podobno mając półtora roku mówiłam pełnymi zdaniami.
potem kazali mi słuchać więc zamilkłam. nauczyłam się
rozróżniać słowa po brzmieniu wywołującym cierpkość
albo słodycz na języku. to zależy: kormorany, mimoza
rozpuszczały się w ustach jak przeżuwana ukradkiem
kostka cukru. wstyd, dyscyplina smakowały gorczycą,
powodowały suchość w gardle
niewypowiedziane myśli gniją - powiedział pan terapeuta
w lśniących butach i wystudiowanym uśmiechu na ustach
pęczniały frazy. otwórz, wypuść - tak dostałam licencję na
pisanie
to nie to samo co mowa. trzeba wyrzucić, ogarnąć, zlepić
zdania. sypią się piaskiem, bo takie suche, martwe
ożywić. impossible
is nothing
to nic nie znaczy. teraz daję (z) siebie, (sprze)
daję słowo. pisarze i nierządnice. nie widzę tu żadnej różnicy
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
alleluja con · dnia 15.10.2009 05:48 · Czytań: 696 · Średnia ocena: 4,67 · Komentarzy: 9
Inne artykuły tego autora: