Historia pewnego oszustwa - Los Paranoias
Proza » Długie Opowiadania » Historia pewnego oszustwa
A A A
1.

Wszystko zaczynało się od pustej kartki. A właściwie zaczyna się wciąż od nowa. Siedzę nad moją tabula rasa i czekam na słowo. Ponoć to Słowo było na początku. Ale u Boga. Bóg strzeże go widać zazdrośnie, bo nigdy nie jest łatwo o pierwsze słowo. W myślach układa się całe dzieło, układa się bez najmniejszego wysiłku ze strony stwórcy, niby jakaś złudna łaska Stwórcy, chcącego zmylić Stwórcę.

Kiedy jednak przychodziło do słowa, zamiany nieuchwytnego w semiotyczny konkret, wlanie płynnej masy (jakby można było wlewać inną niż płynna masę) w ustalone formy, okazywało się, że żadna z foremek nie nadaje się. Nieokreślony, nieograniczony byt uzyskiwał jakieś wymiary i zawsze były to wymiary mizerne, żeby nie powiedzieć nikczemne. Tak nie narodziła się nigdy Wielka Powieść. Ani współczesny Dostojewski. Amerykanie lubią w takich momentach mówić o drugim Hemingway'u, ale ja wolę być niedoszłym Dostojewskim niż niedoszłym Hemingway'em. Jeśli, oczywiście, mogę wybierać. A mogę.

Odkąd przestałem marzyć o byciu podróżnikiem-odkrywcą, wodzem niepokonanym i sędzią sprawiedliwym w jednej osobie, połączeniem konkwistadora z królem Salomonem, chciałem być pisarzem. Nie jakimś tam, ale twórcą Dzieła, książki, która powali wszystkich z nóg i nigdy nie przeminie. Dlatego wiele razy, kiedy wydawało mi się, że książka już rodzi się w mojej głowie, że już widać główkę, zasiadałem przed pustą kartką do porodu.

I zawsze okazywało się, że ciąża była urojona. Papier po kilkunastu minutach bezskutecznych wysiłków pokrywał się bazgrołami, monochromatyczną sztuką abstrakcyjną i na tym się kończyło. Do następnego razu.

2.

Ten drugi pomysł przyszedł do mnie sam. Pomysł na oszustwo. Taki erzatz. Czyli wiersze.

To oczywiście kłamstwo. Tak naprawdę jestem Poetą. Nie poetą, takim, który pisze wiersze, nawet nie poetą Różewicza. Poetą. Chciałbym, żebyśmy się dobrze zrozumieli. POETĄ. Romantycznym Bohaterem. Dźwigającym na barkach cały świat. Wadzącym się z Bogiem. Widzącym więcej niż ślepy Orcio. Smutnym cierpieniami milionów. Pijanym szczęściem ludzkości. Takim właśnie Poetą.

3.

Lato było gorące i pełne kurzu na podwórku. Pachniało południem, gotującą się w domu zupą i "Latem z radiem". W trawie brzęczały owady. Z różnych stron i w różnych tonacjach. Cała polifoniczna orkiestra. Nie myślał o słowie "orkiestra", ani tym bardziej o słowie "polifoniczna". Wtedy nawet jeszcze nie znał tego słowa. Obecność owadów ledwie wyczuwał, podobnie jak ciężką zieleń trawy pod orzechem, gdzie siedział. Jeśli o czymś w ogóle myślał, to były to właśnie strzępki myśli typu: "siedzę pod orzechem", "trawa jest ciemnozielona", "ale duszno".

Zamknął oczy i czas się
zatrzymał. Nie chciał, żeby coś się zmieniło. Nie dlatego, że był wtedy szczęśliwy. Nie był. Nie był też nieszczęśliwy. Jednak przyszłość była daleka i niepewna, a on nie był ciekaw, co przyniesie.

4.

Ledwo pamięta dziadka. Kiedy dziadek umarł, on miał siedem lat i był już dużym chłopcem. Ale czas zaciera pamięć i jest pod tym względem bezlitosny. A czasem właśnie litościwy. Oczywiście pamiętał, jak dziadek wyglądał, kim był, jaki był. Zostały zdjęcia, rodzinne opowieści i inne utrwalacze. Ale może właśnie one sprawiły, że coraz bardziej bladł i rzedł obraz jego dziadka. Jak stoi przed nim, jak do niego mówi, jak on dziadkowi odpowiada. Krótko mówiąc, żywy człowiek.

Nie wie, jaki był. Wie, jakim zapamiętali go inni. Nie wie właściwie, jakim go zapamiętał, bo to, co zapamiętał, nie wystarcza do rekonstrukcji jakiegoś w miarę pełnego obrazu. Za dużo trzeba by dorabiać. Wie tylko, jakim go sobie wyobraża, że widział go wtedy. Czyli obraz obrazu - dwukrotna transformacja.

"W owym czasie" był dla niego uosobieniem dojrzałej mądrości, takim połączeniem starego Boryny ze starym Korczyńskim. Chodzili po sadzie i rozmawiali o zagadkach wszechświata. On podziwiał dziadka za jego spokojną mądrość, a dziadek lubił rozmawiać z takim bystrym chłopcem i ulubionym wnukiem zarazem. Koniec wizji.

5.

Sad, a właściwie ogród, bo tak, nie wiedzieć czemu, wszyscy go nazywali, uginał się od śniegu. Gołe, szarobrunatne gałęzie i dróżki między rzędami przykryte były mokrym, lutowym śniegiem. Zima nie umywała się do tych "przedwojennych", z beztroskich czasów dzieciństwa, czyli późnego Gierka i generała w ciemnych okularach, ale i tak była jedną z ostatnich, które w ogóle można było nazwać zimami. Mroźne powietrze działało jak czysty tlen, odurzało. Szedł szybkim marszem pod górę, uważając na gałęzie na wysokości oczu. Nie mógł już wytrzymać w ciepłym, dusznym domu. Czuł się trochę, jak bohaterowie opowiadań Edgara Allana Poe'a po otworzeniu trumny i zorientowaniu się, że jeszcze żyją.

Był w jakimś nieokreślonym nastroju. Melancholijnym i euforycznym zarazem. Co nie oznacza, że starał się go w ten czy inny sposób określić. Foremki słów sfałszowałyby ideę. O tym też nie myślał, bo o Platonie miał się dowiedzieć dopiero za dwa lata. Po prostu szedł i dawał się porwać. Czemuś. Słowa napłynęły same. Falami. W rytm marszu. Najpierw egzystencjalne: "dla-cze-go, dla-cze-go, dla-cze-go, dla-cze-go". Potem deklinacyjne: "dlaczego ja, dlaczego ty". Wkoło biel. I tak powstała pierwsza zwrotka:

Dlaczego ja dlaczego ty
Dlaczego my dlaczego wy
I po co to wszystko
I jaki jest cel
Biel aż bolą oczy
Biel


I wtedy przyszło olśnienie. Wiersze! Wielkie Oszustwo. Po prostu zapisywać, co tylko przyjdzie do głowy i polewać "poetyckim" sosem. Jak napisał pewien złośliwy kolega w gazetce szkolnej, metodą Norwida - co drugie słowo z sensem, co drugie generowane losowo. Będzie pysznie, nowocześnie, postmodernistycznie.

Doszedł do siatki. Miał akurat (znamy takie przypadki) w kieszeni papier i ołówek. Nie zdejmując rękawiczek zapisał nowonarodzoną strofkę. Matryca już była. Dalej już poszło:

Dlaczego

Dlaczego ja dlaczego ty
Dlaczego my dlaczego wy
I po co to wszystko
I jaki jest cel
Biel aż bolą oczy
Biel

Przyszła dziś do mnie
Jutro u twych drzwi
Za tydzień już tamci
Za miesiąc znów ci
A miłość ach miłość
Śpi

Nie pytaj dlaczego
Nie pytam i ja
Po co chcesz wiedzieć
Czy szczęście ci da
Wiedza jak jabłko był
Sad

Czy możesz zachować
Dzieciństwa pamiątkę
Gdy wszystko tak proste
Naucz się żyć lub giń
Zostanie moja miła
Żal

Przeklęta radość jak sen
Rozmyty o poranku
Za dużo wiesz za mało śnisz
Czy nie jest to życie
Dlaczego wciąż pytasz mnie o
Sens


Im dalej, tym mętniej. Właściwie zadowolony był tylko z tego "Wiedza jak jabłko / był sad". Stał sobie w sadzie, gdzie normalnie rosną jabłka i w tych zgrabnych pięciu słowach zawarł całą Księgę Rodzaju. Gdyby ktoś go spytał, o czym właściwie jest jego wiersz, nie umiał by odpowiedzieć. Ale był pewien, że nikt nie spyta.

6.

Gdyby Elvis żył do dzisiaj, byłby już w wieku emerytalnym. Chociaż gdyby nie umarł na zawał serca wtedy, kiedy umarł, prawdopodobnie umarłby na zawał serca rok później. Albo trzy lata później. Trudno rozważać, co by to zmieniło w życiu (i śmierci) Elvisa. Pewnie dużo. Każdy tydzień dłużej może oznaczać przeżycie czegoś, co było tego warte. Zastanawianie się natomiast, co by to zmieniło w życiu innych prowadzić może do niejednoznacznych wniosków.

Patrząc na sprawę globalnie, a więc, jak sama nazwa wskazuje, z punktu widzenia całego globu, można dojść do przekonania, że nie miałoby to najmniejszego znaczenia. Pod koniec życia był wszak Król swoją własną karykaturą. Tak zwany tłusty Elvis (choć zagorzali fani wolą określenie późny Elvis) poruszał się ociężale, pocił obficie, zapominał podobno słów piosenek śpiewanych nieprzerwanie od dwudziestu lat. Głosowi daleko było do czasów wielkości. Nawet jeśli technicznie radził sobie z melodią, to był dużo słabszy, pozbawiony dramaturgii, a w wyższych rejestrach wręcz żałośnie histeryczny. Od dobrych kilku lat nie śpiewał niczego nowego, dwa razy do roku pojawiał się na kilkutygodniowym maratonie koncertowym w Las Vegas. Jego manierystyczne ruchy na scenie, karate i całowanie dziewczyn z pierwszych rzędów podczas śpiewania Love Me Tender mogły być odbierane jako celebrowanie etykiety Króla rock and rolla jeszcze w roku 1972. W 1977 już tylko śmieszyły, o ile nie wprawiały w zakłopotanie.

A patrząc na sprawę lokalnie?

Tu rękopis się urywa niczym kolejna nie publikowana za życia powieść Franza Kafki.

7.

Koncentracja - medytacja - wyrzeczenie.

Przyroda lubi takie triady i jakiekolwiek czwarte słowo by dodać, będzie to o jedno słowo za dużo. Raz jeszcze forma bezlitośnie wtłacza w siebie treść, jakby kpiła zmysłowym szeptem: i kto jest górą, kochanie? Jest też naturalnie druga strona medalu: żadnego elementu triady nie można usunąć. Nie można i już. Nie bo nie, tupie nóżką małego uparciuszka. Nawet jeśli miałoby to być wyrzeczenie.

Koncentracja - medytacja - wyrzeczenie.

listopad 2001
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Los Paranoias · dnia 28.10.2009 08:15 · Czytań: 769 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 3
Komentarze
Usunięty dnia 28.10.2009 11:00 Ocena: Przeciętne
Pierwsze, co rzuca się w oczy: powtórka za powtórką. Nie wiem, czy to zamierzony efekt, ale nie wygląda to najlepiej, kiedy do znudzenia powtarzasz stwórca albo dziadek.

Kolejna sprawa: to Twój drugi tekst, który czytam, dłuższy od poprzedniego, a i tak średnio widzę tu powiązanie pomiędzy poszczególnymi fragmentami. I tak w całkiem ciekawe fragmenty o chłopcu (szczególnie ten z letnim popołudniem, który według mnie jest świetny), wkradają się pseudopoetyckie rozważania, które nic nowego nie wnoszą, a jak dla mnie, tylko przeszkadzają.
Izolda dnia 28.10.2009 20:14
Och Losie Ty mój Losie, nawrzucałeś do gara i ugotowałeś zupę z trawy. Pobawić się można, poudawać, że zupa, cmokać nawet miejscami, że taka zielona i nawet stokrotki się zaplątały przy zrywaniu, ale zjeść? Zjeść się nie da.
Analitycznie jeszcze bym coś wybrała i zrozumiała, ale synteza mi się nie układa.
Usunięty dnia 31.10.2009 00:10 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
układa się bez najmniejszego wysiłku ze strony stwórcy, niby jakaś złudna łaska Stwórcy, chcącego zmylić Stwórcę.

- to o któym S-twórcy w końcu mówisz? Tam gdzie ma być "stwórca" dałąbym po prostu "twórca", bo się Stwory mnożą :smilewinkgrin:

Cytat:
Szedł szybkim marszem pod górę, uważając na gałęzie na wysokości oczu. Nie mógł już wytrzymać w ciepłym, dusznym domu. Czuł się trochę, jak bohaterowie opowiadań Edgara Allana Poe'a po otworzeniu trumny i zorientowaniu się, że jeszcze żyją.

- Szedł, Nie mógł, Czuł - męcząca ta wyliczanka.

Cytat:
Foremki słów sfałszowałyby ideę.

- bliskie mi spostrzeżenie :yes:

Cytat:
postmodernistycznie.

- dobre :lol:

Cytat:
Tu rękopis się urywa niczym kolejna nie publikowana za życia powieść Franza Kafki.

- nie bardzo rozumiem ten zabieg

Spodobała mi się jedna rzecz, a mianowicie, że w tym tekście słowa nie są zaledwie płytką formą, a niosą ze sobą również jakąś treść, za którą czai się wiedza i doświadczenie. I dowcip też jest :)
Współczuję z Tobą w mękach formy.
Daję piąteczkę, na zachętę do dalszej "twórczości". Byle nie była to "Od-twórczość". Czego życzę
Pzdr
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty