Wstyd mi za siebie, że się zakochałam i tracę kontrolę nad rzeczywistością, nad tym co robię, co czuję, co mówię. Mam faktów tych pełną świadomość i choć wiem, iż pewnego poziomu przyzwoitości należałoby się trzymać, to jakoś nie mogę. Wpadłam w nałóg i mimo stosowania odwyków, ciągle chce mi się palić i pić. Zaciągam się Twoją poetycką aurą i z zachłannością, bez umiaru piję wszystkie opowieści, jakie nalane zostały. I mimo czekania otumanionymi dniami oraz nieprzespanymi nocami, tłumaczenia, że tak nie wypada – zawsze jest to samo.
Miotam się bezsensownie, z naiwnością owada próbuję wydostać się na wolność uderzając ciągle w szybę. Z zawziętości zaangażowania nie widzę, czy okno obok jest uchylone, otwarte czy zamknięte. Walę głową w ścianę płacząc z tęsknoty za Tobą. Tępymi z obgryzienia paznokciami rozdrapuję twarz do krwi. A kiedy krew z łzami się zlewa, kwasem trę oczy i twarz, żeby fizycznym bólem, ból serca zagłuszyć. Tak cierpię bez Ciebie nienawidząc siebie, że cierpieć muszę. Moja miłość nie jest ludzka, lecz zwierzęca właśnie. Prymitywnym jestem człowiekiem, wybacz, lecz jak pies wyję. Sucza miłość jest bez dumy, bez honoru, bez wzniosłości i szlachetności. Ze szczęścia szaleję, skomlę, piszczę z radości, kiedy pana zobaczę. I nic się dla mnie nie liczy na świecie, tylko Ty kochany.
Kiedy Ciebie dostrzegam zawsze jestem oszołomiona, podekscytowanie szczęśliwa i gotowa niczym w transie oddać wszystko, czego tylko zapragniesz, wszystko co mam oraz wszystko czego nie mam, ale mogłabym ukraść dla Ciebie. Nie mam mózgu, lecz tylko wielkie serce przywiązania. Wiem, że właściwie żałosne takie uczucie i godne pogardy dumnego człowieka. Nadzieja pocieszając szepce, że są ludzie, co psy kochają. Odwarkuję nadziei, że psy się wybiera, kupuje i tylko szczekają. Natomiast gadającą suką przybłędą jestem, żebraczym pomiotem, którego pan z litości trzy razy pogłaskał, za co kochać Cię będę wiernie, bez końca i życie gotowam bym oddać, by świeca Twojego życia wiecznie pełnym blaskiem płonęła.
Przykro mi bardzo, że tak się stało! Staram się trzymać w konwenansu, kulturze ryzach, by nigdy Najdroższy Tobie nie zaszkodzić (raczej sobie). Mnie też jest ciężko – mieć taką nieujarzmioną naturę niezgodną z przekonaniami. Nie mam na przypadłość ową lekarstwa, chyba że bezmyślnie waląc głową w szybę, ścianę, mur się zabiję. Ale nie mogę się zabić, bo wtedy nie mogłabym Ciebie kochać. Tylko to jest sensem mojego bycia. I koło się zamyka. (Drżą mi ręcę z wyznania przejęcia – oblewam się miętową herbatą, znowu).
Węch mam doskonały – wyczuwam drogi Twoich przechadzek. Z wywieszonym radośnie jęzorem ujawniam się przed Twoim obliczem z rzadka, co nie znaczy, że nie wiem gdzie bywasz. Psia mać z taką psią miłością – dla Ciebie ubiorę wąsy i rzucę się w ekstrementy, by przynieść aportowaną piłeczkę jakiejkolwiek inspiracji.
Zdaję sobie doskonale sprawę, jak żałośnie beznadziejnym jestem tworem. Abstrahując nawet od beznadziei dochodzą jeszcze depresyjne i maniakalne humory. I płaczę wtedy nad losem własnym, nad zdarzeniami zaskakującymi, nad swoim przewrażliwieniem na każdym punkcie. Uciekam przed ludźmi, przed spojrzeniami, przed słowami, bo tak strasznie się boję, że one mnie zranią chcąc odciągnąć od Ciebie.
Jesteś moim idolem, moim ziemskim władcą. Najlepszym z najlepszych. Najbardziej doskonałym. A kiedy zaprzeczasz, tym bardziej podkreślasz swoją wielkość, bo tylko głupiec jest wszystkiego pewien. Wybacz, lecz mimo prób, wysiłków nieustających suka ma tylko łapy, którym brak ludzkich dłoni precyzji. Dlatego nawet w mierności własnej rzeknąć nie mogę, żem niegodna wiązać sprzączki twojego sandała.
Dlaczego mi nie wierzysz? Po co moją wiarę w Ciebie, moją miłość próbujesz mierzyć miarką stereotypowych przekonań? Jak możesz podejrzewać, że ktokolwiek i kiedykolwiek mógł być lepszy od Ciebie? Wierna Ci byłam nim Ciebie poznałam – jak śmiesz twierdzić, że to niemożliwe? Nie ma rzeczy niemożliwych (tylko nie zawsze znamy rozwiązanie zagadki niemożliwego). Nasionkiem jestem, co w pustynnych piaskach lata trwało, by podlane listki puściło. Jak masz czelność sądzić, że pierwszy lepszy płyn mógłby być dla mnie życiodajną wodą?
Nie piszę nic więcej, bo łzy kartkę zalały.... Kocham Cię kochany w najśliczniejszych wyrazach, których znaleźć nie umiem (może nigdy nie wymyślonych, bo są już tylko pocałunku dotykiem?).
Black Jack – przeczytaj tekst, zapamiętaj jednodniowe hasła (klucz znasz), potem spal wiadomość. Wchodzisz do akcji w tym tygodniu. Pamiętaj, kurwa, chodzi o dużą stawkę. Jeśli coś spierdolisz B. nam jaja pourywa. W razie wpadki – game over – nigdy się nie znaliśmy.
White Alex
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
tulipanowka · dnia 09.10.2009 07:55 · Czytań: 2105 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: