Dzisiaj Proszę Szanownych Pań oraz Panów podzielę się paroma refleksjami na temat rozrywki. Pomijam programy kabaretowe, polityczne, festiwale, reality show-ły oraz szeroko rozumiane medialne podniety. Po pewnym czasie współczesny człowiek czuje przesyt i chciałby skosztować czegoś bardziej żywego, namacalnego. Nie jest to może, obiektywnie mówiąc, zbyt miła pedagogicznie teza, ale najwięcej radości sprawia obserwacja wygłupów znajomych ludzi.
Najprostszym sposobem jest wybór partnera, który posiada cechy komediowe. W tym miejscu przykładowo proponuję mężczyzn tańczących. Nie chodzi mi o osoby prezentujące wyćwiczony na kursach profesjonalny styl, o nie. Taniec może być oczywiście piękny, ale marna rozrywka, jeżeli ktoś jest od nas lepszy (można co najwyżej wpaść w kompleksy, a nie o to tu przecież chodzi!). Szczególnie polecam naturalny, nieskażony manierami edukacyjnymi, powstały z głębin męskiego jestestwa spontaniczny ruch. Kroki, wymachy rąk, podskoki przypominające rytualne tańce prezentowane przez naszych braci w człowieczeństwie z Czarnego Lądu, są zdecydowanie bardziej zabawne w wykonaniu naszego rodaka. Można się popłakać ze śmiechu. Choć możnaby zarzucać subtelną złośliwość, to nie łudźmy się, że ukochany nie szuka w nas źródła podobnej radości. Mankamentem związkowego (żeby nie straszyć nie mówię: małżeńskiego) układu rozrywki jest fakt, że kiedy my się śmiejemy z partnera to jest fajnie, ale gdy śmieją się inni to odczuwamy dyskomfort. Wydaje się, że sympatia ośmiesza nie tylko siebie, ale również i nas. Oczywiście jest to kwestia wrażliwości, poczucia humoru oraz braku poważniejszych problemów. Tak na zakończenie tego partnerskiego wątku podkreślam, że taniec był tylko prozaicznym przykładem.
W celach relaksacyjnych osobiście polecam obserwację amatorskiej gry np. w piłkę nożną. Uśmiechnąć można się nie raz w trakcie widowiska, w którym oglądamy zawodników wywracających się w błocie (z poświęcenia dla piłki), pokrzykujących i obrzucających się wzajemnymi pretensjami (czyli dosadnymi wyzwiskami) o to, kto co zrobił nie tak (a z góry wiadomo, że wszyscy są winni, gdyż prezentują mierny poziom i to jest właśnie kabaret). Ubaw uzależniony jest od stopnia naszej zażyłości, czy też znajomości bohaterów gry. Ogólnie obserwacja kompromitacji jest śmieszna.
Desperacką metodą poszukiwania rozrywki jest znalezienie sobie wyjątkowo bezsensownej pracy np. w biurze. Im bardziej zajęcie ogłupiające, nudne jak flaki z olejem (flaki z olejem są obrzydliwe, a nie nudne – ale tak się mówi, więc i ja tak mówię) tym więcej uciechy z byle głupoty.
Jako romantyczna znawczyni tematu zdecydowanie polecam śpiew. Gwizdane przez panów melodie są rozrywkowe, ale już mniej zabawnie. Fałszujący męski chórek to rarytas dowcipu (oczywiście mowa tutaj o śpiewaniu w pracy, czytaj na trzeźwo).
Przeurocze są również szczere wstawki typu brutalnego „czego?” kiedy dzwoni służbowy telefon. Po sekundzie od podniesienia słuchawki nasz pozornie gburowaty współtowarzysz w niedoli (współczesnego niewolnictwa na godziny), zamienia się w miodem i mlekiem płynącą słodycz. Żyje się właśnie dla takich chwil!
Docenić należy również oryginalność sztuki rozwiązywania problemów. Pewien mój faworyt w rozrywce, miał zwyczaj rozrzucać gumki recepturki po biurku i z nich wróżyć rozstrzygnięcia. Trafnością diagnozy nikt nie był w stanie mu dorównać (czarny humor, ale świetny).
W tym miejscu muszę ugryźć się w swój niewyparzony język polski (to żaden wstyd przyznać się jakiej narodowości jest język! Jestem z niego dumna!), ponieważ nie chciałabym procesować się (do końca życia), z powodu ewentualnych roszczeń obrażonych postaci z podobieństwem przypadkowym. Koniec przykładów (wiem, wiem moje serce, że żal cię ściska, ale tak trzeba ...kochane serce, tak trzeba ...).
Kolejnym sposobem szukania rozrywki jest wsłuchanie się w opowieści dzieci. Tej metody zdecydowanie nie polecam ze względu na karcące spojrzenia innych dorosłych. Przy historyjkach o latających kupach trudno powstrzymać się od antywychowawczego chichotu, który dodatkowo powoduje wzrost ilości fruwających kup i zniesmaczonych min opiekunów. Końcowo samemu wychodzi się na idiotkę rechoczącą się z śmierdzących kup rosnących na drzewach.
Każdy rozsądny, poważny, czyli dorosły, dojrzały człowiek powinien zdawać sobie sprawę, że głównym motorem tworzenia związków jest wzajemne organizowanie rozrywek. Mając to na uwadze jednym z pierwszych, acz kluczowych zagadnień poruszanych w kiełkujących romansach jest ustalenie jakich oczekuje się zabaw. Zazwyczaj chodzi o wakacje, seks, imprezy, czy wspólne frytki w McDonaldzie. Jeżeli ktoś oczekuje czegoś bardziej wyszukanego np. wspólnego łowienia ryb w przerębli, delektowania się muzyką Chopina w towarzystwie, wspólnego roztrząsania dylematów życia szczurów w miejskich piwnicach itp., to powinien zdeklarować się na wstępie znajomości. Trzeba, człowieku, byś się zastanowił i określił jakich rozrywek szukasz, a nie potem dorabiał ideologię, że nikt nie jest w stanie ciebie zrozumieć, ponieważ wszyscy są głupsi, czy w jakiejkolwiek wersji gorsi. No chyba, że ktoś osiągnął szczyty wyrafinowania i czerpie rozkosz z umartwienia. Rozrywką staje się udowadnianie sobie samemu, że reszta ludzkości jest intelektualnie słabsza, finezyjnie mniej wrażliwa (choć dopuszczam taką myśl, wydaje mi się mało prawdopodobna).
Wiem, że to jest pewien wstyd przyznać się do zapotrzebowań na obciachowe rozrywki, lecz ... Udając kogoś kim nie jesteś nigdy nie znajdziesz kogoś, kogo szukasz. Uwielbiam takie mądralińskie zdania, jak to ostatnie, jak również rozumiem, iż wielu jest takich, których one irytują z różnych względów. Jednak znaleźli się ludzie z zainteresowaniem słuchający moich wywodów. Oryginalność postaw ma to do siebie, że wielu zraża, ale także wielu pociąga. Nijakość nie ma wrogów, ale też i przyjaciół. Żeby jeszcze bardziej się powymądrzać dodam kolejną myśl. Niezależnie co zrobię, czy powiem to i tak komuś się to nie spodoba, czyli robię i mówię, co uważam za stosowne, bo w zasadzie wychodzi na to samo. Taka moja logika behawioralna w znoju, gnoju wypracowana.
ps. Lubię huśtać się na huśtawce – szukam towarzystwa. Może być bez huśtawki – w końcu są place zabaw.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
tulipanowka · dnia 31.10.2009 10:59 · Czytań: 521 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: