Był piątek, może nawet sobota, czas chrapał
pod barowym stołkiem, dym i słodkie drinki
wyciskały łzy i wciskały śmiech w usta tych,
którym, być może nie powinno być do śmiechu.
Później trzeba było zmyć makijaż i sukienkę,
choćby najpiękniejszą, w niedziele nie wypada
mówić prawdy, jedynie można sobie wyobrażać.
Szminka w kieszeni, purpura w odcieniu czerni,
może odwrotnie, tak zwany nic nieznaczący
szczegół, wypalała tak zwane okolice intymne.
Za te akurat wspomnienia trzeba było płacić,
słono, mimo braku zamówienia i wadliwości
towaru. Łatwo było pojąć -nic z tego nie będzie,
nawet nadzieja trzymała buzię na kłódkę, po raz
kolejny trudno było przejść do dziennego porządku,
znacznie łatwiej do łazienki i na ostro, zupełnie
jak w seksie. W kinach grali chłam tego roku,
róże więdły jakoś niemrawo, lekka zima była
zapowiedzią much i komarów, pocztą pantoflową
błyskawicznie się rozeszło po kościach:
podciął sobie żyły ten pedał z trzeciego piętra.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
wierszokleta · dnia 02.12.2009 22:17 · Czytań: 1441 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: