Towarzystwo Ochrony Drapieżców cz. 2 - Juna89
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Towarzystwo Ochrony Drapieżców cz. 2
A A A
Obudził się z koszmarnym bólem głowy. Zamknął oczy jeszcze na chwilę i jakieś mgliste wspomnienie przesunęło się w jego pamięci. No tak, wczoraj… Teraz to było takie nierealne, sam nie do końca wiedział, czy to zdarzyło się naprawdę. Podniósł powieki i rozejrzał się. Tuż obok niego stała ruda dziewczyna z tacką. Śniadanko do łóżka, ale co ona tutaj robiła? Zamknął oczy i ponownie je otworzył, ona wciąż tam była i do tego uśmiechała się w ten denerwujący sposób.
- Witaj! Zrobiłam Ci śniadanie. – podała mu tackę z apetycznie i zdrowo wyglądającą sałatką.
Nie ucieszył się z jej wizyty, ale posiłek był na tyle kuszącą propozycją, że morderstwo mogło poczekać. W końcu nie jadł od wczorajszego wieczora... Wygłodniały, rzucił się na jedzenie. W końcu nie samą krwią wampir żyje. Sałatka miała trochę dziwny smak, pamiętał go z dzieciństwa, z czasów przed tym feralnym listem. Z każdym kęsem był coraz bliżej rozwiązania zagadki. Gdy zjadł więcej niż połowę, ostateczne rozpoznał znienawidzony czosnek. Ryknął i błyskawicznie rzucił się na Ninę, rozbijając przy tym miskę. Gwałtownie przycisnął ją do ściany, tak, że prawie nie oddychała.
- Zabiłaś mnie! Ty dziwko!
Jednak szybko zdał sobie sprawę, że to może jeszcze nie jest koniec. Jak szalony wpadł do łazienki i wypluł ostatnie kęsy. Włożył dwa palce do gardła, by wywołać wymioty, ale specjalistą w tym nie był.
Nina spokojnie, bez cienia strachu poszła za nim i oparła się o framugę drzwi. Przez chwilę obserwowała go uważnie, aż w końcu stwierdziła:
- Kolejna ofiara kiepskich horrorów. – łypnął na nią z taką nienawiścią, na jaką było go tylko stać. Znowu kpiła z niego. – Czosnek Ci nie szkodzi.
Przez chwilę spojrzał na nią z zainteresowaniem, ale szybko wrócił do swojego zajęcia. Powoli widząc, że jego wysiłek nie powoduje większych skutków, a w gruncie rzeczy czuje się doskonale, odzyskał opanowanie. Znów całą jego uwagę skupiła Nina, próbował coś wyczytać z tego jej ironicznego uśmieszku i rozbawionych oczu. Kompletnie nie rozumiał o co jej właściwie chodzi.
- Jestem tu po to, by Cię nauczyć jak być wampirem. – doskonale wiedziała o czym myśli. Wampiry potrafiły być tak przewidywalne.
- Mogę Cię zabić! – powiedział stanowczo.
- Robisz się nudny… Myślisz, że śmierć jest najgorszym co mogłoby mi się przytrafić? Wtedy by mnie tu nie było.
- Więc po co przychodzisz?
- Powiedziałam, by nauczyć Cię jak być wampirem.
- Wynoś się! Niczego nie potrzebuję!
- Powoli, zajmę Ci tylko chwilę w tym twoim wampirzym życiu.
Milczał, zaczął akceptować jej przewagę, w końcu może się do czegoś przyda, przecież tylko wczoraj nauczyła go tak wiele. Jeśli miało być więcej takich rad to tym lepiej dla niego, a przecież na końcu i tak ją zabije. Jakoś trzeba było ocalić swoją dumę, przed ostateczną degradacją. Czekał na jej ruch.
Widziała w swoim życiu już parę takich scen i nie robiły na niej wielkiego wrażenia. Jednak ani na chwilę nie przestawała być czujna. W końcu to nie był człowiek, ale okrutna bestia, pozbawiona większości uczuć, z wyjątkiem chyba tylko miłości własnej.
Rozsunęła żaluzje. W tym mieszkaniu było cholernie ciemno. Pokój momentalnie rozświetlił się. Był nawet ładny i zadbany.
- Lekcja numer… a nieważne. – spojrzała na Jana, który mrużył oczy i próbował osłaniać je rękoma. – Oczy masz wrażliwe, to prawda, ale światło Ci nie szkodzi. Każdy człowiek i każdy wampir odczuwa nagłą zmianę oświetlenia, dlatego to Cię razi i mnie też, ale to minie.
Jan, jak stwierdziła Nina był dość rozsądny. Szybko zaakceptował ją i nie opierał się radom. Już nie próbował z nią walczyć, to mogło oznaczać jego zmianę, albo też głęboką chęć zemsty, jedynie odłożoną na później. Jednak bez względu na to zaufał jej tymczasowo. Uśmiechnęła się do niego, a on spojrzał tylko na nią z niesmakiem.
- Zostanę z tobą tylko jeden dzień i nauczę Cię tyle, ile to tylko możliwe. Tyle, ile potrzebne do przeżycia. Zapomnij, o tym co zobaczyłeś w telewizji. Te filmy kręcą fantaści, którzy nie wiedzą nic o waszym istnieniu. Nawiasem mówiąc krucyfiks też Ci nie szkodzi. Wampir to nie człowiek, ale dla każdego człowieka powinien nim być. Rozumiesz?
- Tak, ale ja nie…
- Jeśli chcesz żyć musisz. Pamiętasz jaki byłeś zanim dostałeś list. Stań się nim na nowo.
- Ale przecież ja nigdy tak naprawdę nie byłem człowiekiem. – prychnął – Nigdy ich nie rozumiałem.
- No to mamy problem. – stwierdziła – Pierwsze oskarżenia zawsze padają na odludków, samotników, dziwaków, nie bez powodu masz być duszą towarzystwa. – powiedziała, choć tak naprawdę nie wierzyła w to, by którykolwiek wampir mógłby być prawdziwą „duszą towarzystwa” to po prostu nie mieściło się w charakterystyce gatunku. Także Jana trudno będzie kiedykolwiek wcisnąć w kategorię sympatycznych kolesi, ale jeśli osiągnie chociaż namiastkę tego, stanie się chociaż pozornie cząstką tego szarego tłumu, którego teraz tak nienawidzi i będzie bezpieczny.
- Otwórz szafę. – spojrzał na nią zaskoczony. – No już!
To co zobaczyła przerosło ją, usiłowała uchwycić wzrokiem coś, co nie było czarne.
- Dobrze, że nie śpisz w trumnie. – skrzywiła się.
- Już zamówiłem. Miała być wczoraj, ale.. – stwierdził całkiem poważnie. Jego spojrzenie mówiło wszystko. Westchnęła.
- A ziemia od hrabiego Draculi też już leci? – z kpiną w głosie zauważyła, ale Jan nie dostrzegł tego.
- Zapomniałem. Już załatwiam.
- Ty idioto. – nie mogła się powstrzymać, przed tym określeniem, ale powiedziała to dość łagodnie. Nie śmiała się tylko dlatego, że im więcej takich wpadek, tym cięższą pracę będzie musiała wykonać. – Odwołaj to! Po co Ci trumna? Stało Ci się coś w łóżku?
- Niee…
- No widzisz. Jaki kolor? – automatycznie przeszła do następnego problemu, nie było sensu roztrząsać poprzedniego, a wampir nie miał czasu na jakąś gwałtowniejszą reakcję. Dwa lata doświadczenia życia między dwoma światami procentowały.
- Jaki?
- Oczu. Żółty nie jest hmm… zbytnio pociągający.
- Lubię swoje oczy.
- Jaki?
- Niebieski, taki ma chyba wielu ludzi. – taki miała jego pierwsza ofiara…
- Lepiej. – dzisiaj też miała ze sobą tą przepastną torbę, wyciągnęła z niej małe pudełeczko. – Wiesz jak to założyć?
- Raczej tak. – stwierdził.
Wiedziała, że oczywiście nie potrafi tego zrobić, ale duma nie bardzo pozwala mu się do tego przyznać. Może dzięki temu nauczy się, że warto pytać i upór nie zawsze się opłaca. Założenie soczewek zajęło mu prawie godzinę, ale dał sobie radę. Wyszedł z łazienki z mocno zaczerwienionymi oczami. Tak, to był ten sam Jan, który tak przesadnie chronił oczy, gdy tylko wpadło światło.
- Idziemy. – nie skomentowała. – Na zakupy!
- A co to ma wspólnego z moim nowym życiem? – spytał sceptycznie. Zdecydowanie łagodniej wyglądał z tym nowym kolorem, mimo czerwieni obficie go otaczającej. Kontakt wzrokowy przestał być problemem, wzrok nie był już tak świdrujący.
- Wszystko. – uśmiechnęła się. – Pasuje Ci ten kolor. Przystojny z Ciebie facet, ale dopracuj uśmiech.
- A moje zęby…
- Nie będą rzucać się w oczy, gdy zmienisz image. No to uśmiech i lecimy!
Wybrała najbliższe centrum handlowe i wkrótce zostali obciążenie masą różnych toreb, wypełnionych ciuchami wielu marek. Jan nie protestował, w zasadzie wszystko było mu obojętne. Poza tym odczuwał wyraźny ból oczu, dlatego próbował załatwić to jak najszybciej. Marzył tylko o tym by zdjąć te głupie szkła, chociaż ciekawe było ponowne znalezienie się w społeczeństwie, po tym dziwnym, ostatnim roku. Jednak Jan nigdy nie był w jakiejś grupie, zawsze stał z boku. Był po prostu inny, a ostatnio stał się jeszcze bardziej osamotniony.
W drodze powrotnej Nina zwróciła się do niego:
- Jan czy Ty wiesz jak wygląda normalne życie?
- Wiem. – bo co innego mógł powiedzieć.
- Możesz mieć dziewczynę, pracować, skończyć szkołę. 18 lat to fajny czas. – uśmiechnęła się – Obowiązek szkolny już Cię co prawda nie obejmuje, ale tym zwiększysz swoje szanse na normalność.
Milczał. Znów krytykowała jego decyzje. Z dniem wczorajszym chciał definitywnie skończyć swoją przygodę z edukacją. Przez ten ostatni rok zbierał zdecydowanie więcej pał niż wcześniej, a lista jego wrogów znacznie się rozszerzyła. W swoim mniemaniu stawał się wampirem. Oglądał i czytał wszystko co nich dotyczyło. Myślał, że jego wiedza jest już prawie kompletna. Nie wiedział nic, co uświadomiła mu Nina. Ona przez jeden dzień powiedziała mu więcej, niż sam się kiedykolwiek nauczył. Nawet przez chwile pomyślał, że dobrze by było, gdyby została na dłużej, ale wampiry nie proszą, one żądają. Tyle, że Nina się nie bała i to było przerażające.
Uśmiechnęła się. Lubiła to uczucie. Miała władzę nad tą bestią, co prawda kruchą, ale niepodważalną. Teraz Jan miał przed nią pewien respekt, była bezpieczna, przynajmniej chwilowo. Chyba właśnie dla takich chwil została wolontariuszką TOD-u. Zostawili zakupy w mieszkaniu i ponownie wyszli na zewnątrz.
- Możesz ożenić się – kontynuowała – w zasadzie nie ma ograniczeń, jednak związki z wampirami są korzystniejsze. Nauczysz się je rozpoznawać, a raczej wyczuwać.
- Gdzie idziemy?
- Zobaczysz. – uśmiechnęła się tajemniczo. W sumie była nawet znośna, ale ta wszędobylska ironia...
Na paskudnym, starym, szarym budynku wisiała pomarańczowa, odblaskowa tabliczka, w porównaniu z lokalem stosunkowo młoda. Widniał na niej trochę zagadkowy, aczkolwiek znajomy skrót TOD.
- Tasty, Orginal, Delightful – przeczytał napis pod spodem. – A nie…
- I tak, i nie. – nie dała mu skończyć – Zobaczysz. – i znów ten uśmiech, którego miał już serdecznie dość. Tak mogła bawić się z ludźmi, ale nie z wampirem.
Weszli do ciemnego, nieco podejrzanego lokalu. Światło wpadało tylko przez te części okna nieosłonięte plakatami dawnych aktorek i półnagich modelek, stąd ten efekt półmroku. Było dopiero po 14, więc jak się można było spodziewać, pub nie był wypełniony po brzegi. Z pewnością nie było tu tasty i delightful, co najwyżej oryginalnie. Zresztą w to Jan nie wątpił.
- Cześć Jimi! – Nina zwróciła się do barmana, przystojnego, trochę ponurego faceta, wyglądającego na jakieś 40 lat.
- Witaj Nina. Przyprowadziłaś nowego, jak mi się zdaje. – na dźwięk jego słów te parę osób siedzących w pomieszczeniu zwróciło swoje świdrujące oczy na Jana, który czuł się niemalże osaczony.
- Jestem Jan. – powiedział stanowczo i podał rękę barmanowi, nie lubił gdy go ignorowano.
- Jimi. Miło mi. – ściągnął kąciki ust. – Nina, on jeszcze mało rozumie. I kto go kultury uczył, nie przerywa się starszym.
Wzruszyła ramionami. To prawda Jan był wyjątkowo dumny i butny. Nigdy nie był szczęśliwy, to było widać. Długo się zastanawiała, czy ten dzień wystarczy, by nauczyć go żyć i być współczesnym wampirem.
- Jeśli mowa o mnie. – uśmiechnął się Jan, ukazując rządek białych, ostrych zębów. – To jest wrodzona kultura. – usiadł na wysokim barowym krześle i rozparł się ramionami na barze.
- Jan – powiedziała ze spokojem – tutaj jesteś Edmund.
- Ale…
- Gdy się urodziłeś matka nadała Ci to imię. I ono pozostanie niezmienne przez całe twoje życie, ale nie ujawniaj go ludziom.
- Nie znam tej kobiety.
- Dała Ci życie i naturę wampira. To dużo.
- Nic mi nie dała. – stwierdził.
- Edmund, taka jest tradycja. Tak będzie łatwiej.
- Jestem Jan. – powiedział z naciskiem na tę jedyną sylabę swojego imienia.
- Jan Nieugięty – mruknął barman – Będziesz miała jeszcze z nim kłopoty.
- Edmund, zostań tu. Ja muszę coś załatwić.
- Jan. – wycedził przez zęby.
Przeszła przez drzwi oznaczone kółeczkiem, ale z pewnością nie kryła się za nimi toaleta. Jan przyglądał się barmanowi, który wrócił do swoich zajęć, zupełnie nie przejmując się jego obecnością. Widocznie uznał, że chłopak nie zasługuje na jego uwagę. Tymczasem młody wampir zastanawiał się, czy go nie zaatakować, ale Jimi miał w sobie coś takiego, że sama myśl o jego krwi budziła obrzydzenie. Może on też jest wampirem, przecież kanibalizm jest odrażający. Pomyślał też o matce, jakim prawem mogła mu nadać imię i to jeszcze takie beznadziejne.
- Hej. Jestem Liliana. –obok niego usiadła filigranowa, urocza blondyneczka. Uśmiechnęła się zalotnie.
- Jan – obcesowo podał jej rękę.
- Nowy? – spojrzała mu prosto w oczy, a on to wytrzymał. Jego źrenica nie ruszyła się nawet o milimetr, a powieka nie drgnęła.
Roześmiała się.
- Więcej dumy, niż rozumu. Co nie, Jimi? – przytaknął jej. Nie wiedział w jaki sposób, ale ta dziewczyna była podobna do barmana. Fizycznie byli zupełnie inni, ale musieli mieć coś wspólnego. Czy to było w oczach, czy gdziekolwiek indziej, nie wiedział, ale czuł to. Mimo całej urody Liliany, nigdy nie wybrałby jej na swoją ofiarę.
- Gin z tonikiem, poproszę. – zwróciła się do barmana.
- Już się robi. – uśmiechnął się krzywo Jimi.
- Ile masz lat? – spytał dziewczyny, jak mu się wydawało sprytnie omijając temat wampiryzmu.
- Nie wiesz? Kobiet się o wiek nie pyta. – roześmiała się, ale po chwili uspokoiła się – A na ile wyglądam?
- Nie wiem. 23?
- 121
- A więc jesteś wampirem.
- Wampirzycą, kotku. Tak jestem. Jak Jimi, jak Sylwester i Felicja – wskazała na parę siedzącą pod wielkim plakatem Pameli Anderson w kostiumie kąpielowym. – jak Ty…
- A Nina?
- Nina? A czy ona wygląda jak wampir?
Przez chwilę faktycznie myślał, że ona tez może być jedną z nich. Ten brak strachu i spokój. Ale czym ona faktycznie jest? Czy może być zwykłą śmiertelniczką?
- Nina kochanie, kiedy będę mogła skosztować twojej białej szyjki? – rzeczywiście dziewczyna właśnie zmierzała ku nim.
- Oj, Lily. Będziesz musiała jeszcze trochę poczekać. – uśmiechnęła się i pocałowała wampirzycę w policzek.
- Niezły przystojniak z tego nowego. – stwierdziła Lily.
- Nie dla Ciebie. – odparła z zawadiackim uśmiechem Nina.
Jimi podał drinka wampirzycy, a ta odwróciła się i odeszła do swojego stolika.
- Do zobaczenia. – obejrzała się i mrugnęła do Jana.
Nina pożegnała Jimiego i razem z podopiecznym wyszła na zewnątrz. Odetchnął z ulgą, był wreszcie poza zasięgiem tych dziwnych istot, po których nie wiedział czego się spodziewać. I tylko pomyśleć, że był jednym z nich...
- Już tam nie wrócę.
- Jak chcesz, ale tylko z nimi możesz poruszać pewne tematy.
- A Ty?
- Ja? Ja odejdę. – nie do końca wiedział, co ona ma na myśli, a Nina uśmiechnęła się tylko – Dość tego. Już wiesz?
- Ale co?
- Jak rozpoznać wampira?
- Wyczuwam…
- To dobrze. Jesteś głodny?
- Przecież jest jeszcze jasno…
- I co z tego? Nie uczyli na biologii, ze odżywianie jest niezbędne do życia?
Wrócili z powrotem do centrum handlowego. Było zatłoczone, jak zwykle. Wjechali na górę do części gastronomicznej i zamówili pizzę. Byli jedną z wielu par siedzących tutaj. Doskonały punkt obserwacyjny. Jan rozglądał się dookoła i widział tak wiele potencjalnych ofiar, a do tego wyczuwał całą gamę emocji: podniecenie, złość, żal, smutek, radość, czy wszechobecny strach. Mimo wczorajszej przygody, znów żywo zapragnął krwi, opakowanej w zgrabną, młodą szyjkę. Nina domyślała się tego, co on odczuwa, ale wiedziała, że nie jest w stanie zahamować tej orkiestry w jego ciele. Delikatnie przesunęła dłoń po stoliku i położyła na jego ręce. Był jak w transie, aż podskoczył, gdy poczuł dotyk.
- Czujność. – uśmiechnęła się nie zdejmując ręki z jego. Wstał gwałtownie i chciał definitywnie odejść, ale Nina trzymała go nadal. – Zostań. – usiadł znów i nawet spróbował się uśmiechnąć. Roześmiała się, nie potrafił być w tym naturalny.
- Twoje zmysły są wyczulone, ale nie możesz ich skupiać na jednej rzeczy, bo gubisz całą resztę. Która najbardziej Cię interesuje? – rozejrzała się wokoło.
- Ta wysoka w zielonej bluzce.
Nina zmierzyła ją wzrokiem.
- Nie. Spójrz na nią. Złoty zegarek i droga biżuteria. Perfumy Channel, aż tutaj czuć. Jest bogata i w dodatku czeka na kogoś. Czujesz jej podniecenie? Nawet chwili nie jest w stanie usiedzieć spokojnie, ciągle coś kombinuje z dłońmi i raz po raz zerka na zegarek. Będą jej szukać.
- A ta w krótkiej spódniczce z zabójczymi cycami?
- Typowy facet – uśmiechnęła się, może jednak miał trochę z człowieka. – siedzi w dużej paczce, ma wielu przyjaciół, nie ma szans na oddzielenie jej.
Wzruszył ramionami
- Jedynym wyjściem jest ta żebrująca kobieta, zaraz pewnie do nas podejdzie, albo ta pod filarem oparta nonszalancko z kilogramową tapetą, to ulicznica. One nie są wiele warte.
- Nie.
- Jesteś dumny Jan, wiem, ale żeby żyć trzeba wiele poświęcenia.
Wrócił myślami do wczorajszego wieczora, czy sam potrafiłby ukryć taką kolacje? Wiedział, że nie, ale bezdomna czy dziwka to był dużo mniejszy problem.
- Krew zwierząt też Ci wystarczy.
- Koty?
- Jak dla mnie, mogą być nawet żyrafy. Pamiętaj, ludzka krew to towar luksusowy, którego cena może być czasem horrendalnie wysoka. Są miejsca z których nie będę mogła Cię wyciągnąć.
Właśnie wtedy kelner przyniósł im zamówioną pizzę. Zabrali się do jedzenia.
- Nie badaj nigdy krwi. Najlepiej unikaj lekarzy.
- Dlaczego?
- Po prostu nie i już. Tak będzie lepiej. Oni Ci i tak w niczym nie pomogą.
Wrócili do posiłku, ale Nina była tak pełna wątpliwości, że nie potrafiła się w pełni na tym skupić.
- Edmund, będziesz potrafił żyć wśród ludzi? Nie mogę zostać z tobą dłużej niż do północy. – niesamowite, jak szybko przywiązywała się do swoich podopiecznych, a o tego martwiła się szczególnie. Był z natury samotnikiem, zbyt pewny siebie i zbyt dumny.
- Naturalnie. – odpowiedział i wrócił do swojego kawałka pizzy.
- Wiesz jak rodzą się wampiry? – rzuciła po chwili.
- Jeśli wypiję czyjąś krew, nie zabijając. – odparł nonszalancko.
- Oczywiście, w filmach. A w życiu tak jak inne gatunki, jak ludzie. Czyli ze związku z drugim wampirem, w mieszanych rodzą się ludzie. Także powinieneś znaleźć sobie wampirzycę.
- Uhm
- Co myślisz o Lily?
- Idiotka.
Poszli do parku na krótki spacer. To było idealne miejsce na rozmowę. Oboje je lubili, chociaż po wczorajszej historii budził u Niny pewne obrzydzenie.
- Słuchaj, Ty żyjesz dłużej niż większość społeczeństwa, a co za tym idzie przez jakieś 300 lat niewiele się zmienisz. Dlatego potrzebna Ci będzie zmiana tożsamości. Jak będziesz miał, tak… hmm… koło 35 lat wypadnie pierwsza. Łatwo rozpoznać ten moment, to jest, kiedy ludzie przestaną wierzyć, że masz tyle lat, co w dowodzie.
- I co wtedy?
- Pozorujesz śmierć z pomocą TOD-u lub bez i zgłaszasz się po nową tożsamość. Zmieniasz tez miejsce zamieszkania. Jasne?
- Tak, ale jak mam znaleźć TOD?
- Masz. – podała mu małą karteczkę z dwoma numerami:
Nina 609512512
TOD 4121
W razie problemów dzwoń!
- Nie zgub, może Ci się przydać – włożył kartkę do tylnej kieszeni swoich nowych dżinsów. – Tylko nie dzwoń bez powodu.
- Nie zadzwoniłbym. – to był poważny argument na to by jednak darować jej dziś życie.
- W takim razie widzimy się o 20.
Chciał ją zatrzymać, bo przecież każda chwila była cenna. Jutro miał zostać sam. Nie zdążył, odwróciła się i odeszła, poza tym miała chyba w tym jakiś cel. Przez moment chciał ją śledzić, ale tak dawno nie widział parku w pełnym świetle słońca, zwykle miał okulary, albo było już ciemno, gdy wychodził. Mimo, że oczy nadal go piekły, za co bez wątpienia odpowiadały te głupie soczewki, usiadł na ławce i pogrążył się w marzeniach. Widział siebie, gdy dostał list. Nie wierzył, że to może być prawda, ale kiedy zęby zaczęły się wyostrzać, a oczy odbarwiać, zrozumiał. To był ciężki rok i jeszcze do tego zaczął mieszkać sam, opuścił swoich przybranych rodziców. Był sam. Był samotny.
O 20 bez pukania wparowała do mieszkania. Tego się nie spodziewał. Wyglądała pięknie. Wyprostowała włosy i zrobiła ostrzejszy makijaż. Założyła krótką dżinsową spódniczkę i czarną bluzkę, ozdobioną kilkoma dużymi, sztucznymi kryształkami. Przez moment myślał, że to jakaś rusałka, a nie żywa dziewczyna.
- Co się tak gapisz? – i czar prysł. – Idziemy do klubu. No szybko, przebierz się.
- Po co?
- Oj, nie marudź, tylko się pospiesz.
Parę minut później złapała go pod rękę i ruszyli do centrum. Razem wyglądali wspaniale, gdyby umieścili swoje zdjęcie w Internecie, takie byłyby komentarze, no może jeszcze: pasujecie do siebie. Faktycznie to trzeba przyznać przyciągali wzrok: on opanowany, ona radosna. Jan – tajemniczy przystojniak i Nina – urocza kobietka. I tak weszli do klubu. Zamówili, mało elegancko, piwo.
Powoli sączyli napój w parnej atmosferze lokalu. Nina uważnie przyglądała się swojemu podopiecznemu, zastanawiając się, czy już jest gotowy, ale tak czy siak musiała go dzisiaj opuścić.
Delikatnie wstała i chwyciła Jana za rękę.
- Chodź. Idziemy na parkiet.
- Nigdzie nie idę.
- Nie wygłupiaj się. Kobiety uwielbiają tańczących facetów.
- Ale ja nie…
- No chodź!
Powoli wstał i z wielką dokładnością wsunął krzesło, nie spieszyło mu się nigdzie. W zasadzie to nie potrafił tańczyć i nigdy tego nie robił. Na dyskoteki szkolne zwykle nie chodził, a jak już to podpierał ściany. Teraz znalazł się nagle w samym środku rozgrzanego, porwanego jakimś chorym szaleństwem tłumu. Pomyślał o ucieczce, ale wampiry nie uciekają. Czuł się nieswojo, jednak, zmuszony, zaczął wykonywać jakieś dziwne, sztywne ruchy, które krępowały go jeszcze bardziej. Nina nie miała takich problemów, miał ochotę odsunąć się od niej, ale ona chwyciła go za ręce. Teraz tańczyli już razem i było trochę lepiej.
Położyła jego dłonie na swoich plecach, a swoje zarzuciła na jego szyję. Poruszała się powoli, a jej ręce błądziły gdzieś po jego włosach i szyi. Nie potrafił się do niej dostosować.
- Rozluźnij się. – szepnęła mu do ucha.
- Czerwona na niej sukienka… - mruknął.
Roześmiała się, a jej ruchy tak jak rytm nabrały rozpędu, zanim się zorientował odwróciła się, a jego dłonie zostały na jej brzuchu. Powoli, ciągnąc go za sobą swymi kocimi ruchami zniżała się. Czuł się dziwnie, jakby to nie jego ciało było tak blisko Niny, ale powoli zaczął dostrzegać w tym jakieś nuty, choć jeszcze nie do końca pojął melodię. Gwałtownie przejął kontrolę nad tym tańcem i obrócił Ninę szybko. Wyciągnął jej ramię w górę, a jego dłoń powoli powędrowała po jej ciele. Zatrzymała się na plecach tuż przed… a nieważne. Wygiął jej plecy swobodnie w tył. Taki taniec był całkiem przyjemny.
Nina uśmiechnęła się. Błyszczeli, a Jan wreszcie zaczął prowadzić. Zwykle tak właśnie kończyła swoje „kursy”, bo żaden człowiek tak dobrze nie tańczył. W tańcu nie było bezpieczniejszych ramion od wampirzych. Po drugie, klub był zawsze pełny i łatwo było się wymknąć niezauważoną, co eliminowało ryzyko ataku na pożegnanie…
Tak około 23 Nina ściągnęła zaskoczonego chłopaka z parkietu. Był zły, że przerywa mu taką zabawę. Zeszli do korytarza, który był o dziwo pusty, może to z powodu sympatycznego napisu na drzwiach: „Tylko dla personelu”.
- Edmund wkrótce się rozstaniemy.
- Nie nazywaj mnie tak. Zostaniesz.
- Nigdy nie naciskaj na kobietę. Pójdę, czy tego chcesz, czy nie. – dała mu chwilę na to by znaczenie słów do niego dotarło – I co nie tylko krew jest słodka? Wyostrzone zmysły potęgują twoje wrażenia i tego naprawdę Ci zazdroszczę. – patrzył na nią i czekał czym go tym razem zaskoczy. Szanował ją i w jego planach zginął gdzieś punkt: zabić Ninę.
Położyła dłoń na jego ramieniu potem drugą. Nie wiedział gdzie patrzeć, nawet chciał ją odepchnąć, ale to było przyjemne. Takie prawdziwe i namacalne. Nina przez chwilę pomyślała o wczorajszej diecie chłopaka, ale już nic nie mogła na to poradzić. Obrzydzenie nie było jednak dominującym uczuciem, o krok wyprzedzało je ciekawość i obowiązek. Złączyła jego wargi z jego, a gdy minął szok delikatnie wsunęła język do jego ust. Uważała, by się nie zranić tymi ostrymi jak brzytwa zębami.
- Jan oficjalnie powrócił twój pociąg do kobiet na ludzki sposób. – uśmiechnęła się tak jak zwykle.
- Jesteś szalona. – stwierdził i wypuścił ją z uścisku.
- Jeszcze jedno muszę Ci powiedzieć. Pijąc krew nie musisz zabijać. Użyj zmysłów, wyczuwasz życie, prawda? Pomyśl o wczoraj.
- Tak, wiem. – przyjął to z jak najbardziej stoickim spokojem.
- Teraz pozwalam Ci wypić trochę mojej krwi.
- Co?
- Możesz wypić moją krew. – nadal się uśmiechała.
- A jeśli Cię zabiję?
- Nie zrobisz tego. Wiesz, że oni wiedzą gdzie i z kim jestem.
- No to chodź. Ale Ty naprawdę tego chcesz?
- Tak. Musisz się nauczyć. – powiedziała z naciskiem, wiedziała ile ryzykuje.
Wziął ją delikatnie w ramiona. Odgarnął jej włosy. Naga szyja wprawiła go w podniecenie, ale mimo to zawahał się. Oparł jej głowę o swoje ramię i pocałował jej szyję, a potem wbił zęby w jej skórę. Wydała z siebie stłumiony pisk, ale nawet teraz nie wyczuwał u niej strachu. Przycisnął ją mocniej do siebie. Pił, pił, rozkoszował się to chwilą. Nina wkrótce zaczęła się osuwać, wtedy sam się wystraszył i przestał. Wiedział, że żyje, ale nie był pewien, czy organizm wytrzyma taką utratę krwi. Usiadł na podłodze, a jej głowę oparł sobie na kolanach. Wyglądała ładnie, ale była bardzo blada, a na szyi widniały dwie krwawiące rany. Pogładził ją po głowie.
- Nina, wracaj proszę. – powiedział
Chwilę później otworzyła oczy. Rozkojarzona rozejrzała się, aż w końcu jej wzrok utkwił w jego twarzy. Uśmiechnęła się blado, ale jednak.
- Jesteś. – odpowiedział jej uśmiechem.
- Kolejny egzamin zdany. – odarła. – Daj mi jeszcze chwilkę i wracamy na parkiet.
Usiadła obok niego, a głowa oparła mu na ramieniu. Jan był zadowolony. To był ciężki dzień, a jednak bardzo przyjemny. Nina była właściwą osobą na właściwym miejscu. Dopiero teraz docenił ją w pełni. Jej poświęcenie wręcz mu imponowało.
- Teraz idziemy tam razem, ale wyjdziemy osobno.
- Dlaczego?
- Dzień dobiega końca.
- Niekoniecznie.
- Może dla Ciebie czas jest pojęciem względnym, ale dla mnie północ jest północą.
Jeszcze raz zatańczyli razem. Jan nawet nie zorientował się kiedy wyszła. Nie powiedziała żegnaj. Był jak w transie, tańczył z innymi. Rozpoczął się nowy etap w jego życiu. Stał się pełnoprawnym wampirem po kursie.


To co stało się później, odbiło się na jego życiorysie na zawsze. Od tego ostatniego spotkania z Niną minął chyba z rok. Miał dziewczynę, przyjaciół i byłby prawie normalnym człowiekiem, gdyby nie jego geny, geny wampira. Poczuł pragnienie. Pomyślał, że mógłby złapać jakieś zwierzę. Wyszedł i zobaczył, że na poboczu leży ranna wrona, tak jakby czekała na niego. Jeszcze żyła. Wydała mu się odpowiednia. Wrócił do mieszkania i zabrał się do konsumpcji.
Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju wparowała sąsiadka. To co zobaczyła było okropne. Jan był cały we krwi, a w dłoniach trzymał martwego ptaka. Wrzasnęła i wybiegła, zanim zdążył się zastanowić, co z tym zrobić. Wkrótce zjawiła się policja. Na komisariacie skierowano go do psychologa, ten z kolei do lekarza, który zlecił badania krwi.
- Pan ma porfirię. – usłyszał. – W pana krwi brakuje hemy, dlatego pan odczuwa jej pragnienie. Spokojnie to się leczy.
- Ja nie jestem chory! Jestem wampirem! Słyszy pan?! Wampirem! – wybuchnął.
- Niech się pan uspokoi.
- Musze zadzwonić. Telefon! – ryknął.
- Siostro, proszę przynieść moją komórkę.
Po chwili Jan wybrał numer z kartki, którą zawsze miał przy sobie.
- Nie ma takiego numeru. – usłyszał spokojny głos spikerki, zadzwonił więc pod drugi numer, ale tutaj usłyszał tylko:
- Wybrany abonent jest czasowo nieosiągalny. Po sygnale nagraj wiadomość.
- Nina! To ja Jan, Edmund! Oddzwoń, mam kłopoty. Nina! – ryknął i wybiegł z gabinetu, ale zatrzymano go i wstrzyknięto coś.
Jak przez mgłę pamięta sterylną biała salę i słowa usłyszane w trakcie tego półsnu, które na zawsze wyryły się w jego pamięci:
- Porfiria połączona z silną psychozą.
A Nina? Nigdy nie oddzwoniła.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Juna89 · dnia 16.09.2009 09:39 · Czytań: 674 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 2
Komentarze
sirmicho dnia 18.09.2009 11:43 Ocena: Dobre
No, no. Ładnie, choć chyba pierwsza część podobała mi się bardziej. Niestety znów pojawiło się sporo byków.

Pomysł na opowiadanie bardzo ciekawy i czytałem z zaciekawieniem. Końcówka również bardzo dobra. Rzuca trochę inne światło na wcześniejsze wydarzenia. Miałem kilka uwag, które burzyły historię, ale po takiej końcówce, są jakby mniej istotne. Np. to, że wampir powstaje przez zwykłe narodziny ze związku wampira z wampirzycą. Dlaczego więc przez tyle lat Jan funkcjonował jakoś w tym świecie, i dopiero teraz, gdy był już dorosły, wkroczyła Nina. No ale tak jak mówiłem, końcówka rzuca na to inne światło.

Niestety nie wzięłaś sobie do serca wszystkich uwag z poprzedniego tekstu. Te same błędy pojawiają się również tym razem. Niedobrze.

A teraz wyliczanka:
Cytat:
- Witaj! Zrobiłam Ci śniadanie.

Ci, Tobie, Wam itp. małą literą. Nie piszesz listu. Masz tak w całym tekście. To błąd.

Cytat:
Milczał, zaczął akceptować jej przewagę, w końcu może się do czegoś przyda, przecież tylko wczoraj nauczyła go tak wiele.

To tylko wczoraj nie pasuje. Można inaczej to ująć: przecież potrzebowała jednej nocy/wieczoru/dnia (nie pamiętam już), by nauczyć go tak wiele.

Cytat:
Rozsunęła żaluzje. W tym mieszkaniu było cholernie ciemno. Pokój momentalnie rozświetlił się.

Proponuję zamienić zdania miejscami. I usunąć tym. Nie ma mowy o innym pokoju, będzie wiadomo o co chodzi.
W mieszkaniu było cholernie ciemno. Rozsunęła żaluzje. Pokój momentalnie rozświetlił się.

Cytat:
Uśmiechnęła się do niego, a on spojrzał tylko na nią z niesmakiem.

Po co to tylko?

Cytat:
- Jeśli chcesz żyć(,) musisz.

Zabrakło przecinka. Masz braki w interpunkcji, ale nie wskazuję Ci ich, bo sam mam z tym problemy.

Cytat:
Jana trudno będzie kiedykolwiek wcisnąć w kategorię sympatycznych kolesi, ale jeśli osiągnie chociaż namiastkę tego, stanie się chociaż pozornie cząstką tego szarego tłumu, którego teraz tak nienawidzi i będzie bezpieczny.

Powtarzasz tego. Ostatni fragment zdania dolepiony jakby na siłę. Przeredaguj to. Porozdzielaj to zdanie na dwa, trzy krótsze. W obecnej formie jest ciężkostrawne.

Cytat:
- Dobrze, że nie śpisz w trumnie. – skrzywiła się.
- Już zamówiłem. Miała być wczoraj, ale.. – stwierdził całkiem poważnie. Jego spojrzenie mówiło wszystko. Westchnęła.
- A ziemia od hrabiego Draculi też już leci? – z kpiną w głosie zauważyła, ale Jan nie dostrzegł tego.
- Zapomniałem. Już załatwiam.
- Ty idioto. – nie mogła się powstrzymać, przed tym określeniem, ale powiedziała to dość łagodnie. Nie śmiała się tylko dlatego, że im więcej takich wpadek, tym cięższą pracę będzie musiała wykonać. – Odwołaj to! Po co Ci trumna? Stało Ci się coś w łóżku?

Wielokropek składa się z trzech kropek. Zuważyła nie pasuje. Zapytała po prostu.
W ogóle ten fragment bardzo mi zgrzytnął. Cały czas utrzymujesz to opowiadanie w miarę poważnym tonie, starasz się by było realistyczne, atu nagle Jan okazuje sie kompletnym kretynem. Zbyt dobitnie pokazałaś jak jest głupi. To aż kłuje w oczy.

Cytat:
Założenie soczewek zajęło mu prawie godzinę, ale dał sobie radę.

Gadali, gadali, gadali. Dostał soczewki. Następnie godzinę je zakładał, a Nina wisiała zawieszona w próżni. Nie wiadomo co robiła. Na tę godzinną czynność poświęciłaś bardzo mało tekstu. Nie współgra to. Może lepiej byłoby, gdyby Nina dała mu te soczewki wcześniej i niech rozmawiają podczas czynności zakładania ich. Poza tym, założenie soczewek to nie jest prosta czynność. Nina mogła chociaż pokazać Janowi jak się to prawidłowo robi.

Cytat:
Wybrała najbliższe centrum handlowe i wkrótce zostali obciążenie masą różnych toreb

obciążeni

Cytat:
- Tasty, Orginal, Delightful

Original. Całość najlepiej kursywą.

Cytat:
Światło wpadało tylko przez te części okna nieosłonięte plakatami dawnych aktorek i półnagich modelek, stąd ten efekt półmroku.

Niezgrabne to zdanie. Pomyśl nad modyfikacją.

Cytat:
Było dopiero po 14,

Słownie.

Cytat:
Z pewnością nie było tu tasty i delightful, co najwyżej oryginalnie.

obce wyrazy oddziel od rodzimego języka. Najlepiej kursywą.

Cytat:
- Nie wiem. 23?
- 121

Słownie.

Cytat:
- Ja? Ja odejdę. – nie do końca wiedział, co ona ma na myśli, a Nina uśmiechnęła się tylko – Dość tego. Już wiesz?

Nagły przeskok do czasu teraźniejszego. co miała na myśli - przy okazji pozbędziesz się zaimka ona.

Cytat:
Wzruszył ramionami

Zabrakło kropki na końcu.

Cytat:
Wrócił myślami do wczorajszego wieczora, czy sam potrafiłby ukryć taką kolacje?

kolację. Zrób z tego dwa zdania. Pierwsze kończy się po wieczora.

Cytat:
To było idealne miejsce na rozmowę. Oboje je lubili, chociaż po wczorajszej historii budził u Niny pewne obrzydzenie.

Co budziło obrzydzenie? Rozmowa czy Jan. Z zapisu wynika, że rozmowa.

Cytat:
- Słuchaj, Ty żyjesz dłużej niż większość społeczeństwa, a co za tym idzie przez jakieś 300 lat niewiele się zmienisz. Dlatego potrzebna Ci będzie zmiana tożsamości. Jak będziesz miał, tak… hmm… koło 35 lat wypadnie pierwsza.

liczby słownie.

Cytat:
Zmieniasz tez miejsce zamieszkania.

też

Cytat:
O 20 bez pukania wparowała do mieszkania.

słownie

Cytat:
Tak około 23

jak wyżej

Cytat:
I co nie tylko krew jest słodka?

I co? Nie tylko krew jest słodka?

Cytat:
Złączyła jego wargi z jego, a gdy minął szok delikatnie wsunęła język do jego ust.

hmm, ciekawie musiało to wyglądać.

Cytat:
Pił, pił, rozkoszował się to chwilą.



Cytat:
- Kolejny egzamin zdany. – odarła. – Daj mi jeszcze chwilkę i wracamy na parkiet.

odparła

Cytat:
Jak przez mgłę pamięta sterylną biała salę

znów jesteś w teraźniejszym, a zaraz potem w przeszłym. Białą.
Juna89 dnia 18.09.2009 21:00
Ponowne dzięki za rady, a uwag nie wziełam do serca głównie z tego powodu, że wszystko napisane było wcześniej;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty