Niedokończona Opowieść 2/5
Anonimowy Grzybiarz 2006/2007
15
Chyba naprawdę wyglądałem okropnie.
- Wygląda okropnie – powiedziała Kochanie. – Jakby się naćpał dżemu truskawkowego…
- Przesadzasz troszeczkę. Ja mu nic nie zrobiłem. To jego organizm tak reaguje na p r ó b ę.
- Ale przecież mówiłeś, że dobrze mu idzie…
- Bo to prawda. Wszystkie przeszkody, jakie przed nim stawiam, pokonuje, nawet się nie męcząc. Robi to jakby … jakby… jakby już kiedyś przechodził p r ó b ę. Dawno, dawno temu… Ale to chyba nie możliwe.
- Więc twierdzisz, że będzie D R U G I M?
- Na to wygląda. Zajrzałem do jego umysłu. Postawiłem przed nim coś, czego bał się w dzieciństwie. Chciałem go podłamać, wywołać szok. Nie dałem mu drogi ucieczki. Z jednej strony został odgrodzony przez gniewny tłum, a z drugiej przez swojego złego brata bliźniaka, którego zamykali w piwnicy, jak był mały.
Było oczywiste, że z całym tłumem wieśniaków sobie nie poradzi, ale podejmie walkę, by nie walczyć ze swoim bratem. Ale nagle nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Brat chyba poczuł braterską miłość, i uratował drugiego, naszego Kiwi Kida. Tego się nie spodziewałem. I to zepsuło mi całkiem szyki. Wiedziałem, że brat Kiwi Kida – Damian, jest taki nerwowy. Miałem ostatnią szansę. Podpuściłem Kiwi Kida, by pożartował sobie z bliźniaka, co tamtego doprowadziło do furii. To wtedy słyszał Głosy. Poddał się im. Potem poszło z górki, tak myślałem. Damian walnął z bańki naszego herosa. Wtedy wystawiłem ich komandosom.
- I…? – zapytała Kochanie, którą, najwyraźniej, opowieść wciągnęła
- Uciekli. Ten jego brat ma coś nie teges z głową. I potrafi to wykorzystać. Teraz są w piekle. Ale mam dla nich jeszcze dwie niespodzianki.
- A jak im się uda?
- To będą toczyć własne walki. Do S a m e g o K o ń c a.
Urwał na chwilę. Splótł dłonie.
- A potem poszukamy następnych. Wcześniej tym wyczyścimy pamięć. Tak jak poprzednim.
- Tego najbardziej nie lubię…
- Ja też… - Chłopak przygryzł wargę. Chyba wyglądał zabawnie, bo Kochanie wybuchła śmiechem.
Znali się już dobrych parę lat, i byli praktycznie nierozłączni. Nie chodzili ze sobą, jeśli o tym myślicie. Byli po prostu najlepszymi przyjaciółmi. Kochali się, ale nie tak jak chłopak kocha dziewczynę. Kochali się tak, jak brat kocha brata. To znaczy… No wiecie. Nie mówię, że Kochanie była chłopakiem. To na pewno nie. Chłopcy nie mają takich… no.
16
To był Charon, i co do tego nie miałem wątpliwości.
- Nie przejdziesz! – powiedziała zakapturzona postać.
- A ty co? Gandalfa udajesz? – zapytałem podejrzliwie.
- Przecież to Charon jest…
- Jam jest Haron! Nie przejdziecie!
- A ten znowu swoje… Nudny już jesteś, koleś.
- Bym przeprowadzić was mógł, musicie obol swój, o thu dath… - pokazał, wkładając sobie rękę w gardło. Aż po łokieć.
- Ja to bym mu po mordzie dał… - warknął mój brat.
- Teraz Yode udaje…
Chwila milczenia.
- Eee… Charon ? Gorzej ci, czy jak?
- Jam jest Haron! – zagrzmiał.
- Jak dla mnie to on ma jakieś zaburzenia… - podrapał się po głowie mój brat.
- Ale wtedy, to Yoda był. Na pewno. Składnia, i w ogóle…
- Masz coś dla niego? Jakiś obol? – zapytał mój brat, bo Charon (o, pardon, Haron) najwyżej nie wiedział co zrobić. Wyglądał, jak wilk, którego pogryzła owca.
- Eee… - odparłem, zgodnie z prawdą.
Skończyło się na tym, że Haron musiał połknąć moje skarpetki. Przetep to był. Ciekawe, czy chociaż smaczne były? Skarpetki znaczy.
17
Płynęliśmy po Spokojnych Jeziorach. Zawsze myślałem, że do Hadesu płynęła rzeka Styx, ale powierzchnia wody, znacząco sugerowała, że jest to woda stojąca. Była spokojna, i bez fal. Rzeka i spokojna toń to pojęcia paradoksalne. Wniosek jest oczywisty. Jezioro, to nie rzeka. Rzeka to nie jezioro. A, jakbyście nie wiedzieli, morze, to zupełnie co innego. A ocean jest jeszcze większy. I jest ich cztery. Oceanów. I nie chodzi mi o filmy z Georgem Clooneyem, bo ich jest trzy. Niby trzynaście, ale mimo wszystko, po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że trzy. I każdy następny gorszy, od poprzedniego. No może trójka była ciut lepsza od dwójki. A Clooney jest coraz starszy. Może i dobrze gra, ale i tak Brucea Willisa w Szklanej Pułapce 4.0 nikt nie pobije. Chłop totalnie zmiażdżył system. Zwłaszcza, kiedy samochodem rozwalił helikopter, po czym powiedział „Skończyły mi się naboje.”. I, żeby nie było, że spoileruje, to było w zwiastunie. Ciekawe, jak zagra postarzały Ford w 4 Indianie. Ja w niego wierzę…
Eee… Trochę chyba wątek zgubiłem…
Tym czasem płynęliśmy dalej. Przeźroczyste, trochę niebieskawe, głowy, z ogonami, niczym u komet dobijały się od dna naszej łódki. Z ich gardeł wydobywał się niemy krzyk. Niespokojne dusze, jak mówił Haron.
A właśnie, Haron. Chłop cierpiał, na jakiś dziwny rodzaj deprechy. Zgarbiony, cały czas mamrotał coś do siebie. Może miał niestrawność po moich skarpetkach?
I wtedy zaczęliśmy znikać. Jak w komiksie – ucieszyłem się.
A potem się przenieśliśmy.
Ciąg dalszy nastąpi, że tak powiem.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
AnonimowyGrzybiarz · dnia 14.12.2009 09:02 · Czytań: 1029 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: