Jedna z belek podtrzymujących sufit spadła prosto na głowę krasnoluda i nie pozwoliła dokończyć mu jego „ku…”.
-Może opuśćmy już ten zacny lokal? – zaproponował Kirlen wstając pomimo gigantycznego bólu, który wywołała strata połowy palca.
-Nie, nie, najpierw nagroda za ukatrupienie rabusiów! – Bronn zaśmiał się, nie przejmując się nawet stratą Kirlena i pobiegł na zaplecze. – O (tu najbardziej plugawe z krasnoludzkich bluzgów)! Zabije mnie…
Zabiłaby go, gdyby w czas nie zaczął uciekać. Większość beczek z alkoholem płonęła, a po chwili całe zaplecze wybuchło, a eksplozja wyrzuciła Bronna z taką siłą, że walnął w ladę, wykonał podwójne salto i dopiero walnął nosem w podłogę.
-… wódka. – Czort wie, czy jego ostatnie słowo przed utratą przytomności miało oznaczać chęć napicia się owego magicznego trunku, czy było to dokończenie wypowiedzi.
A Kirlen, zanim się zorientował, był już w karczmie sam, no, poza trupami i dwójką nieprzytomnych kamratów. Przezwyciężył jakoś ból i wyciągnął Bronna z płonącej karczmy, a krasnolud… jak to krasnolud. Chciał honorową śmierć, to niech ma, w końcu uratował niewinnego człowieka, więc na pewno umarł z honorem, no i bogowie go wynagrodzą. Niestety historia potoczyła się nieco inaczej.
-Bogowie ratujcie! – Płonący krasnolud, który właśnie wybiegł z płomieni krzyknął z taką mocą, że nawet głusi starcy żebrzący kilka ulic stąd, musieli zatkać uszy, aby jeszcze bardziej nie ogłuchnąć. Krasnal w jednej chwili stracił cały swój honor, bo wskoczył do koryta z wodą dla koni, w stajni przy karczmie. W tym czasie zdążył wstać Bronn…
-Moja, ku… - I ponownie upaść.
Kirlen zaś korzystając z sytuacji, rozejrzawszy się przedtem, wyciągnął z obszernej kieszeni swojej skórzanej kurtki, butelczynę z krasnoludzką. No i sobie łyknął, bo co miał niby zrobić?
***
-…rwa noga! – Dokończył Bronn, odzyskawszy przytomność po godzinie. Dopiero gorzałka przywróciła go do życia. – Gdzie ja jestem?
-No ten, no… w lecznicy. – Głos Kirlena trochę niewyraźny i cichy, ale dotarł z zaplecza winnicy pod Nuln. A kto ocucił Bronna?
-A ty to kto tyś jesteś, urwać nać?!
-Ymm, wybacz, że się nie przedstawiłem. Uzdrowiciel, mistrz w dziedzinie leczenia metodą wina i gorzałki. Gabobu Gubbikurbido, do usług.
-Ale gdzie ty, panie kurwido, jesteś?!
-E? – Gnom o zaroście zakrywającym całą twarz, oraz pozostałą połowę ciała, wspiął się na taboret, aby klient mógł go zobaczyć.
-O rany! Toż to nizioczłek jebany!
-We własnej osobie!
I tym sposobem Bronn stracił przytomność po raz kolejny.
***
-Nizioczłek! – Krzyknął tuż po przebudzeniu i poderwał się na równe nogi.
-We własnej osobie! – Odpowiedział radośnie ten nazwany nizioczłekiem.
-Kurwa!
-Da się załatwić!
-Leczy mnie nizioczłek!
-I to jeszcze jaki!
Nizioczłek pod wpływem kopniaka poturlał się na drugi koniec „lecznicy” i walnął w ścianę z takim impetem, że zrobił w niej dziurę, choć trzeba przyznać, że ściana była niezbyt solidna.
-Umrzyj!
-Nie bij!
-Umrzyj! – Powtórzył zdenerwowany ludź.
-Nie!
-Kurwa i jeszcze mi się pędrak sprzeciwia! Umrzyj!
-A wiesz, co?! Spierdalaj! Ha! – Niziołkowy lekarz wstał i wrócił drzwiami do budynku. Kopnął Bronna w dupę i uciekł śmiejąc się głośno, a stało się to tak szybko, że Bronn nie zdążył nawet zakląć, więc krzyknął tylko „Zaje...”, po czym odwrócił się i… „wysyna…”.
-O, jak się czujesz? – Kirlen wyszedł właśnie z zaplecza i na widok dziury w ścianie wyraźnie posmutniał. – Gdzie chujbido?
-KTO?! – Wybuchnął Bronn spojrzawszy na przyjaciela.
-No ten mały taki… dziura jakby jego rozmiarów.
-No, bo wyleciał.
-A zostawił towar?
-Jaki znowu towar?
-Ymm, no… mąkę.
-Nie.
-Kurwa.
-Mać.
-Właśnie.
-Ale całe zaplecze dla nas.
-Racja.
-Chodźmy.
I poszli. W ten sposób minął kolejny zwyczajny dzień Bronna z Nuln.
***
I kolejny…
***
-Jeszcze jedna beczka piwa!
-Nie ma.
-Kurwa… - Bronn wstał z krzesła i ruszył w stronę okna. Był wieczór. Pili całą noc i prawie cały dzień, ale żaden z nich nie odczuwał „stanu upojenia alkoholowego”.
-Nagroda.
-No właśnie, muszę odebrać…
-Mówię o tej za twoją głowę.
-To jest taka?
-No przecież hrabiego zabiłeś.
-Aaa, ta nagroda… no i?
-Uciekać.
-W sumie można, ale…
-Nagroda.
-Wiem!
-Odebrać…
-No ja pierdole…
Po odebraniu nagrody, Bronn postanowił uciekać, tak, jak doradził mu Kirlen. W Altdorfie są na pewno lepsze karczmy. I więcej krasnoludzkiego ciemnego!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Przemo_0 · dnia 01.12.2009 10:11 · Czytań: 527 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: