Zabójczy kwiat (cz.1) - Ivan_potulny
Proza » Historie z dreszczykiem » Zabójczy kwiat (cz.1)
A A A
Chętnie rzuciłbym wiązankę nieprzyzwoitych słów na samym początku, bo tylko takie przychodzą mi do głowy, kiedy siedząc na nudnym wykładzie spoglądam na zegarek w telefonie komórkowy, ale wszak nie wypada zaczynać od pospolitego wulgaryzmu. A szkoda, bo to słowo wypowiedziane z odpowiednią intonacją idealnie opisywałoby mój nastrój. Patrzę na wyświetlacz, który do bólu czytelnymi cyframi uzmysławia mi, że jest godzina 9.18 co znaczy, że siedzę tu od siedemdziesięciu dwóch minut i już tylko dwanaście pozostało do tego upragnionego momentu, w którym profesor Dniepr wypowie słowa, które cała studencka brać tu zgromadzona przyjmie z nieukrywaną euforią - dziękuje państwu za dzisiejszy wykład. Kilka prostych słów potrafiących wlać tyle radości w serca żaków. Czasem wydaje mi się, jestem nawet pewny, że zdecydowana większość studentów przychodzi na te wykłady tylko po to by na końcu usłyszeć to zdanie, a tysiące innych, mądrych słów wypowiedzianych przez profesora w czasie półtorej godziny zdają się nic nie znaczyć, są tylko marnym suportem przed występem gwiazdy wieczoru. Ciekawe tylko, jakie miny będą mieli wszyscy, gdy podczas egzaminu profesor sprawdzi znajomość tekstów swoich piosenek. W tym momencie to nie ma znaczenia, najważniejsze, że zostało jeszcze tylko dwanaście minut. Zastanawiam się czy ta dwunastka może coś oznaczać. Każda liczba ponoć coś znaczy, coś przedstawia. Ja w takie rzeczy nie wierze, ale pewnie jak wrócę do domu, to o ile nie zapomnę sprawdzę sobie w googolu. A może to znak? Może należy skreślić ją na kuponie totolotka? Tak, tylko skąd wezmę resztę liczb? Zresztą profesor Dniepr jak go znam zachowa się niczym wybitny piłkarski arbiter i doliczy kilka minut do regulaminowego czasu gry.
W tym momencie moje rozmyślania zostały przerwane w bardzo brutalny sposób. Poczułem silne uderzenie łokcia z prawej strony. Przywróciło mnie to szybko do rzeczywistości. Rozglądam się wkoło niczym człowiek nie z tej epoki, niczym Neo po wydostaniu się z Matrixa, choć myślę czasem, że to, co mnie otacza właśnie nim jest. W końcu do moich uszu za kolejnym powtórzeniem dotarły słowa, których nikt nie chciałby usłyszeć.
- Panie Radowicz, a jak pan się ustosunkuje do omawianego tematu? – Kurcze, o co mu chodzi? Dlaczego akurat ja? Na sali jest siedemdziesiąt osób a on w całej swej perfidności musiał wybrać mnie. Powiedziałem wcześniej, że Dniepr zachowuje się jak sędzia piłkarski? Teraz tylko jedno skojarzenie przychodzi mi do głowy – Howard Web, a to pytanie jest jak niesłuszny rzut karny, który w ostatniej minucie meczu Polska – Austria na Euro 2008 podyktował ten znienawidzony przez polskich kibiców arbiter. I to mnie, który jako nieliczny uważał przez te siedemdziesiąt osiem minut, i dopiero w końcówce miał chwile słabości.
- Długo jeszcze każe nam pan czekać na odpowiedź? – W jego głosie można było wyczuć tryumf, udało się mu mnie trafić, teraz będzie rozkoszował się patrząc jak idę na dno.
- Przepraszam czy może pan powtórzyć pytanie, bo nie do końca zrozumiałem – a co innego niby mogłem odpowiedzieć przecież nie zacznę mu tu opowiadać o australijskich dziobakach.
- No właśnie, widać jak uważa pan na wykładzie. To może pan mi odpowie na inne pytanie, po co pan wogóle przyszedł na wykład?! Bo najwyraźniej nie po to żeby coś z tego wykładu wynieść. - Bardzo dobre pytanie, po co ja tu przyszedłem? Najchętniej odpowiedziałbym mu prawdą, czyli jestem tutaj żeby podpisać tę cholerną listę obecności. Chyba żeby rozwinąć tę szczerą odpowiedź i przenieść na szerszy grunt. Po co ja w ogóle studiuję polonistykę? Marna po tym przyszłość, a czy mnie to jakoś interesuje? Sam nie wiem. Jakoś nie przepadam za czytaniem książek. Przyszedłem tutaj po to, żeby samemu coś napisać, żeby osiągnąć sukces, żeby stworzyć coś, co stanie się bestsellerem, a nie żeby czytać innych i to dennych pisarzy. Tak uważam ich wszystkich za dennych. Mickiewicz, Słowacki, Kochanowski to przeżytki, dla normalnego człowieka dwudziestego pierwszego wieku czytanie ich jest katorgą. Gdzie, więc w tym sens? Może mam jeszcze udawać wielki zachwyt nad ich kunsztem pisarskim?
Tak czy owak na słowa Dniepra nie odpowiedziałem nic, co nie znaczy, że jak każdy w takiej sytuacji spuściłem głowę i pokornie czekałem na kolejne lagi. Wręcz przeciwnie wyprostowany pewnym wzrokiem patrzyłem mu prosto w oczy. Profesor nie wytrzymał długo tej wymiany spojrzeń. Szybko przeszedł do dalszej części wykładu, a ja miałem nieodpartą chęć, aby wyjść z sali. Pomyślałem jednak, że będę za jakiś czas zdawał u tego człowieka egzamin i lepiej nie pogarszać już fatalnej mojej sytuacji. Wytrzymam.
Wreszcie skończył się ten żałosny wykład i nie myśląc o niczym wyszedłem z sali.
- Cześć jak głowa? – Hm dziwne pytanie, ale jak najbardziej na miejscu. Odwróciłem się i zobaczyłem twarz całkiem ładnej blondynki, twarz jakby mi znaną, tylko nie bardzo pamiętam skąd.
- Cześć. – Odpowiedziałem automatycznie, zastanawiając się skąd ja ją znam. Chyba to zauważyła.
- Poznaliśmy się wczoraj wieczorem w Carpe, w sumie masz prawo nie pamiętać.
No tak wczoraj żegnaliśmy kolegę, który na dniach idzie do wojska i ostro z tej okazji popiliśmy. Nie ma to jak upić się w towarzystwie najlepszych kumpli. Teraz zacząłem sobie powoli coś przypominać, jednak nie byłem w stanie odszukać w pamięci jej imienia.
- Tak pamiętam – odpowiedziałem - dzięki, z głową nie najgorzej, choć bywało lepiej.
W tym momencie zapadła chwila ciszy. Już miałem odejść, ale coś mnie trzymało w miejscu.
- Dużo masz dziś jeszcze zajęć? – Zadała bardzo oryginalne pytanie – może skoczymy później na jakieś piwo?
Teoretycznie miałem jeszcze dwa wykłady i ćwiczenia z gramatyki opisowej, także skończyłbym po szesnastej. Pomyślałem jednak, że po porannej wpadce u Dniepra życie daje mi szanse, ażeby je lepiej przeżyć, a przynajmniej dzisiejszy dzień.
- Nawet nie, mam jeszcze tylko jeden wykład i o trzynastej jestem już wolny, a ty?
- Ja niby mam zajęcia do piętnastej, ale szczerze mówiąc, jeżeli mam się nudzić na poetyce to piwko w miłym towarzystwie jest świetna alternatywą.
- No pięknie, wczoraj się poznaliśmy a dziś już opuszczasz przeze mnie zajęcia, będę miał wyrzuty sumienia – uśmiechnąłem się.
- Dlatego postaraj się żeby było warto – odwzajemniła uśmiech – to, co o trzynastej na dziedzińcu?
- O trzynastej piętnaście, a teraz wybacz musze lecieć na zajęcia. Nie chce mi się, ale już za dużo ich opuściłem i ostatnio się mnie czepiała.
- Ok, rozumiem to do zobaczenia – tak zakończyła tę krótką konwersacje.
Wymieniliśmy się jeszcze uśmiechami, po czym ona poszła w jedną a ja w przeciwną stronę.
Na zajęciach byłem obecny tylko ciałem. Cały czas próbowałem sobie przypomnieć jak ona ma na imię. Siliłem się, aby odtworzyć w pamięci wczorajszy wieczór, jednak wspomnienia urywały się około godziny pierwszej. No tak trzeba było tyle nie pić, choć zapewne na trzeźwo nie odważyłbym się do niej zbliżyć nie mówiąc, żeby zagadać. Ale ze mnie tchórz - wyrzuciłem sobie w myślach.

Pięć minut po pierwszej stałem na dziedzińcu i czekałem na nowo poznaną koleżankę, aczkolwiek nie wiem czy określenie to jest adekwatne, raczej znajomą, ale to niedługo mogło się zmienić. Było zadziwiająco ciepło jak na koniec listopada i gdyby nie mnogość kolorowych liści opadłych z rosnących na uczelnianym dziedzińcu drzew można byłoby pomyśleć, że to środek września. Usiadłem na ławce. O tej porze jest tu wielu studentów. Jedni korzystając z ostatnich dni dobrej pogody spędzają miłe chwile na łonie pseudo natury, ćwicząc na świeżym powietrzu swoje intelekty poprzez lekturę przeróżnych książek, lub pojedynczych kartek odbitych na ksero, inni dojadają kanapki popijając kawą z automatu, a jeszcze inni palą papierosa w przerwie między zajęciami. Ogólnie jest cicho i spokojnie. Mam zaledwie dwadzieścia jeden lat, ale taka atmosfera dużo bardziej mi odpowiada niż gwar imprez codziennego życia studenta. To trochę dziwne, większość moich znajomych chce się wyszaleć za młodu. Ja lubię się wyciszyć. Często siadam na rower i jadę przed siebie polnymi ścieżkami, leśnymi duktami. Taki aktywny wypoczynek zawsze dodaje mi sił, pozwala się zrelaksować i zapomnieć o problemach życia codziennego. Kolarstwo górskie to moja wielka pasja, której nie zamieniłbym na żadną inną.
W tym momencie ujżałem ją w drzwiach wychodzących na dziedziniec, rozglądnęła się dookoła. Wstałem i ruszyłem w jej stronę. Po kilkunastu krokach znalazłem się przy niej. W promieniach jesiennego słońca wyglądała naprawdę pięknie. Nie wierze w miłość od pierwszego wejrzenia, ale gdybym wierzył to właśnie ona mogłaby być jej obiektem. Przywitaliśmy się sztampowym uśmiechem i równie sztampowym „ cześć”.
- Jak po zajęciach? – Zapytała
- Dzięki nieźle – odpowiedziałem, na to łatwe do przewidzenia pytanie, no, ale przecież nie spodziewałem się, że zapyta o nazwę stolicy Tadżykistanu – a u ciebie?- Odbiłem piłeczkę.
- Też nie najgorzej. No to, co Marek, gdzie idziemy na to piwo? – Spytała.
- Chodźmy na rynek, a w drodze wymyślimy, do którego lokalu zajrzymy, chociaż jest dość wcześnie i większość będzie jeszcze zamknięta – zaproponowałem a ona zaaprobowała uśmiechem.
Podążyliśmy w stronę rynku. - Super - pomyślałem, ona moje imię zna i wyjdę na idiote, jeżeli się zapytam o jej. Uczelnia znajduje się jakieś czterysta metrów od rynku. Bardzo lubię tarnowski rynek, jest taki kameralny, cichy i spokojny, jednocześnie jest tu dużo ciekawych lokali gdzie można zjeść coś w przerwie między wykładami, albo iść ze znajomymi na przysłowiowe piwo. Nie to, co rynek krakowski czy wrocławski, tam zawsze jest głośno, zdecydowanie za głośno i zbyt tłoczno, do tego obcokrajowcy, głównie Angole na krakowskim rynku, którzy piją bez umiaru i zachowują się jak bydło.
Przeszliśmy ulicą, Goldhamera i w kilka minut byliśmy na rynku. Droga minęła nam w dziwnej atmosferze, szliśmy praktycznie nie odzywając się do siebie i powoli zaczynałem wątpić w sukces tego spotkania. Zaproponowałem abyśmy odwiedzili Gospodę Zbójnicką, lubię to miejsce ze względu na klimat. Jest poza tym dobre na pierwsze spotkanie, gdyż można spokojnie porozmawiać, ale też nie jest się za, blisko co mogłoby spowodować niezręczną sytuacje. Usiedliśmy przy stoliku, a ja zamówiłem dwa piwa z sokiem. Kolejny dowód na to, że coraz bardziej niewieścieje. Do niedawna nigdy nie wziąłbym do ust piwa z sokiem. Na początku rozmowa była drętwa, ale po kilku łykach złocistego, a raczej czerwonego pod wpływam malinowego soku napoju, zrobiło się bardziej luźno. Dowiedziałem się, że ma dwadzieścia lat, a poprzedni rok spędziła pracując za granicą. Teraz postanowiła wrócić i rozpocząć studia. Wielu młodych ludzi robi tak po zdaniu matury.
- A to, co robiłeś po skończeniu liceum? – Zapytała, kiedy powiedziałem jej ile mam lat i że jestem na pierwszym roku studiów, choć gdybym zaczął je zaraz po wyjściu z ogólniaka byłbym teraz na trzecim.
- Najpierw studiowałem filologię germańską, również na tej nieszczęsnej uczelni, ale szybko zrezygnowałem z tego kierunku. Potem trzeba było kombinować, żeby jakoś uciec przed wojskiem no i musiałem znaleźć sobie prace.
- Co robiłeś? – Kontynuowała.
- Zapytaj lepiej, czego nie robiłem – odparłem z uśmiechem – pracowałem w hotelu, w komisie samochodowym, a przez ostanie pół roku układałem kostkę brukową.
- No widzę, że jesteś wszechstronny.
- Pewnie. Trzeba sobie jakoś radzić, choć lekko nie było. Ale przynajmniej dobrze zarabiałem i teraz mogę sobie spokojnie studiować za to, co udało mi się odłożyć, nie muszę prosić rodziców o każdy grosz. Zresztą to był dobry czas, wiele głupot się robiło i masa ciekawych wspomnień pozostała.
- Hm, ciekawe. Wydawało mi się ze praca brukarza nie jest zbyt fascynująca.
- I tu się mylisz – odpowiedziałem z przekąsem – często pracowaliśmy z chłopakami na delegacjach w różnych miastach, mieszkając w hotelach i nieraz, naprawdę niezłe akcje odchodziły.
- No to może opowiesz o jakiejś szczególnej akcji? – Zapytała drążąc temat.
Opowiedziałem jej historię o tym jak byliśmy w Jarosławiu. Mieszkaliśmy tam w bardzo przyjemnym zajeździe. Na górze były pokoje dla gości, a na dole restauracja z telewizorem. W tym czasie odbywała się olimpiada w Pekinie, więc po pracy przesiadywaliśmy tam do późna oglądając relacje z tej imprezy pijąc piwo na koszt szefa. Trzeciego dnia naszego pobytu pojawiła się w zajeździe pewna para, starszy facet bardzo elegancki i młodsza od niego na oko o jakieś dwadzieścia lat cizia. Usiedli przy stoliku i zamówili butelkę wina. Wyglądało to wszystko bardzo jednoznacznie. Podsłuchałem fragment ich rozmowy, mówili coś o sprawach wiary. Kolega powiedział – będzie, dupczonko - rozbawiło nas to, ale jak się okazało miał racje. Poszli na górę, a my za nimi. Okazało się, że wynajęli pokój zaraz obok naszego. Paweł - kumpel, z którym dzieliłem pokój szybko zorientował się w sytuacji. Wyszedł przez okno dachowe i przylgnął do poszycia wychylając głowę tak, aby mógł obserwować sytuacje w sąsiednim pokoju. – Nie zasunęli żaluzji- usłyszałem jego podekscytowany głos. Idiota – pomyślałem. Zawołał mnie szybko mówiąc, że mamy porno na żywo. Nie wiem w sumie, czemu ale też wyszedłem na dach żeby zerknąć, mimo, iż mam lęk wysokości. Światło było zgaszone, ale włączony telewizor sprawiał, że mieliśmy świetny widok. Nieźle się uśmialiśmy wtedy. Byłem jednak zmęczony po pracy i szybko wróciłem do pokoju. Jak się okazało Paweł siedział na dachu do trzeciej w nocy. Rano doszliśmy do wniosku, że to musiał być jakiś ksiądz, który chciał sobie skorzystać z młodą parafianką. Jego zachowanie, ręce widać, że nieskalane pracą fizyczną, sposób, w jaki trzymał kieliszek z winem i te rozmowy o wierze, wszystko na to wskazywało. Zażartowałem jeszcze, że mogliśmy zrobić zdjęcia a potem postraszyć go, że prześlemy je do biskupa.
- No to był świetny pomysł, można byłoby drzeć kasę z frajera. Za błędy trzeba płacić – powiedziała to bardzo poważnie.
- Nie wiem, takie rzeczy są przecież nielegalne, można za to iść siedzieć.
- I co myślisz, że gość by się komuś poskarżył? To by przecież zrujnowałoby mu życie, jeżeli nawet nie był księdzem, a zwykłym facetem, który wziął sobie panienkę na boku to żona nie byłaby zadowolona gdyby się o tym dowiedziała. Trzeba tylko zażądać odpowiedniej sumy, nie zbyt dużej, takiej, aby pomyślał, że za takie pieniądze nie warto ryzykować. – Wydawała się dziwna, gdy to mówiła.
- To też zależy, dla kogo jaka suma nie jest zbyt duża. - Odpowiedziałem.
- Wcześniej należałoby takiego klienta wybadać. Dla dobrze zarabiającego biznesmena pięć tysięcy to grosze a dla nas to kupa kasy – ciągnęła ten temat, tylko, po co akurat tego się uczepiła?
- Dla nas? – Zapytałem ze zdumieniem – chyba nie myślisz, że moglibyśmy coś takiego zrobić?
- A dlaczego nie? Pomyśl to by dopiero była niezła akcja.
- No świetna, niezapomniane przeżycie – skwitowałem z sarkazmem.
- Ale ja mówię serio. – Odpowiedziała, a wyraz jej twarzy wskazywał, że rzeczywiście tak myśli.
- Tak i jak niby to widzisz? – Zapytałem, sądząc ciągle, że żartuje, że to tylko takie gdybanie, z którego nic nie wyniknie.
- To proste, działamy we dwoje, ja podrywam jakiegoś dzianego gościa, umawiam się z nim a ty robisz z ukrycia zdjęcia.
- I niby, co idziesz z nim do łóżka? – Po co się o to wogóle pytam. Dziwna się robi ta rozmowa, powinienem zmienić chyba temat.
- Nie trzeba iść do łóżka wystarczy, że się poprzytulamy do tego kilka pocałunków, resztę każdy sam sobie dopowie – mówiąc to była cały czas bardzo poważna.
- Niby tak, ale co potem? Nawet, jeżeli będziemy mieć już te zdjęcia to co, pójdę do gościa i powiem mu dawaj kasę bo mam zdjęcia na których miziasz się z jakaś laską, a jak nie to pokażę je twojej żonie?
- Dokładnie – zabrzmiało to tak, że po tych słowach naprawdę pomyślałem, iż ona może mówić serio. Widzimy się dopiero drugi raz, wczoraj jeszcze nie wiedziałem o jej istnieniu. Muszę przyznać, że dziwnie pogrywa.
- Ale przecież mnie nie znasz skąd będziesz wiedzieć, że cię nie wystawię?
- A wystawiłbyś? – Odpowiedziała pytaniem, czego bardzo nie lubię.
- No pewnie. I wziąłbym całą kasę dla siebie – pomyślałem, że też sobie z nią pogram w tę gierkę.
- Nie sądzę abyś był do tego zdolny.
-Nic o mnie nie wiesz, a poza tym skoro uważasz, że nie byłbym zdolny cię wykiwać to czy mógłbym wziąć udział w takim przedsięwzięciu?
- Wykiwać mnie, a naciągnąć jakiegoś frajera to dwie różne sprawy – kontynuowała rozmowę.
- Taka jesteś pewna siebie?
- Tak – odparła szybko bez zastanowienia z kamiennym wyrazem twarzy.
- Zadziwiasz mnie. Nie, to nie jest dobre określenie dla kogoś, kogo praktycznie nie znam, bardziej mnie fascynujesz.
- Nie ciebie jednego, a i nie martw się tym, że się jeszcze słabo znamy, wkrótce to się zmieni.
- No właśnie może opowiesz mi coś więcej o sobie? – Zaproponowałem. Wreszcie udało mi się sprowadzić rozmowę na inny tor.
- Nie jestem ciekawą osobą. – Odpowiedziała po chwili zamyślenia.
- Śmiem twierdzić zupełnie inaczej – nie zgodziłem się z nią.
- Po prostu jesteś zauroczony, to normalne, ale szybko ci przejdzie jak mnie bliżej poznasz – powiedziała to z uśmiechem robiąc bardzo zawadiacką minę.
- Muszę przyznać, że jesteś bardzo bezpośrednia i pewna siebie, jednak nie mogę zaprzeczyć temu, co powiedziałaś.
- Wiem, każdy przyznaje mi racje i zawsze źle na tym wychodzi.
- To może ja będę tym pierwszym, który wyjdzie dobrze.
- Nie przekonasz się póki nie spróbujesz.
- Nie wygra ten, kto nie zagra – podsumowałem.
- Dokładnie – odrzekła.
Dalsza rozmowa potoczyła się na standardowe tematy, chociaż nie mogę powiedzieć, że była standardowa. Nie z nią. Była taka fascynująca, intrygowała mnie. Zjawiskowa dziewczyna i nie chodziło tylko o jej urodę. Wyczuwało się w niej coś osobliwego coś, co mnie do niej przyciągało z każdą chwilą. Była całkiem inna niż wszystkie dziewczyny, tylko nie wiedziałem czy pozytywnie, czy też negatywnie.
Czas bardzo szybko mijał, nim się zorientowałem była już osiemnasta, co oznaczało, że jestem tu z nią od pięciu godzin. I w tym momencie niestety oznajmiła, że musi już iść. No cóż nic, co dobre nie trwa wiecznie, choć chętnie posiedziałbym tu z nią do północy. Wyszliśmy z gospody. Zaproponowałem, że ją odprowadzę, ale odmówiła. W takim wypadku nie pozostało mi nic więcej jak tylko powiedzieć jej „cześć”. Uśmiechając się pięknie, odwróciła się i poszła w stronę ulicy Żydowskiej. Stałem jeszcze chwilę próbując wyryć w pamięci ten jej cudny uśmiech.
Jadąc autobusem rozważałem całą tą sytuacje. Praktycznie od rana nie myślałem o niczym prócz niej, a najlepsze było to, że nadal nie znałem jej imienia. Boże, co się dzieje? Nikt nigdy nie wywarł na mnie takiego wrażenia. Przypomniał mi się teraz Nagi Instynkt. Ona była dokładnie taka jak bohaterka grana przez Sharon Stone. Tylko, że ja niestety nie wyglądam na Michaela Douglasa.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos dzwoniącego w kieszeni telefonu.
- Siema byku, jak leci? – Powiedziałem odbierając. Dzwonił Wojtek, mój dobry kumpel. Przez to spotkanie zapomniałem, że umówiłem się dziś wieczorem z chłopakami na szachy. Nie chciałem się wykręcać, jednak wiedziałem, że nie będę miał głowy do myślenia nad grą. Niemniej chętnie pogadam z kolegami wypijając kilka piw. Nie pojechałem do domu, tylko wysiadłem wcześniej i od razu poszedłem do kolegi. Wieczór był w sumie udany, jak zresztą zawsze, kiedy jestem z chłopakami. Jak to dobrze mieć kilkoro ludzi, na których zawsze można polegać i z którymi o wszystkim można pogadać, choć o moim dzisiejszym spotkaniu nic im nie wspominałem.
Około godziny dwudziestej trzeciej wybrałem się do domu, pieszo to tylko piętnaście minut. Mieszkam w wiosce dwadzieścia kilometrów od Tarnowa. O tak późnej porze panuje tutaj cisza jak makiem zasiał, nawet nie minął mnie po drodze żaden samochód. W domu wszyscy już spali. Udałem się do łazienki, żeby się odświeżyć. Wychodząc spod prysznica usłyszałem dzwoniącą komórkę, którą wcześniej zostawiłem w swoim pokoju. Pobiegłem szybko odebrać, chwytając w locie ręcznik, przepasałem się nim już na korytarzu. Wyświetlał się nieznany numer. Wydało mi się to podejrzane, rzadko dzwoni do mnie ktoś prócz moich znajomych, a już na pewno nie o północy.
- Słucham – powiedziałem po naciśnięciu zielonej słuchawki.
- Cześć, myślisz o mnie? - Poznałem jej głos. Zgadła. Myślałem o niej nawet pod prysznicem.
- Nie, wcale - odparłem z przekąsem.
- Wcale, a wcale, nawet troszeczkę?
- No przecież wiesz, że myślę o tobie i to myślę bez ustanku. A tak właściwie to skąd masz mój numer?
- Dałeś mi go.
- Nie przypominam sobie – odparłem zdziwiony.
- Wtedy, kiedy poznaliśmy się w Carpe – wytłumaczyła.
- No tak, to możliwe – bałem się zapytać kumpli, co jeszcze wtedy robiłem.
- O której masz jutro czas? – Zapytała.
- Czas? – Zdziwiłem się ponownie.
- Musimy się spotkać i omówić szczegóły naszej akcji.
- No tak – zaśmiałem się – bardzo chętnie.
- To o dwudziestej w Carpe. - Zaproponowała szybko
- No nie wiem… - zastanowiłem się chwile.
- Muszę kończyć, jutro o dwudziestej, tylko nie zapomnij i niech ci się przyśnię.
- Tak na pewno i dobranoc - odpowiedziałem do głuchej już słuchawki. Ciekawe gdzie jej się tak teraz spieszyło. Naprawdę nie wiedziałem, co mam o tym sądzić. Przyciągała mnie do siebie jak magnes, choć znałem ją praktycznie kilka godzin i na pewno nie mogę powiedzieć, że się w niej zakochałem. Było w niej jednak coś takiego, coś, czego nie da się opisać słowami. Wabiła mnie jak owadożerna rosiczka pszczołę, miałem jednak nadzieję, że uda mi się zakosztować nektaru nie wpadając w jej sidła.
Położyłem się do łóżka, włączyłem muzykę, i udało mi się nadzwyczaj szybko zasnąć, choć myślałem, że po tym telefonie będzie to trudne.
Obudziłem się rano, popatrzyłem na telefon, aby odczytać godzinę. Zawsze zasypami z telefonem przy uchu obłożony pilotami od wieży, telewizora i DVD.
- Cholera! – Zakląłem w myśli - piętnaście po dziewiątej. Z tego wszystkiego zapomniałem nastawić budzik w komórce.
Dziś zajęcia zaczynały się o ósmej. Najbliższy autobus do Tarnowa miałem za 5 minut. Nie było szans, aby na niego zdążyć. Następny odjeżdżał za godzinę, czyli na uczelni byłbym za dwie. Nie mam dziś dużo zajęć, pomyślałem, więc, że teraz już nie bardzo mi się opłaca jechać. Zostanę w domu i spróbuję ruszyć coś z pracą na staropolską. Usiadłem przed komputerem, ale szło mi to strasznie opornie i nawet silna kawa nie pomogła. Chciałem sobie przypomnieć, co mi się dzisiejszej nocy śniło. Pewnie ona. Może to wszystko było tylko snem. Kiedyś już miałem tak realistyczny sen. Sprawdziłem rejestr odebranych połączeń. Nieznany numer dzwonił do mnie trzy minuty po północy. Nie to nie był sen. Wiedziałem już, że teraz o pisaniu pracy mogę zapomnieć. Postanowiłem przewietrzyć się i trochę popedałować. Ubrałem się w kolarskie ciuszki, w których według moich znajomych wyglądam jak pedał, ale kij z nimi grunt, że dobrze się w nich jeździ. Wychodząc matka złapała mnie pytając, gdzie idę. Kurcze ona zawsze zadaje takie zajebiste pytania, a gdzie niby mogę iść ubrany w strój kolarski?
Od wczoraj pogoda trochę się zepsuła, było pewnie z dwa może trzy stopnie powyżej zera, ale nie narzekałem, bo o tej porze roku nieraz był mróz i śnieg po kolana. Ostra jazda jak zwykle mi pomogła. Wróciłem do domu skrajnie zmęczony. Wziąłem prysznic, a następnie zrobiłem sobie kanapkę. Usłyszałem dźwięk przychodzącego smsa. Odczytałem. Wiadomość zawierała jedno słowo „pamiętaj”. Tak była od niej. Jakże mógłbym zapomnieć? Dziś o dwudziestej. Była zaledwie czternasta, więc miałem dużo czasu i żadnego pomysłu na jego spożytkowanie.

Równo o dwudziestej przekroczyłem próg Carpe. Zawsze jestem taki punktualny. Punktualność to cecha, którą bardzo cenię u ludzi, jeżeli ktoś się ze mną umówi i spóźni się więcej niż trzy minuty, jest u mnie na pół spalony. Szczerze mówiąc nie przepadam za tym lokalem. Jest tu zdecydowanie za głośno, do tego wszędzie unosi się dym papierosowy, którego nie znoszę. Wystrój lokalu jest nijaki. Wielu moim znajomym się podoba, dla mnie jest chaotycznie i kiczowato. Tu jakiś zdezelowany motocykl, ciekawe, po co? Gdzie indziej wielka palma w zbyt małej donicy, która nie wiedzieć, czemu jakoś jeszcze opiera się specyficznemu mikroklimatowi tu panującemu, żaden z elementów wystroju nie pasuje do drugiego. Jednym słowem wolna amerykanka.
Zauważyłem ją siedzącą przy barze i pijącą drinka. Podszedłem i przywitałem się. Znów poczułem to niezwykłe, niemożliwe do opisania uczucie. Odeszliśmy od baru i usiedliśmy przy stoliku w kącie. Miała na sobie krótką spódniczkę i czerwoną bluzkę odkrywającą dekolt. Na szyi zawieszony łańcuszek z wisiorkiem w kształcie litery A, na którym teraz skupiał się mój wzrok, a pod którym zarysowywała się łagodnie linia jej biustu. Była świadoma mojego spojrzenia, jednak wcale jej to nie peszyło. Rozpuszczone blond włosy, lśniąc sięgały jej do ramion. Była śliczna, jak z bajki. Powiedziałem jej to.
- Wiesz ile razy dziś to słyszałam? – Odparła jakby od niechcenia.
- Myślę, że ani razu.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Bo takie dziewczyny paraliżują mężczyzn. Niewielu potrafi się zdobyć na odwagę, żeby się do nich odezwać – przedstawiłem jej swą teorie.
- Masz racje, ale tylko do dziesiątej, później sobie popiją, staja się bardziej pewni siebie i wtedy są najlepszym celem.
- Celem?
- Tak. Wtedy bardzo łatwo ulegają. Nawet papież po kilku piwach by ze mną zgrzeszył – no cóż widać nawet papież nie jest dla niej świętością.
- Ty chyba nie wierzysz w Boga? – Nie pytałem, raczej stwierdzałem fakt.
- Wierze, ale Bóg w porównaniu ze mną jest malutki. Nie prawda?
Tak. Pomyślałem, że jej religia znalazłaby wielu wyznawców. Była ode mnie rok młodsza, a mimo to czułem się przy niej niczym gówniarz. Zapadła chwila ciszy. Patrzyliśmy sobie w oczy. Próbowałem coś odczytać z jej wzroku, który mówił do mnie tysiącem słów, lecz w niezrozumiałym dla mnie języku.
- To może porozmawiamy o naszym dziele? – Przerwała milczenie, a ja wiedziałem, o co jej chodzi.
- Myślałem, że już ci to przeszło.
- A myślisz, że dlaczego tu z tobą jestem? – To akurat nie było miłe – no, ale jak nie chcesz to trudno, znajdę kogoś innego, kto mi pomoże i już się pewnie nie zobaczymy, a szkoda, bo to przecież był twój pomysł.
Odebrałem to, jako szantaż. W krótkim czasie zdążyła mnie od siebie uzależnić, nie chciałem, żeby to było nasze ostatnie spotkanie.
- I tak będziemy się widywać na uczelni – powiedziałem, nie mając nic lepszego na odpowiedź.
- Raczej nie. Nie jestem studentką. Przyszłam wtedy na uczelnie, ponieważ mi powiedziałeś, że tu studiujesz, chciałam się po prostu z tobą spotkać.
- Widać okazałem się mało interesującą osobą.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo dalszą naszą znajomość uzależniasz od tego czy pomogę ci w twoim planie, sama powiedziałaś, że tylko, dlatego tu jesteś i gdyby nie to, nasze wczorajsze spotkanie byłoby zapewne ostatnim.
- Nie. Powiedziałam to, żeby cię zmobilizować.
- Sam już nie wiem, co mam o tym wszystkim sądzić.
- Pomyśl to prosty plan, który musi się udać.
- Dobrze – powiedziałem nie wiedząc, dlaczego – zgadzam się.
- Świetnie, zrobimy to jutro – powiedziała to tak jakby miała wszystko dokładnie zaplanowane.
- Jutro? Do czegoś takiego trzeba się przygotować. Potrzebujemy szczegółowego planu no i sprzętu.
- Wystarczy dobry aparat, a nad planem właśnie myślimy – nie dawała za wygraną.
- Ja myślę, że to zły pomysł i bekniemy za to.
- Nie wymiękaj. Jutro o dziesiątej w ratuszu odbędzie się konferencja jakiejś agencji rozwoju regionalnego czy czegoś w tym stylu. Będzie tam dużo dzianych szych. Nie każdy może tam wejść, ale mam znajomego, który mnie wprowadzi, będę udawać studentkę administracji, która jest tam, aby zebrać materiały do pracy licencjackiej.
- No nieźle widzę, że sobie wszystko ułożyłaś.
- Tak, całą noc układałam ten plan. Staniemy przed ratuszem, żeby upatrzyć odpowiedni cel. Zobaczymy, kto przyjedzie sam i jakim samochodem, około pierwszej będzie przerwa na lunch i wtedy zaatakuje.
- A jak ci się nie uda?
- Nie wierzysz we mnie? – Znów zrobiła tę zawadiacką minę, przez chwilę wyglądała na niewinną szesnastolatkę, która nigdy nawet nie całowała się z chłopakiem.
- Dobrze załóżmy, że ci się uda i co dalej?
- Konferencja kończy się około czternastej, ale pewnie trochę się przeciągnie. Po jej zakończeniu wyjdę z celem i wsiądę do jego samochodu, ty będziesz czekał i zrobisz kilka zdjęć, ja już się postaram, żeby wyglądały odpowiednio. Pojadę z nim do mojego mieszkania. Mieszkam na Bitwy o Wał Pomorski, zresztą wcześniej pokaże ci gdzie dokładnie. Postaram się abyśmy jechali jak najdłużej, trochę pokrążę z nim po mieście, tak żebyś mógł w tym czasie dojechać do mojego mieszkania. Dam ci klucz, wejdziesz tam i schowasz się na balkonie. Zasłonisz zasłony tak żeby cię nie zauważył, ale żebyś jednocześnie mógł zrobić nam zdjęcia. Masz jakiś samochód?
- Tak, wezmę od ojca.
- Kiedy będziemy mieć już fotki spławie tego leszcza, a potem zastanowimy się ile od niego wyciągnąć. Kasą dzielimy się po połowie.
- Wow – zatkało mnie – naprawdę nigdy wcześniej tego nie robiłaś?
- Jestem perfekcjonistką, mam tylko nadzieję, że ty nie zawiedziesz.
- Ja też jestem perfekcjonistą, jak już coś robie to robię to dobrze.
- I to mi się podoba, ma być pełen profesjonalizm.
- To może pójdziemy teraz do ciebie i pokażesz mi dokładnie gdzie mieszkasz? – Zaproponowałem.
- Nie. Dziś nie mogę, zresztą muszę zaraz lecieć, masz tu dokładny adres – powiedziała dając mi małą karteczkę – przyjedź do mnie o ósmej rano.
- Dobrze będę, a ty zrób kawę – powiedziałem z uśmiechem
- Nie będziemy pić kawy. Napijemy się szampana, ale dopiero, kiedy będzie po wszystkiemu i będziemy mieć pieniądze.
- Trzymam cię za słowo.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, po czym oznajmiła, że musi już iść. Będąc z nią zapomniałem nawet gdzie jestem. Byłem naturalnie nadal w pubie. Zamówiłem sobie piwo z wkładką i próbowałem sobie wszystko jakoś ułożyć w głowie. Nie mogłem uwierzyć, że się na to zgodziłem. Chyba mi totalnie odbiło, znam panienkę od wczoraj, gdzie słowo znam jest bardzo na wyrost, a chcę z nią zrobić coś takiego. To fakt, nieraz mówiłem, że uczciwą pracą się człowiek nie dorobi, a świat opiera się na dupie i na pieniądzach, jednak do tej pory byłem przykładnym młodym obywatelem. Pracowałem, teraz studiuje, nigdy nie miałem żadnych konfliktów z prawem, żyję w normalnej rodzinie, a to, co zamierzam jutro zrobić jest przecież przestępstwem. Mimo wszystko zrobię to. Zrobię to, bo nie umiem się jej oprzeć, zrobię, choć wiem, że będę tego bardzo żałował.
Do domu wróciłem ostatnim autobusem, była dwudziesta trzecia. Położyłem się spać. Bałem się jutrzejszego dnia, może to nic wielkiego, ale nigdy czegoś takiego nie robiłem. Zacząłem jednak łapać się na tym, że w gruncie rzeczy coraz bardziej chcę tego, będę mógł sobie coś udowodnić, że potrafię się do czegoś takiego posunąć, że kawał ze mnie drania. Zawsze podziwiałem tych twardych bezwzględnych facetów z filmów, którzy potrafili bez skrupułów wyrządzić komuś krzywdę.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Ivan_potulny · dnia 02.01.2010 08:59 · Czytań: 811 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 1
Komentarze
Elwira dnia 02.01.2010 20:42 Ocena: Dobre
Nieźle napisane. Za dużo zaimków, ale językiem posługujesz się sprawie. Nic rażącego nie rzuciło mi się w oczy.

Napisane ciekawie. Sama chciałabym już wiedzieć, jak będzie wyglądał ten następny dzień ;)

Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty