Podobało mi się...
Więc wiwisekcja Kaczuszki będzie krótka i w aksamitnych rękawiczkach...
- robię głośniej lubianą piosenkę. - bój się Boga, Kaczka, co to za styl...
- huk zgniatanej blachy, łamanych kości. - to znaczy huk łamanych kości? - dałabym "huk zgniatanej blachy, ból łamanych kości."
- Nagły huk zgniatanej blachy, łamanych kości. - podobnie j.w., sugeruję - "Nagły huk zgniatanej blachy, łamane kości."
- szybkie, ma świetne przyspieszenie, - powt. jednak
- Każdy, kto ma prawo jazdy to czuł. - dość niezręczne - "Każdy, kto ma prawo jazdy zapewne to czuje." (coś w tym stylu)
- przestrogach doświadczonych - uzupełnij to (przestrogach osób bardziej doświadczonych, na przykład)
- nieskończoności. Droga nigdy się nie skończy, - powt.
- kolejnym zakręcie/na zakręcie - powt.
- Zgniatanej blachy, łamanych kości. - sugeruję "Zgniatana blacha, łamanie się kości."
I to tyle...
A teraz podsumowanie - krótkie pointy kończące każdy "odcinek" to jak najbardziej korzystny w tym opowiadaniu zabieg. Ten właśnie nagły przeskok z rozmyślań bohaterki do nagłej tragedii ma swoją wagę i wywołuje największe wrażenie, gdyż jest jak apokalipsa. Zaskoczeniem i nieodwracalnością pewnych zdarzeń.
Rozszerzenie takich point rozmydliło by klimat i osłabiło ich wymowę, moim zdaniem. Według mnie pointa czasem powinna być ostra i krótka jak cięcie nożem - i tu tak jest.
Słowem bardzo dobre opowiadanie...
nawet na granicy świetnego, mimo, że opowiada o rzeczach jakby zwykłych i codziennych, a więc niejako banalnych. Forma jednak nadała tej opowieści rangę wykraczającą poza banał, tak uważam...
buziak, Kaczka i ani mi się waż tak przyspieszać!