Rozstali się parę minut później, w absolutnym milczeniu. Kiedy Ethan zwołał grupę na apel, Kaya przybiegła pierwsza, blada jak ściana, z oczami zmrużonymi w kocie szparki, ale zdecydowana udowodnić mu, że nic jej nie jest. Planował zawody pływackie, pogoda była wręcz idealna, ale bał się, że Kaya, po dwóch nieprzespanych nocach, zwyczajnie nie da rady. Z pomocą chłopaków rozłożył trampoliny i przez ramię rzucił, żeby poćwiczyli do obiadu. Kaya, roześmiana, wskoczyła pierwsza. Uwielbiała to.
W tym samym czasie Ethan zabarykadował się w biurze, przy komputerze. Po dwunastej zawołał Rickiyę. Przybiegła od razu, choć trochę skrzywiona. Jej oczy błyszczały, mimo wielkiego krwiaka na prawej ręce i obu łokci, zdartych niemal do krwi. Pokręcił głową. Była w tym jedną z najlepszych, ale nie mogła opanować techniki. Potrafiła zrobić wszystko, ale w zawodach za styl nie dostałaby wielu punktów. Kaya była typowym samoukiem, nie zwracała uwagi na polecenia i miała zdecydowanie za dużo kłopotów ze słuchaniem rozkazów, chociaż jemu akurat podporządkowywała się zawsze.
-Tak, trenerze? - zaczerwieniona od wysiłku, uśmiechnięta, nie przypominała załamanej dziewczyny, którą widział w nocy.
-Mam coś dla ciebie - podał jej plik kartek. Błysnęła uśmiechem, tym samym, którym oczarowała go przy ich pierwszym spotkaniu.
-Da... - Kaya urwała w połowie słowa. Wyprostowana na baczność, teraz się skuliła. -Co to jest?
-Szukasz domu, tak? No to ci znalazłem.
-Ethan, co ty... Przecież ja nie mogę...
-Kaya, proszę cię. Co masz zamiar robić? Zrezygnować ze wszystkiego? Czy może uciec z domu? A może do końca życia bać się tam wrócić, bo nie wiesz, czy łaskawie cię zaakceptują, czy nie?
-Ethan!
Głos Kai był wyższy niż zazwyczaj. Mężczyzna odetchnął głębiej. Powiedział za dużo, a jednocześnie nie mógł się cofnąć, tylko szok mógł przemówić do dziewczyny.
-Jesteś za dobra, żeby z tego zrezygnować.
-Nie pamiętasz już, jak namawiałeś mnie, żebym dla świętego spokoju poszła na medycynę?! Jak mówiłeś, że to zatka im usta, a mi da większe szanse? Zmieniłeś zdanie? Dlaczego akurat teraz, co?!
-Kaya... - Ethan patrzył na nią jak na widmo. Ona nigdy dotąd nie podniosła na niego głosu.
-Mówiłem prawdę. Mogłabyś pójść na medycynę, ale to chyba nie jest to, co chcesz robić, co?
-Teraz to do ciebie dotarło? Nie rozumiesz, że ja zaszłam już za daleko i nie mogę się cofnąć, choćbym tego chciała, a twojej łaski ja nie potrzebuję...
Od razu wiedziała, że przeholowała. Ethan nachylił się ku niej i złapał za ramiona. W pewnej chwili myślała, że ją uderzy, ale nie. Nie on. Zamiast tego nachylił się do jej twarzy. Szok był tak duży, że pomyślała, iż po raz pierwszy w życiu zemdleje. Ale nie dotknął jej ust. Pocałował ją w czoło.
-Ty dzieciaku - powiedział cicho. Do oczu Kai nagle napłynęły łzy.
Naraz znad jeziora dobiegł ich krzyk, a właściwie wrzask, okrzyk bólu, jakiego dotąd nie słyszeli, jakiego nie da się zagrać. Ethan spojrzał na Kaję i w jej oczach dojrzał odbicie swojego lęku.
Dziewczyna pierwsza wystrzeliła do biegu, Ethan porwał jeszcze apteczkę. Pędząc za nią, nagle zdał sobie sprawę, że ona już od dawna nie jest jego uczennicą. Przerosła go, przerosła swojego mistrza, ale nawet nie o to chodziło. Kaya była zupełnie osobnym rozdziałem, zrozumiał, że tak naprawdę on nigdy jej nie uczył, bo tego, co jej przekazał, mogłaby się nauczyć nawet na normalnych lekcjach w szkole.
I nieprawdą był fakt, że to on jej pomagał. Nagle zrozumiał, że to ona pokazywała mu, jak należy żyć, że sprzeciw nawet najbliższych osób nie może zmienić niczego w silnym postanowieniu, że nie może zniszczyć marzeń.
Koniec końców okazało się, że to ona była jego nauczycielką...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 22.11.2007 23:17 · Czytań: 755 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora: