Jak się wypije tyle piwa, co Łukasz, to nie ma mowy, żeby nie wysiąść na najbliższym przystanku autobusowym i (na ile pozwalają spętane pragnieniem wyzwolenia nogi) ruszyć w stronę wc, udając przed podróżnymi ból brzucha, bo przecież patrzą i myślą: „och, taki młody i chory na nerki”, ”pijany” powie facet w berecie, a kobieta siedząca obok, mimowolnie dorzuci „narkoman”. Więc szybko do wc, w te brudne, dworcowe szalety, gdzie podłoga wydaje się, jednym wielkim jeziorem szczyn i smród jest nie – do – znie – sie - nia, i przy wszystkich sanitariatach stoją już „opuszczone spodnie”, a ich właściciele budują daszki nad intymną częścią ciała. Ale Łukasz nie zastanawia się ani chwili: staje przy jedynym wolnym pisuarze w rogu szaletu. Jak najszybciej (chociaż właściwie zaczął już podczas biegu) rozpina rozporek i rozkłada własny daszek intymności nad penisem, ale sąsiad z lewej szczerzy do Łukasz zęby i zupełnie przy okazji ukazuje monstrualnych rozmiarów fallusa, czym doprowadza twarz Łukasza do koloru dojrzałego buraka, a przy tym jego własny członek kurczy się jakby ze wstydu, że ujrzał „to dziwo”, i że ktoś mógłby pomyśleć, że on Łukasz jest…
I nagle staje się to, czego Łukasz nie znosi: zatrzymanie, czyli chcesz, i z tego chcenia, aż z oczu kapią łzy, ale niestety nie możesz. I Łukasz wie, że teraz już tylko może pomóc jedno - zamyka więc oczy i liczy do dziesięciu: jeden… (ale przed oczami ten wielki penis), dwa… (pęcherz jest pełny jak... księżyc w pełni), trzy… (błagam chociaż kropelka), cztery… (jeszcze chwila i dojdzie do eksplozji), pięć… (i ten szum uryny), sześć… (i smród nie do wytrzymania), siedem… (jak długo ten facet może szczać?), osiem… (trzeba się rozluźnić, o tak, tak), dziewięć i … Wtedy mężczyzna kończy i opuszcza sąsiednie miejsce, a na twarzy Łukasza pojawia się rozluźniający uśmiech, oddycha z ulgą… by nagle wyskoczyć jak z procy za szalet i zrobić to w pobliskich krzakach, chociaż krzyki „gwałciciel” gonią go, aż do autobusu, ale widok innego faceta, który zsunął się na kolana i mordą wypełnił wnętrze pisuaru, był gorszy niż te okrzyki, ciche komentarze podróżnych i głośne, skrzekliwe kierowcy „już krócej pan szczać nie mogłeś”.
Łukasz nic sobie z tego nie robi, rozsiada się wygodnie w fotelu i spogląda na faceta z przedostatniego miejsca autobusu, który, bez cienia zażenowania na twarzy, onanizuje się, trzymając w lewej ręce zdjęcie nagiej blondynki, wycięte z ilustrowanego magazynu. I właśnie ten fakt przywraca mu utracone, dobre samopoczucie.
Z błogą obojętnością Łukasz zagłębia się w lekturze „rozkładu jazdy PKS", myśląc z uśmiechem: „co będzie kiedy facet dojdzie?” .
Tymczasem autobus, jak gdyby nigdy nic, sennie mknął w kierunku nowej przygody.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
msh · dnia 08.09.2009 08:55 · Czytań: 1533 · Średnia ocena: 3,1 · Komentarzy: 23
Inne artykuły tego autora: