Jeszcze nie wiem - 3 - iska36
Proza » Historie z dreszczykiem » Jeszcze nie wiem - 3
A A A
Spoglądali na zmianę, to na siebie, to na fotografię, żadne z nich nie miało pojęcia co się dzieje. Niemożliwe, aby wszystko działo się naprawdę. Żadnego wytłumaczenia.
- Nie wiem o co tu chodzi, ale gazeta jest tworem martwym, a my żyjemy, popraw mnie jeśli się mylę – Dawid nerwowo spacerował po pokoju – jak, no jak to jest możliwe, że martwy kawałek papieru zmienił swoją zawartość, kurczę Natalia, nie ma takiej możliwości, czy my znaleźliśmy się w jakimś laboratorium inżynierii kwantowej ? Powiedz coś wreszcie - był wyraźnie zdenerwowany. Czekał na reakcję dziewczyny, ale ta ciągle wpatrywała się w zdjęcie.
- Ja też nic z tego nie rozumiem, jedno jest pewne, ten chłopiec na zdjęciu, to Patryk, tylko dlaczego on leży, rano jak wychodziliśmy, stał przecież i trzymał za rękę tego faceta - palcem wskazała na młodszego z mężczyzn.- Rozmawiałam z nim, a właściwie nie rozmawiałam, on mówił do mnie, a ja słuchałam, rany, co ja wygaduję, nawet nie on do mnie mówił – popatrzyła na Dawida jednoznacznie, jakby chciała krzyknąć :”Wiem co o mnie myślisz ! „
- Szybko, idziemy, nie ma czasu, ten dzieciak... trzeba go ostrzec, pospiesz się.
- Gdzie znowu mnie ciągniesz, szaleństwo, dziewczyno pomyśl, to wszystko nie prawda - rozpaczliwie usiłował powstrzymać Natalię - proszę cię odpuść.
Nie miała najmniejszego zamiaru posłuchać, ośrodek był teraz miejscem, w którym jak najszybciej chciała się znaleźć .
- Z tobą, czy bez ciebie wracam tam, chłopiec jest kluczem do całej zagadki, muszę się z nim zobaczyć i dowiedzieć, o co chodzi. Rozumiesz, jeśli tego nie zrobię, każdego dnia kobieta, której słowami przemówił będzie mnie nękać, a może ona mnie potrzebuje, muszę, zrozum, nie mam wyjścia.- Ostatnie słowa zabrzmiały jak przeprosiny.
- Dobrze, więc jedźmy.

Rozdział III

Biegli co tchu wąskim, ciemnym korytarzem . Otwarte drzwi od zamkniętego zwykle pokoju, nie wróżyły nic dobrego. Przeraźliwy płacz odbijał się od bezbarwnych ścian ośrodka, ktoś krzyczał, kto inny rozmawiał przez telefon.
Na środku pokoju, w kałuży krwi, leżało bezwładne ciało Patryka, ekipa pogotowia ratunkowego oblegała chłopca. Niski, łysiejący mężczyzna, nie szczędząc sił, uciskał klatkę piersiową chłopca, masaż przerywał tylko po to, aby wpuścić oddech z własnych płuc do układu oddechowego dziecka. Jeden z ratowników opatrywał ranę ciętą brzucha .
Stali nieruchomo w progu i obserwowali reanimację, poszarpane spodnie, podarta koszula i dwóch ratowników w czerwonych mundurach, u stóp których znajdował się Patryk.
Dyrektorka ośrodka poprosiła ich o opuszczenie pokoju i udanie się z nią do biura. Całe zdarzenie było bardzo zagadkowe. Chłopiec spał, gdy opiekę nad nim przejęła matka. Co więc mogło się wydarzyć.

Natalia usiadła na fotelu, przy niej, na oparciu, przykucnął Dawid, czekali jak na zbawienie, aż szefowa ośrodka przemówi. Kobieta usadowiła się przy biurku i kreśląc koła na zmiętej kartce papieru, zapytała:
- Czemu wróciliście ?
Dziewczyna bez słowa wstała i położyła przed szefową gazetę z fotografią. Dokładnym ruchem ręki wygładziła stronę, na której w katastrofalnej scenerii utrwalono Patryka.
- To jest to zdjęcie właśnie, tyle, że rano, ten tutaj chłopiec jeszcze stał, a teraz, jak widać, stać już nie może, niech nam pani powie o co chodzi. Co tam się stało ? Przecież jak wychodziłam, Patryk spał.- Natalia nie kryła łez, obiecała temu dziecku, że nie odejdzie, a odeszła.
- W zasadzie sama nie wiem co się stało, ciągle spał, jego matka wyszła przygotować posiłek, gdy wróciła do pokoju chłopiec sięgnął pod dywan i wyciągnął nóż, nie mamy pojęcia skąd tam się wziął, bez chwili namysłu wcisnął sobie ostrze w brzuch, nucąc przy tym jakąś melodię i choć matka natychmiast rzuciła się na niego, usiłując nóż odebrać, chłopiec wciskał go w siebie coraz mocniej, i mocniej . - Patrzyła na nich jakby w nadziei, że za chwilę zostanie zbudzona z koszmarnego snu, broda drżała, a łzy spływały niekontrolowane na rozłożoną przed kobietą gazetę . Spojrzała na zdjęcie i zanosząc się głośnym płaczem, pogłaskała wizerunek leżącego dziecka.
Karetka pomknęła do oddalonego o kilka kilometrów szpitala. Wracali do domu.. Chłopiec miał stać się początkiem końca dziwnych znaków, jakie otrzymywała od kilku dni dziewczyna, tymczasem to dziecko stało się, końcem początków odkrywania tajemnicy.

Wszystko wyglądało tak samo, a przecież tyle się zmieniło. Nie zwrócili uwagi na ciemność, jaka zapadła nad miastem. Mrok spowił pokój, Dawid pstryknął włącznik światła. Po chwili mrugania żarówka zabłysnęła słabym światłem. Ciężko opadli na kanapie, nikt nie wiedział o czym w tej chwili myśli drugie. To koniec nadziei na dotarcie do serca tajemnicy, która chcący czy nie, od niedawna zapanowała nad życiem, już nie tylko dziewczyny. Przypadek sprawił, że chłopak stał się również częścią zagadki.
Zamyślenie mieszało się z najzwyklejszym strachem, a beznadziejność sytuacji sprawiła, iż oboje zręcznie unikali tematu. Ich jedyna szansa na zrozumienie odjechała w zawrotnym tempie do szpitala, w stanie nie rokującym większych szans na przeżycie.
Natalia głaszcząc beznamiętnie siedzisko kanapy niepierwszy raz tego dnia, rozpłakała się. Dłużej nie potrafiła udawać :
- To już koniec, jeśli ten mały umrze, nigdy nie dowiem się, dlaczego mówił słowami kobiety ... rozumiesz? Kto mi odpowie, o czym opowiadał? Dlaczego czekał na mnie ?
Błagającym wzrokiem, patrzyła na siedzącego obok Dawida. Nie potrafił jej pomóc, tym razem, nie mógł zrobić zupełnie nic. Patrzył, wciąż patrzył, na ociekającą łzami twarz, chciał coś powiedzieć, jednak nie potrafił wyrzucić z siebie słowa. Objął nagle dziewczynę i bez żadnej zapowiedzi przyciągnął do siebie. Nie protestowała, potrzebowała po raz pierwszy w życiu, bliskości kogoś, kto choć w części rozumiał ból, jaki rozdziera duszę. Była bezpieczna, tu i teraz nic już złego nie mogło jej dosięgnąć. Delikatne, nieśmiałe pocałunki osuszały zroszoną słonymi kroplami twarz, a ciepły dotyk na plecach sprawił, że chciała krzyczeć, żeby nie przestawał. Jeszcze nigdy nie czuła niczego podobnego, nigdy nie była, aż tak blisko z mężczyzną. Pragnienie, chyba właśnie ono sprawiło, że w zasadzie bez wahania poddała się pieszczotom Dawida.
Nie śpieszył się, powoli, z nieprawdopodobnym wyczuciem, guzik za guzikiem, otwierał sobie drogę do młodego, nieskazitelnie pięknego ciała Natalii. Zawstydzona własną śmiałością, odsunęła się nieznacznie, przykrywając ramionami niemal nagie ciało:
- Dawid, zaczekaj. - Próbowała nie patrzeć na niego – Ja, no wiesz, ja jeszcze nigdy...
Nie pozwolił jej dokończyć, przysunął się, by najmocniej jak potrafił schować dziewczynę w ramionach. Tulił jak najcenniejszy skarb.
- Nie musimy, jeśli nie chcesz, nie musimy.
Sam nie wie, który raz obsypał pocałunkami zaróżowioną twarz dziewczyny:
- Spokojnie kochanie, mamy wiele czasu przed sobą, nie musimy się śpieszyć.
Natalia leżała w objęciach Dawida, nigdy nie było jej tak dobrze. Po prostu był z nią i nie dopuścił, by zatraciła się w wyrzutach sumienia.

Poranek bez litośnie obdarował mieszkanie jasnością. Próbowali spać, lecz wyjątkowo słoneczny dzień sprawnie stawiał na nogi. Przebudziła się w takiej samej pozycji, w jakiej dopadł ją sen. Dawid przez całą noc nie zwolnił uścisku. Jak ma się zachować, to taka dziwna sytuacja. Przemówił więc pierwszy, nie czekając na słowa dziewczyny:
- Wiem, co myślisz teraz, nie chcę jednak, abyś błędnie mnie oceniła. - Bez wątpienia był szczery. Smutny i rozmarzony patrzył w błyszczące, brązowe oczy Natalii: - Byłaś zmartwiona, rozżalona i taka bezradna, ale uwierz mi, nie miałem zamiaru wykorzystać sytuacji. Natalia, ja naprawdę nie chciałem ….bo widzisz, nie tylko ty... Dla mnie to też było coś nowego.
Znowu obdarowała go tym spojrzeniem, ciepłym i pełnym uczucia. Zatracił się w jej wzroku, bezgranicznie i bez pamięci chciał oddać się dziewczynie. Tym razem to ona pierwsza, położyła dłoń na twarzy chłopaka i zbliżyła rozedrgane wargi do jego ust:
- Dawid, ja ...- już nie mogła dokończyć, musiała znowu poczuć smak pocałunków, które tej nocy obudziły w niej kobietę.
Tak bardzo chciał być delikatny, każdy dotyk muskał nieznacznie, leżącą przy nim dziewczynę. Bał się, że zrobi jeden niewłaściwy ruch, a cała rodząca się w nich jedność pryśnie bezpowrotnie. Nie wiedział, jak ma sprawić przyjemność większą od bólu, który tak czy inaczej, zapewne zada, wiedział tylko, że bardzo chce się w niej zatopić. Pocałunkami naznaczał każde miejsce na ciele, była taka gorąca . Chciał dokładnie poznać jej smak i zapamiętać go już na zawsze. Nie leżała bezczynnie, jej usta namiętnie całowały silne ramiona, a ciało zapraszało, by się w niej zagłębił.

Wtulona w Dawida czuła błogi spokój, nigdy nie zapomni tego, co przed chwilą zaszło. Zawsze myślała, że swój pierwszy raz będzie odwlekać w nieskończoność, tymczasem, jak się okazało, zaskoczyła samą siebie. Chciała, więc do zbliżenia dążyła. Właśnie dowiedziała się, cóż to za wspaniałe przeżycie, a Dawid... tak, z pewnością nigdy nie pozwoli by dotknął ją inny mężczyzna.
Leżała u boku tego, który skradł jej serce. Teraz zaczęła rozumieć słowa skreślone na kawałku papieru, co wpadł w ręce.
„ Kiedyś jego dłonie skrywały cały świat w swej miękkości....” Dokładnie tak określiłaby dotyk, którym obdarzał ją Dawid.
Pochyliła się i delikatnie pocałowała chłopaka w policzek :
- Pomyślałam, że moglibyśmy pójść do szpitala, ktoś powie nam może, co z Patrykiem – powiedziała przesuwając rękę po włosach – wstajemy, leniuchu.
- Wstaniemy jak mi powiesz, że to nie był sen. - odparł przyciskając jej dłoń do ust.
- Dawid, to było... po prostu chcę, żeby tak już zostało.... wiesz ty i ja. Tak, chcę żebyś był ze mną.
Właśnie przed chwilą wyznała chłopakowi miłość. Miłość, która spadła na nią, jak grom z jasnego nieba, która wreszcie pozwoliła jej zrozumieć, cóż to za uczucie.
- Daj mi pięć minut – odezwał się niezwykle uradowany Dawid – zaraz będę gotowy.


Szpital leżał na drugim końcu miasta, dwupiętrowy budynek pamiętający lata drugiej wojny światowej. Odmalowana elewacja i nowe okna, nadawały mu dość znośnego wyglądu. Duże drzwi, otwierające się pod wpływem ruchu, prowadziły na izbę przyjęć i oddział ratunkowy. Po przeciwnej stronie korytarza znajdowało się kilka gabinetów zabiegowych oraz poradnie specjalistyczne.
Skierowali się do izby przyjęć.
- Wczoraj przywieziono tu chłopca, nazywa się Patryk Koziński, może mi pani powiedzieć, co z nim? - Natalia zagadnęła pierwszą, napotkaną pielęgniarkę.
- Chwileczkę, sprawdzę – kobieta wróciła do gabinetu przyjęć i otworzyła pokaźnych rozmiarów księgę.
Kilka razy przesunęła palcem po wpisach, w poszukiwaniu podanego przez dziewczynę nazwiska, po chwili zatrzymała się na wpisie opatrzonym nr trzysta czterdzieści pięć :
- Jest, leży na OIOM-ie, jesteście z rodziny? - popatrzyła pytająco.
- Jestem opiekunką chłopca, mogę pójść do niego?
- Tam nie ma odwiedzin, może być tylko jedna osoba przy nim i z tego co wiem, jest z nim matka, więc jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć, to poproś ją o informację. Drugie piętro, po lewej stronie korytarza są drzwi, musisz tam zadzwonić i poprosić, by ktoś wyszedł do ciebie.
Informacje podane przez pielęgniarkę były wyczerpujące i dokładne. Nie sprawiło im trudności odnalezienie oddziału. Zadzwoniła, krótko po tym w głośniku odezwał się głos, który nakazał Natalii zaczekać na przywołanie osoby, obecnej przy chorym chłopcu.
Mięli szczęście, wyszła do nich szefowa ośrodka.
- Spodziewałam się, że przyjdziesz Natalko – powiedziała wyraźnie zadowolona kobieta.
- Co z chłopcem ? - niecierpliwie zapytała dziewczyna – niech pani mówi, co z nim.
- Dziwna sprawa, bardzo dziwna sprawa, dziecko. Patryk nie wybudził się, chociaż nikt nie wie czy śpi, sama już się w tym pogubiłam.
- Czyli co, nic mu nie jest? Tak ? - Dawid wtrącił się do rozmowy.
- Jest nieprzytomny, choć jeśli wierzyć lekarzom, jego mózg pracuje bez zakłóceń, miał wykonane wszystkie badania, jakie są do zrobienia, nie wykryto zupełnie żadnych zakłóceń pracy fal mózgowych. Chłopcu usunięto śledzionę i zatamowano krwawienie, teoretycznie powinien więc się już wybudzić, ale tak się nie stało. Około dziesiątej rano na sekundy otworzył oczy, rozejrzał się i do tej pory śpi, ale to nie wszystko moi drodzy, niestety nie wszystko – kobieta spojrzała na nich z obawą – ale o tym nie powinnam chyba mówić .
Patrzyli to na siebie, to na dyrektorkę ośrodka, wydawała się jakaś dziwna. Oboje odnieśli wrażenie, jakby się bała czegoś lub kogoś . Jej spojrzenie sugerowało, że coś niedobrego dzieje się za tymi ciężkimi, metalowymi drzwiami.
- Pani dyrektor – Natalia chwyciła szefową bezwiednie za rękę – skąd Patryk wziął nóż ?
- Oj, moje dziecko i to jest kolejny problem, którego nikt z nas nie umie wyjaśnić, Chryste, nie wiem skąd go wziął, ani co się z nim stało. Policja przeszukała pokój i nie znaleźli, ani noża, ani nic co mogłoby za nóż posłużyć. Zupełnie nic, rozumiecie, tam nic nie było.
- Może Patryk miał go ze sobą, jak go zabierali – Dawid starał się zachować trzeźwość umysłu.
- Wykluczone, nie było nic przy nim, poza jedną, małą kartką z zapisanymi kilkoma zdaniami.
- Jaką kartką? - Natalia od razu pomyślała o zaginionej, zapisanej karteczce z kanapy.
- To chyba był fragment jakiejś większej całości, pochodzący najprawdopodobniej z pamiętnika nieznanej kobiety. Zabrali ją policjanci, spróbują ustalić, skąd się tam wzięła i czyje losy dokumentowała. Wszystko wskazywało na to, że opisuje jakiś rodzaj przestępstwa. Być może, pisała ją kobieta przetrzymywana wbrew swej woli, przez jakichś ludzi. Tak przynajmniej uważa policja.
- Teraz wiesz, że nie zwariowałam. - Natalia wymownie spojrzała na Dawida.
Z przeciwnego końca korytarza, zbliżał się do nich mężczyzna ubrany na biało, przez szyję miał przewieszony stetoskop. Kobieta poznała go, to był lekarz zajmujący się chłopcem, miał się zjawić gdy tylko pozna wyniki badań Patryka. Kolejne, skomplikowane analizy medyczne miały odpowiedzieć na pytanie dlaczego chłopiec zachowuje się, jakby był w śpiączce podczas, gdy wynik EEG całkowicie temu zaprzeczał.
- Muszę was pożegnać, moi drodzy, może wreszcie coś będzie wiadomo, mam nadzieję, iż ten lekarz niesie dobre wiadomości – szefowa ośrodka zniknęła za drzwiami.
Ruszyli powoli do wyjścia. Sytuacja robiła się coraz bardziej niezrozumiała. Natalia stopień za stopniem zwalniała kroku, nie była przekonana czy opuszczenie szpitala to dobry pomysł.
- Nie powinniśmy odchodzić - zakomunikowała bez przekonania.
Dawid obdarzył ją spojrzeniem pełnym współczucia :
- Jeśli chcesz zostaniemy.
- Nie, nic tu po nas - odpowiedziała.

Dwa łóżka stojące tuż przy prowizorycznej dyżurce, kilka monitorów niemilknących nawet na chwilę, różnego rodzaju stojaki i pompy infuzyjne, stanowiły jedyne wyposażenie pokoju. Sala niewielkich rozmiarów o kształcie regularnego kwadratu, odstraszała niemiłosierną sterylnością i brakiem barw. Lekarz nerwowo przechadzał się pomiędzy łóżkami, wertując świeżo zdobytą, dokumentację medyczną chłopca. Raz za razem, przygładzał przerzedzone mocno włosy szukając zapewne, odpowiednich słów, które wreszcie powinien skierować do matki.
- Hmm ­- chrząknął ­- więc, nie wiem od czego zacząć, teoretycznie Patryk powinien być już przytomny, ale nie to mnie niepokoi, że nie wybudził się jeszcze. Powiedzmy, iż to najmniejszy problem ­- badawczym wzrokiem obdarzał to matkę, to towarzyszącą jej kobietę ­- rozważaliśmy różne przyczyny wystąpienia anomalii u dziecka, jednak niestety, nie znaleźliśmy odpowiedzi na podstawowe pytanie, dzisiejsza medycyna, choć tak dalece rozwinięta, nie zna podobnego przypadku...
Matka chłopca siedziała nieruchomo przy łóżku, nie bardzo wiedziała o czym mowa, nienaturalnie rozszerzone oczy nie potrafiły się oderwać od lekarza.
- O czym pan mówi? - patrzyła zdziwiona – o jakich anomaliach, to jest sześcioletni chłopiec, ma na imię Patryk i zapewniam nie jest żadnym dziwolągiem, może jest troszkę inny, ale to nie daje panu prawa, by w ten sposób mówić o moim synu. - Już nie umiała być spokojna, nie próbowała nawet stwarzać pozorów.
- Proszę pozwolić mi skończyć, sama pani wspomniała, że dziecko jest nieco inne od rówieśników, a ja usiłuję pani wyjaśnić dlaczego tak właśnie jest. Otóż, mam przed sobą zapisy badania fal mózgowych oraz wyniki tomografii komputerowej mózgoczaszki chłopca tzw TK głowy. Dziecko, w wieku pani synka, nie mogło osiągnąć pełnej dojrzałości mózgu. Szacuje się, że u dzieci około ósmego roku życia, budowa mózgu jest zakończona w osiemdziesięciu procentach. Mózg pani syna, waży w tej chwili prawie tysiąc pięćset gramów i nie stwierdziliśmy przyrostu nowych komórek nerwowych. Wydaje się, że ma w pełni wykształcone i rozwinięte ciało modzelowate i spoidło wielkie....- usiłował nie patrzeć na kobiety – pierwotnie myśleliśmy, że doszło do jakiejś mutacji na poziomie komórkowym, stąd też konieczna była analiza włosa, mięliśmy nadzieję wykryć coś, co wytłumaczy anomalia w korze mózgowej, bez efektu...
- Chwileczkę, doktorze – tym razem dyrektorka nie pozwoliła lekarzowi skończyć – niech pan zacznie mówić do nas jak do ludzi, nie jesteśmy naukowcami, co to wszystko znaczy, tak pokrótce i normalnie – zniecierpliwienie wzięło górę u obu kobiet.
- Znaczy to mniej więcej tyle, że ten chłopiec – wykonał wyraźny gest całym ciałem wskazując na Patryka – ma, sądząc po analizach, około trzydziestu, trzydziestu pięciu lat i niestety, jakkolwiek to zabrzmi, jest kobietą. - Lekarz z nieukrywaną ulgą skończył rozmowę . Podszedł do monitora, by sprawdzić po raz kolejny parametry. Przed opuszczeniem sali pochylił się jeszcze nad dzieckiem, sprawdzając prawidłowość reakcji źrenic na światło.
- Tak, wszystko w normie – burknął sam do siebie i oddalił się.
Żadna z nich nie była w stanie przemówić. Siedziały obok siebie zupełnie bez słowa. Matka chłopca, miała około czterdziestu lat. Wysoka i szczupła, elegancko ubrana w nienagannie skrojonym kostiumie z czystej wełny w stonowanym szarym kolorze. Długie, czarne włosy, tuż nad karkiem upięte w koński ogon i okulary w czarnych metalowych oprawkach, nadawały jej wyglądu typowej urzędniczki.
- Przepraszam kochanie, bardzo cię przepraszam, ale muszę wracać do pracy – szefowa ośrodka czułym gestem objęła matkę dziecka i całując w czoło pożegnała się.


Przed szpitalem czekała na nią taksówka, którą powróciła do miejsca pracy. Natychmiast po dotarciu do ośrodka sięgnęła za słuchawkę :
- Musicie jak najszybciej przyjechać do mnie, jak najszybciej. - powtórzyła naciskając rozmówcę.

Nie mieli wątpliwości, coś niezwykłego usłyszą z ust przełożonej Natalii. Nie zastanawiali się długo, niemal w jednej chwili byli gotowi na spotkanie.
Na jednej z ławek znajdującej się przy ośrodku siedziała pani dyrektor. Pochylona i zamyślona nie widziała, że nadchodzą. Zmartwienie widoczne na pierwszy rzut oka postarzało kobietę bezlitośnie.
- Jesteśmy, co u dzieciaka ? - Dawid pierwszy zagadnął
- Nie mam pojęcia, jak wam powiedzieć...- odwróciła głowę w prawo, po tej właśnie stronie usadowiła się Natalia – ten chłopiec, to kobieta.... głupio brzmi lecz to właśnie dziś oznajmił nam lekarz. Dziecko, pomimo że ma wygląd i zachowanie sześciolatka, dysponuje umysłem trzydziestokilkuletniej kobiety. Wiem, wiem co myślicie, jednak to fakt....
- Wiedziałam, mówiłam, że wtedy on był inny, nie mówił, on odtwarzał głos nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Dawid, to nie ja zwariowałam, wszystko działo się naprawdę. Chodźmy tam, może uda nam się wejść do niego. - Dziewczyna mówiła podniesionym głosem - on chciał czegoś ode mnie.
- Nie powinniśmy, przynajmniej nie dziś, dajmy mu odpocząć . To tylko małe dziecko, powinien kilka dni poleżeć w ciszy, bez stresu i bez takich emocji – chłopak starał się wyperswadować nie najlepszy pomysł.
- Zaczekaj – wtrąciła szefowa Natalii – o czym ty mówisz, dlaczego nic nie wiem na ten temat, powiedz mi co wtedy zaszło. Natalko, to bardzo ważne.
- Patryk siedział na podłodze, gdy weszłam, pamięta pani, nie odzywał się wcale, dopiero jak podeszłam bliżej, usłyszałam ten głos...- nie spojrzała ani na kobietę, ani na przyjaciela – bez najmniejszego ruchu warg odtwarzał jak z płyty głos, żeńskie zawodzenie było skierowane do mnie, nie mam pojęcia o co chodziło, zrozumiałam tylko, że ta osoba, która w nim się ukryła czeka na mnie od wielu lat. I niech mnie pani nie pyta dlaczego, nie znam odpowiedzi.
Posiedzieli tak chwilę na ławce, w ciszy i skupieniu. Co jeszcze może się zdarzyć? Czym zaskoczy jeszcze następny zbliżający się dzień.
W domu panował półmrok, pomyślała o porządkach, które wciąż były przed nią. Mieszkanie było niezwykle ubogo urządzone, stara kanapa w ciemnozielonym kolorze i mahoniowa szafa, to jedyne wyposażenie pokoju. Żadnego fotela, czy choćby jednego krzesła. Stary dywan przykrywał zaledwie małą część zniszczonej podłogi. Wszystko niezmiennie ponure i przygnębiające, ale takie właśnie lokum sama sobie wybrała.

Ranek nadszedł wyjątkowo szybko. Pierwszy dzień weekendu zapowiadał się deszczowo i pochmurno, wymarzona wręcz aura aby pozostać w domu. Odsłoniła firankę, zobaczyła szaleńczy taniec pochylonych gałęzi, odbijające się od szyb liście, wirowały w rytmach wygrywanych przez nieujarzmione podmuchy wiatru. „Doskonale”- pomyślała - „wezmę się za porządek, Dawid nie pozna tego mieszkania” . W drugim pomieszczeniu miała nadzieję znaleźć ekwipunek, który przyda się przy sprzątaniu. Po raz pierwszy odważyła się wejść do pokoju, który przypominał składowisko śmieci. Ciemność tam panująca wywoływała przerażenie, jednak chęć zaimponowania chłopakowi, ale przede wszystkim uprzątnięcia domu, była silniejsza niż strach. Pajęcze sieci pokrywały niemal każdy kawałek pokoju. Był niewielkich rozmiarów, typowy kwadrat około trzy na trzy. Kilkanaście lat temu ktoś pomalował ściany seledynową farbą i całkowicie bez wprawy, przy użyciu wałka usiłował ozdobić je brązowymi mozaikami. Odrapany tynk miejscami odsłaniał pruski mur. Przesunęła ręką powierzchnię tuż przy drzwiach. Zapaliła światło, a jasność płynąca z jednej żarówki zamocowanej w metalowej oprawce na środku sufitu, sprawiła radość jakiej ostatnio nie odczuła. Wreszcie mogła uważnie przyjrzeć się stercie rupieci, stanowiącej lokum dla różnego rodzaju insektów. Gdzieś zza poustawianych piętrowo kartonów, wyłaniał się widok owalnego oparcia wykonanego zapewne z wikliny, to mogła być odkryta część fotela lub czegoś, co za fotel niegdyś służyło. Ciekawość nakazała dziewczynie odsłonić zastawiony mebel, być może nada się do użytku. Karton za kartonem przestawiała z miejsca na miejsce, wyłonił się z tej sterty fotel z przetartą gąbką na siedzisku, wiklinowy na biegunach. Majstersztyk, ręczna i niezwykle precyzyjna robota. Złapała za przypominające spiralę płozy, spodziewała się, że podniesienie go wymagać będzie większego wysiłku. Pomyłka, lekki choć masywnie wyglądający, bez problemu dał się przenieść.
Wróciła w nadziei na znalezienie jeszcze czegoś, co będzie mogła po uprzednim wyczyszczeniu, wykorzystać do wystroju mieszkania. Istny tor przeszkód musiała pokonać, by dotrzeć do najbardziej zagraconego zakamarka. Usiłowała ominąć dość pokaźnych rozmiarów pudło, jednak zahaczyła stopą i zawartość rozsypała się wprost pod nogi. Mała zmiotka na trzonku około trzydziestocentymetrowym od razu wpadła jej w oko, dokładnie czegoś takiego szukała. Pochyliła się, by ją podnieść, coś jednak wśród całej masy drobiazgów przykuło uwagę. Niewielkie, niebieskie pudełeczko, mogło służyć kiedyś za miejsce do przechowywania sekretnych listów lub innych tajemnic. Nie wahała się ani przez moment, ciekawość zawładnęła umysłem Natalii. Otworzyła je i z uwagą zaczęła przeglądać zawartość. Na wierzchu leżała koperta, nie było na niej ani adresata, ani nadawcy, zwyczajna, pusta koperta, za nią następna taka sama i jeszcze jedna. Ktoś kolekcjonował je najwyraźniej, jeszcze dwie odłożyła na bok, ostatnia z nich zaadresowana :
„ Sz. P. Natalia Leś „.
Otworzyła pośpiesznie, biała kartka zawierała mało słów, mimo to treść nie została zrozumiana :
„ Dotykasz, poczujesz, zapragniesz zostać – odejdziesz. Zamilkniesz, płacz nie zagłuszy wspomnienia. Powrócisz zimną nocą, samotna i zapomniana jak ja, by zasnąć. Poszukaj w sobie, znajdziesz odpowiedź
Jak oszalała rzuciła się na resztę rozsypanych drobiazgów, szukała czegoś jeszcze, nie wiedziała co to ma być, ale może gdzieś wśród tych wszystkich, niepotrzebnych nikomu rzeczy znajdzie coś, co będzie wskazówką. Nic, zupełnie nic godnego zainteresowania. List zaadresowany był do niej, zaczęła rozważać możliwość istnienia innej Natalii Leś, która była jakoś związana z tym miejscem. Małe prawdopodobieństwo, ale nie wykluczone, że była to tylko zbieżność nazwisk.

Dawid podszedł do biurka, by uruchomić komputer. Może w internecie znajdzie opis podobnych anomalii, jakie dosięgnęły chłopca z ośrodka. Długo zastanawiał się pod jakim hasłem powinien szukać.
„ Dziecko z mózgiem trzydziestolatki „ - wystukał na klawiaturze - „ Brak wyników do wyświetlenia „ - odpowiedziała wyszukiwarka. Nie dawał za wygraną, próbował dalej, bez efektu, nie znalazł nic, co choć w części przypominałoby zaburzenia występujące u Patryka. „ To bezsensu „- pomyślał.
- Dawid, obiad na stole. – Usłyszał głos matki dobiegający z kuchni. - Nie zamierzamy czekać na ciebie, pospiesz się.
- Idę – burknął na odczepnego i dołączył do rodziców.
Siedzieli przy okrągłym stole, chłopak zajął miejsce pomiędzy matką, a ojcem. Nie wyglądał na głodnego, bardzo wolno nabierał zupę ogórkową na łyżkę. Zamyślenie Dawida przerwał tata :
- Nie smakuje, czy może coś ci dolega? - zapytał z troską.
- Nic mi nie jest, naprawdę, rozkojarzyłem się tylko na moment, to przez te egzaminy. - Kłamał, bez mrugnięcia okiem, łgał własnym rodzicom.
- Powinieneś więc, zacząć się uczyć – wtrąciła matka – za wiele czasu spędzasz z tą dziewczyną, wychodzisz rano, wracasz gdy już ciemno, kiedy masz czas, żeby wziąć się za książki...
- Mamo, przestań już... - zniecierpliwiony popatrzył na zegar, wiszący na ścianie – muszę wyjść...
- Znowu do niej idziesz, kiedy ty dorośniesz i zrozumiesz, że samą zabawą nie zbudujesz przyszłości – rodzicielka nie dawała za wygraną. - Dziewczyn możesz mieć wiele, jakie chcesz i kiedy przyjdzie na to pora, teraz powinieneś się skupić na nauce, amory odłóż na później, jeśli jest ciebie warta, zrozumie i zaczeka, a jeśli nie, to niewielka strata.
- Niech mama nigdy nie mówi w ten sposób o Natalii, nic o niej nie wiecie, nie znacie jej i nikt nie dał wam prawa, by źle ją oceniać – nawet nie czekał na reakcję, z wieszaka w przedpokoju sięgnął kurtkę i wyszedł trzaskając drzwiami.
Na zewnątrz przywitała go jesienna aura, silny wiatr targał wszystkim, co dało się unieść, bylejakość pogody harmonizowała się idealnie z nastrojem Dawida. Szedł w nieokreślonym kierunku, stawiając opór dość silnym podmuchom. Byle przed siebie, byle oddalić się od domu. Przygnębienie spadało ma głowę razem z kroplami deszczu, Wszystko miało beznadziejny wygląd, chodniki wyścielone gnijącymi liśćmi, ulice o bezkształtnych krawężnikach i zapchanych studzienkach, nawet budynki zdawały się być pozbawione barw. Miasto beznadziejnych i pogrążonych w wiecznym smutku, nieudaczników życiowych. Dokąd może pójść, myślał, nie chce swoim rozżaleniem i wściekłością zakłócać spokoju Natalii. Może odwiedzi, któregoś z kolegów, w końcu gdzieś w tej mieścinie miał kumpli. Tak, nawet kilku z nich uważał jeszcze do niedawna za przyjaciół.
Osiedle, bodaj największe w mieście, przypominało nieskomplikowaną budowlę z klocków. Kilkadziesiąt identycznych bloków, wzniesionych w późnych latach siedemdziesiątych i początkach osiemdziesiątych. Dwa sklepy spożywcze i jeden supermarket wielobranżowy, oszczędzały mieszkańcom codziennych, dwukilometrowych wypraw do centrum, po zaopatrzenie. Był jeszcze kościół, w nowoczesnym stylu postawiony i dwa puby dla lubiących rozrywkę.
Przemierzał wąskie uliczki, dzielące poszczególne budynki, trudno połapać się w takim miejscu, do którego z domów chce się wejść. Bliźniaczo podobne, sprawiają problem zapewne nie tylko obcym. Domofon, tak, to była pewnie rzecz, ratująca niejednego zagubionego w wielkich siedliskach.
„ A. R. Stryjscy „- przydusił przycisk sąsiadujący z wizytówką, by po chwili usłyszeć głos z miniaturowego megafonu:
- Kto tam?
- Czy zastałem Pawła?
- Chwileczkę, zaraz podejdzie – odrzekł męski głos
- Co jest ? - rezolutnie odezwał się kolega Dawida
- Cze, Słowik, chodź się poszwendać – zaproponował młody Lewicz.
- Strzała Cichy, o rany myślałem, że zejście miałeś, w końcu kilka sobótek cię nie było – zaśmiał się głośno – już brykam, stary.
Wiatr dalej nie dawał za wygraną, a jego porywy sprawiały, iż nie tylko cienkie gałązki spadały na ziemię. Szli obok siebie, żartując na temat atrakcyjności spaceru w taką pogodę. Wreszcie, po krótkiej naradzie postanowili udać się do pobliskiej knajpy, na piwo.
Jazgot dobywający się z automatów do gier, przeplatał się z muzyką w stylu techno, płynącą ze stuwatowych głośników, stojących w każdym rogu siedemdziesięciometrowego pomieszczenia. Podłużne stoliki z ławkami ustawionymi równolegle do każdego boku, tworzyły swego rodzaju boksy. Zasiedli na jednej z takich ławek.
- To jak tam Cichy, opowiadaj- rozpoczął Paweł
- Właściwie to nie ma o czym gadać, nic nowego, żadnych zmian. - Spojrzał wymownie na kolegę i sięgnął po butelkę piwa – nie dobre, ciepłe i jakieś bez smaku- – stwierdził, wykrzywiając twarz po zaledwie jednym łyku.
- Nie, normalne jest, może odwykłeś chłopie, wiesz jak mówią, trening czyni mistrza, a ty ostatnio mało trenujesz.-Kolega Dawida śmiał się głośno – oj stary, gdzie ty się podziewasz, kilka razy, z chłopakami wpadaliśmy po ciebie, ale za każdym razem pocałowaliśmy klamkę, jakiś sekretny się zrobiłeś, podobno dzierlatkę jakąś podłapałeś i nic się nie chwalisz
- Słowik, Słowik – westchnął Dawid – nie poderwałem, mam dziewczynę, to prawda, ale to innego rodzaju związek, nie taki jak twój, czy Mokrego, to inna historia, jak dorośniesz, to ci może opowiem – wspomnienie Natalii wywołało nostalgię.
- No Cichy, zakochałeś się. To najgłupsza rzecz jaką słyszałem, rozejrzyj się dookoła, widzisz – wskazał głową na siedzące przy stoliku obok, dziewczyny – towary z pierwszego sortu, do wyboru, do koloru. Tylko podejdź, zaproponuj drinka i odprowadź do domu, a jutro będzie ci z ręki jadła. I teraz najważniejsze, nie musisz im nic obiecywać, kapujesz, szkoda życia na melodramaty, takie seanse dobre są dla podstarzałych panienek. - Paweł był najwidoczniej zdegustowany wypowiedzią kolegi.
- Nic nie rozumiesz, nikt z was nic nie rozumie.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
iska36 · dnia 17.10.2009 09:51 · Czytań: 924 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 3
Komentarze
sisey dnia 25.10.2009 14:00 Ocena: Dobre
Uff, przeczytałem całość, co nie było takie łatwe, bo wolę jednak papier od monitora. O błędach napiszą Ci inni, ja się skupię na akcji. Jest w miarę interesująco, ale chwilami nudzisz, rozwlekasz tam gdzie wypad przyśpieszyć i używasz dość archaicznych zwrotów. Nie mam pojęcia ile masz lat ani z jakiego środowiska pochodzisz, ale widać tu wyraźnie jak rzutuje to na treść. To jest wada kiedy autor nie potrafi do końca wejść w rolę. Dialogi dość sztuczne. Nie rażą, ale i nie budzą zachwytu. W części drugiej jest sporo chaosu. Wiem, koszmarnie się tu edytuje wpisy, mimo to postaraj się oddzielić akapity. Wielu potencjalnych czytelników zniechęci nudnawy wstęp. Brak "pazura", tych paru pierwszych zdań, które mają zwabić "ofiarę" Zwyczajnie napisał bym nowy wstęp. I jeszcze jedna uwaga: daruj nam zbędne opisy. Jakie są zbędne, a no takie które nie popychają akcji. Dla mnie to lanie wody. Coś jak pokazywanie plenerów przyrodniczych w serialu o chirurgach.
Masz bogate słownictwo, reszta to kwestia stylu i skup się na tym.

z ukłonami sisey z działu poezji do dupy :)
Jack the Nipper dnia 27.10.2009 09:30 Ocena: Dobre
Wciąż masz problem ze wstawianiem spacji po przecinkach a nie przed (z innymi znakami interpunkcyjnymi jest podobnie)

Ogarnij też sposób zapisu "nie" z różnymi częsciami zdania.

Fragment spotkania w szpitalu jest zupełnie niejasny. Przyszli Natalia i Dawid, poszli na OIOM, spotkali tam dyrektorkę, pojawił się lekarz, który mówi do dyrektorki (a to zdązyła się wczesniej pożegnać i wyjść) i do matki, dyrektorka znów wychodzi, jedzie do ośrodka i dzwoni do Natalii i Dawida, zeby przyjechali (a gdzie oni byli? w szpitalu), ci przyjeżdżają i pytają o dzieciaka, od którego dopiero co wyszli.

Bez sensu.
iska36 dnia 27.10.2009 09:39
Kurczaki chyba racja. Miało byc tak, że oni rozmawiali z dyrektorką na korytarzu bo do sali gdzie leżał chłopiec ich nie wpuścili. W momencie kiedy szefowa Natalii poszła za lekarzem, oni opuścili szpital. Zadzwoniła więc do nich żeby przyszli chcąc przekazać im niewiarygodne informacje jakie usłyszała od lekarza.
Tylko teraz myślę jak ich z tego korytarza odesłać, dając do zrozumienia, że w sumie żadnych konkretnych informacji nie posiedli
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty