Choć koleje losu zwykle bywają poplątane, Laura całe życie miała jednego, wiernego przyjaciela, na którego zawsze mogła liczyć. Nie był to zwyczajny przyjaciel, ale sam wielki, wszechmogący Bóg.
Bóg zawsze jej towarzyszył w chwilach dobrych i złych. W zamian za to ona, od czasu do czasu, spełniała zadania, o które ją poprosił. Ujmowała się za uciśnionymi, którym brakowało odwagi. Nieśmiałym dodawała wiary w siebie. O niesłusznie niedocenianych mówiła dobrze, tak że po czasie wszyscy ich chwalili. Ogólnie drobiazgi, nie wymagające zbyt wiele fatygi.
Pewnego dnia Bóg przemówił do Laury:
- Wskaże ci Człowieka. Idź powiedz mu, że jestem miłosierny.
- Dlaczego, wielki Boże, sam mu tego nie powiesz? - dopytywała się Laura.
- Mówiłem, lecz nie posłuchał. Sam za boga się uważa.
- Marne szanse. Jeżeli Ciebie nie posłuchał, dlaczego miałby mnie słuchać?
- Bo jesteś człowiekiem, a ja Duchem.
- Niech będzie wola Twoja. Pójdę i powiem – odpowiedziała Laura uznając, że zadanie nie jest specjalnie skomplikowane. - Kim jest ten Człowiek?
- Choć żyje wśród ludzi i wielu go zna ... Wiedzą, co lubi jeść, co pić, co palić. Wiedzą jak się ubiera, ... wiedzą, gdzie mieszka, ... wiedzą, gdzie pracuje, ... wiedzą, gdzie spędza wolny czas. Tak dobrze go znają i wszystko o nim wiedzą ... A w jego sercu pustynia. Nikogo nie obchodzi jego serce, jego dusza, dlatego czuje się samotny i niekochany.
***
- Mój Boże, ale on sam wybrał sobie taki los. Umówiłam się z nim na rozmowę, jak poleciłeś. Spóźnił się pół godziny, ale czekałam. W końcu zjawił się z miną niezadowoloną i miał pretensje, że w ogóle się zjawiłam. Zaczęłam mówić, ale ten Człowiek nie słuchał tylko odwrócił mnie i po prostu wszedł we mnie. Jak było już po wszystkim jeszcze raz próbowałam powiedzieć o Tobie. Ten Człowiek stwierdził, że nie ma czasu i się śpieszy. I jeszcze dodał, że jestem dziwką, a on takich nie słucha. Nawet nie wspominam, że mnie nie odprowadził, choć była noc, a park nieoświetlony. Jest gburem i przepraszam się Boże za wyrażenie, zwykłym chamem.
Bóg słuchał.
- Przepraszam Cię, Boże, ale nie dostrzegam w nim niczego pozytywnego. Bezpodstawnie oskarża ludzi, krzywdzi ich złym słowem, ocenia jakąś dziwną, wynaturzoną, niezrozumiałą miarką. Do tego sam nie szanuje własnego ciała, a wmawia to innym. Skrupulatnie wymienia drzazgi w oczach bliźnich, niektóre nawet wymyśla, a belek we własnych nie widzi. Gdyby nie Ty, żeś mnie posłał to spulnęłabym mu w twarz i sobie poszła.
- Każdego człowieka stworzyłem na swój obraz i podobieństwo. Każdy człowiek może być dobry.
- Boże, oddal ode mnie ten kielich. Niech może kto inny misję Twoją wypełni. Ja się do tego nie nadaję.
- Akurat w tym momencie nie mam kim cię zastąpić. Póki co wykonuj swoje zadanie.
- Mój Przyjacielu, dobry Boże. Jeżeli Człowiek jest samotny i czuje się niekochany – tak twierdziłeś – to dlatego, że sam wybrał sobie taki los. Widocznie Człowiekowi to odpowiada. Jak nie szanując innych ludzi, nie starając się ich wysłuchać, albo chociaż z nimi przebywać można potem narzekać na samotność, niezrozumienie, brak miłości? Boże, Ty wiesz, że największe moje słabości to lenistwo i brak cierpliwości. Nie jestem odpowiednią osobą do nawracania grzeszników.
- Zależy mi na tym Człowieku, bo na każdym mi zależy – rzekł Bóg.
- No dobrze. Spróbuje z nim jeszcze raz porozmawiać, ale tylko przez telefon, by nie czuł się samotny, skoro uważasz, że Człowiekowi to przeszkadza.
***
- Boże, dlaczego mnie wystawiłeś? Zrozumiałam, dlaczego tak bardzo na tym Człowieku Ci zależy. Poznałam Człowieka trochę. Jak Stephen Hawking - wielki fizyk, czy Friedrich Nietzsche – wielki filozof, mimo słabości ciała, tak i ów Człowiek zmienia poglądy milionów. I do takiego Człowieka wysłałeś mnie, żebym mu mówiła, że jesteś Boże miłosierny? Jeśli ja nawet nie znam jego ojczystego języka – z wyrzutem poskarżyła się Laura.
- A co odpowiedział? – spytał Bóg.
- Człowiek mówi, że Boga nie ma, ale w Szatana wierzy. Dla mnie to nielogiczne. W każdej kwestii zasadniczo mówi bardzo dużo, jednocześnie jest za, i przeciw. Nie potrafię dyskutować z równoczesną wielorakością poglądów.
- Nie potrafisz, czy nie chcesz? Zrób dwa kroki w tył i zwiększ perspektywę. Wtedy zobaczysz, że pozorne sprzeczności mogą budować spójną całość. Tą krztynę inteligencji ci dałem. Pomyśl – zachęcał Bóg.
- Jakiej barwy jest liść? Zielony. A w nocy - czarny. Jest zielony w ciągu dnia, gdy pada na niego białe światło słoneczne. Wszystkie fale liść wchłania, oprócz promieniowania zielonego, które zostaje odbite. Gdyby na liścia padało światło o innym kolorze ... Boże, czy o to Ci chodzi? ... w tym kontekście? ... w kontekście koloru liścia?
- Kiedy nie wiesz, wsłuchaj się w głos serca – odparł Bóg.
- Ja tego głosu nie słyszę.
Bóg nie odpowiedział.