Brama - Mytopea
Proza » Bajka » Brama
A A A
- Poczekaj! – Ciszę rozdarł wysoki pisk jakiegoś dziewczęcia. Po chwili sprawczyni hałasu owego stała się widoczna, dzięki światłu rzucanemu przez jedyną świecę, płonącą na środku izby. Starzy pijaczkowie cicho zapijali swe smutki, jakaś para konspiracyjnie szeptała w kącie. A ona stała w miejscu, które niegdyś było parkietem do tańca i patrzyła na zamykające się drzwi. Zaraz jednak chwyciła suknię, unosząc ją nieprzyzwoicie wysoko nad kolana i wybiegła z oberży.

Zdążyła akurat zobaczyć jak znikał za rogiem. Puściła się za nim biegiem. Obcasy grzęzły w szczelinach nierównego bruku, którym wyłożona była uliczka i w licznych kępach trawy, porastających ją. Pannica prawie wywróciła się za zakręcie, zdołała jednak dogonić chłopaka w jakiejś bramie. Złapała go za rozchełstaną koszulę, drugą rękę oparła o kolano i starała się złapać oddech.

- Odejdź. Proszę cię, odejdź póki jeszcze możesz. Błagam cię, idź stąd! Idź! – Chłopięcy jeszcze głos brzmiał zimno, jednak była w nim też dziwna determinacja. Młodzieniec stał wyprężony na baczność, wsparty nieco o mur, nieruchomy. Tylko pięści miał zaciśnięte aż do przesady. Nie patrzył na dziewczynę, jego twarz nie ukazywała żadnych emocji, wzrok skupił na jakimś punkcie przed sobą.

- Nie odejdę. Nie zostawię cię, ot tak! Nie mogę! Nie potrafię… - Głos miała drżący jeszcze od wysiłku, wyprostowała się jednak i spojrzała w oczy chłopaka. – Nie odejdę. – Powtórzyła dobitnie i złapała go za nadgarstki.

- Proszę cię. Nie możesz się dla mnie narażać, nie możesz z mojego powodu tak ryzykować. – Patrzył ponad jej ramieniem, nie umiał spojrzeć w twarz. – To moje życie, moje sprawy i moje problemy, i nie mam zamiaru martwić się potem, czy tobie noc nie grozi. – Wyrzucił z siebie na jednym oddechu, z wściekłością pobrzmiewającą już w głosie.

- Za to ja mogę się martwić, tak?! – Żeński głos wzbijał się na coraz to wyższe rejestry i przybierał coraz bardziej płaczliwy ton

- Nie, psiamać! Masz się nie martwić, masz zapomnieć! – Wyszarpnął z jej uścisku nadgarstki i wszedł w cień panujący w bramie. A ona stała wpatrzona w jasną sylwetkę widzoczną wyraźnie na tle ciemności.

- Ty już tam jesteś, prawda? Już nie wrócisz… - W głosie zabrzmiała rezygnacja. Straciła go. Dlaczego akurat teraz? Dlaczego właśnie jego nie udało się zatrzymać?

- Wrócę… - Powiedział łagodnie, z wiarą w swoje słowa, ale ona wiedziała. Stamtąd się nie wracało. Nikt nigdy nie wrócił. Skinęła tylko głową, uśmiechnęła się smutno, wspięła na palce i pocałowała w policzek. Pachniała konwaliami. Delikatnie musnęła jego jasne czoło rysując palcem dziwny znak, który rozjarzył się światłem i znikł. Zawsze chciała ich w ten sposób uchronić. Nigdy nie zadziałało…

- Tak, wrócisz… - Westchnęła cicho i odeszła uliczką. Z wściekłością otarła łzy, które spływały po policzkach. Skręciła w jakąś pustą uliczkę, przygładziła białą suknię i długie złociste włosy. Odetchnęła głęboko i zaczęła biec. Po chwili oderwała się od ziemi, a z jej pleców wyrosła para śnieżnobiałych skrzydeł.

Kilka silnych uderzeń i anielica znalazła się poza polem widzenia jakiegokolwiek śmiertelnika. Za nią ciągnął klucz dzikich łabędzi, ale i one po chwili zostały daleko w dole. A potem daleko od granic jej metafizycznego świata. Po chwili stała już u bram pałacu. Spojrzała na siebie. Zwykle widoczna w tym miejscu biel przerodziła się w szarość, poprzetykaną nitkami czerwieni i dziwnymi żyłkami złota. „Staję się zła, zaczynam nienawidzić i czuć złość…” Przemknęło jej przez głowę. Widziała bowiem zabarwienie swojej duszy. Najwyższy nie będzie zadowolony.

Najwyższy był dziwnym istnieniem. Absolutem, ale też całkowita nicością. Miał duszę, lecz nie miał jej materialnego obrazu. Obrazem owym był cały świat, biorący początek z Niego. Był wielkim nieskończonym blaskiem. Promieniującym ciepłem i miłością.

Anielica po chwili znalazła się przed nim, w nim, a zarazem tak daleko jak to tylko możliwe. Gdy chodziło o Najwyższego wszystkie znane pojęcia określające kierunki, odległości czy stany stawały się bezużyteczne. Anielica pełna była pokory i strachu, przed tym co może usłyszeć.

- Nie bój się dziecko. Zrobiłaś wszystko co mogłaś, co było możliwe. Nie możemy ich zmuszać, mają wszak wolna wolę. I sami odpowiadają za swoje decyzje.

- Ale mogłam go od tego odwieść…

- Nie mogłaś. Przykro mi. Odpocznij zanim wrócisz.

- Nie, ja musze znowu tam być. – Rzuciła szybko, nie zastanawiając się.

- Więc idź drogie dziecko. – Jak zwykle był całkiem spokojny. Odeszła, wróciła na ziemię, jakby wcale z niej nie zniknęła.

Znowu szła miastem, a biała suknia brudziła się od błota zalegającego ulice. Tu była kobietą, mogłaby być też mężczyzną. Mogła być kotem, dzieckiem, starcem, karaluchem. Mogła być wszystkim. Tutaj była kobietą i w tym wcieleniu czuła się najbardziej komfortowo.

Miasto było brudne, pełne robactwa, bezpańskich psów i głodujących dzieci. Można było odnieść wrażenie, że po ulicach chodzą sami pijacy, złodzieje i dziwki - do kurtyzan było im daleko. A pomiędzy nimi szła ona, roztaczając wokół siebie dziwny blask, ciepło. Ludzie bezwolnie się uśmiechali, znajdywali nadzieję i siłę na przeżycie kolejnego dnia.

Tej nocy nie dostrzegała owych zjawisk. Szła wpatrzona w obraz czarnej bramy pod powiekami. Widziała jasne włosy, radosne zwykle oczy, piegowaty nos i lekko rozchylone usta. A za nim czaiła się podstępna ciemność. Dziwny mrok pełen strachu i zła. Czuła to zło w samym widoku.

Suknia ciężka już była od przylepionego błota gdy w końcu stanęła przed tą właśnie bramą. Ale dzisiaj rozbrzmiewała ona śmiechem dzieci, pełna była radości i nie czuć było wczorajszej trwogi.

Brama za każdym razem była gdzie indziej. Teraz gdy szukała, nie mogła znaleźć, ale Brama sama ją kiedyś znajdzie, gdy po raz wtóry będzie kogoś zatrzymywać. Lecz tym razem też wkroczy w mrok. Zagłębi się w ciemność, w zło i strach… Aby go ocalić. Potrząsnęła głową. Nie powinna nawet tak myśleć. Nie jego ma ocalić, a wszystkich tych, którzy kiedyś przestąpić mają ową Bramę.

Nikt od niej tego nie wymagał, ale czuła, że musi tam zejść, musi wiedzieć co się tam dzieje.

Odetchnęła po raz niewiadomo który i wyżej podciągnęła brudną suknię, ukazując bose stopy. Mrozu może nie było, ale chłodem już było czuć jesień. Ludzie dziwnie patrzyli gdy tak szła uliczkami miasta. I wtedy go zobaczyła. Stał niedbale oparty o mur, patrzył w jej stronę z pogardą, splunął pod nogi, gdy przechodziła obok. Bił od niego chłód, a oczy nie były już, tymi co niegdyś. „Nie wróciłeś…” Aż do załomu muru czuła pogardliwe spojrzenia na plecach. Czuła nienawiść i złość. Za zakrętem biegła, po chwili leciała, by po nieskończenie długich wiekach mieszczących się w ułamku sekundy, wylądować w miejscu poza czasem i przestrzenią. W tym miejscu jednak zatrzymywała swój materialny wzór. Dyszała teraz ciężko z rękoma opartymi o kolana. Z błękitnych oczu spływały łzy.

- Dlaczego!? Dlaczego pozwalasz im tam iść?! Dlaczego nic z tym nie zrobisz?! Nie zamkniesz bram?! – Krzyczała w przestrzeń, a jej głos stawał się najintensywniejszą ciszą, jaka kiedykolwiek zaistniała. Wokół przelewały się barwy, istnienia, dźwięki i czasy, a powietrze pachniało Światem.

- Nie mogę zamknąć bram, bo wtedy zabrałbym im wybór. – Kolory zafalowały gwałtownie, a cisza nagle przestała być tak głośną. – Bramę można zamknąć, ale tylko poświęcając się całkowicie dla owego celu. Aż do samego, nieskończonego końca… - Kolory falowały miarowo, zapach upajał, a cisza rozbrzmiewała tysiącami dźwięków.

- Poświęcę się. Oddam wszystko. Całą siebie. – Zapewniła gorliwie. Była w stanie to zrobić, by więcej nikt nie wkraczał w ciemność.

- To nic nie da. Zamkniesz tylko jedną z bram. Zostaną ich nieskończone ilości. – Nie chciał odbierać nadziei, ale był nieskończonym dobrem, nie umiał kłamać.

- Więc wszyscy stańmy, a wszystkie bramy zamkniemy! – Krzyknęła z zapałem.

- Więc stańcie… - Powiedział i zniknął. Dało się to poznać po dziwnym zafalowaniu barw i natężeniu ciszy. Po chwili i anielica odeszła.

Wróciła do miasta. Wiedziała już co ma zrobić. Musi zamknąć wszystkie bramy i pozostawić tą jedną otwartą, by móc wejść w ów mrok i zabrać go z powrotem… Wszak aniołów też jest nieskończenie wiele, więc uda się. Znowu uniosła nad miastem.

Tym razem poleciała do miejsca na samym szczycie Świata. Do Wielkiej Biblioteki Istnienia. Wśród zakurzonych woluminów, które tylko dla niej przybierały taka formę, rozpoczęła poszukiwania najstarszej z ksiąg. Mijały lata, wieki i milenia, a wskazówka zegara nie drgnęła nawet o milimetr.

Przeczytała wszystkie woluminy Biblioteki, by w końcu odnaleźć ten, jeden, jedyny, najważniejszy ze wszystkich. Wielki Kontrakt Świata. Wszelkie zasady funkcjonowania wszystkiego. Czasu, przestrzeni, muzyki i Bram. I znów mijały tysiąclecia, a ona czytała po literce kolejne wyrazy, stronnice i rozdziały.

Kurz osiadł na jej perłowo-białych skrzydłach, pajęczyny pokryły rzęsy, ciało zapomniało jak się oddycha, gdy w końcu skończyła czytać Kontrakt. Najważniejszą, a paradoksalnie najmniejszą ze wszystkich ksiąg. Składała się z okładki, strony tytułowej i jednej, jedynej karty z treścią. Na karcie znaleźć można było tylko linijkę tekstu. Jeden wzór na wszystko. Na cały świat. Wzór, w który nie chciała uwierzyć. Postanowiła go więc zmienić. Wymazać jeden z wyrazów, by na zawsze odmienić oblicze świata. Na pamięć znała wszystkie księgi, tę jedną musiała jednak przepisać. Wyrwała ze skrzydeł pióro, umoczyła we własnej krwi i na białej materii sukni zapisała wzór, pragnąc by zmiana była możliwa.

Wróciła do miasta w chwili, gdy z niego zniknęła. Ulice były takie same, pogoda równie zgniła, a ludzie szarzy i pospolici. Ale ona miała za sobą wieczność w Bibliotece. Miała wiedzę i władzę, jaką owa wiedza dawała. Wiedziała, że powinna udać się do Najwyższego, ale nie umiała. Nie teraz, nie w chwili gdy była tak blisko końca.

W sposób znany tylko sobie powiadomiła wszystkich swych braci i siostry o tym, co powinni zrobić. Zaraz też otrzymała wspólną odpowiedź. Wszyscy są zdolni poświęcić siebie, dla dobra Świata. Wszyscy razem i każdy z osobna.

Znalezienie Bram zajęło Aniołom pół wieczności, co równać się mogło nieskończenie krótkiemu ułamkowi czasu. Wtedy poinformowała ich jak zamknąć owe portale zła. Jak objąć skrzydłami oba krańce, jak za pomocą siły miłości zamknąć je na dobre własnym istnieniem. W jednej chwili wszystkie Bramy, poza jedną, rozjarzyły się czerwienią, zapłonęły żarzącym się światłem. Anioły stanęły w ogniu i płonąć miały już po kres dni, po sam kres świata.

A ona czekała w mieście na otwarcie ostatniej z Bram. I poczuła nagle wzbierające zło, wyczuła kogo przyciąga. Ale tym razem nie starała się temu przeciwdziałać. Już nie była Aniołem Stróżem. Podążała za staruszką, którą wzywała Brama. Po chwili odnalazła portal. Wskoczyła w czerń przed kobieciną. Zagłębiła się w strachu, przerażeniu, lęku. Ciemność zamknęła się wokół niej, zaczęła dusić. Smród zła był wszechobecny, strach błyszczał w mroku, a ciemność była tak silna, że czuć było jej ciężar na ramionach.

Ciemność powoli zaczęła przechodzić w czerń, pulsującą bordowymi żyłkami. Po kolejnych wiecznościach pojawiały się inne kolory. Wszystkie pełne pasji, z wyczuwalnym odcieniem zła. I po chwili poczuła jak coś szarpie jej białą, zbyt lśniąca duszę, jak coś wlewa w nią złe kolory. Krzyczała, a krzyk jej niesłyszalny był dla nikogo, władała tak potężnym głosem.

Biel lśniącej duszy została skalana i dopiero wtedy mogła wejść dalej. Wcześniej była bowiem jedynie w przedsionku. Przedsionku Piekieł. Teraz wchodziła do właściwego Piekła, gdzie dobre barwy dusz zamykano w wielkich słojach, zmieniając je na barwy zła. Anielica biegła tak, aby nie dać się odbarwić. Z regałów pozrzucała słoje, ścigana przez chmary koszmarów. Skorupy szkła latały wokół. Jasne barwy wyciekały z Piekła.

Brama rozjarzyła się bielą, gdy uleciały z niej białe echa dusz. Rozwiały się do wszystkich światów, wróciły do dusz, których cieniami były, wyrzucając z nich zarazem złe barwy, doczepione w sposób sztuczny.

Anielica ostatkiem sił zniszczyła wszystkie słoje i doleciała do bramy. Nie umiała już odzyskać całej swojej bieli. Wyczołgała się z Bramy i padła na zimny bruk. Obudził ją lekki dotyk na policzku. Z trudem otworzyła oczy.

Był piękny słoneczny poranek, skórę miała pokrytą rosą, głowę opartą o czyjeś kolana. Zamrugała kilkakrotnie powiekami i spojrzała w twarz nad sobą. Ujrzała jasnego młodzieńca, któremu słomiane włosy opadały na czoło. Niebieskie oczy wpatrywały się w nią z troską.

Poczuła nagle jak w jej sercu wzbierają uczucia nie znane wcześniej. Poczuła czym może być miłość do konkretnego człowieka, połączona z pożądaniem i dziwną pasją. W tym samym momencie ogromny ból przebiegł plecy, a wokół opadła chmura białych piór skrzących się srebrem. Po raz ostatni usłyszała wtedy głos Najwyższego odbijający się w jej własnym krzyku.

- Aby Świat mógł istnieć, musisz pozostać już na zawsze tam gdzie jesteś.

Chłopak otarł łzy spływające z jej oczu, delikatnie wygładził sponiewieraną suknię. Z uwagą przyjrzał się rdzawemu napisowi na materiale, wyglądającemu jakby wypisany był piórem ptasim czyjąś krwią. Głosił prawdy niezrozumiałe dla młodziana, a jednak w jakiś niespotykany sposób chłopak zrozumiał, że tak właśnie jest. Że cała prawda zawiera się w jednym wzorze:


Świat = Równowaga = Wiara + Nadzieja + Miłość + Wolność + Brama.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Mytopea · dnia 13.10.2009 09:19 · Czytań: 1044 · Średnia ocena: 2,5 · Komentarzy: 6
Komentarze
wiewioorka dnia 13.10.2009 10:16 Ocena: Przeciętne
Czy październik jest sezonem na anioły? Tyle ich tu lata w opowiadaniach, że mam ochotę je połapać i podusić. Widzę w tym utworze wyraźne inspiracje Biblią i "Czarodziejką z Księżyca", albo czymś podobnym. Przebrnęłam przez tekst, ale nic mnie nie zaciekawiło. Oklepane motyw przepisany jeszcze raz na nowo, bez własnej inwencji. Radzę zejść na ziemię i pisać coś realistycznego, z pewnością lepiej wyjdzie. ;)
Jack the Nipper dnia 13.10.2009 23:16 Ocena: Dobre
Cytat:
się za zakręcie, zdołała


na zakręcie

Cytat:
głosie.

- Za to ja mogę się martwić, tak?! – Żeński głos


2 x głos

Cytat:
mają wszak wolna wolę.


wolną

Cytat:
błota gdy w końcu


przecinak po "błota"

Cytat:
Lecz tym razem też wkroczy w mrok.


kto? brama czy anielica?

Cytat:
przybierały taka formę


taką.
własciwie to jaką? zakurzoną?

Cytat:
dusz. Rozwiały się do wszystkich światów, wróciły do dusz


2 x dusz

Cytat:
bramy. Nie umiała już odzyskać całej swojej bieli. Wyczołgała się z Bramy


2 x bramy i niekonsekwencja w stosowaniu wielkiej litery

Może być. I tylko tyle, na więcej mnie nie przekonało.
W sumie to strasznie irytujące było, że anielica lata w te i nazad trochę bez głowy, mogła tyle nie latać.
Dwa, to wyjatkowa zgodnośc innych aniołów na poświęcenie. Ostatecznie to Najwyższy jest szefem, a nie anielica, więc czemu jej tak słuchają? A jesli to:

Cytat:
- Więc stańcie…


jest polecenie, to po co cała akcja z Biblioteką?
Zaplątane to.

A trzy - skoro Anioły zamknęły bramy, to juz nie ma wyboru, tak? I to przypomina happy end z hamerykańskiego filmu - bohater uratował świat, ale kto zaplaci za zniszczenia które poczynił, i czy pójdzie do więzienia za zabicie tych wszystkich osób, które staneły mu na drodze.
Mytopea dnia 14.10.2009 07:54
- Przybierały formę ksiąg, dla innych odwiedzających ową bibliotekę, mogłyby być zbiorem hieroglifów na ścianach;
- Anioły, to anioły, lubią się poświęcać dla dobra innych;
- "Więc stańcie..." - Anielica musiała się dowiedzieć, jak maja stanąć;

Dziękuję, za wytkniecie błędów (przynajmniej wiem co poprawić w tym tekście i na co zwracać uwagę w kolejnych). I jestem z siebie dumna dzisiaj! Czyżbym wyleczyła się z mojej zaimkozy? :D
Jack the Nipper dnia 14.10.2009 09:53 Ocena: Dobre
Faktycznie, zaimkozy nie ma - terapia była skuteczna :)
Mytopea dnia 14.10.2009 17:22
Terapia telepatyczna? Toż to odkrycie na miarę Nobla... I to nie literackiego... ;)
Usunięty dnia 30.11.2009 20:49
e2e71f8e08d83cc207fc3d8eb927607d Hi Guys, I am newbie in the internet stuff and I dont know if I am writing on correct board on this website. I
have got problem with activating my account. I received email but when I click on the link it was not working, is this link is correct? keyword,
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty