Smugi - Angnirr14
Proza » Inne » Smugi
A A A
Środek nocy. Porucznik Mike Platard przechadzał się wąską ścieżką wzdłuż kamiennych wałów obronnych jego posterunku. Niebo było gwieździste, migotało tysiącami świetlistych punkcików, które jakby hipnotyzowały swym blaskiem. Mike Platard westchnął. Zatrzymał się i wypełnił nozdrza świeżym, rześkim tchnieniem nocy. Stał tak przez chwilę, delektując się ciszą i spokojem, tak przecież różnym od dziennej bieganiny. Jego myśli stały się czyste, powracały do czasów dzieciństwa, kiedy razem z ojcem wymykali się wieczorami z domu, by oglądać gwiazdy. Wpatrywali się w nie swymi brązowymi oczami, od których odbijał się ich blask, tak uroczy. Potrafili tak siedzieć i patrzeć całymi godzinami, bez słowa. Tylko gwiazdy i bliskość między ojcem i synem.

- Mike! – wyrwał go z zamyślenia głos sierżanta Toma Balziego, który pędził w jego stronę z karabinkiem M4 wycelowanym w wejście do parowu ze jego plecami.

- Mike, padnij! – w pierwszej chwili zaskoczony porucznik wpatrywał się tylko w biegnącego kolegę, lecz po chwili, kiedy się odwrócił i zobaczył u wejścia do jaru białe smugi, padł na ziemię. Sierżant Tom doskoczył do niego i już miał zamiar wystrzelić serię w stronę wrogiego celu, kiedy on nagle znikł. Rozmył się. Parów znów stał przykryty blaskiem nieba, tak jak przed chwilą, cichy i ponury. Białe smugi wijące się, jak się zdawało Mike’owi, na jego progu, znikły.

- Widziałeś? – wykrztusił Mike do sierżanta – Widziałeś to?

- Widziałem sir. Co to za cholerstwo? – Tom oblizał wargi i opuścił powoli M4, nie spuszczając jednak wzroku z parowu. – Co to za cholerstwo, sir? – zapytał jeszcze raz, tym razem głosem już spokojniejszym.

- Nie jestem pewien, Tom. Może to tylko złudzenie optyczne? – odpowiedział podnosząc się z ziemi. Jego serce powoli wracało do normalnego rytmu. Oddech uspokoił się, czujne spojrzenie jednak nadal wypatrywało zagrożenia. Zaledwie dziesięć metrów od nas. Jak mogłem nie zauważyć, usłyszeć! Wyrzucał sobie w myślach porucznik Mike Platard. Spojrzał na Toma. Jak zawszę czujny, pomyślał i klepnął kolegę w ramię.

- Jesteś niezastąpiony Tom – powiedział ze szczerym uśmiechem i wyciągnął paczkę papierosów. Zapalili. Dym wydmuchiwany z płuc szybko rozwiewał lekki, zachodni wiatr. Stali, otoczeni kamiennym wałem. Pobliskie pasmo górskie wypiętrzało się kilka kilometrów przed nimi. Z oddali dobiegał lekki szelest poruszanych wiatrem liści. Gdzieś zawył wilk. Jego złowrogi i ponury, niesiony echem dźwięk, przywrócił obraz trwogi. Trwogi, od której Mike nie mógł się uwolnić. Trzy tygodnie wcześniej, podczas patrolu na ulicach As-Sulajmanijja, doszło do krwawej jatki. Zewsząd nabiegali nowi wrogowie, zapalczywi i uparci bojownicy Islamu. Platard stracił wtedy trzy czwarte stanu swojego oddziału. Gdyby nie odsiecz, jaką przyniosły siły powietrzne, wszyscy zostaliby wybici. Pierwszy tydzień od tego zdarzenia Platard spędził w szpitalu polowym bazy North Star, położonej między As-Sulajmanijja i Kirkukiem. Wstrząśnienie mózgu, powtarzał mu do znudzenia personel medyczny. Jednak wtedy stało się coś jeszcze większego. Psychika porucznika Mike’a Platarda załamała się. Nieprzespane noce, lub te, które wypełniały koszmary, powoli zaczęły odbierać mu siły i wiarę w słuszność tej wojny. Kiedy wreszcie opuścił szpital, przerzucono go w spokojniejszy rejon w okolicach miasteczka Surdash.

- Cholerny Irak - powiedział Tom, jakby sam do siebie. Zdeptał wypalonego papierosa i spojrzał na Mike’a.

- Mike, jak myślisz, czy uda nam się cało wyjść z tej przeklętej wojny?

- Przy bożej pomocy i własnej czujności możesz mieć taką nadzieję, Tom - odpowiedział przecierając oczy palcami. - Jestem zmęczony - dorzucił po chwili i zszedł drużką do pobliskiego baraku.

- Nadzieja to sprzedajna dziwka - powiedział sierżant Tom Balzi, przykucając między drobną szczeliną w kamiennym wale.

*

Ta noc była jak pozostałe. Koszmar gonił koszmar. Mike budził się, zasypiał. W snach przewijały mu się twarze kolegów, tych którzy polegli na ulicach Sa-Sulajmanijja. Krew i krzyk, straszny krzyk. Śmierć. Jednak tej nocy przyśniło mu się jeszcze coś. Coś, czego nie mógł nawet dokładnie opisać. W czeluściach mroku przewijały się twarze, sino blade twarze, mocno oszpecone, jakby rozdarte szponami dzikiej bestii. Wykrzywione usta od niemego krzyku, zdawały się grozić. Wirowały tak po okręgu, szybciej i szybciej. Mike szedł w ich stronę, lecz zawsze pozostawał w tej samej odległości od nich. Panowała zupełna cisza. Sino blade twarze powoli zaczęły zanikać, rozmywać się w mrocznym świecie koszmaru. Na chwilę przed zupełnym zniknięciem, ich szybkość była tak wielka, że Mike widział tylko goniące w koło jasne światło. Naglę, w jednej chwili, Mike leżał w swoim łóżku, obok niego spała Marta. Cudowna Marta, pomyślał. Obrócił się w drugą stronę i oniemiał. Koło biurka stał demon. Okryty w czarną szatę z kapturem, spod którego widoczne były tylko oczy. Białe oczy, bez źrenic. Demon trzymał coś w dłoni, lecz Mike nie mógł dokładnie określić czym jest ten przedmiot. Stał i patrzył, przyglądał się. Po chwili demon uniósł ów przedmiot i wyciągnął go w stronę Mike’a. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do ciemności, odczytał ledwo widoczny napis: „oni wiedzą, co wy czynicie!”. W chwilę po przeczytaniu demon zrzucił kaptur, a w stronę Mike’a padła lawina plugawych w swym gardłowym tonie gróźb, lub przestróg. Twarz demona w szalonym tempie dopadła do twarzy Mike’a. Mike wbił się w łóżko, dłońmi mocno zacisnął prześcieradło. Dzieliły ich centymetry. Demon sapał, strasznie zbulwersowany zdawałoby się. Miał twarz podobną do lawirujących sino bladych zjaw, lecz bardziej dostojną i mniej oszpeconą. Jednak straszniejszą. Stał tak chwilę nad Mike’em, po czym zarzucił kaptur na głowę i znikł. Koszmar minął, a porucznik Mike Platard doszedł do siebie dopiero po trzecim kubku kawy.

*

- Kiedy byliśmy jeszcze dzieciakami często wymykaliśmy się z domu by podglądać sąsiadkę, pamiętasz Nick? - zapytał Tom Balzi i zajął miejsce na prowizorycznym taborecie obok Nick‘a i Mike‘a. Nad ich głowami rozpościerał się płaszcz gwieździstego nieba. Kamienny wał osłaniał ich nieco od lekkiego, acz chłodnego wiatru.

- Jasne, że pamiętam - odpowiedział kapral Nick Stewart i zarechotał w swój charakterystyczny sposób. - Mięliśmy niezły ubaw, szczególnie jak Luiz zwietrzyła nasz zapach.

- Zapach? - zapytał Mike rzucając zdziwione spojrzenie Nick’owi.

- Luiz, to cwana suka - odpowiedział. - Czasem mogliśmy bez przeszkód podziwiać to i tamto, ale kiedy Luiz nas wyczuła, było pozamiatane. Potrafiła nas gonić przez całą ulicę. Nie raz, ani dwa wracaliśmy z odciśniętymi zębiskami, prawda sierżancie? - skończył i znów zarechotał. Mike przerzucił zdziwione spojrzenie z Nick’a na Tom’a.

- Luiz to pies panny, którą podglądaliśmy poruczniku - odpowiedział Tom i ziewnął przeciągle. - Męczą mnie te nocne warty. Nie rozumiem tylko dlaczego, ty poruczniku, przesiadujesz tutaj z nami - zapytał grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniu paczki papierosów. Mike nie odpowiedział, splunął tylko i rozmasował nadgarstki.

- Myślę, że męczy cię masakra w As-Sulajmanijja - powiedział podpalając papierosa. Mike rzucił mu rozgniewane spojrzenie. Jednak nie mógł i nie chciał dalej dusić tego w sobie. Uspokoił się.

- Widzisz Tom - zaczął powoli. - Tam, na ulicach As-Sulajmanijja - przerwał i przełknął głośno ślinę. Tom zerkał na niego, na wpatrującego się w ziemię żołnierza armii amerykańskiej. - Tam, na ulicach As-Sulajmanijja…

- Ja tam nie wiem co tam się wydarzyło - przerwał mu Nick - ale co to jest do kurwy nędzy? Palec kaprala Nick’a Stewart’a wskazywał wejście do parowu. I tańczące, zdawałoby się, białe, wyraziste smugi.

*


- Co tu się wydarzyło sierżancie? - zapytał pułkownik John Marshal wychodząc z ubłoconego Humvee. Był ponury, deszczowy poranek. Od pobliskich gór nadciągały burzowe Cumulonibusy.

- Nic z tego nie rozumiem sir - odpowiedział sierżant Connor. - W nocy, o godzinie 2:14 dostaliśmy raport od grupy porucznika Platarda. Wzywali wsparcie. Mówili o dużej sile nieprzyjacielskich jednostek. Wszystko to wypełniały odgłosy wystrzałów. O godzinie 2:21 kolejne wezwanie o pomoc. Rozpaczliwe i pełne dziwnych, buczących odgłosów, jakby krzyków. Połączenie zostało nagle przerwane. Jednak najdziwniejsze jest to, że wszystkie łuski, jakie leżą tu setkami, zostały wystrzelone przez naszych chłopców. Nie ma nawet najmniejszego śladu po nieprzyjaciołach. Najmniejszego sir - skończył i gestem ręki przywołał jednego z kaprali krzątających się po pobojowisku.

- Nie mamy nic nowego sir. Wszędzie trupy naszych, niekiedy mocno oszpecone. Cała załoga posterunku, dwudziestu pięciu marines poniosła śmierć od ran szarpanych, lub, co jest niezwykle dziwne, od obrażeń… - przerwał mu warkot kołujących w powietrzu trzech śmigłowców AH-64A Apache. - Od obrażeń wewnętrznych - dokończył, kiedy śmigłowce odleciały w stronę gór.

Pułkownik rozejrzał się w około. Marines, którzy zjawili się wcześniej zbierali, jak zwykł to określać, ciała kolegów. Woda w kałużach rozpluskiwała się pod ich krokami. Zobaczył coś jeszcze. Majaczącą miedzy barakami białą smugę.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Angnirr14 · dnia 05.01.2010 09:07 · Czytań: 516 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty