Motocyklowa Wolność - Bajdurzysta
Proza » Inne » Motocyklowa Wolność
A A A
Witam, kolejny utwór tym razem treatment scenariusza. Nieco to ubogo jeśli chodzi o konkretne opisy, ale ograniczenia ilościowe na egzaminie są bezduszne. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Dziękuję za możliwość zamieszczenia i pozdrawiam.

Bajdurzysta

TYTUŁ: MOTOCYKLOWA WOLNOŚĆ
GATUNEK: DRAMAT

SYNOPIS
GRAŻYNA, lat 47 określana mianem „chodzącego ideału” jest zmęczona. Ostatnie 27 lat małżeństwa to w istocie powtarzany bez przerwy jeden i ten sam dzień. Pranie, sprzątanie, gotowanie, a w przerwach niańczenie dzieci i dopingowanie męża … czyż nie ideał?

Konserwatywne sąsiedztwo ma jasny pogląd na instytucje rodziny. Mąż, jako głowa, dba o materialny byt, natomiast domeną kobiety są: garnek, rondel, tudzież krochmal i rabatka.
Dla każdego inny zestaw zadań.

Małżeństwo przyzwyczaiło kobietę do wielu rzeczy, w tym i do ulegania społecznym modom i do życia zgodnego z panującymi wytycznymi. Lecz istnieją granicę! Pasja Grażyny jakoś uniknęła wdrożenia w schematyzm dnia codziennego. Co prawda z ulicy została zepchnięta w czeluść mrocznej piwnicy, lecz wciąż wzbudza w kobiecie niesłabnący entuzjazm.

Motocykl. Dziki ryk silnika. Pasma włosów zacinające w twarz. Dotyk szorstkiej skóry na nagich ramionach – Grażyna pragnie raz jeszcze zasiąść na maszynie, poczuć pod sobą ogrom nieokiełznanego i uczucie zerwania wszelkich pęt … Plan obejmuje występ w wyścigu motocyklowym. Niezbędny jest jednak trening – by w ogóle o nim marzyć, trzeba wyprowadzić maszynę. A to oznacza konfrontację z sąsiadami, którzy wszystko wiedzą lepiej, no i z kochającym mężem …

Zbyszek ubiega się o reelekcje. Urząd wójta to dla niego spełnienie oratorskich marzeń. To mówca, któremu mówienie, bez względu na temat, sprawia grom satysfakcji. Swą statecznością, utrzymywaniem fasonu i potoczystymi przemówieniami podbił serca wyborców. I jakoś trudno mu uwierzyć mu w to, by najbliższe wybory przyniosły większe zaskoczenie. Mimo wszystko, hołdując zasadzie, „strzeżonego, Pan Bóg strzeże”, zabezpiecza wójtowski fotel przed ewentualnymi komplikacjami.

Bogatego przedsiębiorcę raczej trudno nazwać zwolennikiem Zbyszka. A szkoda, bowiem jego głos, i tym samym możliwe poparcie zatrudnionych u niego ludzi, mogłyby dać wójtowi niemal stuprocentową pewność. Od czego jednak są współpracownicy? Za sprawą swego podwładnego, a zarazem przyjaciela Zbigniew odkrywa, iż przedsiębiorca jest kolekcjonerem staroci. Aż nie może uwierzyć we własne szczęście - zdezelowany motocykl zagracający piwnicę nada się wprost idealnie na prezent od serca.

Godzina dziewiąta to czas na zmywanie naczyń. Trzaski dochodzące z ganku szybko jednak odrywają Grażynę od zajęcia. To sąsiadka – z walącą piersią stara się wytłumaczyć powód wizyty. Bezdech utrudnia całą sprawę, więc bez ociągania szarpie gospodynią, zmuszając ją do szaleńczego biegu. W trakcie gonitwy wychodzi na jaw tajemnicza „rewelacja” – sąsiadka z pobliskiej ulicy zdradziła męża. Ten niecny czyn musi zostać napiętnowany. Grażyna bierze więc udział w „zgromadzeniu pierduśnic” – ostracyzm wobec każdego, kto zejdzie z utartej ścieżki, kult monotonii i życiowej szarzyzny – to główne punkty programu. Sąsiadki dochodzą do wniosku, że tylko stateczne matki i wierne żony zasługują na szacunek – Grażyna, zdaniem kobiet, wpisuję się w ten schemat niemal idealnie.

Ironia nie schodzi z jej ust podczas powrotu do domu. Pierwsze kroki kieruje ku piwnicy. Cytowane peany sąsiadek, wzbudzają szczery śmiech Grażyny – postanawia odpalić maszynę i wyprowadzić ją na dwór. Zrobi wszystko, by uciec z szufladki „idealnej gospodyni”. … Gdyby tylko wiedziała, że jej maszyna przechodzi właśnie przegląd w garażu bogatego przedsiębiorcy …

Mija kilka godzin. Późny wieczór, Zbyszek wraca do domu. Nie zastaje jednak żony, jak co dzień, krzątającej się po kuchni w ferworze kolacyjnych przygotowań – salon, łazienka, gabinet przykryte całunem grobowej ciszy. Na kobietę natyka się dopiero w sypialni – zatopiona we własnych myślach, przenosi rzeczy męża do drugiej sypialni. Nie reaguje na jego zaczepki.

Starania wójta spełzają na niczym. Kobieta nie ma zamiaru tłumaczyć mu swego zachowania. W końcu mężczyzna zatapia się w fotelu i wygłasza jedną ze swych sławetnych mów o partnerstwie w związku. Jaka szkoda, że zastygł w tej jednej pozycji! Jaka szkoda, że nie wyjrzy przez okno! Ujrzałby wtedy samochód, zaparkowany po drugiej stronie ulicy. Może spostrzegłby też zdenerwowanego kierowcę, którego aparat fotograficzny skierowany jest na okna ich sypialni. Możliwe w końcu, że poznałby w nim człowieka, który od miesiąca śledzi ich obu …

Ranek nie przynosi poprawy w relacjach między małżonkami. Zbyszek ucieka do Urzędu Gminy, natomiast żona schodzi do pustej już piwnicy, by tam przy blasku dyndającej żarówki i z wyblakłymi fotografiami jako relikwiami dawnych lat, opłakiwać stracone nadzieje. Ciężkie chmury unoszą się w każdym niemal pomieszczeniu, zwłaszcza w piwnicy, w której złość Grażyny wyładowywana jest serią ostrych szarpnięć dłoni, rozrywających stare zdjęcia. Czynność ta pochłania niemal całą uwagę kobiety i dopiero huk telewizora i głos spikera dochodzącego z parteru przywracają jej trzeźwość umysłu.

Spodziewa się włamywacza. Uzbrojona w siekierę z ostrzem wycelowanym w głowę nieznajomej przygląda się farbowanym na czerwono dredom. Młoda kobieta w workowatych dresach mości się w fotelu i przerzuca kanały – gospodyni zbliża się, patrzy jeszcze przez chwilę na niespodziewanego gościa, po czym odkłada oręż i wyłącza telewizor – trzeba przywitać siostrę.

ZUZA, 26 to powieściopisarka. Na swoim koncie ma już jeden głośny tytuł dotyczący prostytucji. Druga jednak pozycja przeszła bez większego echa. Wydawnictwo postawiło jej warunek – kolejna książka musi być prawdziwym bestsellerem, inaczej rozwiążą umowę. I jeszcze coś – czas - miesiąc do oddania rękopisu - a pomysł wciąż w powijakach!

Normalnie Grażyna nie zgodziłaby się na odstąpienie swego domu jako pisarskiego przyczółku. Z dobrego serca przygarnęłaby siostrę na tydzień, może dwa, lecz to wszystko. Miesięczny pobyt nie wchodziłby raczej w grę. Etykietka „normalności” nie pasuje jednak do zaistniałej sytuacji. Obrażonej Grażynie jest bowiem wszystko jedno – mężowski sprzeciw nie robi na niej wrażenia – nawet najdziwniejsze fanaberie siostry mogą ujść płazem. Pragnie tylko jednego – móc na nowo oddychać – jakie to jednak trudne w białej parterówce okolonej drewnianym płotem.

Zuza wprowadza się na stałe. Zbyszek oponuje głośno, lecz jego głos ginie w zderzeniu ze skałą, w którą przedzierzgnęła się małżonka. Pisarka, prócz kontrowersyjnego stylu bycia, ma jeszcze nieciekawą przeszłość – zdaniem wójta to nie materiał na lokatora w obliczu zbliżających się wyborów. Nie ma jednak wyjścia – milczący opór żony jest przeszkodą nie do przejścia. Zapracowany Zbigniew ma zresztą ważniejsze sprawy na głowie: przygotowania do wielkiej wyborczej fety wciąż są w powijakach, uroczysta mowa nie doczekała się jeszcze swego szkicu, a akustyka na wybranej sali pozostawia wiele do życzenia. Na biedną głowę wójta spada zbyt wiele obowiązków, gdy na polityczną arenę wchodzi ktoś jeszcze – Boguś – niedoświadczony, młody wilczek. Dla chłopaszka wybory są wyzwaniem – chce zmierzyć się w nich z samym wójtem. Braki w politycznym doświadczeniu zastępują mu charyzma i silny charakter – dzięki tym cechom przekonuje swego przeciwnika do organizacji wyborczych debat.

Zaangażowanie młodego człowieka ściąga na niego szyderstwo Zbigniewa. Wójtowi wydaje się śmiesznym fakt, iż ktoś chce z nim walczyć. Przecież wyniki wyborów i tak są znane. Przystaję jednak na tą „polityczną farsę” – publiczna konfrontacja to doskonały moment, by pokazać się z jak najlepszej strony.

Zuza przyjechała z jasno określonymi wytycznymi: „muszę pisać! Mam pomysł, ale wymaga on dopracowania i przelania na papier. Spokojna dzielnica prowincjonalnego miasteczka pomoże mi się skupić i skończyć rękopis w wyznaczonym terminie”. - Więc dlaczego teraz nie piszę? Zamiast ślęczeć nad laptopem, ta krok w krok asystuje swojej siostrze. A przecież nie jest to jakaś wielka atrakcja! Atmosfera jest ciężka. Grażyna nie rozmawia z małżonkiem, lecz wciąż z prawdziwym oddaniem wypełnia wszelkie małżeńskie powinności. Dla Zuzy takie zachowanie wydaje się nielogiczne – stara się zgłębić kierujące siostrą powody – pragnie zobaczyć motocykl, który w jej rodzinie jest już niemal symbolem niezależności i wolności Grażyny. Maszyny jednak nie ma. Zniknęła, zresztą tak jak i dawny entuzjazm. Zuza ma zamiar to zmienić.

Za plecami Zbigniewa zaczyna się akcja „budzenia” Grażyny. Zuza zabiera ją na samochodowe wyprawy, pozwala kierować, cieszyć się prędkością. W końcu jadą do miasta, do wielkiego centrum handlowego – tam, w dziale motoryzacyjnym starsza z kobiet odkrywa na nowo swą pasję – narzędzia, oleje, smary – to jest jej życie!

Zuza to anioł! Z prawdziwą determinacją stara się wyrwać siostrę ze szponów codzienności. Pragnie na nowo wskazać jej cel, do którego warto dążyć. Prawdziwa siostrzana miłość!
No niestety, nie do końca! W trakcie wizyty w centrum handlowym Zuza opuszcza na chwilę zaaferowaną Grażynę. Razem z wytatuowanym mężczyzną czmycha do jakiegoś magazynku – by tam oddać się cielesnym rozkoszom. Już po wszystkim okazuje się, że mężczyzna jest jej chłopakiem. Chcę ślubu, nie widzi świata po za pisarką. Zuza nie ma jednak zamiaru się wiązać. Książka jest w tym momencie najważniejsza. Książka i umowa jaką zawarli między sobą – Tomasz musi wypełnić jej warunki – uwieść Grażynę i doprowadzić do jej rozwodu ze Zbyszkiem, wtedy to Zuza będzie skłonna przemyśleć sprawę małżeństwa.

Powrót do normalnego życia po wizycie w centrum handlowym jest dla Grażyny bardzo trudny. Kobieta zaczyna rozmyślać, zapomina o domowych obowiązkach. Zalakowana piwnica, do której nie wchodziła po stracie motoru, teraz na nowo staje się magnesem. Wieczorem przystaję na kolejną propozycję siostry – wyjeżdżają z miasta, wieczorna przejażdżka zamienia się jednak w nocną. Entuzjazm Grażyny słabnie, zmęczona kobieta chciałaby wrócić do domu, lecz wtedy ich oczom ukazuje się rozświetlony budynek i dwa motory stojące przed nim. Zmęczenie znika. Z obawami, lecz i ciekawością Grażyna wchodzi do środka. Warkot silnika przyzywa ją. Trafiły do warsztatu motocyklowego.

Pierwsza wizyta w warsztacie Tomka, (chłopaka Zuzy – Grażyna nic nie wie o tym związku), szybko zmienia się w drugą, trzecią i czwartą. Stateczna żona zachowuje pozory – jeździ z mężem na wycieczki, urządza niedzielne spotkania dla przyjaciół, jednak myślami wciąż siedzi w warsztacie, przygotowując motocykl i samą siebie do udziału w wyścigu.

Zachowanie Grażyny budzi dość powściągliwe reakcje jej małżonka. Zbigniew dostrzega zmiany w jej usposobieniu: z zakompleksionej, szarej myszki, staje się zimną i stanowczą kobietą. Początkowo mężczyzna nie chcę do tego dopuścić – wystarczy jednak jedna kłótnia, w trakcie której niemal traci ucho, by zmusić go do spasowania. Od tego momentu rozkazy zmieniają się w korne prośby: „kochanie, ja mam wybory. Ludzie to wszystko widzą. Poczekaj przynajmniej do czasu, aż mnie wybiorą”. Na małżonce takie tłumaczenie nie robi jednak żadnego wrażenia. O świcie wychodzi z domu, wsiada do samochodu Zuzy, (ta bezinteresownie oddała swój pojazd) i wraca, brudna, zmęczona, ale i szczęśliwa, dopiero o zmierzchu.

Pod nieobecność Grażyny praca nad książką idzie dość sprawnie. I wydawca jest zadowolony. Powieść o statecznej kurze domowej, której skrywaną pasją są jednoślady, chyba przypadnie mu do gustu. Zwłaszcza dwa wątki, młodego właściciela warsztatu, który z przyjaciela zmienia się w kochanka kobiety, a także męża – wójta, zdolnego dla kariery politycznej poświęcić wszystko, wydają się być wiarygodne. I oto chodzi, czytelnicy kochają prawdę, trzeba ich przekonać do tego, że dana historia mogłaby się wydarzyć i w prawdziwym życiu. Zuza już nie musi się o to martwić. Każdego wieczora Tomek dostarcza jej bowiem nagranie z kamery – zarejestrowany na niej cały dzień pracy Grażyny to kopalnia informacji dla pisarki, zresztą jak i setki zdjęć oraz nagrań, robionych już od kilku miesięcy. Wystarczy tylko opisać to, co dzieje się dookoła. A to potrafi nawet dziecko!

Pozycja Zbyszka nie wydaje się zagrożona. Prawybory i pierwsza debata kończą się jego wielkimi zwycięstwami. Wyborcy podjęli decyzję - prawdziwe wybory będą czystą formalnością. Tak wiec, można oddać się przyjemniejszym zajęciom – organizacji dziesięciolecia kadencji. Na miejsce przyjęcia wójt wybrał swój ogród. Potrzeba jednak sporo pracy, by doprowadzić go do odpowiedniego stanu. W przygotowaniach może liczyć na pomoc … szwagierki. Zuza, której czerwone dredy, cięty język i dość frywolny styl bycia były dla Zbigniewa zapowiedzią huraganu mogącego zniszczyć najtrwalszy ład, okazała się całkiem miłą osóbką. Pomaga mu, nie szczędząc ani sił, ani też swojego czasu … pisanie schodzi tym samym na dalszy plan.

Rodzina wydaje się być szczęśliwa. Grażyna realizuje plany motocyklowe, Zbyszek spełnia się jako wójt, a Zuza ma projekt, który może się spodobać czytelnikom i docenia uroki rodzinnego życia. Jednak wszystko do czasu! Jedno popołudnie wystarczy by zmienić ten sielankowy obraz. Rodzinka, w towarzystwie dwóch synów – studentów, biesiaduje w ogrodzie. Do frontu dobija się natomiast osiemdziesięcioletnia staruszka – pani Stasia mieszkająca naprzeciw. Żaden z domowników nie słyszy dzwonka, więc babcia postanawia sama obsłużyć się cukrem. Nie trafia jednak do kuchni. Zreumatyzowane nogi prowadzą ją wprost do sypialni Zuzy – pierduśnica odkrywa tym samym kolekcję motocyklowych zdjęć i nagrań przedstawiających stateczną gospodynię na lśniącym pojeździe. Jest oburzona. Postanawia coś z tym zrobić.

Następnego dnia powracający do domu Zbyszek dostaje pierwsze sygnały od niezadowolonych mieszkańców. Jego podjazd uświetnia podobizna nagiej Grażyny rozłożonej na motocyklu – ktoś z sąsiadów bawił się kredą, bardzo dużą ilością kredy. Wójt wpada we wściekłość. Wyładowuje ją na pierwszej napotkanej osobie, a że jest nią Zuza, więc to ona musi ścierać obsceniczne malowidło. Natomiast po powrocie Grażyny, to na żonę spada ciężar mężowskiej furii. Kobieta nie przyjmuję jednak uwag dotyczących swego zachowania z pokorą, wręcz przeciwnie – w szarej myszce przebudziła się bowiem lwica. Dochodzi do regularnej bitwy, której polem staje się schludny salonik.

Eskalacja emocji i ich wybuch kończy się równie gwałtownie, jak się zaczął. Jednak trwałe ślady po awanturze zostają nie tylko w politurze fortepianu i na dywanie. Małżonka postanawia zmienić sposób swego zachowania. Skoro mężowi przeszkadza to, że cały dzień spędza poza domem, postanawia dostosować się do jego oczekiwań i na powrót siedzieć w domu … razem z Tomkiem, i połową jego warsztatu. Małżonek zostaje postawiony przed faktem dokonanym – trzy motocykle stojące przed frontem domu witają go następnego dnia. Tym razem nie zamierza być jednak bierny. Prosi swego przyjaciela o pomoc – dokładniej o śledzenie narwanej żony. Chce znać każdy jej ruch i każdą decyzję.

Nie tylko mąż krytykuje zachowanie Grażyny. Sąsiedztwo jest wręcz oburzone zbrodnią, jaką było sprowadzenie ryczącego żelastwa na tą cichą jak dotąd uliczkę. Swoje skargi kierują rzecz jasna do wójta – jego gabinet jest wręcz oblegany przez tłum petentów. Na domiar złego druga debata zbliża się wielkimi krokami – Zbyszek nie czuje się na siłach, by brać w niej udział.

Cała ta sytuacja nie sprzyja też Zuzie. Przez ciągłą pracę silnika dziewczyna nie może się skupić na pisaniu. I jeszcze te wątpliwości. Przeczucie, że forma zaczyna dominować nad treścią nie daje jej spokoju. Boi się efektu końcowego. Musi coś wymyślić, by pozbyć się ich wszystkich z domu. I wymyśla …

Wykorzystując szwagrowskie zaangażowanie w zabieganiu o względy wyborców, postanawia wbić kolejny gwóźdź w trumnę, w której ostatecznie chce pogrzebać związek siostry. Odebrać motocykl – zabrana darowizna zaboli dotkliwie – zwłaszcza, gdy jest coś warta. A sprezentowany motocykl był dla bogatego przedsiębiorcy przecież jednym z najcenniejszych okazów jego kolekcji. Jakie więc rozgoryczenie musiało być w chwili, gdy Grażyna przyszła upomnieć się o swoją własność. Oddał maszynę. Zapewniając jednak przy tym, iż z pewnością nie opowie się po stronie człowieka, który rozdaje cudze przedmioty. – Pierwsza część planu odhaczona, został jeszcze jeden punkt – poinformować o wszystkim Zbyszka i zmusić go, by raz jeszcze odebrał ukochanej jej „skarb”. To, zdaniem Zuzy, powinno już całkiem położyć kres ich „wielkiej miłości”. W tym celu postanowiła sfingować spotkanie obu panów – uroczysta kolacja przy rodzinnym stole nada się wprost idealnie do kłótni o motocykl. Zuza zaprasza zatem mężczyznę i jego córkę na następny dzień.

Dzień przed drugą debatą Zbyszek odebrał telefon od przyjaciel i pognał do domu. Owa kolacja miała rozpocząć się dopiero za godzinę. Dojechawszy na miejsce, natknął się jednak na tłum rozwścieczonych sąsiadów. Ciżba szykowała się właśnie do kamienowania jego żony i jej przyjaciela. Zdarzył się bowiem wypadek. Bogaty przedsiębiorca przyjechał na umówioną kolację razem z pięcioletnią córeczką. Zuza zaprosiła go do domu na aperitif, natomiast małą kazała przypilnować Tomkowi, który grzebał przy motocyklu. Mężczyzna w istocie zajął się dziewczynką – wsiadł na motor, posadził ją przed sobą i ruszyli. Nie ujechali jednak daleko, gdy dziewczynce ta zabawa się znudziła. Chciała zejść. Niestety, zrobiła to tak niefortunnie, że zejście zmieniło się w upadek. Z czoła popłynęła strużka krwi, a dziecko wpadło w histerię … No i się zaczęło … Zbyszek, nie znając początku sprawy stanął po stronie żony. Nie mógł przecież biernie patrzeć jak sąsiadki wyzywają Grażynę od ladacznicy i prostytutki. Trochę potrwało nim karetka odjechała, a sąsiedzi wrócili do swoich domów – w tym czasie szacunek jakim cieszył się wójt wśród lokalnej społeczności ustąpił miejsca ogólnej pogardzie.

Wieczorem, przy lampce wina dochodzi do pojednania między małżonkami. Zbyszek nie porusza tematu wcześniejszego incydentu – myślami jest już przy debacie. Grażyna, tknięta jednak jakimś przeczuciem chce rozwikłać pewną sprawę – skąd u licha wiedział, że powinien przyjechać. Małżonek postanawia być szczery – zdradza, iż kazał ją śledzić. Owa szczerość nie podoba się małżonce. Nie krzyczy jednak, ani też nie wpada w milczący trans – posuwa się dalej – wyciąga torby, pakuje swoje rzeczy, by wreszcie, razem z siostrą wyprowadzić się.

Druga debata kończy się pogromem. Zbyszkowi nie dano nawet szansy na udzielenie odpowiedzi. Dziki ryk tłumu zepchnął go bowiem ze sceny. Boguś – niedoświadczony młodzieniec triumfuje, wójt natomiast pogrąża się w odmętach własnych wyrzutów sumienia. Dobre imię i żona, a na dodatek oratorski talent – Zbyszek stracił w ostatnich dniach wszystko, co nadawało jego życiu sens. Pocieszenia szuka w alkoholu.

Dla Grażyny zaczyna się okres intensywnych przygotowań. Występ w wyścigu zbliża się wielkimi krokami – kobieta udoskonala więc nie tylko swój pojazd, lecz również rajdowe umiejętności. Jest tak bardzo zajęta, iż nie zauważa nawet nadciągającej burzy. Tomasz i Zuza kłócą się nieustannie. Mężczyzna ma bowiem dość spisków swej dziewczyny. Początkowo zgodził się pomagać siostrze ukochanej w przygotowaniach do wyścigu. Nie marudził też, gdy Zuza poprosiła go o nagrywanie spotkań – w końcu czego się nie robi dla przyszłej żony. Jego nieufność wzbudził dopiero pomysł wcielenia się w kochanka starszej z kobiet – i na to jednak przystanął. Do furii nie doprowadziła go także wprowadzka dwóch pań do jego kawalerskiego królestwa. Ale ostatni pomysł – to już lekka przesada! Na seks z Grażyną, zarejestrowany na kamerze i odtworzony następnie przed Zbyszkiem, mężczyzna nie ma zamiaru się zgodzić. Tłumaczenie, że tego wymaga od pisarki powieść, nie przemawiają do niego. Ale Zuza nie należy do ludzi, którzy łatwo się poddają. I Tomek już niedługo się o tym przekona.

Zbyszek zmierza na ostatnią debatę. Zadbany, wygolony i pachnący, a wszystko dzięki Zuzie. To ona przyjechała dzień wcześniej, usiadła obok niego i zaczęła prawić komplementy dotyczącego jego nieocenionej roli w Urzędzie Gminy. Nie omieszkała przy tym dodać, że wygrane wybory z pewnością skłonią Grażynę do powrotu do domu. Pochwały trafiły jak widać na podatny grunt - podbudowany mężczyzna z wypiętą piersią i z głową podniesioną wysoko do góry wkracza pewnym krokiem na salę. I nawet spojrzenia nieufnych wyborców nie burzą jego pewności siebie. Jest gotowy do starcia z młodym wilczkiem.

Między Tomkiem, a Zuzą nastała zgoda. Dziewczyna przygotowała uroczysty obiad, a Tomek obwieścił Grażynie, iż ma dla niej niespodziankę. Jej przygotowanie będzie jednak trochę trwało, wiec kobieta musi wyjść z domu na pewien czas. Po jej odjeździe przygotowania wchodzą w decydującą fazę – przyjaciel wójta, zgodnie z umową śledzący małżonkę i jej otoczenie, obserwuję wnoszenie do domu wielkiego, a zarazem niesamowicie cienkiego pudła. Po chwili w drzwiach domu znikają jeszcze długi kabel i statyw – mężczyzna węszy jakiś podstęp. Telefonuję do Zbyszka. Wójt, zaaferowany występem kontrkandydata, ignoruje telefon.

Motocyklowa przejażdżka ma trwać godzinę. Dokąd pojedzie – tego już uzgodnienia nie dotyczą. Droga kieruję Grażynę do jej starego domu. Wspomnienia są zbyt silne – nie potrafi obojętnie przejechać obok tego miejsca – parkuje na podjeździe i wchodzi do środka. Każde pomieszczenie przemawia do niej w swój charakterystyczny sposób. Odwiedzając kolejne pokoje uświadamia sobie, że małżeństwo ze Zbyszkiem nie było podyktowane jedynie chęcią ucieczki od rodziców, podcinających jej nieustannie skrzydła. Mąż podzielał jej motocyklowe pasje, sam nierzadko uczestnicząc w przejażdżkach. Była szczęśliwa, kochała go, ale w końcu na świat przyszedł pierwszy syn, później drugi – zabrakło miejsca dla motocyklu w jej coraz bardziej poukładanym świecie. Politykowanie męża nie poprawiło sytuacji – ciasny gorset domowych obowiązków dusił ją coraz bardziej. Ślęcząc nad zdjęciami dochodzi do wniosku, że mimo wszystko Zbyszek wciąż zajmuje ważne miejsce w jej życiu. I wtedy rozdzwania się telefon – rozmyślania rozpraszają się niczym mgła. Wyznaczony termin minął, trzeba wracać do warsztatu. Grażyna zostaje postawiona przed wyborem: niespodzianka u Tomka, czy może czekanie na powrót Zbyszka – podjęcie decyzji nie zajmuję wiele czasu – to jej jedyna szansa by zrealizować motocyklowy plan, mąż może poczekać.

Do podobnych wniosków dochodzi Zbyszek. Odbiera wprawdzie telefon, krótko słucha relacji przyjaciela. Zgadza się z tym, że Tomek może coś knuć, ale … nie reaguje. Twierdzi, że to może poczekać – za chwilę wejdzie na scenę i stanie przed największym jak dotąd wyzwaniem. Nie zamierza z tego rezygnować.

W chwili, gdy Boguś w akompaniamencie owacji schodzi dumny ze sceny, a jego zmiennik szykuję się, by na nią wejść; Grażyna, prowadzona przez Tomka otwiera, zaciśnięte dotąd oczy. Płatki róż na podłodze, odkorkowane wino i dwa kieliszki na stole. Jak romantycznie! Leonard Cohen cicho nuci w tle. I jeszcze … olbrzymie lustro. Wnętrze saloniku spotęgowane lustrzanym odbiciem staje się ogromne. Grażyna podziwia pracowitość Tomka, siadają na kanapie, sączą wino. Mężczyzna nie może się jednak rozluźnić. Przestraszony wzrok ciągle kieruje ku zimnej tafli wielkiego przedmiotu. Daremne to! Przez weneckie lustro nie ujrzy bowiem skulonej postaci ukochanej. Nie dostrzeże też kamery, którą sam rozstawiał, a która teraz jest już z pewnością włączona. Zuza, z plikiem kartek i długopisem w dłoni bazgrze pierwsze spostrzeżenia i czeka na to, by ukochany wypełnił swoje zadanie. Mężczyzna przystępuję do dzieła: przysuwa się, delikatnym ruchem zsuwa ramiączko bluzki, zbliża wargi do nagiego ramienia i całuję. Grażyna zaczyna chichotać.

Przed Zbyszkiem stoi naprawdę trudne zadanie. Referuje polityczne plany w całkowitej ciszy. Patrzy na swoje notatki, tylko ukradkiem zerkając po zebranych. Ludzie nie komentują wypowiadanych słów, ale ich oskarżycielskie spojrzenia są dla Zbigniewa pełnym podsumowaniem. Przechodzimy do pytań. Nagły gwar usuwa ciszę w mroki niepamięci. Sala zmienia się w ul.

Chichot mija w chwili, gdy niewinne pieszczoty ustępują miejsca pierwszym przejawom brutalności. Mężczyzna chce to jak najszybciej skończyć. Kilkoma szarpnięciami pozbywa się stroju, po czym przystępuję do zdzierania odzienia ze swej partnerki. Grażyna jest przerażona. Miota się po pokoju, szukając drogi ucieczki. Tomek nie ma ochoty na zabawę. Rzuca ją na kanapę i przystępuję do gwałtu. Zuza za weneckim lustrem wpada tym czasem w pisarski trans. Rozgorączkowana palce ściskają długopis. Tworzy bestseller. Nawet przeraźliwy krzyk i zawodzenia bitej i gwałconej siostry nie są w stanie oderwać jej od pracy. Powieść nie może czekać, a reszta i owszem.

Krzyk sprowadza przyjaciela wójta. Mężczyzna wbiega do środka. Przyciśnięty do ucha telefon łączy się ze Zbyszkiem. Ten jednak znowu nie odbiera. Krzyk się nasila. Trzeba działać. Z korytarza widać fragment weneckiego lustra, z odbitą weń sceną gwałtu. Przyjaciel chwyta jakiś wazon i cichaczem wchodzi do pokoju.

Pytania wyborców to w istocie nieprzerwana fala zarzutów. Zbyszek stara się bronić przed niesprawiedliwymi oskarżeniami – w końcu to nie jego wina, że małżonka ma takich, a nie innych przyjaciół. W pewnym momencie uświadamia sobie, że cała ta sprawa to jedna wielka głupota. Tych wszystkich ludzi nie powinno obchodzić przecież to, w jakim otoczeniu obraca się Grażyna. Stara im się to wytłumaczyć – konserwatywna społeczność wie jednak lepiej – zejście z utartej ścieżki to dla nich największa ze zbrodni. Do ataku przystępuje młody kandydat. Boguś, wykorzystując upadek Zbigniewa chce wspiąć się po jego ramionach. W zjadliwej konkluzji łączy małżeńskie problemy wójta z piastowanym przez niego urzędem. Twierdzi, że skoro nie radzi sobie z własną żoną, jak można obarczać go tak wielką odpowiedzialnością, jak kierowanie gminy. Dla Zbyszka podsumowanie młodego człowieka jest prawdziwą obrazą. Puszczają mu nerwy. Zaciska pięści i rzuca się na Bogusia. Trzecia debata zamienia się w burdę.

Przyjaciel wkracza do salonu. Cichaczem podchodzi do zajętego Tomka, po czym z impetem roztrzaskuję wazon na jego głowie. Przerażona Grażyna strząsa z siebie ciało niedoszłego gwałciciela. Wśród nieskończonej fali lamentów, tłumaczeń i przeprosin zakłada na siebie strzępy ubrania. Mężczyzna zbiera resztę jej rzeczy. Zaraz wrócą do domu. … Albo i nie! Zuza opuściła bezpieczne schronienie za lustrem i stojąc w rogu salonu odbezpiecza broń. Lodowaty głos każe im obu wstać i podnieść ręce do góry. Pisarka staje się panią sytuacji, ustawia siostrę i jej przyjaciela po kątach, kopniakiem budzi chłopaka, którego następnie zmusza do tego, by skrępowała tą dwójkę. Zaczyna tłumaczyć swoje postępowanie.

Wychodzi na jaw, że pisanie jest dla niej jedynie środkiem do zarobienia pieniędzy. Potrzebuję ich by stać się niezależną, by nie musieć wracać do konserwatywnych rodziców, którzy obmyślili dla niej zupełnie innym scenariusz. Podobnie rzecz się ma z Grażyną – rodzice chcieli kierować także i jej życiem, ona jednak wyszła za mąż i uciekła od nich. Zuza wybrała pisanie i musi być konsekwentna w swym działaniu. Rozdział nie został jeszcze zakończy. Trzeba to zmienić. Tomek i Grażyna muszą sfinalizować to, co już zaczęli.

Wójt w areszcie. Siedzący w swoim biurze policjanci odmawiają mu prawa do telefonu. I oni naśmiewają się z pasji Grażyny. Zbyszek jest zmęczony i przybity. Przybywa Boguś – siniaki wskazują miejsca, w których pięść wójta spotkała się z młodziutką twarzą. Chłopaszek mimo wszystko chce się widzieć z politycznym przeciwnikiem. Policjanci zgadzają się na widzenie jedynie przez kraty aresztu. Boguś przystaję. Rozmowa ze starym wójtem to w istocie przeprosiny. Młody człowiek wstydzi się swego słownego ataku. Dopiero po czasie dotarło do niego, że to co zrobił było nieprzyzwoite. Rezygnuję z kariery politycznej, nie chcę bowiem kierować ludźmi, dla których indywidualizm to cecha nie do przyjęcia. Obiecuje nie wnosić skargi na Zbyszka. Rozstają się w dobrej komitywie – na koniec młody mężczyzna życzy doświadczonemu politykowi odbudowania politycznej kariery, bo przecież to jest dla niego najważniejsze. Zbyszek zostaje wypuszczony.

Kamera rozstawiona. Krzesło przygotowane. Zuza opuściła schronienie za weneckim lustrem. Bezceremonialnie rozsiada się na środku pokoju i z pistoletem ułożonym na kolanach, a wciąż skierowanym na Tomka i Grażynę, czeka na początek erotycznego seansu. Rozbrzmiewa telefon. Nie spuszczając z oczu spiętej pary, odbiera. To wydawca. Przeczytał streszczenie utworu, które do niego wysłała. Jest zawiedziony. Temat wydaje się może ciekawy, ale fabuła jest rwana i niespójna, trąca fałszem. To zdecydowanie najgorsza jej literacka próba. Zrywa kontrakt. Dziewczyna wpada we wściekłość. Grażyna i Tomek, którzy domyślili się tematu rozmowy chcą odwieść ją od pochopnych decyzji. Za późno. Wściekłość czmycha przed szewską pasją. Podchodzi i grozi kolejnym osobą. Zmusza ich do seksu, zalewa się łzami. W końcu Tomek łapie za pistolet – zaczyna się szamotanina. Grażyna i przyjaciel związani niczym baleron starają się uwolnić z więzów. Bez sukcesu jednak.

Za oknem słychać policyjny kogut, nadjeżdża radiowóz. Tomek oburącz ściska lufę, błaga swą lubą o opamiętanie. Broń. Strzał! A w następnej chwili bezwładne ciało mężczyzny osuwa się na podłogę. Dłonie pisarki rozwierają się. Pistolet uderza głucho o dywan usłany różami. Czerwień krwi oskarżycielsko spływa po palcach, krew ukochanego... Silny kopniak i drzwi ustępują – pierwsi policjanci wparowują do środka. Zuza samotna ze swym dramatem, nie zwraca uwagi na ludzkie morze wdzierające się do domu; kuca nad ciałem ... już zwłokami, przysuwa głowę, czulę poprawia włosy, stygnący policzek muska jej łono – wtem policja szarpnięciem rozdziela niedoszłych małżonków. Plan powieściopisarki tym razem dość znacznie wykroczył poza ramy jej własnej wyobraźni. Kajdanki dzwonią smętnie na jej nadgarstkach, kluczyk niknie w kieszeni funkcjonariusza, pozostaje łkać. I łka. W tym czasie przejęty Zbyszek uwalnia małżonkę.

Dwa miesiące później. Gorące lato. Motocykl sunie wiejską drogą. Grażyna prowadzi pojazd, mężczyzna wtulony w jej plecy siedzi z tyłu. Małżeńska sielanka. Docierają na miejsce. Wielkie kraty, metalowe drzwi. To więzienie. Pulchny babsztyl prowadzi trzymających się za ręce małżonków do sali widzeń. Siadają i krótką chwilę czekają na więźnia. Rozmawiają o kolejnym motocyklowym wypadzie, flirtują – miłość rozkwita na nowo. W końcu pojawia się Zuza – czerwone dredy zostały zgolone, gustowny pasiak zastąpił rozwleczony dres. Dziewczyna nie wygląda jednak na zmęczoną. Wręcz przeciwnie, promienieje. Rozsiada się naprzeciw i od razu zdaję relację – piszę. Teraz jednak już nie dla pieniędzy, a dla własnej satysfakcji. Odnowiła kontakt z wydawcą, może nawet to wyda. I obiecuję bazować tylko na własnej wyobraźni.

Grażyna rozumie siostrę. Cieszy się jej szczęściem. Razem ze Zbyszkiem ruszają właśnie na motocyklową wyprawę – mężczyzna zrobił sobie przerwę w pracy wójta, ona zrezygnowała z rajdu.
Planują zobaczyć morze – motocyklem chcą pokonać całą tą trasę – i niczego więcej nie potrzeba im do pełni szczęścia.

KONIEC
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Bajdurzysta · dnia 20.09.2009 09:24 · Czytań: 1333 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 5
Komentarze
Bajdurzysta dnia 27.09.2009 19:43
Coś tu strasznie pusto, mam nadzieję, że ktoś się ulituję i skomentuję tekst. Pozdrawiam
Izolda dnia 02.10.2009 23:52 Ocena: Bardzo dobre
Długi jest. Musisz być cierpliwy. Trzeba czytać na raty.:)
Jack Duck dnia 03.10.2009 16:41 Ocena: Bardzo dobre
No, no, no. Przeplatasz czasem czasy, lecz nie przeszkadza to w czytaniu. Pomysł niby prosty, a jakże ładny. Wykonanie takoż. Gratulacje pełne, pierwszy długi tekst, jaki na tym portalu zachciało mi się czytać - i od razu miodzik. Błędów raczej nie zauważyłem. Pewnie dlatego, że byłem zaczytany. Bdb+ i pisz dalej (striptiz też wyborny) ;)
Izolda dnia 04.10.2009 17:27 Ocena: Bardzo dobre
I jakoś trudno mu uwierzyć mu w to

Podchodzi i grozi kolejnym osobą - om

w 3 osobie kilka razy ę

w bierniku tą (ma być tę)

chłopaszek mi się nie podoba, wolałabym chłopaczek, przecież to nie pastuszek

Czytałam na raty, więc nie zapamiętałam wszystkich błędów.
Wczoraj mnie przekonałeś do poglądu o emocjonalnych wstawkach dla reżysera. A tu ni chu chu - gdzie emocje? Tym razem techniczny opis, relacja z miejsca wydarzeń, zbyt komentatorska. Przez to - czytanie mi się dłużyło i nudziło, choć historia niczego sobie i tylko moje myślenie obrazami mnie ratowało, by czytać dalej i "obejrzeć film do końca".

"Możliwe w końcu, że poznałby w nim człowieka, który od miesiąca śledzi ich obu …" - jakich obu? bo myślalam, że oboje, mało doprecyzowane, kto kogo i chyba się pogubiłam w tym miejscu.

Język jakim się posługujesz jest na tyle dobry, że wracałam do tekstu i w końcu skończyłam.
I chociaż nie mogę się teraz zdecydować co wolę (wczoraj czy dziś) daję bdb (zwłaszcza, że Matka,choć jej nie komentowałam bardzo mi się podobała) i będę wpadać do Twoich tekstów.
Bajdurzysta dnia 04.10.2009 17:41
Dziękuję Izoldo, masz rację co do emocji, bo wyszło na to, że sam sobie zaprzeczam, ale już tłumaczę dlaczego. W Motocyklowej Wolności naprawdę musiałem ograniczyć się do dziesięciu stron dlatego opis jest tak miałki i raczej bezpłciowy, w przypadku Striptizu nie wisiało nade mną widmo jakichkolwiek ograniczeń egzaminacyjnych, tak więc mogłem sobie bardziej pofolgować, choć też nie z przesadą.

Chciałem przedstawić całą historię i zrobiłem to, ale jak się okazało kosztem narracji. Nie lubię krótkich form (dziesięć stron to dla mnie nadal króciutka forma) i chyba to widać. Z zamieszczonego fragmentu Matki jest zdecydowanie bardziej zadowolony, a to z tej prostej przyczyny, że nie miałem w trakcie pisania żadnych ograniczeń, ani wyznaczeń. Tylko laptop i ja. Takie coś lubię!
Przydałoby się przekuć ten pomysł w coś dłuższego, bo sama idea myślę że jest całkiem fajna ... tylko kurczę nie chcę łapać dziesięciu srok za ogon, bo zwykle kończy się to u mnie nie zbyt dobrze. W każdym razie dziękuję droga Izoldo i pozdrawiam gorąco.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty