Sto wat odchodzi w niebyt, podobnie jak pięćdziesiąt
w barze, staram się napisać pamięci żałobny rapsod.
Nie-udana próba, grzech lub cnotę zaniechania popełniam,
z naciskiem na to pierwsze, pasjami lubię słowo grzesznik,
cnotliwy, irracjonalnie, nie przywołuje pozytywnych skojarzeń.
Poezja to diabelskie wino*, więc piję, do upadłego,
kaca da się przeżyć, szczególnie z diabłem wciśniętym
w kartkę, lub pod poduszkę, można wytrzymać siarkę,
ponoć takie noce skazują na piekło, ale cóż, skoro słowo
się rzekło, to można i zdanie, i kropkę.
Sąsiadki bawią się w Kassandry, kraczą
coś o potępieniu, nie słucham, cóż one wiedzą
skoro nigdy nie zaznały, i niech im będzie lekka
kołdra, pierzyna, czy czym tam jeszcze się nakrywają,
po uszy, nie chcąc wiedzieć jak spędzam życie
po dwudziestej czwartej.
A ja tylko sprzedaję duszę, bez żadnych podpisów
na pergaminie, oddaję bez zobowiązań,
tak mówi się miłość w piekielnej łacinie,
a nie dziwka moje wy zaścienne, ruciane panny,
przyłapane przy judaszu – in flagranti.
- Aureliusz Augustyn z Hippony
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
wierszokleta · dnia 04.12.2009 07:09 · Czytań: 1096 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 12
Inne artykuły tego autora: