Wracając do akademika kupiłem dwa czteropaki piwa i paczke fajek. Wszedłem do pokoju, a w nim była tlyko jakaś dziewczyna. Twarz słowiańska, sukienka w kolorze niebieskim, mooim ulubionym no i piersi jak u kobiety. Miała troche krzywy nos, ale ja miałem cztery piwa na boku, więc nie robiło to różnicy. Zakochałem się.
- Cześć, jestem Łukasz. Gdzie Maciek i reszta?
- Cześć, Aneta, miło mi. Poszli po picie i jedzenie.
- Picie mam. Chcesz piwo?
- Chętnie. Tylko nie mów im jak wrócą bo powiedzą Damianowi.
- A kto to Damian? Twój brat?
- Nie... to mój chłopak. Jesteśmy ze soba już dwa lata. No prawie dwa.
Biednemu to zawsze wiatr w oczy. Gdybym był skurwysynem to bym ja upił i spróbował wydymać, ale że ja romantyczny pijaczyna jestem, więc nawet mi to przez głowe nie przeszło. Okazja to pierwszy krok do zdrady, a zazwyczaj także ostatni. Szczególnie gdy jest alkohol, łóżko i nikogo więcej prócz ciebie i jakiejs tam dziewczyny. Można byc poligamistą, ale trzeba mieć do tego klase by z poczciwego poligamisty nie przeistoczyć sie w zwykłego, pospolitego dziwkarza. Każdy z nas, mężczyzn, chciałby aby jego wybranka była dziewica, albo z racji czasów rozpusty w jakich przyszło nam żyć, nie miała zbyt wielu partnerów przed nami w łóżku, krzakach czy na stołach bilardowych w mało uczęszczanych pubach. Egoiści z nas. Nie darzę zbytnim szacunkiem ludzi wpieprzających sie w cudze związki, nawet w najmniejszym, z pozoru niewinnym szczególe. Troche moralności jescze nikomu nie zaszkodziło. Z moralnościa jest jak z przyprawami. Odrobinę, dla smaku życia, ale nie za dużo, bo ten smak najzwyczajniej w świecie spierdolisz. Jak dyletant w kuchni.
- Masz moje słowo. Nie powiem.
- Dzieki. Jesteś kolegą Maćka?
- Tak mi się wydaje.
- Maciek to w porządku kolega.
- Tak
- Masz dziewczyne?
- Czasem dziewczyne, czasem ręke
- Zabawny jesteś.
- Dzięki.
- Myślałeś o miłości, wiesz, tak poważnie?
- Inni robią to za mnie.
- W jaki sposób?
- Banalny.
Otworzyłem kolejne piwo, a jej nos w magiczny sposób sie wyprostował. Przejechałem szpiegowskim wzrokiem od stóp aż po same biodra podziwiając jej świetne nogi, przy okazji zbierając materiał na wieczorną pamięciówke.
- A jakbyś miał taką stałą kobietę to jaki byś dla niej był? - Zapytała.
- Po czasie zbyteczny.
- Nie wydajesz się zbyt optymistycznie podchdozić do zycia. Jestes młody, skąd w tobie tyle pesymizmu?
- Z autopsji.
- Pewnie jakaś kobieta cię zraniła, ale nie powinieneś teraz wszystki mierzyć jej miarą. To niesprawiedliwe.
- Ale uodparniające. Traktuje wszsytkie kobiety z góry jak dziwki, a wam radze wszystkich facetów z góry jak kurwiarzy.
- Co ty wygadujesz? Jesteś pijany i gadasz głupoty! czemu niby miałabym wszytkich tak z góry traktować?
- Bo potem masz tylko dwa rozwiązania: Albo sie miło rozczarujesz, albo bedziesz mieć racje. Prawda, że oba rozwiązania nie są najgorsze?
- No, coś w tym jest, ale nie do końca. Dobra zostawmy ten temat.
- ZOstawmy. Nastepne?
- A... a daj!
Była głupitka, ale urocza. Miałem ochotę ja pocałowac, ale przypomniałem sobie tego Damiana, więc otworzyłem nastepne piwo.
- Myślisz, że Młynarska to najlepszy konferansjer w naszym kraju? - Wyskoczyła z głupim pytaniem, jak Filip z konopii
- Myślę, że nasz ksiądz proboszcz bije ją na głowę.
- Naprawdę jesteś zabawny, lubie cie.
- A ty jesteś pię... pierwszą dziewczyna, która mi to mówi.
Cieszę się, ale nie wierzę.
- To juz, Anetko, nie mój problem.
- O! Chyba wracają, trzymaj moje piwo!
- I co, kurwa, bede z dwoma jak kretyn siedział?
- Dopij!
Na szczęście miała mało w swojej puszce i szybkim przechyleniem dopełniłem dzieła. Weszli obładowani jak baby z bazaru. Maciek, Daniel i Krystian. Daniel i Krystian to własnie ci wspólokatorzy Maćka. Nie ma o czym gadać. Zwykłe chlopaki, troche zamuleni jak staw za naszym osiedlem, ale to nawet lepiej niż by mieli zgrywać jakichś pseudo rozrywkowych gamoni.
- Wróciłem! - Krzyknął na wejściu rozradowany Maciek
- Widzę przecież, co tam masz?
- Luksusowa.
- Może jeszcze, kurwa, zaraz kawior wyjmiesz z kielni?
- Nie żartuj sobie, wiesz, że to tylko nazwa. Luksusowa jest tania i dobra.
- Albo dobra bo tania, jak te wina.
- Albo tak.
- Jadłeś kiedyś kawior?
- Nie, daj spokój. To jak pić spermę - facetowi nie wypada.
- A co, kobiecie to już tak? - Wtraciła się Aneta
- To już zależy od kobiety.
- Ale powiedz, czy to nie jest trochę upadlające? - Z kibla dobiegł głos Daniela.
- Być może jest, to zależy od wielu czynników.
- Jakich? - Spytał Krystian.
- Srakich, polej. - Zakończyłem rozmowe prowadzącą do nikąd i podniosłem kieliszek.
Chlaliśmy do białego rana. W międzyczasie odbywając kilka pielgrzymek do nocnego. Aneta ma szczęście, że odpadła dosyć szybko bo po trzeciej flaszce Daniel i Krystian kłocili się o to, komu pierwszemu by dała gdyby nie była z Damianem. Zastanawiałem się czy po czwartej flaszce zechcą ja pierdolnąć na śpiocha, ale oni po czwartej flaszce najzwyczajnej w świecie padli. My z Mackiem postanowiliśmy dopić ostatnich kilka kieliszków.
- Oglądałem program na Discovery o Egipcjanach. Wczoraj wieczorem.
- No i ?
- No i było o mumifikacji. Wiedziałeś, że wyciągano mózgi hakiem przez nos?
- Nie, ale ze względu na wielkość twojego mózgu bądź ostrożny gdy smarkasz.
- Pierdol się - odrzekłem - Ide spać.
- Ja też.
W Bydgoszczy spędziłem ponad tydzień, podziekowałem Maćkowi za gościne i ruszyłem w stronę dworca. Kupony u bukmachera mi nie weszły. Napisałem SMSa matce, z informacja że wszystko jest okej, odpaliłem peta i czekałem na pierwszy pociąg. Kierunek Warszawa. Rozsiadłem się wygodnie, otworzyłem puszkę i zapatrzyłem się w umykające krajobrazy i wczuty w stukot pociągu o łubki czułem się całkiem przyjemnie.
Pomyślałem o ludziach. Kauteryzowanych sercach przez resztę. Twoje przez nas, nasze przez nich, moje przez ciebie. Tak to szło, od kiedy tylko gen uwypuklił egoizm na połać rzeczywistości, czyli bardzo dawno temu. Coraz bardziej objawiał się mój defetyzm, prostracja i inne takie głupio - mądre definicje zerznięte ze słowników byle jakich i lekcji polskiego - zazwyczaj także byle jakich. Czasem każdemu z nas wydaje się, że rozumie, pojmuje i czuje więcej niż inni. I ma racje. Cholernie łatwiej żyć samolubnie, ale to ponoć altruiści finiszują szybciej, cokolwiek to znaczy. Może to, że altruista szybciej zdechnie zdeptany wielkimi, nieczułymi stopami ogółu.
Zasnąłem.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
tentyp · dnia 15.10.2009 10:02 · Czytań: 724 · Średnia ocena: 2,5 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: