Terapia księżycowa - tulipanowka
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Terapia księżycowa
A A A
- fragmenty nagrania z wtorku -

O spotkaniach „Terapia księżycowa” dowiedziałam się z cyfrowej prasy oraz ulotek informacyjnych. Z treści wynikało, że wygadanie traumatycznych przeżyć przynosi psychiczną ulgę. W pierwszej chwili pomyślałam, że to brednie. Kiedy jednak stwierdziłam, że antydepresyjne pigułki oraz szeroko rozumiana farmakologia w moim przypadku nie skutkuje, pomyślałam kolokwialnie, iż może coś jest na rzeczy. W necie wyszukałam opowieści anonimowych alkoholików i narkomanów, którzy twierdzili, że metoda wyżalenia skutkuje. Fakt faktem procentowa skuteczność metody nie jest oszałamiająca, wręcz bliska zera, ale jak to mówią ”tonący brzytwy się trzyma”. Dlatego dzisiaj jestem tutaj.

Myślę, że jeżeli ktokolwiek mógłby mnie zrozumieć muszę zacząć swoją opowieść od dziecięcych marzeń i mojej siostry. Marzeń i pomysłów miałam tysiące, ale wymienię kilka (które mają znaczenie w tej historii) – chciałam mieszkać w zamku, mieć kochającego męża księcia o imieniu Piotr, czworo dzieci – dwie córki i dwóch synów, podróżować po świecie, w tym polecieć w kosmos, być piękną, sławną, mądrą, twórczą. Arleta, moja młodsza siostra, bardzo lubiła wymyślone przez mnie zabawy, w których przewijały się między innymi ww. marzenia.

Moja siostra jest wspaniała, utalentowana i bardzo ją podziwiam. Dzięki niezwykłym cechom charakteru, pracy własnej oraz szczęśliwym układom gwiazd (to taki żart) zrealizowała prawie wszystko, co ja kiedyś wymarzyłam. Może to wydawać się niewiarygodne, ale poznała człowieka z książęcym tytułem o imieniu Peter. Więcej, mieszka w pałacu otoczonym romantycznym kwiecistym ogrodem. W tym roku urodziła bliźnięta – chłopca i dziewczynkę, czyli razem z 5 letnim Henrym oraz 3 letnią Igą (no właśnie, magia nie?) ma czworo dzieci – dwie córki i dwóch synów. Ze swoim sławnym mężem siostra zwiedziła cały świat. Arleta, podobnie jak Peter, jest reżyserem. Kręci świetne filmy, a jedna z jej produkcji miała nominację do Oskara (najważniejszej nagrody filmowej). Oczywiście jest też bardzo piękną kobietą, stąd często jej zdjęcia są na okładkach elektonicznych magazynów i pism. Mogłabym ciągnąć dalej przykłady, ale myślę że przytoczone wystarczą do zrozumienia, dlaczego tak bardzo chciałam polecieć na Marsa. Arleta zrealizowała moje wszystkie marzenia oprócz tego jednego. Acha, dodam, że jestem starą panną i nie mam żadnych dzieci. Zaledwie dwa razy byłam za granicą. Nie nauczyłam się żadnego obcego języka, dlatego wolę spędzać wolny czas w Polsce. Pracuję jako protokolantka w sądzie, czyli do sławy daleka droga. I jak już tak mam wywlekać swoją mierność i żałośnie się uzewnętrzniać to ... W sądzie między piętrami chodzę po schodach, ponieważ nie potrafię nawet obsługiwać (elektronicznej) windy. Próbowałam kilka razy wciskać wszystkie możliwe guziki i nic. Raz zatrzasnęły się drzwi i nie dość, że winda nie ruszyła się z miejsca, to jeszcze nie mogłam się z niej wydostać... po nerwowym kwadransie udało mi się przypadkowo otworzyć drzwi i wyjść. Od tego zdarzenia przemieszczam się na nogach. W razie pytań rumieniąc się odpowiadam, że nie jeżdżę windą, żeby schudnąć. Tragedia, wiem. Nigdy tego nikomu nie mówiłam.

W każdym razie organizowana była polska wyprawa na Marsa. Nie jakaś pierwsza, nie najważniejsza na świecie, ale zawsze to coś. Żeby się zareklamować pewna kosmiczna agencja jedno miejsce w rakiecie przeznaczyła dla sławnej osoby, czyli Arlety. Siostra ze względu na drobną wadę serca nie chciała lecieć. Poza tym zdecydowała, że nie chce zostawiać męża i dzieci samych na Ziemi. Wiedziała jednak, jak bardzo mi zależy i dlatego załatwiła, że zamiast niej poleci jej siostra, czyli ja. Przedstawiła mnie w samych superlatywach, oczywiście. Obiecała agencji, że będzie firmować swoim nazwiskiem coś tam i coś tam (nie jest to istotne). Kochana, idealna siostra.
Jakże ja byłam szczęśliwa, podekscytowana perspektywą kosmicznej podróży. Czułam, że nareszcie coś ważnego stanie się w moim skromnym, banalnym życiu. Brak mi słów – by wyjaśnić radość. To było jak sen – spełnienie najfantastyczniejszego marzenia. Poza tym cieszyłam się, że lecą sami Polacy, że nie będę mieć problemów komunikacyjnych.

Cała wyprawa trwała prawie 3 lata, a dokładnie 900 dni.
W skład profesjonalnego zespołu wchodziło 4 mężczyzn oraz 1 kobieta. Nie ma sensu opisywać kto był lekarzem, kto pilotem, kto od napraw, kto od obsługi robotów, czy marsjańskich pojazdów. Cała piątka była wszechstronnie przeszkolona, uzdolniona i każdy z nich perfekcyjnie znał się na wszystkim. W module 8 metrów na 8 metrów przez 900 dni, dzień w dzień, od rana do rana - pięcioro idealnych ludzi i ja sierota zamazana. To był koszmar! Ze względu na brak rozrywek zespół zrobił ze mnie kozła ofiarnego i błazna. Wytykali mi niekompetencje na każdym kroku. Rozmawiali w różnych językach, najczęściej po hiszpańsku i chińsku – żebym nie mogła zrozumieć z czego się śmieją. (Wiadomo astronauta musi mieć wszechstronną wiedzę, a poza tym znajomość języków obcych – ponieważ statystycznie mało jest wyłącznie polskich wypraw z wyłącznie polskim zespołem). Tyle dni w jednej puszce – pół roku lecieliśmy w jedną stronę, pół roku z powrotem. A nawet jak byliśmy na czerwonym globie, to na zewnątrz wyszłam raptem kilka razy (bo i tak się na niczym nie znam, a ktoś musi w bazie siedzieć, w razie czego). Pamiętam moje pierwsze wyjście poza puszkę. Niska grawitacja powodowała, że czułam jakbym fruwała, a nie chodziła po podłożu. Niesamowite. Byłam taka podekscytowana. Potem powiedziano mi, żebym usiadła za sterami rowera księżycowego. Dziwiłam się, że zamiast opon jest siatka z metalowych prętów. Jeden z astronautów stwierdził, że obsługa rowera jest prosta, a poza tym niezależnie, w którą stronę pojadę – nie mam z czym się zderzyć. Nacisnęłam jakiś przycisk i łazik zaczął szaleć – kręcić się wokół własnej osi, potem jak szalony jechał do tyłu. Ja krzyczałam z przerażenia, a oni pokładali się ze śmiechu – właśnie to jest przykład naszych codziennych relacji. Oni zbierali i badali próbki, obsługiwali urządzenia – szczególnie ważne była maszyna produkująca paliwo z dwutlenku węgla, którego na Marsie jest pod dostatkiem oraz helu, przywiezionego z Ziemi. Czasem chodzili na spotkania z zagranicznymi załogami w celu wymiany doświadczeń – wiadomo ja zostawałam (bo ani doświadczeń, ani nawet języka angielskiego nie znałam). Nic pożytecznego nie umiałam, a jak cokolwiek próbowałam zrobić, albo powiedzieć to tylko się kompromitowałam przed załogą. Czułam się tak fatalnie, gorzej niż śmieć. Przeklinałam, płakałam, prosiłam – ale to jeszcze bardziej pobudzało elitarne towarzystwo, żeby mnie poniżyć i bawić się moim kosztem. Poskarżyć się nie miałam komu – to byłoby samobójstwo – bez pomocy grupy nie dałabym rady przeżyć i wrócić na Ziemię. Oni to wiedzieli i ja to wiedziałam. Byłam ofiarą w międzyplanetarnej pułapce i jedynie, co mogłam zrobić to starać się przetrwać.
Przez 900 dni w małym pomieszczeniu skazani byliśmy wyłącznie na własne towarzystwo. Przyznaję się do własnej głupoty, ale pragnęłam ukojenia nerwów, miłości i intymności. Naiwnie kilka razy dałam się nabrać na obietnicę przyjaźni i przespałam się z astronautami. Pani astronautka podkochiwała się w dowódcy wyprawy i dlatego potem cały czas dręczyła mnie docinkami o majtkach na głowie. Astronauci nie byli lepsi – przy śniadaniu, czy kolacji komentowali sobie moje szczegóły anatomiczne. Nie dość, że zrobili ze mnie idiotkę, to jeszcze dziwkę. A jak zaczęłam się obrażać, robić strajki głodowe i zamykać na całe dnie w izolatce – to jeszcze doszedł kolejny epitet. Zaczęli mnie nazywać wariatką i wysłali stosowny raport psychologiczny do centrali na Ziemię (w razie czego byli kryci).


Nigdy przyrzekam, nigdy więcej nie chcę, żeby moje marzenia się spełniały. Nienawidzę kosmosu, nienawidzę Marsa, nienawidzę astronautów, nienawidzę małych zamkniętych pomieszczeń. Jedynego czego chcę to zapomnieć o tej nieszczęsnej międzyplanetarnej podróży!

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
tulipanowka · dnia 28.10.2009 08:14 · Czytań: 922 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 15
Komentarze
sirmicho dnia 28.10.2009 10:54 Ocena: Bardzo dobre
Strasznie płodna jesteś (literacko), albo wrzucasz wszystko co zachomikowałaś przez kilka lat w szufladach.

Niestety ilość nie idzie w jakość. A tym bardziej, że teksty wrzucasz hurtem, dzień po dniu, nie dając sobie szansy na poznanie własnych błędów. Stąd mamy kolejny niedopracowany tekst.

A o czym on jest? O wszystkim i o niczym. Babka, której w życiu nie wyszło i chciałaby być swoją siostrą, leci na marsa. I koniec. Zero emocji, sucha relacja z irytującymi wstawkami w nawiasach.

Niestety, ale słabo jest. Ten tekst mnie bardziej irytował niż dawał przyjemność z czytania.

No, dobrze, ale po kolei:

Cytat:
wręcz bliska zera,

zeru

Cytat:
”tonący brzytwy się trzyma”.

Ja znam: "tonący brzytwy się chwyta", ale możliwe, że krąży też i taka wersja. Poza tym rzecz dzieje się w przyszłości i podejrzewam, że jak już odbywają się loty na Marsa, to o brzytwie szybko by zapomniano. Nie, nie czepiam się tego. Tak tylko rozważam.

Cytat:
Myślę, że jeżeli ktokolwiek mógłby mnie zrozumieć muszę zacząć swoją opowieść od dziecięcych marzeń i mojej siostry

A ja nie rozumiem tego zdania. Może zamiast mógłby lepiej by było miałby?

Cytat:
mieć kochającego męża(,) księcia o imieniu Piotr,

przecinek, albo myślnik w tym miejscu.

Cytat:
bardzo lubiła wymyślone przez mnie zabawy, w których przewijały się między innymi ww. marzenia.

1) przeze mnie
2) przez które przewijały się, albo w których pojawiały się

Cytat:
czyli razem z 5 letnim Henrym oraz 3 letnią Igą (no właśnie, magia nie?) ma czworo dzieci – dwie córki i dwóch synów.

1) słownie
2) Wiem, że zrobiłaś to umyślnie, bo wcześniej jest tak samo. Ale moim zdaniem niepotrzebnie. Za to pokazujesz czytelnikowi, że nie umie liczyć.

Cytat:
nominację do Oskara (najważniejszej nagrody filmowej)

A tu z kolei traktujesz go jak durnia. Po co ten dopisek w nawiasie?

Cytat:
jej zdjęcia są na okładkach elektonicznych magazynów i pism

literówka

Cytat:
to ...

Bez spacji przed wielokropkiem

Cytat:
że zamiast niej poleci jej siostra, czyli ja.

Kiepskie to. I znów traktujesz czytelnika jak imbecyla.

Cytat:
będzie firmować swoim nazwiskiem coś tam i coś tam (nie jest to istotne)

skoro napisałaś coś tam i coś tam, to czytelnik domyśli się, że nie jest to istotne - trzeci sygnał, że czytelnik to kretyn.

Cytat:
Cała wyprawa trwała prawie 3 lata, a dokładnie 900 dni.
W skład profesjonalnego zespołu wchodziło 4 mężczyzn oraz 1 kobieta.

Liczebniki słownie. Już nie mówię, że pisząc, że wyprawa trwała trzy lata, a dokładnie dziewięćset dni, traktujesz czytelnika... ach, no dobra. Już nie mówię.

Cytat:
Nie ma sensu opisywać kto był lekarzem, kto pilotem, kto od napraw, kto od obsługi robotów, czy marsjańskich pojazdów.

No i słusznie. Tylko po co pisać, że nie ma sensu o tym pisać?

Przepraszam jeśli mój komentarz w jakiś sposób Cię uraził. Oceniam tekst i to jak jest napisany - nie Ciebie. A napisany jest tak, że mnie irytował. I nie ważne jest wtedy to co chciałaś opowiedzieć.

Z przykrością, ale wlepiam Ci najniższą notę.
Usunięty dnia 28.10.2009 12:04 Ocena: Bardzo dobre
Chyba pierwszy raz widzę tak dużą rozbieżność zdań na temat tekstu miedzy mną a Sirmicho.

Jak dla mnie, to jeden z Twoich lepszych tekstów. Styl pisania za bardzo mnie nie raził, a i tematyka, a może bardziej przekaz, bardzo mnie wciągnął. Nie zastanawiałaś się, czyby nie wrzucić tego do "psychologicznych"?

Masz ode mnie bardzo dobry z minusem i cały czas mam nadzieję, że z komentarzy jednak wyciągasz jakieś wnioski.
sirmicho dnia 28.10.2009 12:21 Ocena: Bardzo dobre
Ach, jeszcze o tym zapomniałem:
Cytat:
Jedynego czego chcę to zapomnieć o tej nieszczęsnej międzyplanetarnej podróży!

Jedyne.

Oke ma rację. Więcej tu psychologi niż science fiction, lepiej będzie pasować w tamtej kategorii.

A rozbieżność zdań, cóż... są gusta i preferencje. Do Ciebie, Oke, trafił ten tekst, ode mnie się odpił robiąc przy tym spustoszenie;-)

Uważam, że jednak lepszym był Kos.
Usunięty dnia 28.10.2009 12:29 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
ode mnie się odpił

odbił
:lol:

Sęk w tym, żeby nie patrzeć na to jak na sci-fi, tylko jak na nagranie z sesji terapeutycznej, czym z resztą jest :)
sirmicho dnia 28.10.2009 12:40 Ocena: Bardzo dobre
Hmmm, czyżbym czegoś znów nie pojął? Czy ta wyprawa na prawdę fizycznie się odbyła, czy wszystko działo się jednak w jej głowie?

Przyznam, że zasugerowany tym, że jest to science fiction uznałem, że ta wyprawa jednak miała miejsce.

Hmmm... chwila, moment. Muszę ten tekst przeczytać jeszcze raz.
Usunięty dnia 28.10.2009 13:04 Ocena: Bardzo dobre
Patrz na wyprawę, jako na symbol marzenia, które nie miało prawa się spełnić, a jednak się spełniło. I wtedy wszystko nabiera sensu.
sirmicho dnia 28.10.2009 13:16 Ocena: Bardzo dobre
Przeczytałem i mam inną teorię. Nie wiem czy dobrą.

Wyprawa na Marsa to niespełnione marzenie bohaterki, tak jak mówi Oke. Ale pójdę dalej. Tak bardzo ją to marzenie prześladuje, że fiksuje. Ląduje w psychiatryku (stąd terapia). Lot w kosmos nigdy nie miał miejsca. Wahadłowcem/bazą na Marsie jest pokój w szpitalu. Astronautami są sanitariusze i lekarze (oni wiedzą najlepiej, robią próbki, badania). Pojawia się również izolatka... a izolatki pasują do szpitala. Lot odbył się jedynie w głowie bohaterki. Oto moja interpretacja.

W związku z powyższym biję się pokornie w pierś. Nakrzyczałem na Ciebie droga Tulipanówko w pierwszym komentarzu, że traktujesz czytelnika jak debila (część z tych zarzutów i tak podtrzymuję), a sam nie dostrzegłem drugiego dna.

I kto tu jest debilem? Autorka ma rację.

Za co pokornie przepraszam i biję się w pierś.

Cofam też moją ocenę, która w tym wypadku jest bardzo krzywdząca. Dziękuję Oke za naprowadzenie.

To już drugi tekst na PP, którego ukryta treść całkowicie mi umknęła. Zaczynam się martwić nad stanem swojego umysłu.

Tulipanówko - koniecznie zmień dział na psychologiczne, żadne SF.
sirmicho dnia 28.10.2009 13:20 Ocena: Bardzo dobre
Ach, no i zapomniałem o ocenie. To pierwszy raz kiedy dokonuję takiego radykalnego przeskoku. Mimo błędów, masz piątkę.
Usunięty dnia 28.10.2009 13:33 Ocena: Bardzo dobre
Ale sobie dyskusję urządziliśmy :lol:

A przyjdzie Tulipanowka i nas wyśmieje :lol:
tulipanowka dnia 28.10.2009 20:25
bohaterka opowieści odbyła lot na Marsa;
nie była w psychiatryku (jeżeli kolega uważa za stosowne, może znów zmienić ocenę)

w opowieściach sf zazwyczaj uwaga skupiona jest na nowinkach technicznych, czy też zwyczajach kosmitów, a w tej opowieści skupiłam się na emocjach jakie może wywołać 3 letni pobyt, dzień w dzień, w małym pomieszczeniu kilku osób

jakość i styl - najwidoczniej mam kiepski;
gdybym potrafiła lepiej napisać, to bym napisała lepiej;
jeżeli ktoś uważa, że specjalnie piszę słabo - to faktycznie powinien zastanowić się nad stanem swojego umysłu
Usunięty dnia 28.10.2009 20:29 Ocena: Bardzo dobre
Heh, czyli ta cała płaszczyzna psychologiczna i alegoryczna, którą odkryłam, wyszła Ci całkiem przypadkiem? :lol:
sirmicho dnia 28.10.2009 20:41 Ocena: Bardzo dobre
Heh, w takim razie przypadkiem wyszło Ci coś lepszego.

Oceny nie mam już zamiaru zmieniać. Pozostanę przy mojej interpretacji. Skoro tekst pozwala na nią, to znaczy, że jest dobry.

Cytat:
jakość i styl - najwidoczniej mam kiepski;
gdybym potrafiła lepiej napisać, to bym napisała lepiej;

A to się da wyćwiczyć, więc spokojnie i do przodu.

Cytat:
jeżeli ktoś uważa, że specjalnie piszę słabo - to faktycznie powinien zastanowić się nad stanem swojego umysłu

A czegoś podobnego nie napisałem. Nie uważam, że piszesz słabo specjalnie. Skąd taki pomysł?
Izolda dnia 28.10.2009 21:03
Piszesz dobrze, ale gdybyś się jednak zdecydowała skupić na mniejszej ilości tego co tu wpuszczasz pisałabyś może bardzo dobrze.
Przyznaj się ile razy czytasz napisany tekst zanim go tu wrzucisz? Czy edytujesz i poprawiasz teksty wrzucone?
tulipanowka dnia 29.10.2009 17:19
czytam kilka razy tekst zanim wrzucę,
czytam dopóki wiem, że nie będzie już lepszy (po kilku dniach napisałabym coś innego)

jakaś baba coś mówi na terapii - mówi, a ja mam układać długie górnolotne zdania? może przesadza?, może nadinterpretuje? ale tak czuje i mówi
szczęście, że mówi pełnymi zdaniami ;)

sirmicho - nie będę się kłócić, ale ;) ... mam swoje zdanie
Hyper dnia 29.10.2009 20:24 Ocena: Bardzo dobre
Serdecznie się ubawiłam. Nie wiem, czy to było Twoim zamierzeniem?
Cytat:
w których przewijały się między innymi ww. marzenia.
zmieniłabym to w/w na cokolwiek innego, psuje efekt.

Poza tym zachwycił mnie epitet "sierota zamazana".

Czyta się przyjemnie, mimo, że esencja tekstu polega głównie na narzekaniach. Ciekawy pomysł i dobra przestroga dla marzycieli :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:37
Najnowszy:pica-pioa