ocena: 2,75 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: