Witaj, Millcia...

- wykuwając gorszą wersję. - sugeruję "wykuwając ich gorszą wersję"
- Szybko zdejmuję z siebie ubranie, bo ciało? - niezręczne
- Sweter, dżinsy(,) skarpety i stanik
- Kiedyś była roześmiana twarz - kiedyś była to roześmiana twarz (sugeruję)
Niezła metamorfoza całkowicie świadomej siebie bohaterki. I mam nadzieję, że to nie Ty jednak, ta cyniczna, pozbawiona wszelkiej subtelności kobieta. Gorzkie, owszem. Tylko co ona chce przez tę metamorfozę osiągnąć? Zwycięstwo nad kim? I za jaką cenę?
Miałam znajomą... niska, szczupła, nieatrakcyjna intelektualistka.
A ona miała metodę na załatwianie życiowych i urzędowych spraw.
Przed ważnym dla niej spotkaniem malowała się, stroiła, po czym stawała przed lustrem, patrzyła na swoje odbicie i podnosząc wysoko głowę, mówiła - "Kurwa, ale z ciebie laska! Nikt ci się nie oprze!" Po czym szła i załatwiała wszystko. Dosłownie wszystko. O czym to świadczy?
Że nie trzeba być suką, po pierwsze... Nie trzeba pozbywać się duszy, po drugie... I wystarczy trochę samoafirmacji, optymizmu i wiary w siebie, po trzecie...
Ten tekst krzyczy determinacją. Jest bardzo dobry. Ja go odczytuję - nie bądźcie takie, życie nie polega na tym, że skoro was zerżnęło, to teraz wy też musicie rżnąć wszystko... chyba, że się mylę...

buźka, Millcia...
