Czas - Yoras
Proza » Przygodowe » Czas
A A A
Stefan Wyszyński powiedział:

Małgorzata Stolarska „Ważne chwile”:
Dzień, który przynosi nowe życie, może być niezwykły, tak jak niezwykłe może być życie, które przychodzi każdego dnia.

W pewnym momencie Emilia poczuła na ramieniu czyjąś ciepłą dłoń. Odwróciła się natychmiast. Stał przed nią Marek z kubkiem gorącego kakao w ręce, wyglądał na zmartwionego.
- Nie powinnaś się jeszcze za bardzo przemęczać, ledwie co wyzdrowiałaś – powiedział, wolną ręką odgarniając leżące przed dziewczyną papiery, następnie na ich miejscu postawił gorący napój. – Przyniosłem coś słodkiego, żeby lepiej ci się pracowało. Tylko musisz uważać, bo jest bardzo ciepłe.
- Dziękuję – odparła, chwytając ostrożnie ucho kubka. Upiła troszkę i westchnęła z zadowolenia. – Tego właśnie było mi potrzeba. – Troska o innych to jeden z masy powodów, dla których zakochała się w Marku. Nie musiała nic mówić ani o nic prosić, chłopak zawsze wiedział czego potrzeba jej najbardziej w danym momencie. Jeśli miałaby określić tę cechę jednym słowem, była by to niezawodność czyli jeden z wielu powodów, dla których go pokochała.
- Nie masz już dość, jak na jeden dzień? – zapytała. Marek puścił do niej oczko i usiadł na kanapie, gestem wskazując na kakao. – Bo ja padam z nóg, i mogę się założyć, że gdy wstanę rano będę miała zakwasy… w dodatku jeszcze ten referat – niezgrabnie ułożone kartki zajmowały większą część biurka, na którym Emilia zawsze starała się utrzymać jak najznamienitszy porządek, ponieważ to właśnie tutaj spędzała najwięcej czasu. Teraz jednak nie pora wspominać o szkole, dziś należało świętować chrzciny siostry Marka, małej Angeli. Już od samego urodzenia dziecko zajmowało uwagę wszystkich domowników, jak i gości, bo nikt nie mógł oprzeć się jego urokowi. Nic dziwnego, w końcu Angela była wspaniałym niemowlakiem, spokojnym, towarzyskim, odważnym. Nie bała się nikogo i do wszystkich z chęcią się przytulała. Rozmyślania Emilii przerwał dźwięczny głos Marka.
- Emi, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytał. Nieskrywane rozbawienie odmalowało się na jego twarzy, gdy zobaczył zmieszanie swej lubej.
- Przepraszam, zamyśliłam się – odparła. – To przez to, że masz cudowną siostrzyczkę – dodała. – Co mówiłeś wcześniej?
- Wcześniej mówiłem, żebyś się nie martwiła, bo czekają nas jeszcze jutro poprawiny i chciałbym, żebyś tam była – Emilia zupełnie zapomniała o tym, że jutro rodzice Marka organizują spotkanie dla znajomych oraz sąsiadów, w dodatku jej rodzice zostali również zaproszeni. Cieszyła się, że przynajmniej będzie mogła być blisko chłopaka i Angeli, których ubóstwiała.
- Oczywiście, będę, teraz jednak muszę skończyć ten referat – odkładając pusty kubek, zaczęła segregować papiery, jeden po drugim. Marek tymczasem podszedł do niej i nachyliwszy się wyrecytował temat pisanej pracy:
- Wolność kobiet w dwudziestym pierwszym wieku, jako era bezwzględności tolerancyjnej i podziału płciowego… Bardzo ciekawe, sama wybierałaś?
Emilii podobało się to, że chłopak ciągle ją zaczepiał, teraz jednak musiała być skoncentrowana, dlatego chrząknęła znacząco.
- Dobra, już się nie wtrącam – bronił się, wracając na wygodne łóżko.

Dwadzieścia minut później mogła już przepisać swój referat na czysto do komputera i wydrukować. Chociaż wewnętrznie czuła, że nie zgadza się z ani jednym zapisanym tam słowem, postanowiła nic nie zmieniać. Magister Kolczewska była zapaloną feministką i nauczycielką, to feralne połączenie sprawiało, że wypracowania musiały być zgodne z jej przekonaniami. Jeśli ktokolwiek chciał szczęśliwie zaliczyć semestr, musiał się podporządkowywać i przynajmniej na chwilę przejąć jej tok myślenia. Trudno, pomyślała Emilia ziewając ze zmęczenia. Niech i tak będzie, wystarczy zaliczyć.
- Uhu, ktoś tu potrzebuje się wyspać – odezwał się Marek. – Idź szybko do łazienki i przebierz się. Rano powinnaś być rześka i wypoczęta, a ja przepiszę twoje zadanie i wydrukuję.
- Nie ma potrzeby, dam sobie radę – czy było tak naprawdę?
- Wiem, że dasz sobie radę, ale ja chcę ci pomóc, uparciuchu – droczył się, chociaż ton jego głosu jasno wskazywał, że powinna zrobić to o co prosi. Nie miała siły zaprzeczać, jak zwykle Marek miał rację. Nic dodać nic ująć, wyjęła więc ze stojącej w pobliżu szafy piżamę i udała się do łazienki. Chłopak zaś zrobił to co powiedział, usiadł do komputera, przepisał referat i wydrukował nim Emilia zdążyła wrócić do pokoju. Rozmawiali jeszcze przez chwile leżąc na łóżku, nie trwało to jednak długo, ponieważ dziewczyna zasnęła bardzo szybko. Marek opuścił łóżko, przykrył Emilię i ucałowawszy ją w czoło, ruszył w stronę biurka. Zostawił krótki liścik, który złożony czekał do rana na adresata.

***


Gabriel Garcia Marquez „Miłość w czasach zarazy”:
Jedynym bólem jaki przeraża mnie w śmierci, jest to, że można umrzeć nie z miłości.

Budynki migały za szybą pędzącego samochodu z zawrotną prędkością. Marek właśnie wracał do domu, wystukując na kierownicy rytm swojej ulubionej piosenki Iceflowers, której dźwięki posłusznie ulatywały z głośników radia. Cieszył się na samą myśl o jutrzejszym spotkaniu z Emilią i postanowił ze spokojem wyczekiwać nadchodzącego poranka. Chciał móc spędzać każdy dzień ze swą dziewczyną, ponieważ były to najwspanialsze chwile, wplatające się na stałe w jego pamięć. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Zresztą bardzo często wspominał moment, kiedy spotkali się po raz pierwszy. Był to przeciętny zimowy dzień jakich wiele. Biały puch topił wszystko dokoła, a wyglądające zza szczytów drapaczy chmur słońce delikatnie ogrzewało zimne, styczniowe powietrze. Szedł właśnie do księgarni, w której ukazać się miała najnowsza książka z serii Najmroczniejsze morderstwa i sprawy kryminalne drugiego tysiąclecia. Nim jednak zdążył wejść do sklepu zauważył jak pewna młoda dziewczyna poślizguje się na pokrytym lodem betonie i upada na rękę. Oczywiście wtedy jeszcze nie wiedział, że spędzi z nią najbliższe dwa lata swojego życia. Dlatego też poszedł, pomógł jej się pozbierać i zapytał czy nie potrzeba wezwać pogotowia. Odmówiła. Marek nie chcąc dać za wygraną, grzecznie choć z pewnym zamysłem, poprosił o numer telefonu. Zadzwonię jutro i sprawdzę, czy aby na pewno wszystko w porządku, pomyślał wtedy. Na szczęście dziewczyna nie doznała żadnych większych obrażeń poza kilkoma siniakami, które znikły zanim zaczęli się na dobre spotykać. Gdyby teraz ktoś mu powiedział, że w wieku osiemnastu lat spotka kobietę swoich marzeń, zapewne by nie uwierzył…
- Jak dobrze czasem powspominać – szepnął sam do siebie, gdy wjeżdżał na główną drogę prowadzącą do miasta. Chociaż jechał zaledwie półgodziny, zegar wskazywał już czwartą nad ranem. Zdecydowanie nie powinien tak długo przebywać u Emilii, przecież ona dopiero w tym roku skończy osiemnaście lat. Musi się wysypiać.
Nagle z pobliskiej drogi na jezdnie ktoś wyszedł, niestety było zbyt daleko, aby od razu stwierdzić czy jest to kobieta czy mężczyzna. Marek automatycznie zaczął naciskać hamulec, zmniejszając prędkość. Zauważywszy, że jest to mężczyzna w mniej więcej jego wieku, zatrzymał całkowicie samochód na poboczu i uchyliwszy szybę spojrzał na nieznajomego. Ten natychmiast podszedł do pojazdu i nachylił się.
- Cześć, jestem Adam, mógłby mnie… mógłbyś mnie podwieźć do miasta – poprawił się dopiero, gdy przy świetle lampek dostrzegł młodą twarz.
- Okej, wsiadaj – odparł Marek, otwierając zamek w drzwiach. Obcy mężczyzna za przyzwoleniem włożył torbę do bagażnika i zasiadł na miejscu dla pasażera. Zapadła niezręczna cisza. Adam w zamyśleniu zastanawiał się, czy dobrze zrobił pakując się i uciekając z domu. Chociaż zdał sobie sprawę, że jest tchórzem, uciekającym przed konfrontacją z rzeczywistością to i tak, gdyby miał wybór, zrobił by to samo. Niestety rodziców się nie wybiera. Gdy zauważył, że z naprzeciwka rozpędzony tir, kierował się prosto na nich zerknął w kierunku Marka. Ten niestety leżał nieprzytomny, czołem opierając się o kierownicę… Chwilę później Adam rozpoznał huk zderzenia i poczuł, jak niesiony nieznaną mu siłą wylatuje przez przednią szybę samochodu. Nim skończył się świat, zdążył poczuć otulające ciepło… i brak obecności kogokolwiek. Nie było nawet bólu, świadczącego o tym, że żyje… zupełnie nic. Szara ciemność pochłaniająca wszystko dokoła, to jedyne co zapamiętał, ponieważ nadeszła niespodziewanie.

Emilia obudziła się jak zwykle około ósmej rano. Ziewając i klnąc obolałe ciało, zauważyła, że na jej biurku leży karteczka. Małe zawiniątko zawierało krótki opis i napisaną przez Marka wiadomość.
Dla Emi.
Każdego dnia kocham Cię bardziej... Dziś - jeszcze więcej niż wczoraj, a i tak mniej niż jutro. Twój na zawsze.

***


Z ust Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej:
Nie widziałam Cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza.


Marta została zmuszona do tego, aby dostać się do biura siłą. Ominąwszy recepcję i siedzących w pobliżu wejścia funkcjonariuszy, przekroczyła próg gabinetu komisarza Rota zatrzaskując drzwi. Na skórzanym fotelu siedział starszy mężczyzna z ogromną bruzdą na prawym policzku. Ubrany w koszulę i beżowe spodnie spoglądał na kobietę spod swych przyciemnianych okularów.
- Nie macie prawa mnie tak traktować – rzuciła ze złością. – Nikt nie chce mi nic konkretnego powiedzieć. Cały czas powtarzacie, że wszystko będzie dobrze i znajdziecie Adama. Jakoś nie wierzę byście robili cokolwiek poza stękaniem w te wasze wygodne stołki! – Marta zaczęła się gotować ze złości, chociaż wcześniej planowała tylko dać upust emocjom, a potem wyjść to teraz chciała wziąć sprawy we własne ręce, skoro nikt inny nie chce jej pomóc. Musi za wszelką cenę odnaleźć swojego syna… Tego pragnęła teraz najbardziej, znaleźć i przytulić swoje dziecko, prosić je o wybaczenie. Czy to naprawdę aż tak dużo?
- Proszę usiąść – odparł mężczyzna, wskazując kobiecie krzesło. – Jest mi naprawdę przykro, ale właśnie dowiedzieliśmy się, że pani syn miał wypadek samochodowy i nie żyje… naprawdę mi przy… - tego było zbyt wiele, jak dla Marty. Nim komisarz zdążył się zorientować, kobieta odwróciła się na pięcie i wyszła. Nawet nie zapytała… dlaczego uwierzyła na słowo? Nie to nie możliwe, mój syn musi żyć, myślała. W pewnym momencie doznała olśnienia, wiedział już jak ma postąpić. Z kieszeni marynarki wyciągnęła telefon, wykręciła jakiś numer i wyczekiwała sygnału, nie usłyszała jednak żadnego odzewu, ponieważ nagle poczuła ogromny promieniujący na ramię ból w klatce piersiowej. Nie pozwalał jej oddychać. Dusiła się powoli…
- Idę do ciebie, synku – wymruczała. Tracąc świadomość spostrzegła jedynie, pędzącą w jej stronę osobę, która coś krzyczała… ręka… serce… może… zawał… pogotowie.

Dwa lata później.
Przytulny gabinet oświetlała jedynie nocna lampka, stojąca na szklanym biurku, wśród rozmaitego typu segregatorów i notatek. W świetle jarzeniówki nie widać było twarzy rozmawiających ze sobą mężczyzn.
- Skąd ta pewność? – zapytał pierwszy, przeglądając otrzymane dokumenty.
- Właśnie stąd. Jak pan widzi, panie doktorze, nie zgadza się grupa krwi chłopaka, który zmarł w tamtym wypadku. Zupełnie tak jak i tego drugiego młodzieńca.
- Hipoteza – tym razem nie było to pytanie, a stwierdzenie.
- Uważam, że doktor Rogalski popełnił błąd i przeszczepiono nie tę twarz co trzeba. To pan Adam HERSKI przeżył wypadek… nie Marek Zarzecki. Na to wskazują badania krwi, a doktor Rogalski zapewne nie zauważył drobnej nieścisłości i przeszczepił twarz Zarzeckiego Herskiemu. W ten sposób dał mu szansę na zupełne inne życie.
- Jeśli pana teoria jest prawdziwa, musimy coś zrobić – odparł drugi. – Chyba, że…
- Chyba, że doktor Rogalski będzie chciał zachować to wszystko w tajemnicy i spokojnie odejść na emeryturę. Jak pan myśli milion złotych to odpowiednia cena za milczenie?
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Yoras · dnia 16.12.2009 09:08 · Czytań: 630 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty