Oddział zamknięty(do końca) - Serina
Proza » Długie Opowiadania » Oddział zamknięty(do końca)
A A A
Nicole otworzyła oczy. Próbowała rozejrzeć się po sali, ale nie mogła. Wszystkie mięśnie karku były tak sztywne, jak gdyby wykuto je ze stali. Chciała coś krzyknąć, zawołać kogokolwiek, jednak ze spierzchniętych ust wydobył się tylko cichy jęk – szczyt możliwości zdartego gardła. Dziewczyna długo wsłuchiwała się w odgłosy dochodzące zza drzwi, które odgradzały ją od świata. Nagle do izolatki weszła młoda lekarka. Powietrze wypełnił słodki zapach kwiatowych perfum.
- Cześć. Nazywam się Danielle, jestem lekarzem.
Nicole otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk, tylko maleńka łza spłynęła po policzku.
- Nie próbuj na razie mówić, rurka podrażniła Ci gardło. Może minąć trochę czasu zanim będziesz mogła coś powiedzieć, ale nie przejmuj się tym- lekarka uśmiechnęła się gładząc dziewczynę po głowie. – Umówmy się, że będę zadawać pytania typu „tak”, „nie”. Jeśli odpowiedź będzie twierdząca, mrugniesz raz, jeśli negatywna, dwa razy. Zatem, dobrze się czujesz?
Dwukrotne mrugnięcie.
- Boli Cię głowa?- Jednokrotne mrugnięcie.
Nicole odetchnęła ciężko, co wyraźnie zaniepokoiło lekarkę.
– Duszno Ci.- raczej stwierdziła, niż zapytała. Nacisnęła guziczek obok łóżka dziewczyny.
Prawie natychmiast w drzwiach izolatki stanęła młoda pielęgniarka, gotowa do wszelkich posług.
- Siostro, proszę przynieść maseczkę z tlenem- powiedziała Danielle, po czym zwróciła się do Nicole. – Założę Ci teraz maseczkę, dzięki której będzie Ci się lepiej oddychało, a za kilka dni, kiedy poczujesz się silniejsza, porozmawiamy trochę dłużej, może nawet… - zawahała się przez chwilę. - Nieważne, gdy tylko włączę przepływ tlenu, będzie lepiej, ale spróbuj zasnąć, dobrze?
Nicole mrugnęła twierdząco, ale lekarka nie zauważyła tego, zajęta podłączaniem aparatury. Chwilę później drzwi zamknęły się z trzaskiem i dziewczyna została sama. Długo słuchała cichego szmeru, jaki wydawało z siebie urządzenie ułatwiające oddychanie, aż zmęczona monotonią tego dźwięku, zasnęła.
***
Jest gorzej, niż sądziłam. Mała jest bardzo osłabiona, no i te napady duszności… tak nie powinno być, nawet przy silnym zatruciu lekami… Danielle biegła korytarzem zupełnie zagubiona we własnych myślach. Gwałtownie otworzyła drzwi pokoju lekarskiego, omal nie wpadając na Filipa, który właśnie wychodził.
- Co się stało?- zapytał, widząc jej roztargnienie
- Nicole się dusi, podejrzewam zwiotczenie tchawicy.- odpowiedziała zdyszana lekarka – Na razie podłączyłam jej tlen, ale na dłuższą metę to nie jest rozwiązanie.
Filip kiwnął głową.
- Masz rację, trzeba zrobić komplet badań. Mogło faktycznie dojść do zwiotczenia… Na przykład w wyniku zaniku ośrodków nerwowych w mózgu. Trzeba to koniecznie sprawdzić.
***
Kiedy młodzi lekarze przekroczyli próg sali, na której leżała Nicole, zobaczyli, że dziewczyna jest pogrążona we śnie. Usta pod maseczką tlenową były leciutko rozchylone, a na czole pojawiły się drobne kropelki potu. Danielle podeszła do łóżka i delikatnie położyła dłoń na czole dziewczyny.
-Cholera. – przekleństwo wyrwało się z ust Danielle zanim zdążyła pomyśleć.
- Co jest?!- zdezorientowany Filip spojrzał pytająco na kobietę
- Temperatura rośnie, obawiam się najgorszego…
Mężczyzna jednym skokiem znalazł się obok łóżka chorej. Wyjąwszy z kieszeni małą latarkę, zaświecił nią w szaro- zielone oczy dziewczyny.
-Źrenice szerokie, bez reakcji na światło. Jedziemy na CT. Migiem!
Zastukały drewniane podeszwy, a chwilę później dwoje lekarzy wypchnęło łóżko z sali. Pędzili długim szpitalnym korytarzem prawie na złamanie karku. W końcu dopadłszy drzwi pracowni tomografii komputerowej, pchnęli je tak mocno, że omal nie wypadły z zawiasów.
Siedząca przy biurku siwowłosa techniczka spojrzała na nich ze zdziwieniem. Nigdy dotąd nie zdarzyło się, by lekarze wpadali do pracowni bez uprzedzenia. Zwykle telefonicznie uprzedzano o konieczności wykonania badania, lub realizowano z góry ustalony harmonogram. Kobieta zmierzyła lekarzy uważnym wzrokiem. Już chciała otworzyć usta, by wypowiedzieć sakramentalne „co się stało?”, ale Danielle gestem zabroniła zadawania jakichkolwiek pytań. Techniczka wskazała drzwi kabiny, po czym jednym kliknięciem uruchomiła tomograf. Lekarze patrzyli, jak Nicole znika w tunelu aparatu.
Ekran komputera zamigotał i pojawił się czarno- biały obraz. Filip pochylił się nad monitorem uważnie przypatrując się fotografii mózgu Nicole.
- Kuźwa mać! Jest! Wiedziałem, wiedziałem…- wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego . – Koniec przedstawienia, bierzemy ją na OIOM, podajemy coś na zbicie gorączki i obkurczenie naczyń. Czekać. Tylko to nam zostało.
Danielle patrzyła zdezorientowana
- Nie… to niemożliwe! Ona ma piętnaście
lat!!! I co, do końca życia ma leżeć pod
respiratorem?! Łzy bezradności spłynęły jej po policzkach. Filip objął przyjaciółkę ramieniem
- Nie płacz, wiesz, jak to może być… - szepnął- i wiesz, że zrobimy wszystko, żeby nie stało się najgorsze.
- Mhm – Danielle uśmiechnęła się ocierając łzy rękawem kitla.
***
Danielle przekroczyła próg OIOMu. Znalazła się w innym świecie. Tu życie rządziło się odmiennymi prawami. O ludzkim istnieniu nie decydował Bóg, ale dziesiątki, jeśli nie setki plastikowych rurek, wenflony, centralne wkłucia, cewniki. Nie rozumiała tego. Codziennie stawała przed pytaniami o sens, na które nie potrafiła udzielić odpowiedzi. Wieloletnie doświadczenie zawodowe nie uodporniło Danielle na widok ludzkiego cierpienia, wciąż pozostała wrażliwa na cudze łzy.
Teraz, patrząc na policzki Nicole zabarwione gorączkowym rumieńcem, lekarka przeżywała chwile zwątpienia i załamania. Miała ochotę krzyczeć do utraty tchu. Wybiegła z sali ze łzami w oczach.
Dobrze wiedziała, że zachowuje się nieprofesjonalnie. Przecież uczono ją, że lekarz w pracy powinien być niewzruszony, twardy, jak skała. W tym zawodzie nie ma miejsca na łzy. Tak, wiedziała o tym, jednak sama wiedza to zbyt mało, trzeba jeszcze wprowadzić ją w życie, a tego Danielle nie potrafiła.
Nogi same zaniosły ją na szóste piętro, do niewielkiej szpitalnej kaplicy. Tuż przed wejściem zawahała się przez chwilę Mam przecież dyżur, nie tu powinnam być... skarciła się w duchu. Mimo to, pchnęła drzwi i weszła do środka. Ogarnęły ją ciemności. Uklękła przy wejściu, wpatrując się w mrok. Oczy powoli przyzwyczajały się do niedoboru światła, zaczęły dostrzegać zarys drewnianego ołtarza i skrytego w głębi tabernakulum, nad którym płonęła czerwona lampka świadcząca o obecności Pana.
Danielle przypomniała sobie, jak kiedyś uczono ją modlitwy "Ojcze nasz". Wtedy nie lubiła jej bardzo, sądząc, że zwrot "Ojcze" stwarza zbyt duży dystans. Wolała delikatniejsze, bardziej subtelne słowa, choćby " Tatusiu". Zupełnie nie rozumiała, dlaczego gniewano się na nią, gdy w ten sposób rozpoczynała modlitwę, dlatego z czasem przestała ją odmawiać.
Teraz, po latach, klęcząc w szpitalnej kaplicy, modliła się, zapominając dawnych uprzedzeniach. Przy słowach "Bądź wola Twoja"zatrzymała się na chwilę. "Nie, nie chcę takiej woli, nie zgadzam się na nią! Masz pomóc tej dziewczynie! Co ona Ci takiego zrobiła?!" Ostatnie słowa potoczyły się echem po pomieszczeniu. Danielle zadrżała słysząc dźwięk własnego głosu.Tkwiła w niewygodnej pozycji, tak długo, aż ostatnia łza obeschła, a myśli biegły znów normalnym, czyli w pełni profesjonalnym, torem. Wówczas opuściła kaplicę, wracając do świata, który tak dobrze znała. Zbiegając po schodach natchnęła się na Filipa
- Wszędzie Cię szukałem… Gdzie się podziewałaś?- zapytał lekko zdyszanym głosem. Widać było, że biegł schodami. Najwyraźniej miał do przyjaciółki jakąś pilną sprawę.
- Gdzie byłaś?- powtórzył mierząc kobietę badawczym spojrzeniem
- W kaplicy…- szepnęła spuszczając wzrok. – Chciałam uporządkować sobie pewne sprawy.
- Wyjaśnisz mi to później. Jesteś teraz potrzebna- stwierdził – Ty i Twój profesjonalizm – dodał z naciskiem, widząc, że Danielle patrzy na niego lekko zdziwiona i jakby wytrącona z równowagi. Milcząc zeszli po betonowych, wyłożonych płytkami schodach, każde pogrążone we własnych myślach. W końcu Danielle, nie mogąc znieść ciężkiej atmosfery, odezwała się pierwsza.
-Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
- O Nicole- odpowiedział enigmatycznie. – Sama zobacz.
Pchnął drzwi i oboje znaleźli się w kręgu elektrycznego światła. Sala nie była duża, ale stały tam dwa łóżka. Na jednym z nich, ustawionym pod oknem, leżała drobna szarooka dziewczyna z długimi włosami w kolorze płynnego złota, teraz bezładnie rozrzuconymi na poduszce. Leżała spokojnie patrząc w okno z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Danielle podeszła bliżej i odezwała się łagodnie.
- Cześć. Pamiętasz mnie? Byłam tu kilka dni temu.
- Tak, pamiętam- głos Nicole był cichy i lekko drżał. – Co się stało?
- Dwa tygodnie temu przywieziono Cię nieprzytomną po zatruciu lekami. Pamiętasz, co się stało?
Nicole zamyśliła się. Milczała, układając coś w głowie.
- Nie… Tylko pusty pokój… Nic poza tym. Mam dziurę w pamięci.- szepnęła
Danielle usiadła na łóżku dziewczyny i pogłaskała ją po głowie.
- Spokojnie, jeszcze sobie przypomnisz , wszystko w swoim czasie. Teraz spróbujemy podnieść głowę troszkę wyżej, dobrze? Gdyby coś się działo, powiedz.- Danielle skinęła na Filipa, dając znak, by podszedł do łóżka od tyłu. Mężczyzna wykonał polecenie, niemalże w sekundzie. Stanął u wezgłowia i czekał.
- No, dość tego leżenia, księżniczko- rzekł wesoło- jedziemy do góry. Pociągnął dźwignię.
Nicole krzyknęła.
- Co się stało?- zapytała Danielle, przyglądając się dziewczynie z troską.
-Kręci mi się w głowie- odpowiedziała słabym głosem.
- Spokojnie, oddychaj, nic się nie dzieje- powiedziała łagodnie lekarka, wciąż uważnie obserwując twarz Nicole, która nagle okropnie zbladła. – Maestro, dość na dzisiaj, opuszczamy.- mrugnęła porozumiewawczo
- I jak, lepiej?- zapytała, kiedy dziewczyna leżała już w bezpiecznej pozycji. Odpowiedziała jej tylko cisza. Nicole straciła przytomność.
***
Wybudziła się dopiero kilka godzin później, niewiele pamiętając z tego, co doprowadziło do omdlenia. Czuła, że coś jest nie w porządku. Dusiła się nawet najmniejszym haustem powietrza, ciało od karku w dół było dziwnie sztywne, jakby wykonane z drewna. Odczekała chwilę, mając cichą nadzieję, że odrętwienie minie. Minuty wlekły się niemiłosiernie, ale nic się nie zmieniało.
- Ratunku!- Nicole krzyknęła rozpaczliwie, a strumyczek łez spłynął po policzkach do gardła.
- Co się stało, mała?- młoda pielęgniarka stanęła w drzwiach. – Miałaś zły sen?
- Nie. Tylko… ja…- dziewczyna nie mogła zdobyć się na to, by głośno wypowiedzieć obawy
-Powiedz, nie bój się- pielęgniarka z uśmiechem podeszła bliżej, chwytając pacjentkę za rękę.
Po policzkach Nicole natychmiast spłynęły łzy
- No, co się dzieje?- młoda kobieta nie dawała za wygraną
-Pani trzyma mnie za rękę, prawda?
- Dlaczego pytasz? Nie czujesz tego?
Nicole pokręciła przecząco głową.
- Poczekaj, zaraz wrócę- z tymi słowy, pielęgniarka opuściła salę, zostawiając Nicole samą.
***
-Co?!- Danielle wyraźnie zdenerwowana podniosła się z krzesła przy biurku – Przecież kiedy byłam u niej kilka godzin temu, wszystko było w najlepszym porządku- zamyśliła się otwierając szeroko drzwi gabinetu. Nie, nie wszystko było dobrze, skarżyła się na zawroty głowy, a ja po prostu to zbagatelizowałam… Jak, u Boga Ojca, mogłam zachować się tak nieodpowiedzialnie?!
Prawie wpadła na OIOM. Popatrzyła na Nicole. Dziewczyna była blada. Płakała.
- Kochanie, uspokój się…- lekarka robiła wszystko, by jej głos brzmiał spokojnie, łagodnie i rzeczowo, ale wyraźnie dało się odczuć, że jest zdenerwowana. – No już, nie płacz, powiedz, co dokładnie się stało
Nicole zagryzła wargi. Broda trzęsła jej się delikatnie pod wpływem tłumionych łkań.
- Ta pani złapała mnie za rękę, ale tego nie poczułam- szepnęła urywanym głosikiem.
- Dobrze, sprawdzimy, co się dzieje, ale musisz mi obiecać, że przestaniesz płakać- powiedziała łagodnie lekarka.
Nicole łowiła ustami powietrze, jak ryba wyjęta z wody. Żadna, nawet najmniejsza łezka nie błysnęła w jej wielkich oczach, tylko broda wciąż drżała.
Danielle przysunęła się bliżej ujmując dłoń pacjentki.
-Czujesz?- zapytała z nadzieją w głosie
Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy.
- A dasz radę ścisnąć mi rękę?- lekarka nie traciła nadziei.- Chociaż spróbuj
***
***
Nicole leżała w łóżku wsłuchując się w równomierne odgłosy padającego deszczu. Cichutkie kapanie uspokajało ją, było jak balsam na skołatane nerwy.
Od ostatniej wizyty Danielle, to znaczy od czterech dni, Nicole stała się ponura i milcząca. Nie odzywała się do nikogo, a na uprzejme pytania pielęgniarek odpowiadała mrugnięciem.
Kiedy odwiedzali ją Danielle i Filip, rzecz jasna, zawsze razem, dziewczyna zamykała oczy. Gdyby mogła nakryłaby się po uszy kołdrą, ale w obecnym stanie, nie było o tym mowy. Pozostawało. więc tylko udawanie snu. Nicole robiła to bardzo często, nie tylko w czasie odwiedzin pary młodych lekarzy, ale również na obchodzie, w czasie posiłków. Teraz , w porze popołudniowej sjesty, kiedy pozostali pacjenci siedzieli w świetlicy, lub rozlokowani po salach, grali w karty, a lekarze zajmowali się nagłymi przypadkami, Nicole mogła wreszcie pomyśleć spokojnie.
Ta lekarka powiedziała, że z czasem nauczę się żyć w nowej rzeczywistości. ale nie wierzę w to, niemożliwe…
Przypomniała sobie, jak kiedyś, dość dawno temu, gdy była jeszcze mała, pojechała z rodzicami na wczasy nad morze. Spędzili ze sobą cudowny tydzień. Mama była taka śliczna i wesoła, a ojciec nie widział świata poza żoną i sześcioletnią wówczas, córeczką. Pewnego dnia, podczas popołudniowego spaceru, natchnęli się na kobietę w średnim wieku popychającą osobliwy wehikuł, jak później dowiedziała się Nicole, wózek inwalidzki, na którym siedział może dwunastoletni chłopak. Zdziwiona dziewczynka zapytała rodziców, dlaczego tak się stało, ale oni kazali jej się uspokoić, po czym szybko zmienili temat.
Od tamtego czasu minęło ponad dziewięć lat i tak wiele się zmieniło...
Ojciec odszedł od nich półtora roku temu, matka szybko znalazła innego i najwyraźniej zapomniała o córce. Nawet teraz przebywała w Mediolanie na jakimś półrocznym kontrakcie menadżerskim.
Nicole bardzo przeżyła rozstanie rodziców, zupełnie nie dawała sobie z tym rady. Ten incydent z tabletkami był jej ostatnią próbą zwrócenia na siebie uwagi ojca, a może nawet scalenia rodziny.
A teraz miała do końca życia tkwić na wózku inwalidzkim, jak ten chłopak, którego widziała przed laty na molo . To miała być cena za miłość… Stanowczo to zbyt wysoka stawka, nigdy się z tym nie pogodzę, nigdy, nigdy, nigdy! Nicole płakała czując, jak słone kropelki spływają jej do gardła.
***
***
- Pater noster, qui est in coelis, sanctificetur , Nomen Tuum, fiat voluntas Tua…- modlitwa płynęła prawie nieświadomie. Nie tak dawno temu Nicole nauczyła się formuły po łacinie. Ten język jakoś bardziej pasował do rozmów z Bogiem, był bardziej podniosły i doskonały. Podczas modlitwy twarz dziewczyny rozjaśnił delikatny uśmiech.
Drzwi sali otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
- Widzę, że się obudziłaś. – stwierdziła pielęgniarka z uśmiechem – Bardzo dobrze, przyniosę Ci coś do zjedzenia
Nicole mrugnęła lekko. Tak było łatwiej, przynajmniej nikt nie usłyszy jak drży jej głos.
Chwilę później drzwi uchyliły się ponownie. Tym razem pielęgniarka przyniosła talerz jakiejś zupy.
-To krupnik- powiedziała stawiając talerz na szafce przy łóżku, po czym przystąpiła do unoszenia wezgłowia trochę wyżej, tak, by Nicole nie zakrztusiła się podczas karmienia.
- Nie dasz rady zjeść sama, więc Ci pomogę- kobieta usiadła na łóżku , a widząc, że Nicole odwraca głowę, zapytała łagodnie:
- Nie lubisz krupniku?
- Nie chcę, żeby mnie pani karmiła. To głupie.- odpowiedziała dziewczyna lekko się rumieniąc.
- To wcale nie głupie. Posłuchaj. Twój mózg trochę się zepsuł i na razie nie jest w stanie wykonywać Twoich poleceń, dlatego muszę pomóc Ci przy jedzeniu, ale obiecuję, przyjdzie taki moment, kiedy będziesz mogła zrobić to sama. To wymaga czasu i sił, dlatego musisz jeść.
Nicole posłusznie przełknęła łyżkę zupy po czym zadała nurtujące ją od dawna pytanie
- Jak długo to potrwa?
- Nie wiem, kochanie, naprawdę nie wiem…- pielęgniarka pogładziła Nicole po policzku, po czym wyszła zabierając pusty talerz.
***
Noc była ciemna i cicha. Pomieszczenie pachniało, jak zwykle, mieszanką lizolu i leków- typowo szpitalna woń. Łóżko pod oknem wciąż jeszcze zajmowała długowłosa blondynka. Po raz pierwszy od wielu dni naprawdę spała i to spokojnie, bez żadnych snów. Wtem w ciszy rozległ się przeraźliwy pisk, długi, o wysokim kakofonicznym brzmieniu. Linia obrazująca pracę serca początkowo drgała jak szalona, aż w końcu stała się idealnie ciągła. Nicole odeszła. Odeszła spokojnie, bez bólu. Jej mała duszyczka przeszła przez świetlistą bramę do świata, gdzie nie ma już cierpienia, wprost w ramiona kochającego Boga.
***
Gdy lekarze następnego dnia rano, weszli na OIOM , dostrzegli, że Nicole jeszcze śpi. Była wyjątkowo pogodna, widać śniło jej się coś przyjemnego. Nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że monitor nad jej głową wciąż jeszcze piszczy przeraźliwie.
- Nie budźmy jej, tak słodko śpi – szepnął Filip, uśmiechając się lekko
Danielle, jednak nie wytrzymała. Podeszła do łóżka, chcąc sprawdzić, jak dziewczynka się czuje. Cichutko, by jej nie obudzić, usiadła na pościeli.
- Tak, Filipie, śpi… Ale nie obudzisz jej… Nikt jej już nie obudzi…- dopiero po chwili do Danielle dotarło, co właśnie powiedziała. – Mała nie żyje, musiała odejść w nocy, spójrz, jak ładnie się uśmiecha. To lepiej… nie będzie cierpieć, nie pozna, jaki świat jest okrutny. – jedna samotna łza błysnęła w oczach lekarki, ale wciąż się uśmiechała.
-Chodź, nie jesteśmy jej już potrzebni, ma teraz lepszego Opiekuna. – Mężczyzna delikatnie przytulił przyjaciółkę.
Oboje wrócili do codziennych zajęć.
W ciągu życia zawodowego mieli jeszcze wielu pacjentów, nigdy jednak nie zapomnieli małej dziewczynki, która tak bardzo ich do siebie zbliżyła.
Po latach, siedząc na ławce, w wiekowym ogrodzie przed domem , który był ich wspólnym, z rozrzewnieniem wspominali swą małą pacjentkę
- Pamiętasz? była taka pogodna, nawet w trudnych chwilach…
- Nasza Nicole jest do niej tak podobna….
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Serina · dnia 09.09.2009 09:45 · Czytań: 706 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
wiewioorka dnia 09.09.2009 20:23
Jeśli to kolejny odcinek "Na dobre i na złe" to zmieściłaś się w jego stylistyce. Zdania dość poprawnie poskładane, tekst ani wzruszający, ani interesujący, dosadniej mówiąc kicz kiczem pogania. Wyszukane imiona bohaterów pominę wymownym milczeniem. ;)
Serina dnia 10.09.2009 17:12
teraz po pewnym czasie od napisania tego, też mi się tak wydaje. Ktoś prosił, bym zamieściła "pracę" do końca - uczyniłam zadość tejże prośbie, inaczej nigdy by ten tekst nie ujrzał światła dziennego
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty