- fragmenty -
Natury nie oszukam. Urodziłam się dziwką i zawsze nią byłam. Już sam fakt, że nie miałam błony dziewiczej wskazywał, że natura, los, czy Bóg dał mi talent do orgazmów. Do trzydziestego piątego roku życia próbowałam sobie wmówić, że tak nie jest. Codziennie odmawiałam koronki i litanie do świętych wszystkich po kolei, w grudniu codziennie na roratach, w październiku na różańcu, latem pielgrzymki, no i oczywiście życie w celibacie. Wszystkie moje starania i tak nic nie znaczyły. Nie mogłam pojąć, jak to możliwe, że co rusz mężczyźni wmawiali mi ociekanie seksem oraz rozpustną naturę. A jeden facet, jak tylko mnie widział od razu zaczynał głośno mówić „mam żonę, mam żonę” - sam siebie upominał. To było takie niesprawiedliwe. W moim wyglądzie przecież nic nie było prowokacyjnego. Chodziłam skromnie ubrana – nigdy nie założyłam krótkiej spódniczki, ani bluzki z dekoltem, a goły brzuch wydawał mi się szczytem bezwstydu.
Przełom nastąpił na imieninach kuzynki. Jednym z gości był facet, który jest chirurgiem plastycznym w prywatnej klinice. Zainteresowanie dziewczyn wzbudził opowieściami o zmarszczkach i sposobach ich korekt. Po tonie wypowiedzi widać było, że pasjonuje się tematem. Ja również słuchałam, spokojnie sącząc drinka z sokiem czarnoporzeczkowym (moim ulubionym). A tu nagle szok. Chirurg wskazał ręką na mnie i moje zmarszczki. Stwierdzi, że takie bruzdy są typowe dla dziwek, a ich przyczyną są codzienne orgazmy. Nastąpiła chwilowa konsternacja, a potem całe towarzystwo zaczęło się śmiać. Niby nic, niby żart, ale jak kogoś obrzuci się błotem, to choćby był niewinny, zawsze coś się przyklei. Dlatego poczułam, że powinnam stanowczo zaprzeczyć. Powiedziałam, że chirurg się myli, a ja jestem cnotliwą starą panną. Tą wypowiedzią zamiast się obronić, sprowokowałam kolegę do dłuższej i rzeczowej wypowiedzi w tej kwestii. Pominę szczegóły rozważań. Dla mnie najważniejsze było stwierdzenie, że mężczyźni podświadomie rozpoznają źródło powstawania zmarszczek mimicznych. Rysy od orgazmów jednoznacznie wskazują na osobę lekkich obyczajów.
Byłam zła, przyznaję. Jednak z perspektywy czasu widzę, że właśnie takiego bodźca trzeba mi było. Skoro natury nie można oszukać, to trzeba żyć zgodnie z naturą. Dla zachowania pozorów dalej wiodłam przykładne katolickie życie, ale wyjazdy wakacyjne ... stały się moim żywiołem.
Mam teraz 40 lat i w końcu czuję się spełniona i szczęśliwa.
Wyjazd wakacyjny nr 5
Dzień 1
Z powodu opóźnienia samolot wylądował, kiedy na dworze było już ciemno. Rezydentka biura podróży wskazała mi taksówkę, która miała mnie dowieźć hotelu. Kierowcą był południowiec, czyli gorąca krew. Zamykając drzwi samochodu już czułam „zew krwi” (tak nazywam przypływy pożądania). W czasie drogi nieśmiało pogładziłam ramię kierowcy. Wyszczerzył się do mnie i zaczął szwargodać w niezrozumiałym, południowym języku. Najważniejsze, że się uśmiechnął – dlatego niby coś pokazując przez okno, położyłam rękę na jego udzie. Zamilkł, a po chwili zjechał na pobocze.
Rozłożył siedzenie i zaczął miętosić moje piersi. Ściągnęłam bluzeczkę (co się chłopak będzie męczył) i stanik. Kierowca niesamowicie się wtedy pobudził. Ręce szybko biegały po moim torsie. Wywalił jęzor i zaczął lizać piersi (jak pies). Sutki natychmiast nabrzmiały. Nie było sensu dłużej czekać. Pozwoliłam, by zsunął mi spodnie. Rozchyliłam uda. Uchhh, nareszcie – co za rozkosz. Włożył mi kutasa do zmoczonej cipki. Szybko się ruszał – uwielbiam ostrą jazdę z kierowcami.
Dzień 2
Przebudziłam się słysząc pukanie do drzwi. Za oknem świeciło słońce. Długo spałam, ponieważ późno przybyłam do hotelu i późno położyłam się spać. W południowych krajach jest ciepło, dlatego zawsze śpię nago. Kiedy drzwi się otworzyły i wszedł młody boy hotelowy, nie byłam przykryta prześcieradłem. Uprzejmie poinformowałam zawstydzonego chłopca, że powinien był poczekać na „proszę”. Chłopak zaczął się tłumaczyć, że o tej porze zwykle nikogo nie ma w pokoju ... Przerwałam mu i poprosiłam, żeby podał mi szklankę wody mineralnej. Zaczęłam nogami jeździć na rowerku (takie ćwiczenie). Kątem oka widziałam, że chłopakowi ręce się trzęsą i rozlał trochę wody. Oho dobry znak! Przed wypiciem wody powiedziałam boyowi, że jego członek źle się czuje będąc taki zgnieciony i żeby ściągnął portki. Oh, ci młodzi chłopcy – są tacy uroczy, ale wszystko im trzeba tłumaczyć. Miał superastego kutasa – dużego (mam do takich szczęście, chociaż, oczywiście, rozmiar nie ma znaczenia). Stał sierotek z cudowną erekcją i nie wiedział, co robić (chyba jakiś nowy w branży). Szeroko rozstawiłam nogi, a dłoniami rozchyliłam cipcię. Młodzieniec z zaciekawieniem włożył głowę między moje kolana i się przyglądał. Chyba by się wieczność tylko gapił, więc pociągnęłam go za penisa i włożyłam do cipki. Boy ruchał jakby był pod napięciem. Trwało to krótko, ale jak dla mnie zupełnie wystarczająco. Nim się spuścił byłam po dwóch orgazmach. Uwielbiam to, ach ... uch, kocham rżnięcie.
Dzień 3
Poszłam na plaże. Rozłożyłam kocyk w cieniu drzewa i patrzyłam na konary. Coś w nich tajemniczo migotało, jak rosa. Ale to nie może być rosa – za ciepło. Może jakaś wydzielina z liści. Z zadumy wyrwały mnie męskie okrzyki. Po pobliskiej skale wspinało się dwóch nagich mężczyzn. Super widok, jak greccy herosi. Szerokie klatki piersiowe, mocne nogi, czarne kręcone włosy, brody i wąsy. Bosymi stopami wspinali się po kamieniach. Uhm, szczyt męskości. Czułam jak piorun podniecenia spływa z głowy przez tułów, aż do pachwin. Nie tracąc czasu na zastanowienie wstałam, założyłam sandały i pobiegłam pod skałę. Mężczyźni spostrzegli mnie. Zeszli niżej i pomogli mi wspiąć się wyżej. Weszliśmy do małej jaskini. Co się tam działo, aż słów brakuje, żeby opisać. Kamasutra – cały wachlarz pozycji. Nie pamiętam nawet, co po kolei. Ile razy? – chyba miliony. Jeden heros leżał, a ja na czworakach robiłam mu loda, a drugi heros rżnął mnie od tyłu. Potem ja leżałam i ssałam kutasa pierwszemu, a drugi jebał ile wlezie. Spuszczali się na moje piersi, plecy i brzuch, a potem rozcierali spermę po reszcie ciała. Jeden nawet powiedział, że ejakulat to balsam młodości. Kocham seks.
Dzień 4
Postanowiłam przejść się na plażę, która słynęła z czerwonawej barwy piasku. Na urokliwej, romantycznej, małej plaży towarzystwo mieszane – nudyści, toplesi i ubrani. Jestem kobietą przyzwoitą, więc wystroiłam się w bikini. Dla ochłody przed palącym słońcem postanowiłam popływać w morzu. Fajnie się pływało z powodu dużych fal. Uwielbiam walkę z żywiołem, tak samo jak seks. Słona woda unosiła mnie na powierzchni, by po chwili morze zalewało mi twarz. Kiedy walczyłam z bałwanami piany spostrzegłam obok siebie cudownego mężczyznę. Najpiękniejszy facet na plaży (już wcześniej zwróciłam na niego uwagę) zaczął ze mną rozmawiać. Pod naporem fal górna część stroju już dawno nie okrywała wdzięku dużych piersi. Nie zwróciłam na to uwagi, ale król plaży tak. Zaproponował, żebyśmy podpłynęli bliżej brzegu. Ledwo poczułam pod stopami dno i stanęłam na nogach, on wziął mnie na ręce i powiedział, że jestem syreną. Romantyczny, więc oczywiste, że musiał być Polakiem. Położył mnie na mokrym piasku. W miejscu, gdzie tylko końcówki fal dotykały pleców, pupy i włosów. Pocałował mnie w usta, a potem w szyje, piersi. Kołysałam biodrami, nie mogąc doczekać się, kiedy w końcu mnie zaspokoi. A on nie – tak rozkosznie znęcał się nade mną każąc mi czekać na spełnienie. Całował i całował piersi, brzuch, by w końcu całować wewnętrzną stronę ud. Kiedy lizał mi vaginę myślałam, że oszaleję z rozkoszy. Co to był za megaorgazm, to się nie da wprost opisać. Wejdź we mnie jęknęłam. Niestety on odparł, że się wstydzi tych wszystkich ludzi, co byli na plaży i gapili się na nas.
Pozostałe opowieści zawarłam w autobiograficznych pamiętnikach wydanych pod tytułem „Czterdzieści klapsów na gołą pupę”. W książce zamieściłam liczne fotografie i rysunki zbieżne z treścią.
Książka może być miłym prezentem na gwiazdkę.
Gorąco polecam.
Buziaczki dla wszystkich panów.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
tulipanowka · dnia 08.11.2009 18:29 · Czytań: 2372 · Średnia ocena: 2,57 · Komentarzy: 9
Inne artykuły tego autora: