Potłuczona - Izolda
Proza » Obyczajowe » Potłuczona
A A A
Siedem dni, żeby stworzyć miłość.
Siedem dni między nami było...

De Mono*


Pierwszy dzień - widzę cię, miesza mi się w głowie...

Miałam tak obity tyłek, że nie wiedziałam, jak ułożyć go na drewnianej ławie. Siedzenie w góralskiej karczmie dłużyło się i przypominało wychodzenie z nartami na ramieniu pod płaski stok oślej łączki. Herbata z wiśniówką zaczęła odpowiednio smakować dopiero, gdy podłożyłam polar pod moje potłuczone cztery litery. Znikała tak szybko, jak dzisiejsze krótkie odcinki utrzymywania się na nartach, a kiedy widziałam dno glinianego kubka, czułam się jakbym znów leżała na stoku. Różnica polegała tylko na tym, że z drewnianej ławy łatwiej było wstać i pójść zamówić kolejną herbatę, niż podnieść się na nartach, nie tracąc równowagi. Karczma nosiła nazwę „ Na Bani” i czułam, że dążę w kierunku tego właśnie stanu.

- Zuza, jesteś głupia i uparta, gdybyś opłaciła jednego z atrakcyjnych instruktorów, miałby cię kto dźwigać ze śniegu – bełkotała Anka z pełnymi pierogów ustami.
- Daj mi spokój, nie będę się błaźnić przed żadnym młodym mężczyzną.
- To weź starego! – Chichotała bezczelnie.
- A widziałaś takiego na stoku? Bo mam wrażenie, że tu instruktorów zatrudnia się, jeśli przejdą test atrakcyjności fizycznej. W dodatku chyba wszyscy są młodsi ode mnie.
- Coś rzeczywiście w tym jest. W takim razie nadal zdana jesteś na moje arcyprofesjonalne rady oraz metodę prób i błędów. Będziesz też miała więcej kasy na herbatkę z wiśniówką.
- Przerzucam się na grzańca, piękne są te podgrzewacze, na których serwują owe cuda. Mam nadzieję, że ogrzeją mnie od samego patrzenia w płomień – odparłam, rozprostowując nogi.

Przenosiłam ciężar ciała z jednego pośladka na drugi, zatrzymując wzrok na migotaniu małego ognika, którym trzęsło niemal tak, jak mną. Bałam się przyjechać z Anką do krainy zimna, nie lubię niskich temperatur. Bałam się wypożyczyć sprzęt i stanąć na śliskim stoku. Dygotałam na myśl o upadku i wstydzie. Patrząc w oczy początkujących, nie nabierałam pewności, że mogę opanować nową umiejętność. Współczułam wszystkim żółtodziobom z kijkami, bo wydawało mi się, że wiem co muszą przeżywać po każdym niezgrabnym lądowaniu na śniegu. Jednak Anka uważała inaczej, dla niej potłuczony tyłek to był powód do dumy. Pewnie dlatego, że już własnego nie obijała.
Gdyby nie ona, zrezygnowałabym szybko, tupet Anki zawsze popychał trzęsącą się Zuzkę do działań, ewentualnie ciągnął za rękaw.

- Boli mnie dupa, jestem już ciepła, może byśmy wróciły? – zagadnęłam trochę wstawiona i rozgrzana dobrodziejstwem góralskiej karczmy.
- Zuza, nie poznaję cię. Pijaczko jedna, opamiętaj się, przez swoje boskie, słodkie usta przepuszczasz takie słowa? Na wyciąganie kości na łóżku będziesz jeszcze miała czas, teraz dopiero jest tu przytulnie i gwarnie, siedź – doradzała Anka, jedząc trzecią porcję pierogów.

Wieczorem, leżąc na łóżku jak trup, darłam się, że przeholowałam, że trzy godziny na stoku to przesada w pierwszy dzień i zabiję sprawczynię tego przestępstwa własnymi rękami. Pozwana jednak spokojnie odpowiedziała:
- Raczej podziękowałabyś kochanej Ani za to, że cię tu przywiozła. Pierwszy dzień, a już masz cichego wielbiciela. Na oślej łączce i w karczmie nie spuszczał z ciebie oczu. Cicho! Nie nabieraj tak powietrza. Nie powiedziałam wcześniej, bo zaraz byś spanikowała, uciekła, albo co. A tak napatrzył się do woli. Jeździ na desce...
- Wystarczy! Uważaj, właśnie nabrałam wystarczająco dużo powietrza w płuca, więc przymknij się, bo nie zawaham się użyć go przeciw tobie! – Parsknęłam śmiechem, ale dzielnie kontynuowałam. - Jak zwykle jesteś świnią, a nie przyjaciółką i bawisz się moim kosztem. Jutro musisz mi pokazać, który to – wydusiłam z impetem, lekko przejęta tymi rewelacjami.
- Ooo, będziesz Anusię ładnie prosić, nie ma tak – powiedziała, znikając za drzwiami łazienki.

Drugi dzień - ty widzisz mnie, tęcza spod twych powiek...

- Uwaga, najazd kamery, czarna deska, czarna kurtka i brązowa czapka jadą w naszym kierunku. Zaraz będzie wywrotka, co za ślimak... jak on przekłada tę deskę, pożal się Boże – komentowała Anka.
- Powiedziała mistrzyni. Jak pojeździsz na desce to dopiero będziesz krytykować – skwitowałam.
- Oho, dobrze jest, podoba ci się – zapiszczała Anka i zatarła ręce.

No głupia, miałam ochotę zakneblować ją i sturlać po stoku. Ale facet, ale facet... e tam, niech mu się przyjrzę jeszcze bez tych wszystkich zimowych opakowań.
Anka poszła odstać swoje w kolejce do wyciągu, a ja jeździłam wyłącznie powoli, pługiem, bo nie mogłam już sobie pozwolić na żadną krechę zakończoną kompromitującym upadkiem.

Małpa jedna, miała rację, mężczyzna najpierw obserwował mnie na stoku, a teraz siedział przy sąsiednim stoliku i gapił się, posyłając uśmiechy. Chyba mi odbiło, odsyłałam je. Idiotka.

Trzeci dzień - razem gdzieś, między nami słowa...

Wstałam podekscytowana. „Opanuj się”- powtarzałam sobie na głos nieskończoną ilość razy. Tak zawsze się zaczyna, a potem - niewypał.
Zastanawiające dlaczego wciąż zabierałam ze sobą szalik, który przy każdym niezgrabnym przechyle ciała właził w oczy, nos lub zapychał usta przy upadku. Jedyna miękka przyjemność z tej pętli u szyi, że miałam pod koniec zmagań w co wycierać nos. Zdejmowanie rękawiczek, żeby sięgnąć po chusteczki, stało się męczące i praktycznie niemożliwe w niektórych pozycjach zalegania na stoku.
Zjeżdżanie szło mi coraz lepiej. Przez moment wydawało się nawet, że już umiem skręcać. Leżąc podcięta czarną deską, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Ratunku?!
- Wygląda jakbym zrobił to specjalnie, ale uwierz, to nie takie łatwe wjechać prosto w dziewczynę marzeń – powiedział lekko, z powalającym uśmiechem.
- Powinnam odpowiedzieć, że jesteś wyjątkowo kitujacym taranem, ale jakoś uwierzyłam – odpowiedziałam, nie poznając siebie.
- Ja chciałbym powiedzieć, że zacząłem wykorzystywać szalik w tym samym celu co ty, to bardzo pomysłowe.
- To jeszcze gorsze niż to, co powiedziałeś wcześniej.
Pomyślałam, że to żenujące tak się poznawać i już wiedziałam, co powiedziałaby Anka, ale zaklęłam siebie w duchu, by nie zwierzać się z szalikowych zalotów.

- Ależ z ciebie rozkapryszone dziecko, nie tak, nie śmak, niedobrze, bo miał czarną deskę, zamiast białego konia i niedobrze, bo powiedział coś tak banalnego, jak - dziewczyna marzeń. A co, kurwa, miał jeszcze powiedzieć: "Jesteś taka piękna, wyjdź za mnie tu i teraz?"
- Wygłupiaj się, wygłupiaj. Zaraz tu przyjdzie, zapytał uprzejmie, czy może dołączyć.
- Nie! I wyraziłaś na to zgodę? Oszalałaś, jeszcze się zakochasz, uważaj! Zapytał czy może? Romantyk jakiś, cholera. No, na pewno nie góral. Tyn by przyloz, siod i zapytoł: Cemuz jesce mu gorzołki nie przyryktowałaś – przedrzeźnianie Anki niosło się na pół sali.
- Przyjaźń to trudne wyzwanie – wyszeptałam, gdy Olek postawił na stole trzy grzańce.
- Uuu, jaki bystry obserwator... Anka jestem – powiedziała i podała rękę.
- Aleksander Błaszczykowski – przedstawił się, ściskając jej dłoń.
- Psiakrew, nie powiedziałaś, że poderwałaś szlachcica – kpiła nadal.
Miałam wrażenie, że tego wieczoru ona mówiła najwięcej, a właściwie przerywała, zarówno mnie jak Olkowi, wszystkie wypowiedzi. Gdy wyszliśmy z karczmy, w powietrzu pachniało mrozem jak dymem z ogniska, więc pożegnaliśmy się szybko i rozeszli do kwater.

Czwarty dzień - ośmielam się ciebie pocałować...

Anka nas opuściła i jeździła samotnie, zupełnie opętana zimowym szaleństwem. Też usiłowaliśmy jeździć, nawet odważyliśmy się podpiąć do wyciągu wyrwirączki i zjechać z dłuższego niż zazwyczaj odcinka.
Stało się samo. Naturalnie, bez pytań, bez zastanawiania i bez pudła. Pochylił się i mnie pocałował. Wyszło poprawnie i nic więcej. Nie zemdlałam, nie odleciałam i nie umarłam. Debilka, oczekująca uniesień. Potem patrzył na mnie cielęcym wzrokiem, jakby całował się pierwszy raz w życiu i wzdychał przy każdym dotknięciu. Pozwalałam, bo miał łagodne, delikatne dłonie i tak przyjemnie obrysowywał wargami linię mojej twarzy. Bardzo chciałam coś poczuć. Dlaczego mnie nie porywała ta klasycznie piękna, męska twarz?
Wieczorem siedziałam przytulona do Olka, ciasno ograniczona jego ramieniem, ale rozmowa się nie kleiła. Temat, który ja zaczynałam, on omijał łukiem, jeśli sam zaczynał wątek, to ja nie umiałam utrzymać dalszych skojarzeń. I ta cisza, która krępowała, choć nie powinna, bo zaraz, gdy zapadała, Olek mnie głaskał i całował za uchem. Miły mężczyzna i beznadziejnie niezdecydowana idiotka, czyli ja.

Potem próbuje nazwać to przez cały dzień, potem smakuję ciebie całą...

- Z tobą jest tak jakoś inaczej, nie wiem jeszcze, co dokładnie powinienem powiedzieć. Cokolwiek przychodzi mi do głowy, wydaje się małe – zwierzał się nieporadnie Olek.
Nie chciałam wcale tych małych słów, zastanawiałam się, co powinnam zrobić, żeby nie zdążył powiedzieć czegoś banalnego. Wtedy z trudem wydusił:
- Wiesz, mam pecha do kobiet. Dobiegając trzydziestki - wciąż szukam. Jakoś marnie mi to wychodzi.
Miałam ochotę krzyknąć mu w twarz: „Wiesz, jeśli to ma być jedyna rzecz, która nas łączy, to znaczy, że obydwoje jesteśmy beznadziejnymi nieudacznikami albo mamy za wysokie wymagania, albo istnieje tu jakaś cholerna krzyżówka, którą trzeba rozwiązać.” Nie krzyknęłam.
Ale rozwiązałam. Poszłam z nim do łóżka. Kolejny facet do zaspokojenia pożądania i nic więcej. Zachowałam się niezgodnie z wypracowanym od lat scenariuszem, obierając takie tempo i to też nie pomogło. Nie odezwał się ani słowem i nie popatrzył w oczy. Przejęty do granic mojej wytrzymałości, był trochę nieporadny i oszołomiony. Anka może byłaby zadowolona, bo gimnastyka wypadła sprawnie, były dwa szczyty i nawet trochę dbał o moje poobijane pośladki. Ale ja nie jestem Anką, tylko pochrzanioną idiotką, która czeka na ten jeden moment, gdy będzie wśród posplatanych kończyn i mokrych ciał czuła coś więcej. Niestety, odbiegłam myślą daleko, więc skończyło się tylko na poprawnym zaspokojeniu żądz.
I nie powiem mu, że wcale mnie nie miał, bo zwyczajnie nie lubię sprawiać przykrości. Ance też nie powinnam się przyznawać do moich odpłynięć daleko za okno podczas braku uniesień.
- Możesz się śmiać, ale na ogół unikam amerykańskiego scenariusza i wyciskam z faceta siódme poty spotkań zanim wylądujemy w łóżku – powiedziałam ubierając się i uświadomiłam sobie, że zabrzmiało to jakoś nienaturalnie i nie na to czekał.
Dotarło też do mnie, że mówiąc to, chyba niepotrzebnie dałam Olkowi nadzieję, że jest kimś wyjątkowym, skoro tak szybko doszło do zbliżenia.

Szósty dzień - ja już wiem, skrzydła sercu rosną...

- Jesteś głupia i nie od dziś to powtarzam, gdyby na mnie faceci lecieli tak, jak na ciebie, wiedziałabym, jak to wykorzystać. A ty idiotko bredzisz tu coś o duszy. No dobrze, zostawiłaś sobie duszę w całości, dałaś tylko ciało, przyjemnie chociaż było? - kpiła Anka, jak to mówią, w żywe oczy.
- Nie! Bo cały czas myślałam tylko o tym, że obchodzi się ze mną jak z pięknym przedmiotem, służącym ku doprowadzaniu do rozkoszy.
- Ta znów swoje, ale wreszcie jakiś konkret. Instrumentalista. Musi znaleźć ciumcię, która lubi się poświęcać albo kochającą seks jak ja, bez pierdół o duszy. Zaraz, ale przecież mówiłaś, że twój obtłuczony tyłek potraktował delikatnie. To w końcu kocha czy nie?
- Och, jak lubisz upraszczać. Powiem ci, jędzo, w czym tkwi sedno. Wśród mężczyzn, z którymi spałam był tylko jeden taki, który widział cały czas mnie, nie siebie. Patrzył tak, że miałam pewność – powiedziałam tonem cierpiętnicy. - Kocha, ale swoje odbicie we mnie i myśli, że odkrył miłość życia. Tylko nie zauważył ściany między nami.
- Zawsze dziwnie się z tobą rozmawia, to w końcu lustereczko czy ściana, zadecyduj, babo!

Nie wytłumaczę Ance tego, choćbym mówiła najprostszym językiem i porzuciła wszystkie zgrabne parabole. Może jeszcze nie widziała prawdziwego, a nie odbitego zachwytu w oczach mężczyzny. Anka jest jak przyrząd do zaspokajania własnych zachcianek, chyba całkiem podobna do Olka. Jedyne czego jej brak, to zaspokajaczy na każde zawołanie.

Siedzieliśmy w pięknej stylowej karczmie, Olek opowiadał coś o swojej pracy, całkowicie pochłonięty nie widział, że mój wzrok przelatuje go na wylot i myślami jestem daleko. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że nie zapewniałam żadnych sygnałów zwrotnych, powinien zadać od czasu do czasu jakieś pytanie, żeby sprawdzić czy słucham. Ściskał mi rękę myśląc, że to wystarczający dowód na obecność słuchaczki. Czy to było rozczarowanie?

- Nigdy nie myślałem, że taka kobieta jak ty, Zuzanno, mogłaby na mnie spojrzeć łaskawym okiem – zabrzmiał nagle zmieniony ton wypowiedzi.
- Dlaczego? Z jakimi kobietami zatem spotykałeś się przede mną?
- Hmm, nie wiem jak to powiedzieć, no z innymi.
Tak, to wszystko tłumaczyło, nie umiał niczego opisać. Wszystko i nic.

Siódmy dzień - czujemy się w każdej chwili bosko...

Śmialiśmy się na szycie naszej oślej łączki i pod wyciągiem, jeździliśmy bez wywrotek, ale zdarzało się wpaść czasem na siebie, gdy chcieliśmy sunąć równolegle. Olek zaglądał mi w oczy, dając do zrozumienia, że jest najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Powiedział, że kocha. Odpowiedziałam, że to za wcześnie na taki szeroki zakres pojęciowy. Wyprowadzić z błędu szczęśliwego człowieka, to tak jak uświadomić umierającego co do jego stanu. Ja mam być tym lekarzem. Jeszcze dziś udam miłą dziewczynę, jutro będę okrutną kobietą, chociaż Anka mnie przekonuje, że powinnam dać Olkowi maksimum przyjemnych przeżyć. Rozmowy z nią są jak przedstawienia objazdowej trupy teatralnej.

- Jesteś najnudniejszą kobietą jaką przyszło mi poznać i nie wiem w czym tkwi urok, którym usidlasz uczucia mężczyzn. Czy któryś to objawił? - zapytała Anka, leżąc na łóżku, żując gumę i wpatrując się w machające rowerkiem stopy.
- Jasne, zawsze mówią, że jestem inna – odpowiedziałam, siedząc obok niej na łóżku, oparta o poduszkę.
- Bo się obnosisz z duszą?
- Coś ty, który mężczyzna rozmawia o duszy? – Zamyśliłam się, chyba za długo jak na możliwości Anki i wyrwała mnie jednym ze zgranych motywów.
- Podstawowe pytanie, to stereotypowe - dobrze było?
- Bądź spokojna mężczyźni wolą zabierać do łóżka kobiety takie jak ty, żeby zadać to cenne pytanie i dostać prostą odpowiedź. Mnie boją się takowe zadać.
- Serio? To mnie zaskoczyłaś. Ale do diabła i tak kochają takie jak ty, nudziary z głębią w oczach.
- Nieliczni. Nie bój się o notowania, wyluzowane diablice zawsze będą w cenie – zakomunikowałam, pokazując pełen garnitur uzębienia.
- Nie szczerz się tak, w końcu mężczyźni marzą o tym, żeby w łóżku krzyczeć do nich: "Wypierdol mnie do granic czaszki". Ja chętnie zaspokajam te pragnienia.
- A zauważyłaś jakąś zależność między twoimi okrzykami, a jakością wyczynów?
- Niech pomyślę chwilę. Chyba żadnej.
- To po co tak się wysilasz?
- Bo lubię, dziewico orleańska – powiedziała, szturchając mnie mocno.
- Może Olek przemówiłby, gdybym pożyczyła od ciebie taką ekscytującą wiązankę. Jestem beznadziejna. Nie spotkam się z nim więcej.
- Nie bądź zołzą, bo ci dokopię w ten potłuczony tyłek, żyj, baw się do końca i przestań koncentrować na tym, że kogoś krzywdzisz.
Jednak skoncentrowałam się i trzeci raz nie byłam już w stanie iść z nim do łóżka. Pozwoliłam trzymać się za rękę i kazałam myśleć, że cierpię na migrenę. Czułam do siebie obrzydzenie. Był niezwykle opiekuńczy i stawał na głowie za dziesięciu, wciąż nie wiedząc, że to za mało.

Potem już tylko nasz dwuosobowy świat, potem już milkną o tym słowa...

Nie było żadnego naszego świata. Żył iluzją i nie mogłam pojąć, dlaczego nie dostrzega tego, że wzlatuje w jednoosobowe niebo. Zaślepienie. To mnie drażniło i ten brak odrobiny realizmu. Nie był bystry, niestety.
Widziałam w oczach Olka wszystko to, czego nie było w moich, a co nucąc słyszałam w głowie:

Jeśli może zwykły człowiek poczuć się jak Bóg
czuję Bogiem się przy tobie teraz, tu.
Jeśli człowiek może poczuć, że istnieje Bóg
Bóg jest w blasku twoich oczu teraz, tu.


Myślałam o tym, że już chyba nigdy nie spotkam mężczyzny, który umiałby czytać w oczach. Nie znoszę, kiedy dopisuje się coś, czego nie ma. Olek zmyślił nas, bo nie był z gatunku rozumiejących duszę kobiety takiej jak ja. Uciekałam wzrokiem i odwracałam twarz profilem, żeby ukryć to, co miałam w oczach, chociaż doskonale wiedziałam, że niepotrzebnie tak się trudzę.
Konieczny był komunikat werbalny. Musiałam to w końcu wydukać, choć czułam się całkiem potłuczona od sensu tych słów.

- To nie ty. Nie znalazłeś klucza. Nie możesz odpocząć w moich oczach.


* Siedem dni, sł. Janusz Onufrowicz

Służę stosownym odnośnikiem muzycznym:
Link
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Izolda · dnia 10.01.2010 09:10 · Czytań: 3953 · Średnia ocena: 4,46 · Komentarzy: 44
Komentarze
Elwira dnia 10.01.2010 11:07 Ocena: Bardzo dobre
Czepnę się trochę szczegółów, a co, w nich tkwi szkopuł ;)

Cytat:
bełkotała Anka z pełnymi ustami.


warto byłoby dodać czego, bo ludzka fantazja nie zna granic. Od narratorska informacja o bułce, ziemniakach czy czymś tam by się zdała.

Cytat:
rady i metodykę prób i błędów.


z tą metodyką, to za duże słowo ;) metodę wystarczy

Cytat:
trząsł się niemal tak, jak ja w środku. Bałam się przyjechać z Anką do krainy zimna, nie lubię niskich temperatur. Bałam się


jeśli powtórka "bałam się" była celowa, to należy z pierwszym "trząsł się" coś zrobić, żeby się się pozbyć.

Cytat:
Gdyby nie ona(,) zrezygnowałabym szybko



Cytat:
Wieczorem(,) leżąc na łóżku


Cytat:
z impetem(,) lekko przejęta tymi rewelacjami.

Cytat:
a potem (-) niewypał.


Cytat:
Ratunku?!?


pierwszy raz widzę takie zestawienie znaków ;)

Cytat:
bo miał czarną deską(,) zamiast


deskĘ?

Cytat:
apytał uprzejmie(,) czy może dołączyć.


Cytat:
No(,) na pewno nie góral.


Cytat:
Gdy wyszliśmy z karczmy(,) w powietrzu


Cytat:
zjechać z dłuższego odcinka niż zazwyczaj.

troszkę szyk szwankuje: zjechać z dłuższego niż zazwyczaj odcinka.
Chyba zgrabniej?
Cytat:
Debilka(,) oczekująca uniesień.


Cytat:
cielęcym wzrokiem(,) jakby całował się


Cytat:
zaczynam(,) on omijał łukiem


Cytat:
krępowała(,) choć nie powinna, bo zaraz, gdy zapadała(,) Olek mnie


gdy bym wyrzuciła

Cytat:
jeszcze(,) co dokładnie powinienem powiedzieć.


Cytat:
zastanawiałam się(,) co powinnam zrobić,


Cytat:
Wiesz, mam pecha do kobiet, dobiegając trzydziestki wciąż szukam, jakoś marnie mi to wychodzi.


tu trochę za długie zdanie.
Wiesz, mam pecha do kobiet. Dobiegając trzydziestki - wciąż szukam. Jakoś marnie mi to wychodzi.

Cytat:
gimnastyka wypadła właściwie sprawnie,

ja bym zrobiła albo bez właściwie, albo dała właściwie przed wypadła

Cytat:
Powiem ci(,) jędzo(,) w czym tkwi


Cytat:
powiedziała Anka(,) leżąc na łóżku


hm... chyba zapytała?

Cytat:
powiedziała(,) szturchając mnie


To chyba tyle ;)

Bardzo sympatyczny początek, taki radosny, pogodny, ludzki. Podobała mi się ta przyjaźń. Liczyłam na wesołą przygodę na stoku, ale się zawiodłam... Bohaterka irytowała mnie z każdy akapitem bardziej. Ona nie ma woli! Najpierw mówi, że nie będzie się Ance zwierzać, a później wszystko opowiada, jak jakaś przekupa. Sypia z facetem, który się jej zwierzył, że nie ma szczęścia do kobiet - jak jakaś sadystki. I ona śmie opowiadać o duszy, głębi, kluczu? Bzdura jakaś. Hipokrytka od pięciu boleści. Tak mnie wnerwiła, jak rzadko która bohaterka.
Fabułę prowadzisz konsekwentnie, te cytaty trochę mylą, ale ładnie komponują tekst.

Pozdrawiam.
Izolda dnia 10.01.2010 11:16
Dzięki Elwiro. Mianuję Cię najwdzięczniejszym korektorem mojej przecinkowej choroby.
Chyba jestem zadowolona, że Cię Zuza zirytowała. To w końcu kobieta fatalna.
Cytaty mogą mylić, one są z głowy Olka.

Pozdrówka
Jack the Nipper dnia 10.01.2010 11:44 Ocena: Świetne!
Cytat:
- Przerzucam się na grzańca, piękne są te podgrzewacze, na których serwują owe cudo.


za bardzo poetyzujesz

Cytat:
Raczej podziękowałabym kochanej


zgrabniej: podziekowałabyś

Cytat:
- A zauważyłaś jakąś zależność między twoimi okrzykami, a jakością wyczynów.


znak zapytania by sie przydał

Takie drobiazgi, nie wypisywałem wszystkiego, żeby nie dublować z uwagami Elwiry.

A teraz treść - arcymistrzostwo. Chylę czoła.
Dokładnie wszystko jest jest takie jak trzeba, ta historia jest tak prawdziwa, ze aż namacalna. Wylewa się z ekranu i oblepia jakimś niemiłym uczuciem.
Faceci, którzy nie mają "szczęścia" do kobiet są dokładnie tacy jak Olek (jeszcze raz chylę czoła, żeby tak mistrzowsko sportretować faceta). Stają na głowie i robią wszystko a i tak to próżny trud. To nie jest brak szczęścia - to jest ciapowatość - nie można grać w pokera kartami do Czarnego Piotrusia (jeszcze lepiej byłoby tu napisać "kartami do Piotrusia Pana";).

Zuzanna znajdzie sobie wreszcie kogoś i ten ktoś będzie czytał w jej oczach mistrzowsko, bez zająknięcia i we wszystkich językach. I ten ktoś będzie przystojny i bogaty tak duchowo jak i w rozumieniu finansowym. Jedyna jego wada będzie posiadanie żony i dwójki dzieci, ale na pewno solennie będzie zapewniał, że się dla Zuzanny rozwiedzie.

Super tekst.
Izolda dnia 10.01.2010 11:51
Uff, po uporaniu się z korektą po korekcie, to jak miód na moje skołatane przecinkami nerwy.
Serdecznie Jacku dziękuję.

PS. Życzmy Zuzannie rozwodnika (może być bez pieniędzy).
Jack the Nipper dnia 10.01.2010 11:53 Ocena: Świetne!
Cytat:
PS. Życzmy Zuzannie rozwodnika (może być bez pieniędzy).


Nie ma mowy :) To nie je bajka ;)
Elwira dnia 10.01.2010 12:12 Ocena: Bardzo dobre
Ja tam myślę, że Zuza albo zostanie starą panną, albo zrozumie, że ma inną orientację...
Zastanawiam się tylko, czy nie nad interpretuję... Bo ja mam alergię na takie kobiety.
przyroda dnia 10.01.2010 14:39 Ocena: Bardzo dobre
Zuza....według mongolskiego mądrego p...."szuka w dupie miodu"- może kiedyś znajdzie...życzę powodzenia...no cóż Olek bardziej mi pasuje do koleżanki...przynajmniej dłużej by sobie "bzykał", a tak stał się ofiarą sztucznej barci...
Moje odczucia po przeczytaniu tekstu są mieszane...nie dziwi mnie postawa bohaterów...takie życie

Pozdrawiam:)
JaneE dnia 10.01.2010 18:51 Ocena: Bardzo dobre
Zuza ma przed oczami ideał, który sobie wyobraziła i nie potrafi nagiąć go do rzeczywistości.

Będzie jej trudno znaleźć wymarzonego mężczyznę. Mam nadzieję, że kiedyś jej się uda :)

Tyle co do treści. Styl oczywiście beż zarzutu. Mogłabym czytać i czytać:)
Izolda dnia 10.01.2010 19:49
Przyroda, JaneE - dziękuję za komentarze.:)
One brzmią jakbyście powychodziły za mąż z rozsądku. Przecież nie o ideał chodzi, a o miłość, tej nie znajduje się na pierwszym lepszym stoku.;)
JaneE dnia 10.01.2010 19:59 Ocena: Bardzo dobre
Izolda, to nie tak :-) Czasem musi upłynąć troszkę czasu aby się zakochać, nie każdy ma szczęście do miłości od pierwszego wejrzenia. Być może Zuzanna zbyt szybko swoich partnerów skreślała.

Wiesz jeśli ktoś jest uprzedzony np. do rudych albo leworęcznych to nawet jeśli serce krzyczałoby że to ten jedyny, rozum tak czy tak może te krzyki zagłuszyć.
Miladora dnia 10.01.2010 20:03 Ocena: Świetne!
Izoldunia - w niektórych miejscach serdecznie się śmiałam, chociaż właściwie nie powinnam chyba... :D
Ale wiesz, co Ci powiem?
Rozumiem od początku do końca.
Zuzanna nie jest idiotką czy marzycielką... Jest wystarczająco mądra, by nie złapać się na lep złudzeń i w tym jest uczciwość nie tylko względem siebie, lecz i drugiego człowieka.
Dla mnie, Kochana, tekst jest świetny i jak najbardziej wiarygodny pod każdym względem. Napisałaś go lekkim piórem, płynnie i swobodnie.
Jeżeli już poprawiłaś te wszystkie powyższe sugestie, to miałabym jeszcze coś dla Ciebie, nie tylko przecinki.
Jeżeli nie - to popraw, a wtedy, gdybyś sobie zażyczyła, wejdę ponownie i wypunktuję resztę. Oczywiście, to tylko propozycja, nie narzucanie się.
Masz "świetne", dużego buziaka i stawiam grzańca... :D
PS. A wiesz, że też uczyłam jeździć na nartach? ;)
Izolda dnia 10.01.2010 20:09
Wiedziałam Milu, że któraś kobieta zrozumie Zuzę (widocznie do tego trzeba więcej doświadczenia ;) albo naszych góralskich temperamentów :D)
Zapraszam Cię ponownie z otwartymi ramionami (szlifu nigdy mi nie za dużo, dotychczasowe redaktorskie uwagi już naniosłam).

PS. To sobie kiedyś poszusujemy:)
Tukas dnia 11.01.2010 10:52 Ocena: Bardzo dobre
Jak zwykle, perfekcyjnie weszłaś w psychikę bohaterów i stworzyłaś ich wiarygodny portret (przynajmniej Anki i Zuzy; nie spotkałem jeszcze takiego faceta jak Olek, ale kto wie - może jak dobije trzydziestki to sam taki będę;)). Podoba mi się też w Twoich opowiadaniach magia szczegółu - w tym przypadku ten obłędny szalik.
Na Twoim miejscu popracowałbym jednak nad formą dialogową - stylizujesz je na jak najbardziej naturalną rozmowę, i dobrze, ale każda wypowiedź jest nienaturalnie długa, co ostatecznie sprawia raczej sztuczne wrażenie.
Choć może to po prostu wina zapisu. Wtrącenia typu "powiedziała, zakpiła, chichotała" zawsze pojawiają się u Ciebie na końcu wypowiedzi, podczas gdy całkiem niezłym pomysłem byłoby użycie ich po dwóch, trzech słowach, ewentualnie jednym zdaniu, po czym kontynuowanie wywodu po myślniku. No nie wiem, pomyśl nad tym.

bdb z pozdrowieniami.:)
SzalonaJulka dnia 11.01.2010 13:12 Ocena: Świetne!
Izold Złotowłosa, trafiłaś do mnie tym tekstem. Współczuję Twojej bohaterce, tym bardziej, że ją rozumiem. Można nienawidzić kłamstwa i złudzeń, a mimo to im ulec, bo kuszą pozornie łatwym szczęściem. Anka i Olek to też postacie z krwi i kości - znam takich sporo.
Słowem: ode mnie masz świetny i buziaka :D
Miladora dnia 11.01.2010 13:23 Ocena: Świetne!
Górale mają swój honor, Izoldo, prawda? :D
I ja go świetnie rozumiem... ;)

Najgorszym oszustwem jest samooszukiwanie.

PS. Wrócę niebawem... ;)
Izolda dnia 11.01.2010 15:27
Tukas - będę nad tym bardzo intensywnie myśleć, bo o takie uwagi właśnie mi chodzi i po to tutaj jestem.
Powiewając czystym szalikiem, serdecznie pozdrawiam.:)

Szalona - cieszę się niezmiernie z tego "rozumienia" i odwdzięczam buziakiem.:)

Milu - dobrze prawisz.:)
PS. Czekam.
wyrrostek dnia 11.01.2010 17:51 Ocena: Świetne!
Bez dwóch zdań świetny tekst :), chociaż na temat tak przedstawionych charakterów bohaterów możnych długo dyskutować. Młodości wiele się wybacza, ale nigdy nie zrozumiem tych dojrzałych już kobiet czekających nadal na Tego, związanego oczywiście z białym rumakiem, Jedynego. ;)
Cytat:
-Tak, coś rzeczywiście w tym jest. W takim razie nadal zdana jesteś na moje arcyprofesjonalne rady i metodykę prób i błędów.

Proponuję bez "Tak". Owo tak, pomimo, że wypowiada je Anka, zakłóca lekkość i poetyckość Twojego tekstu, a dodatkowo, powtarza się z "takim". "i metodykę prób i błędów." - Też uprościłbym do: arcyprofesjonalne rady oparte o metodę prób i błędów.
Pozdrawiam.
Izolda dnia 11.01.2010 18:02
wyrrostek - przystaję na sugestię nr 1 bez dwóch zdań:D
nr 2 wskazała już Elwira, ale przywiązałam się do tego określenia, bo miało Ankę podegzaltować, wiem, że nie jest poprawne, ale w końcu wychodzi z ust bohatera (a temu wybacza się więcej niż narratorowi)
kłótliwa baba jednak nie jestem, od czasu do czasu trzeba sobie pozwolić na uległość;)

dziękuję za czytanie i sugestie
Pozdrawiam również:)
Miladora dnia 12.01.2010 01:01 Ocena: Świetne!
No to jestem... z ciupaską... :D

Pierwszy dzień - widzę cię, miesza mi się w głowie(.) - zakończ wszystkie te hybrydy czymś, wielokropkiem, kropką, czym chcesz... (wielokropek bym widziała) ;)
- czułam się(,) jakbym znów
- To weź starego(.) – (C)hichotała bezczelnie. (możesz dać wykrzyknik, kropkę, wielokropek - co chcesz po "starego";)
-Coś rzeczywiście - spację dodaj po myślniku
- podgrzewacze, na których serwują owe cudo. - l.m. skoro podgrzewacze - to cuda, nawet jeżeli chodzi o grzańca
- potłuczony tyłek to powód do dumy. - użyłaś czasu przeszłego, więc "...tyłek to był powód do dumy"
- Pewnie dlatego, że już własnego nie obija. - konsekwentnie czas przeszły stosuj "własnego nie obijała"
- tupet Anki zawsze popycha trzęsącą się Zuzkę do działań, ewentualnie ciągnie za rękaw. - nadal stosuj czas przeszły "popychał" "ciągnął"
- może byśmy wróciły(?) – powiedziałam - prosi się pytajnik i może "zagadnęłam"?
- przez swe boskie, - "swoje" ma lepszy rytm
- Powódka jednak spokojnie - nie "powódka", jeżeli już, to "pozwana"
- przeciw tobie(!) – (P)arsknęłam śmiechem,
- ślimak...jak on - spację dodaj po wielokropku
- gapił się(,) posyłając uśmiechy.
- Zastanawiające(,) dlaczego wciąż zabierałam
- Ratunku!?! - wystarczy?!
- Wygląda(,) jakbym zrobił to specjalnie,
- już wiedziałam(,) co powiedziałaby Anka
- powiedzieć: (" )Jesteś taka piękna, wyjdź za mnie tu i teraz?(" ). - nie musi być kropka na końcu
- Zapytał(,) czy może?
- obserwator, Anka jestem - zamiast przecinka daj wielokropek
- właściwie przerywała(,) zarówno mnie jak Olkowi(,) wszystkie wypowiedzi.
- Anka nas opuściła i jeździła zupełnie opętana zimowym szaleństwem. - niezręczne, dałabym "i jeździła samotnie, zupełnie..."
- Temat, który ja zaczynam, on omijał łukiem, - "ja zaczynałam"
- niezgodnie z wypielęgnowanym od lat scenariuszem - z wypracowanym
- mokrych ciał/dwóch ciał - powt.
- wylądujemy w łóżku/poszliśmy do łóżka - wpada na siebie
- lecieli tak, jak na ciebie, wiedziałabym(,)jak to wykorzystać. - powtórzenie, może da się inaczej?
- zadecyduj się babo! - zdecyduj się albo zadecyduj, babo!
- a nie odbitego, zachwytu w - bez przecinka
- Jedyne czego jej brak(,) to zaspokajaczy
- Śmialiśmy się na szycie stoku - hmm, szycie, mówisz? :D
- Jeszcze dziś udałam miłą dziewczynę, jutro będę okrutną kobietą, - jeszcze dziś udam miłą...
- rozmawia o duszy?– (Z)amyśliłam się, - spację dodaj przed myślnikiem
- Podstawowe pytanie(,) to stereotypowe: dobrze było? - dałabym myślnik zamiast dwukropka
- Bądź spokojna(,) mężczyźni wolą zabierać
- wypierdol mnie do granic czaszki. - dałabym w cudzysłowie
- od ciebie taką ekscytującą wiązankę, jestem - rozdziel to:
od ciebie taką ekscytującą wiązankę? Jestem beznadziejna.
- koncentrować na tym, że (kogoś) krzywdzisz.
- nie mogłam pojąć(,) dlaczego nie dostrzega
- Nie znoszę(,) kiedy dopisuje się coś,

Też nie znoszę, ale niestety musiałam, Izoldka... ;)
Miłego poprawiania - to już kosmetyka tylko.
Duża buźka :D
Miladora dnia 12.01.2010 01:03 Ocena: Świetne!
Łomatko! :bigeek:
To cały salon kosmetyczny! :lol:
Ale Ty twarda góralica jesteś, wytrzymasz... :D
Izolda dnia 12.01.2010 09:26
Milu - do korekty potrzebny jest niewątpliwie jakiś osobny talent. Posiadasz go. Melduję, że dokonałam zabiegów w salonie kosmetycznym.
Tylko coś mi Ty ściemniasz z wstawianiem przecinka przed jakby (przecież to nie były zdania złożone porównawcze).

Dzięki za te wszystkie upierdliwe drobiazgi, starałam się sprostać.:D
Miłego dnia!
Miladora dnia 12.01.2010 12:11 Ocena: Świetne!
Izuś - to zależy od zdania, nie twierdzę, że jestem w 100% wiarygodna, bo można się mylić, więc zależy też od Ciebie co zechcesz poprawić - czasem sama mam wątpliwości i to też normalne... czasem konsultuję jeszcze z kimś innym w razie czego, różnie bywa...
Nobody is perfect, prawda? :D
buźka po góralsku... ;)
julanda dnia 12.01.2010 23:57
Izoldko, przeczytałam sobie już jakiś czas temu. Odwiedzam znów i tak mi się tłucze po główce trochę refleksji, to dobrze, prawda?
Pasuje mi sceneria :D, chociaż śnieg stracił notowania. Pozdrawiam!
Izolda dnia 13.01.2010 15:07
Czy to dobrze? Zależy jakiego typu to refleksje, że moim tekstem je wywołałam, to oczywiście komplement. Dzięki Julando.:)
Pozdrówka
julanda dnia 13.01.2010 15:58
Izoldko, nie będę pisać wypracowanka, bo przecież ze mnie gadułka i filozof - to dużo całkiem poważnych myśli o niekończących się nigdy poszukiwaniach szczęścia i miejsca w życiu. Gdyby tak nie było, co takiego mielibyśmy do napisania? Zostałaby już tylko nudna równina aż po horyzont!:D
Izolda dnia 13.01.2010 16:10
To mnie uspokoiłaś.
Życzę Ci wielu takich refleksji oraz mnóstwa gór i pagórków do opisania (mogą być nieośnieżone).:)
Krystyna Habrat dnia 14.01.2010 12:18 Ocena: Świetne!
Bardzo zgrabnie to napisane. Celne typy, właściwy nastrój.
Tylko pogderam niczym teściowa lub zasuszona moralistka: takiej dziewczynie trudno będzie znaleźć prawdziwą miłość i wyjść za mąż. Bo jest zbyt inteligentna i "ostra"tzn obcesowa, dominująca, za bardzo klnie i jest za szybka w pewnych sytuacjach. Mężczyźni podobno wolą bardziej miękkie, bluszczowate kobieciątka, które nie będą nad nimi górować i sami się nimi zaopiekują. Ale ta uwaga nie umniejsza oceny tekstu, a wręcz przeciwnie, bo świadczy to, że stworzyłaś postaci z krwi i kości i te dziewczyny i chłopaka, którego one widzą, jako trochę nijakiego. 6
Izolda dnia 14.01.2010 22:07
Sokol - po prostu bardzo dziękuję.:)
Yamna dnia 24.01.2010 13:09 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
tupet Anki zawsze popychał trzęsącą się Zuzkę do działań

Niepotrzebna i niewytłumaczalna zmiana narracji z pierwszo na trzecio osobową.
Cytat:
Zdejmowanie rękawiczek, żeby sięgnąć po chusteczki, stało się męczące i praktycznie niemożliwe w niektórych pozycjach zalegania na stoku. Szło mi coraz lepiej.

Nie wiadomo, co szło lepiej i występuje poślizg w czytaniu. Poza tym ponieważ piszesz w czasie przeszłym to wydaję się, że bohaterka nadal rozmyśla (tym razem nad swoimi umiejętnościami) - a tu nagle okazuję się, że jest na stoku. Szło mogłabyś przenieść do nowej linijki.
Cytat:
służącym ku doprowadzaniu do rozkoszy

To „ku” w rozmowie jest zbędne i sztuczne. Wiem, że Twoja bohaterka ma specyficzny styl wypowiedzi, ale „służącym doprowadzaniu” wydaje się być lepszym wyjściem.

Przecinki - nie jestem mistrzynią w interpunkcji i jeżeli widzę ich braki to jest źle. Przed imiesłowami przysłówkowym być na pewno powinny:
Cytat:
odparłam, rozprostowując nogi

Cytat:
Leżąc, podcięta czarną deską

Cytat:
zapytała Anka, leżąc na łóżku

Cytat:
odpowiedziałam, siedząc obok niej na łóżku

Cytat:
zakomunikowałam, pokazując pełen garnitur uzębienia


Cytat:
gdy będzie wśród posplatanych kończyn i mokrych ciał czuła coś więcej

Zdanie na moje oko wtrącone, domagające się przecinków.
Cytat:
bo zaraz byś spanikowała, uciekła, albo co.

Przed „albo” chyba przecinka nie ma.

Wciągnęło, ale nie na tyle, żebym zapomniała o błędach. Plusy masz za postaci, bo są naprawdę dobrze zarysowane oraz za tytuł, który przypadł mi jakoś do gustu. Opowiadanie jest przyjemne - to dobrze uchwycony fragment codziennej rzeczywistości z zabawnymi dialogami i opisami oraz z bezpretensjonalną Anką, którą zdążyłam już pokochać.
Izolda dnia 24.01.2010 19:16
Dziękuję Yamna, że jeszcze wycisnęłaś z tego kilka potknięć.
Za wypunktowanie plusów również.
Mam tylko wrażenie, że te niedociągnięcia, które zauważyłaś jakoś zdyskwalifikowały moje opowiadanie w Twoich oczach. Wniosek ten nasuwa mi sie po stwierdzeniu: "Wciągnęło, ale nie na tyle, żebym zapomniała o błędach". Znalazłaś ich raptem kilka, co byłoby gdybyś wpadła przed Elwirą i Milą (a zauważ, że ta ostatnia napisała wklejając korektę - "to już kosmetyka tylko";)).

Masz rację - bardzo źle, gdy nie mistrzyni widzi braki w przecinkach.
Troszkę z wysokiego krzesełka do mnie piszesz, ale bardzo Ci dziękuję za cały włożony trud i komentarz.
Spieszę nanosić poprawki. Nie wszystkie, albowiem narrator - pan sytuacji, może sobie raz z trzecią osobą zaszaleć, jeśli ma taką fantazję.
Pozdrawiam
Yamna dnia 24.01.2010 22:18 Ocena: Bardzo dobre
Błędy, które zauważyłam nie utrudniały czytania, więc możesz uwierzyć, że nie dyskwalifikowały w jakikolwiek sposób tekstu w moich oczach. Po prostu w niektórych opowiadaniach, a częściej Opowiadaniach fabuła wciąga mnie nie tyle, że jeśli nie ma w nich błędu na błędzie, nic nie wyłapie. Nie wykluczone, że u Ciebie interpunkcje też bym pominęła (bo jak coś w stylu zgrzyta to zazwyczaj wyłapię), ale kiedy zobaczyłam pierwszy nieoprzecinkowany imiesłów, zaczęłam się opowiadaniu bardziej przyglądać (ma to związek z tym, że u siebie też ich namiętnie szukam).

Wychodzę z założenia, że wszystkie opowiadania są dobre. Mogą urosnąć lub stracić w moich oczach. Ale żeby zasłużyć na świetny, musiałyby wykonać taką samą „robotę”, jak żeby zasłużyć na słaby.

A na koniec moje komentarza pragnę dodać, że krzesło może i wysokie, a pod siedzeniem ma taką fajną wajchę, którą mogę je obniżyć:p
Pozdrawiam serdecznie
Izolda dnia 24.01.2010 22:23
Dzięki za dodatkowe wyjaśnienia, bo wajcha wyraźnie była w użyciu.
:D
Nova dnia 08.02.2010 11:27 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo dobrze napisany "stek trafnych spostrzeżeń" :lol:
Postaci Zuzki i Anki - przejrzyste, jak górki potok.
Natomiat co do Olka, nie wiem czy chodzi o "misiaczka", który za wszelką cenę chce być kochany, czy o "faceta" , który zawzięcie ponawia próby pokochania samego siebie...:smilewinkgrin:
Izolda dnia 08.02.2010 19:36
W imieniu steku, kucharz bardzo dziękuje.:)
Czyste "typy" w przyrodzie spotyka się tak rzadko, że możemy się śmiało umówić, iż Olek to pół na pół "misiaczek" i "facet", a od Twojego smaku zależy, którego więcej dosypiesz.;)
bury_wilk dnia 10.02.2010 15:38 Ocena: Świetne!
Heja Izoldo! Dla takich tekstów warto było na Twoją duszę się połasić :) Może to nie jest to, co w literaturze najbardziej mnie kręci, ale kunszt docenić muszę. Postacie są świetne, ich podejście rewelacyjne, sceneria choć raczej zarysowana niż wymalowana po najmniejszy szczegół również cacy. Co do dialogów, to wydają się trochę kuleć, ale wydaj mi się, że dzięki temu ayskują na autentyźmie, więc też się nie czepiam. Zderzenie tych kilku światów i tłuczenie ich tyłków po prostu obłedne. Ciekawy też zabieg że opowiada femme fatale, a nie opowiada się o niej, jak to zwykle bywa. I że taniego, ckliwego zakończenia nie ma też na plus.
a minus jakiś? Oj, zmęczony jestem, nie chce mi się kombinować. Może to DeMono jest badziewne :)
Izolda dnia 10.02.2010 15:50
Burasku - niezwykle długi komentarz mi wywyłeś :D(czy to już neologizm?) i dziękuję Ci za niego. Badziewne Mono może i jest, ale tekst mi poleciał w radiu jak właśnie z nart wracałam, to nie wybrzydzałam tylko wzięłam na warsztat, skoro pomysł zaiskrzył.
Marioosh dnia 14.02.2010 10:32 Ocena: Bardzo dobre
W trakcie czytania coraz bardziej spodziewałem się przewrotnego i trochę zaskakującego zakończenia. Jednak poszło w stronę normalności. Prawdziwe jak życie i to dopiero było zaskakujące. Po przeczytaniu jest potrzeba refleksji i może powrotu do tekstu. Myślę, że to jest najcenniejsze i tym się różni literatura od świeżego dowcipu, który w momencie wybrzmienia puenty staje się od razu przeterminowanym towarem. Parę słów potłuczonej zostało i, cholera, może uwierać;)
Izolda dnia 14.02.2010 20:50
Bardzo dziękuję za wnikliwy i rozbudowany komentarz.:)
Prawdopodobnie dla odbiorców takich jak Ty najprzyjemniej jest pisać.
Oby nie gniotło za bardzo.;)
Manna dnia 04.04.2010 17:21
Cytat:
Powiedział, że kocha. Odpowiedziałam, że to za wcześnie na taki szeroki zakres pojęciowy.
- rozbroiłaś mnie tym:)
Cytat:
Wyprowadzić z błędu szczęśliwego człowieka, to tak jak uświadomić umierającego co do jego stanu. Ja mam być tym lekarzem.
- udane porównanie.
Mogłabym tak cytować dalej... Nieprzeciętna elokwencja, Izoldo.
Fabuła jak najbardziej życiowa, czytałam ciekawa jak się skończy. Skończyło się jakoś dziwacznie. Dziewczyna "wydukała" taką metaforę, że nieborak Olo, który, jako się rzekło, "nie był bystry, niestety", musiał mieć duże problemy z uchwyceniem sensu. Uchwycił?
Bez oceny.
Izolda dnia 05.04.2010 23:05
Pięknie "odpracowałaś" - dzięki Manna.
Trzeba zapytać Ola, ja nie mam bladego pojęcia:D
Szuirad dnia 12.12.2010 20:20
Skoro Twój najnowszy tekst ma w tytule "powrót potłuczonej", to osobiście wrocilem najpierw do poczatku potłuczonej ( chyba, ze w rzeczywistosci wczesniejsze teksty o Potłuczonej tez traktują)
Zastanawiam sie nad tytulem. Jest przewrotny i posiada nie jedno dno. Poza fizycznym aspektem nauki na nartach, moze w oczach Anki Zuza była "potłuczona" ze swoim podejsciem do życia, a do "facetów " w szczególności. Wydaje mi sie rownież, ze po wszystkim i "niezbyt bystry" Olek mógł gdzieś szepnąć pod nosem, machajac ręką: "potłuczona" zapominajac w nastepnej minucie o znajomości.
A Zuza? Zbiera doświadczenia i zycie jeszcze nie raz ją "potłucze"
Ale myslę, że taki Zuz jest więcej i mozna rozpoznac je po szalikach.

Po pierwszych linijkach mialem wrażenie, ze będzie to lekki tekst o wakacyjnych, urlopowych przygodach. Na kobncu zmienilem jednak zdanie Nuie ma tu szaleństw filozoficznych wywodów. To postacie przemawiaja samym swym charakterem - a to kaze mi skłonic się przed Autorem.
pozdrawiam
Izolda dnia 13.12.2010 21:09
To się nazywa dobre przygotowanie czytelniczo-komentatorskie. Cieszę się, że dotarłeś do początków Zuzy.

I dziękuję serdecznie za komentarz. :)
Wasinka dnia 14.12.2010 14:15
No świetnie. Jakże przyjemnie mi się czytało.
Nie chcę tu za Szuiradem powtarzać, więc nie będę o potłuczonowości czy potłuczonowatości... w której grzebać można i grzebać...
Gładko napisane, z gracją i humorem nawet, choć czarnym w przewadze.
Twoje spostrzeżnia są cudne, wraz z udanymi niezwykle porównaniami.
No, no.

Uściski ciepłe :)
szara eminencja dnia 01.01.2011 16:21
Ściągnęły mnie plusy na podsumowaniu...
Niestety, nie doczytałem do końca... nie moje klimaty.

To co przeczytałem (dwa dni) - napisane jest bardzo dobrze, płynnie, bez potknięć, z wyraźnymi postaciami.

pozdrawiam :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:35
Najnowszy:pica-pioa