Jako, że chwytliwe są tematy o relacjach męsko-damskich, dlatego też bohaterami opowieści będzie znowu parka Homo sapiens. Sapiens oznacza człowieka sapiącego. Dla zmylenia przeciwnika i żeby mądrze brzmiało naukowcy podparli się łacińskim znaczeniem „rozumny”. Ale znamy się na żartach i dowcipie słownym. Jeżeli sapiący poślizgnie się na skórce od banana i przeżyje upadek, to też będzie zabawnie.
***
Nasi nowi bohaterowie to piękni i młodzi ludzie (jak zwykle, bo przecież bajki o pokrakach nie wywołują tyle emocji, chociaż być może się mylę). On miał na imię Albert, a ona Milena. Obydwoje zatrudnieni byli na stanowiskach przedstawicieli handlowych w dużej firmie produkującej sprzęt elektroniczny. Albert był atrakcyjnym mężczyzną, ponieważ nie był otyły i miał ciemne, krótkie włosy. Nosił szare koszule i skórzaną kurtkę. Milena była kobietą prezentującą wulgarny (sic!) typ urody, czyli posiadała długie nogi, wąską talię, duży biust oraz na dokładkę długie blond włosy. Ubierała się w obcisłe bluzeczki i spodnie w jaskrawych kolorach.
Strategia firmy polegała na delegowaniu ładnej pary przedstawicieli do kontaktów z potencjalnymi klientami. Ich wdzięk, urok i błyskotliwość miała za zadanie roztapiać serca i portfele zatwardziałych kontrahentów niezależnie od płci, czy też orientacji seksualnej.
Albert i Milena mieli do dyspozycji jeden, ale dobry samochód służbowy i często wyjeżdżali razem w dalekie zagraniczne trasy. Prowadzenie niezłej fury sprawiało przyjemność Albertowi. Natomiast Milena uwielbiała spać w samochodzie. Reasumując stanowili zgrany zespół.
Pewnego dnia przedstawiciele wybrali się na dłuższą zagraniczną misję. Albert z wdziękiem pokonywał kilometry autostrady, a Milena drzemała kiwając głową. W radiu leciały reklamy o płynie do higieny okolic intymnych dla kobiet takich jak ty oraz o środkach na skuteczną erekcję i wpadaniu na kawę. Ponadto radio darło się o lekach zwiększających łaknienie u dzieci oraz o suplementach odchudzających ... (żeby wymienić wszystkie wiadomości to życia nie starczy, dlatego poprzestałam na kilku przykładach obrazujących czasy, w jakich przyszło żyć naszym bohaterom).
- Człowiek na drodze – powiedział Albert.
- Faktycznie! – odpowiedziała Milena gwałtownie otwierając oczy.
Kobiety nie budziły nagłe hamowania, czy gwałtowne zakręty stanowiące składnik tradycyjnego stylu jazdy przedstawiciela handlowego. Mimo tego Milena spała czujnie jak zwierzę. Potrafiła momentalnie zasypiać, a jeszcze szybciej budzić się i być zupełnie trzeźwą, gotową do działania i dyskusji. Albert czuł szacunek do sennych talentów partnerki.
- O Boże! – krzyknęła.
Albert milczał. Prawdziwy twardziel z emocjami zawsze na wodzy.
Jadący kilka pojazdów przed nimi srebrny Nissan potrącił mężczyznę. Człowiek upadł na drogę. Widać było że żyje, ponieważ próbował się podnieść.
Albert lekko zwolnił, ale nie miał zamiaru się zatrzymać. W momencie kiedy służbowy samochód mijał potrąconego mężczyznę ... na drugim pasie bardzo szybko przejeżdżał tir. To była chwila, moment. Przedstawiciele handlowi skupieni na obserwacji wysiłków potrąconego nie przewidzieli tragedii. Tir przejechał człowieka. Zmiażdżył jego ciało na placek. Ale to nie było najgorsze.
- Boże! Boże! – krzyczała Milena.
Wnętrzności, flaki, krew, ludzkie mięso bluzgnęło na służbowy samochód. Szyby pokryły się warstwą krwi i strzępami zwłok. Albert nadal milczał, jechał dalej, ale włączył wycieraczki. Przedstawiciel był także wstrząśnięty sytuacją, ale jego pokerowa mimika nie zdradzała wzruszeń.
- Co robimy?! Albert! – denerwowała się kobieta.
- Muszę obejrzeć uszkodzenia – powiedział spokojnie kierowca.
Albert zjechał na pobocze, zatrzymał pojazd i wysiadł. Obszedł maszynę w koło, schylał się i sprawdzał, czy auto nie zostało uszkodzone. Milena siedziała w samochodzie jakby sparaliżowana. Nie myślała o niczym – była w szoku.
- Fura sprawna. Jedziemy dalej – rzekł, jak gdyby nigdy nic.
- Ale te szyby strasznie wyglądają. Tyle krwi – stwierdziła drżącym głosem kobieta.
Albert nie odpowiedział, tylko ruszył z piskiem opon i włączył wycieraczki. Bohaterowie nie komentowali sytuacji. Starali się nie zauważać faktów, że w czasie jazdy większe mięsne fragmenty odklejały się i spadały na jezdnię. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów przedstawiciele wjechali na stację benzynową. Mężczyzna nic nie mówiąc zaparkował i wysiadł z auta. Następnie poszedł do toalety, żeby się wyrzygać i wypłakać.
Milena wysiadła i poszła obejrzeć pojazd. Widok był okropny. Cała lewa strona pojazdu, opony, lusterko, szyby okrwawione, z elementami kostnymi, fragmentami zmiażdżonych organów wewnętrznych. Ludzkie ścierwo było także na dachu oraz przedniej masce. Kobieta poczuła jak wymiociny stanęły jej w gardle. Z trudem, ale przełknęła je. Podeszła do wiaderka z wodą i złapała gąbkę przeznaczoną do mycia szyb. Większe fragmenty ludzkiej miazgi zepchnęła na ziemię, a następnie zaczęła nerwowo myć samochód. Pomyślała, że ktoś mógłby ich posądzić o zabicie człowieka. Śpieszyła się, aby jak najszybciej zmyć ślady trupa. Dobrze, że było jeszcze jedno wiaderko. Bała się – sama nie wiedziała czego. Chciało jej się wymiotować, ale nie przestawała szorować maszyny.
Do czasu kiedy Albert wrócił z toalety Milena umyła samochód. Obok samochodu leżały kawałki mięsa. Woda w wiadrach była czerwona, a na wierzchu pływały białe strzępy ludzkiej skóry.
- Umyłam samochód – powiedziała Milena.
Albert był wdzięczny, bo czuł, że z obrzydzenia sam nie byłby w stanie wykonać tej pracy.
Wsiedli do samochodu i odjechali.
- Masakra! Że też tir musiał nas tak utytłać ludzkim ścierwem. Co za zdarzenie. Okropieństwo. – powiedziała przedstawicielka chcąc zagaić dyskusję.
- Hmmm – odparł.
Albert nie chciał nic mówić, bo było mu strasznie niedobrze. Bał, że jak się odezwie to się rozpłacze albo zwymiotuje. Milena stwierdziła, że skoro partner nie chce rozmawiać o wypadku to nie będzie go zmuszać.
- Nie jadłem od rana śniadania – powiedział po przejechaniu kilkunastu kilometrów.
Było mu słabo. Obawiał się, że zaraz zemdleje. Wiedział, że musi się zatrzymać natychmiast, pod byle pozorem. Podjechał pod przydrożny bar.
Albert usiadł przy stoliku i głęboko oddychał starając się opanować wewnętrzny niepokój.
- Kupić ci coś – spytała kobieta.
- Coś zimnego. Wodę – odpowiedział.
Po chwili Milena postawiła przed mężczyzną butelkę z wodą oraz tackę z kiełbasą na gorąco. Dla siebie kupiła butelkę pepsi oraz karczek z grilla.
- Nic nie jesz? Przecież mówiłeś, że jesteś głodny – spytała.
Emocje powoli opadały. Zarówno Milena jak i Albert dopiero w tym momencie zaczęli myśleć, że powinni byli przejąć się bardziej zabitym człowiekiem niż ufajdanym samochodem. Powinni byli zostać w miejscu wypadku, złożyć zeznania na policji ... itp. ... Kotłowanina myśli „... a znowu głupio teraz się przyznawać ... przecież uciekli z miejsca zdarzenia ... kłopoty ... a termin zlecenia ... szef będzie niezadowolony ... ważny klient ... zmarłemu i tak przecież nie pomogą ... będą ich tylko ciągać po prokuraturach ... mogą i ich o coś oskarżyć ... itd.... lepiej nic nie mówić ... tak zawsze jest najlepiej ... to tir przejechał człowieka ... jesteśmy niewinni”
- Zamyśliłem się, przepraszam. Zjem. Zaraz przekroczymy granicę i jedziemy bez zatrzymywania, do celu – powiedział Albert.
- Dobrze. Wstrętna przygoda. Ciężko będzie zapomnieć. Alduś, jedz. Szkoda czasu.
Kolejny wypadek w drodze, o którym nigdy nikomu nie powiedzą – on nie powie nawet żonie, a ona nawet szefowi. Rozumieli się bez słów. Łączyło ich za dużo tajemnic, sytuacji, zdarzeń i wspólnie spędzonego czasu, żeby mogli sobie pozwolić na luksus braku zaufania.
Po posiłku wsiedli do samochodu. Alfred uruchomił silnik i włączył reklamy. Przy dźwiękach przysiąg niskich cen oraz radosnych informacji, że czyjś mąż uwielbia nocować w samochodzie, Milena zapadła w senny letarg.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
tulipanowka · dnia 17.11.2009 08:52 · Czytań: 924 · Średnia ocena: 1,7 · Komentarzy: 23
Inne artykuły tego autora: