ZA RODINU!!!
- To sie porobiło! Patrzajta, patrzajta na tyn łobrazek! - Stara Borowiczkowa trzęsącą się ręką położyła na stole zdjęcie.
Sąsiadki: Jadźka po Michale z Korków, Helenka Pawłowa i Rysia - gospodyni na plebanii pochyliły się nad nim i przez dłuższą chwilę sapały gniewnie.
- No, prawda, prawda... Sodomia, Gomoria i plagi egipskie! Jeno dajcie mnie oczy włożyć, bo nic nie widze... - Jadźka, najstarsza z kobiet zebranych w świetlicy domu kultury odsunęła nos od zdjęcia i poczęła gorączkowo szukać po kieszeniach okularów.
- Jak nie widzicie, pani Korkowa, to skąd wiecie, że Sodomia? Pokażcie mi to zdjęcie. - Dyrektorka szkoły Zenobia Ksylofon nie uczestniczyła w przepychance i sceptycznie podeszła do tematu. Nikt nie podał jej dowodu zepsucia, więc w końcu sama sięgnęła ręką i niemal siłą wyrwała go z dłoni wzburzonych babinek. Wystarczyło jej jedno spojrzenie, by całkiem zbagatelizować problem. - Oj kobity, co wy za afery szukacie, ot, młodzież rower szykuje...
- Niby taka wykształcona, mądrzyć sie chce, a oczywistych łoczywistości nie widzi! - ofuknęła ją Rysia.
- Prawda, przez te ksiunżki to już chyba całkiem oślepła! - Jadźka przyłączyła się do ataku na nauczycielkę. - Ja ledwie patrzam, a przeca łod razu poznałam, że to diabeł w tym palce maczał!
- Oj baby, co wy gadacie? - Zenobia sprowadziła się tu już dość dawno, ale ciągle nie przywykła do ciemnoty i absurdalnych wymysłów miejscowych.
- A gadamy, gadamy! - naskoczyła na nią z kolei Borowiczkowa, sprawczyni całego zamieszania. - Młoda jest, nie duświadczona, może i ksiunżki czytała, ale prawdziwa mondrość to z wiekiem dopiero przychodzi!
Dyrektorka poczuła się trochę zaszczuta, więc oddała zdjęcie i nie odzywała się więcej, a tylko przysłuchiwała temu, co uradzą babiny.
- A skąd tom fotografie ma kuma? - W Helence, siwowłosej i przygarbionej kobiecinie odezwało się detektywistyczne zacięcie.
- A zabrałam! Przechodziłam łobok sklepa, młodzi tam sidzieli, cocole pili, a śmiali sie, a darli! Ciekawam była, ło co im idzie... Patrze, łobrazek odłożyli, to hyc go pod fartuch i do doma.
Nauczycielka bardzo chciała rzucić jakąś uwagę na temat złodziejstwa, ale ugryzła się w język.
- Dobrześ zrobiła, oj dobrze! - pochwaliła Rysia. - Wiecie co na tej tu fotografiji jest? Toć łoni tu kosmitów przyzywajo!
- Łola Boga, a co te te kosmity? - przeraziła się Jadźka.
- To takie małe, zielone czorty, złe licha jakieś, wnucek mi w telewizjerze pokazywał, jak w mieście sie rozlazły i kupa kłopotu narobiły!
- Łola Boga!!! - tym razem głos Jadźki przeszedł już w lament. - To do ksiendza proboszcza nam trza, do ksiendza!
- Prawda! - Poparła ją Rysia. - Czasu nie idzie tracić zara ksiendzu to plugastwo pod nos podstawio!
- A co ta dziewucha w zembach trzymie?
- To tesz mi wnusio mówił. To jest taki komutat, kominkar, komonikator, cy jakuś tak, co sie przyz nigo z kosmitami gada.
- Jeśli to komunikator, a nie pompka, to może, to duże, to nie rower tylko pojazd kosmiczny? - Zenobia zdołała się powstrzymać od śmiechu, ale musiała coś powiedzieć.
- O, wreszcie mądrze gada! - z uznaniem pokiwała głową Helenka, a potem zostawiwszy osłupiałą nauczycielkę cała czwórka babinek z zadziwiającą jak na słuszny wiek i liczne, dokuczliwe schorzenia prędkością pobiegła szukać księdza.
*
- Stara wiedźma Borowiczkowa zdjęcie zabrała! - Maciek ze złością uderzył w obudowę pozytronowego działka. - Nici z zaskoczenia!
- Wycofujemy się? - Majka przeglądała się właśnie w lustrze ciekawa, czy nowy skafander pasuje do jej figury i wydawała się nie słuchać, ale jednak łowiła każde słowo.
- Już za późno. Ruszamy!
Maciek przyłożył do ust coś, co wyglądało jak pompka do roweru i dmuchnął. Potem wstał, podszedł do konsolety i wcisnął czerwony guzik.
Najpierw wystartował Piotrek na swoim zwiadowczym rowerze, a następnie, to, co do niedawna uważane było za salę gimnastyczną z hukiem uniosło się w powietrze i skierowało w stronę strzelistej wieży kościoła. Po chwili od strony słońca nadleciały trzy wielkie, seledynowe latające spodki.
*
- Nie będzie kosmita pluł nam w twarz! - Jadźka ryknęła z taką mocą, że chłodne, grube mury kościoła aż zadrżały.
- Na wroga moje drogie! Z Bożym błogosławieństwem, na wroga!
Ksiądz proboszcz błogosławiąc machnął kropidłem. Ponad dwieście zaciętych, wojowniczo nastawionych babuleniek założyło na głowy berety, wsiadło na miotły i przez otwarte okno pod samą kopułą wieży wyleciało na bój...
LCF
09.2008
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
bury_wilk · dnia 02.11.2009 08:51 · Czytań: 1297 · Średnia ocena: 3,85 · Komentarzy: 23
Inne artykuły tego autora: