Po kolacji zebrali się na placu i usiedli na ziemi dookoła Ethana. Postanowił zacząć od tak prozaicznego treningu, a właściwie powtórzenia, że jęk zawodu nie był dla niego zaskoczeniem. Jedynie Kaya siedziała cicho, miał nawet wrażenie, że uśmiechała się pod nosem. Kiedy ją wywoływał, poczuł niepokój. Bał się, po prostu. To, co chciał zrobić, było niedopuszczalne. Wiedział, że Kaya mu to wybaczy, ale nie chodziło o nią, a o zwyczajne normy zachowania.
Podchodząc do niego, Rickiyah domyślała się, co się wydarzy, ale i tak małe urządzenie w jego dłoni, przypominające mp3 z antenką było zaskoczeniem. Od miesięcy prosiła go, by pozwolił jej to wypróbować, ale nigdy się nie zgodził.
Kiedy Kaya, otrzepując ciemne bojówki, podeszła do niego i uśmiechnęła się nieśmiało, Ethanowi nagle zabrakło odwagi. Schował urządzenie i zamiast tego odwrócił się od dziewczyny, zwracając się do drużyny:
-Na co macie ochotę?
-Możemy porobić zastrzyki? - wypalił Oskar.
Ethan chwilę pomyślał. Uczył ich opatrywać, usztywniać złamane oraz skręcone kończyny, zakładać opaski i wiele innych rzeczy, ale do zastrzyków jeszcze się nie zbliżyli. Mimo to wolał zaryzykować kilka pokłutych żył niż coś innego.
-Okay. Madison, leć do mojego biura, w szafce po lewej jest zielona torba, przynieś ją. Dobierzcie się w pary, Kaya - ty do mnie.
Wszyscy przyzwyczaili się już, że to zawsze Kaya zostaje asystentką trenera, ale nikt nie mógł wiedzieć, że głównym powodem był fakt, iż ona to już dawno miała za sobą. Robić zastrzyki uczył ją ponad rok temu.
Kiedy Madison przyniosła wyposażenie, Ethan zawołał wszystkich do kółeczka. Jego pytanie i odpowiedź Kai było kwestią jednego spojrzenia. Podciągnęła rękaw i wyciągnęła rękę. Kiedy, tłumacząc po kolei, co robi, wprowadził igłę pod skórę, Amy wrzasnęła jak oparzona i wstrząsnęła dłonią. Coś uderzyło Ethana w twarz i poczuł, jak strzykawka w jego ręce drgnęła niespokojnie.
-Cholera, wybacz - mruknął pod nosem do Kai. -Jutro będziesz miała krwiaka.
-Po czym to poznajesz, mistrzu?
Mistrzu. Proste, ciche, najzwyklejsze słowo. Ale serce mu drgnęło. Wiele razy tak do niego mówiła, zwłaszcza gdy miała dobry humor. Nazywała go mistrzem, trenerem, rzadziej panem. "Ethan" w jej ustach był czymś niezwykłym.
-Nie wiem - wzruszył ramionami. -Wyczucie. Amy, co się stało?
-Jakiś robal - skrzywiła się dziewczyna. -Przepraszam.
-Przeproś Kaję. Będzie miała przez ciebie wylew podskórny.
-To groźne? - wciął się idiotycznie Dimitriew. Ethan spojrzał na niego ze zdziwieniem.
-Nie.
Chłopak odetchnął. Ethan skrzywił się nieznacznie i spojrzał na Kaję. Spochmurniała.
Kiedy on chodził i poprawiał błędy wychowanków, ona siedziała pod drzewem. Ze swojego miejsca miała widok na niewielkie jeziorko i wgryzający się w nie półwysep. Dookoła mnóstwo zieleni. Słońce wisiało już nad koronami drzew. Zapadał zmierzch. W ocienionej kotlince noc zaczynała swoje panowanie wcześniej niż na nizinie. Na niewielkiej plaży przy jeziorze stało kilka huśtawek i pozostałości po dawnym placu zabaw. Za plecami miała wysoki gmach, który przed laty pełnił rolę szkoły. Tam spali. Obok niewielki barak, gdzie panował Ethan ze swoim sprzętem.
Od dłuższego czasu beznamiętnie wpatrywała się w ćwiczącą parę: Katie i Toma. Nie zwracała uwagi na to, co robią, ale jej podświadomość działała sama. W którymś momencie zerwała się na równe nogi i wrzasnęła jak opętana. Dopadła do chłopaka i wytrąciła mu strzykawkę z ręki, zanim ten zorientował się, co się dzieje. Ethan, czujny jak zwykle, już przy niej stał.
-Czego? - wyjąkał zdezorientowany Tom. Kaya, wciąż jeszcze pobladła, oddychała głęboko.
-Chcesz ją zabić?
Tom spojrzał na nią jakby zgłupiała, ale Ethan wiedział już, co się stało. Podniósł z mchu strzykawkę i przesunął ją przed oczami chłopaka.
-Gdybyś nawet przypadkiem, nie umyślnie, wstrzyknął jej taką dawkę powietrza, miałbyś Katie na sumieniu.
-C-c-o-o-o?!
-I to nawet bez konsekwencji - wymamrotała pod nosem Kaya. Ethan pokręcił głową. Nie podobał mu się ten ton.
-Jak to? - zażądała wyjaśnień Katie.
-Tak to, że sekcja, gdyby takowa miała miejsce, wykazałaby zgon z przyczyn naturalnych. Dobra, dosyć tych rozważań. Spadać na huśtawki, macie wolne. Rickiyah, chodź ze mną.
Nikt nie zauważył, że Dimitriew, patrząc za oddalającą się parą trenera i jego asystentki, schował do kieszeni zapomnianą strzykawkę, a jego twarz wykrzywił grymas nienawiści.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 01.09.2007 15:43 · Czytań: 763 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: