Pamiętnikowy poradnik cioci Kloci - tulipanowka
Proza » Obyczajowe » Pamiętnikowy poradnik cioci Kloci
A A A
- fragmenty -

Rozdział 19 – Roztropna panna z połówką jabłka oczekuje na oblubieńca.

„...Ta, klnąc swoją ciekawość, swoje oddalenia,
zlękniona, schorzała, poskubana, zmokła,
ledwie nóżki za sobą do domu przywlokła...” - fragment „Gołąbki” Jean de La Fontaine

Dawno, dawno temu żyła sobie piękna dziewczyna, czuli ja (Jestem już w takim wieku, że fałszywą skromność mogę sobie darować). Nic dziwnego, że zawsze zwracano się do mnie per Kleopatro (parafrazując moje prawdziwe imię).
Pomijając szwędanie się w prawo, w lewo, i jeszcze raz w lewo (w sumie jak się głębiej zastanowić, to może i szwędałam się na prawo – taki kierunek studiów), poznałam Kajtka (czyli Kajetana, ale wolał, żeby zwracać się do niego bez zbędnego patosu).
Kajtek wyglądał na poczciwego faceta. Na randkach ze szklącymi się oczyma opowiadał sentymentalne dzieje swoich babć i dziadków. Potem snuł marzenia o cudownej rodzinie, z dziećmi, psami i ogrodem. Zachowywał się nieporadnie i brakowało mu pewności siebie w postępowaniu z dziewczynami. Ciapa, czyli ideał.
Dlaczego ciapa jest ideałem męża? To oczywiste. To jest taki typ, któremu trzeba powiedzieć co ma zrobić, a on to zrobi. Samodzielnie nie wpada na oryginalne pomysły, a nawet na żadne. Nigdy kobiety nie zaskoczy i dlatego ona pewnie się przy nim czuje. Jest przewidywalny i właśnie w tym tkwi największy urok. Wyjaśniam dla niektórych, że na prezent w postaci czekoladek, kobieta powinna zareagować przejmującym westchnieniem „kochany, co za niespodzianka”.
Podstawową zasadą w kontaktach matrymonialnopodobnych jest, żeby kobieta była głupsza. Idealna kobieta powinna być parę kroków głupsza od faceta, czyli nie zawsze całkiem durna. Wskazane jest aby, co drugie zdanie mężczyzny, rozumieć. Cała trudność w stosowaniu tej zasady polega na szybkim ustaleniu poziomu inteligencji partnera.
Ja akurat idealnie trafiłam, gdyż tradycyjnej historii nie lubiłam, czyli byłam autentyczna w swojej głupocie. Bez stresu wysłuchiwałam żywotów babć, dziadków, pradziadków, praparapradziadków Kajtka. Wiedziałam, po prostu miałam tę pewność, że nie wymsknie mi się jakaś alternatywna prawda historyczna, albo autentyczna data powstania, bitwy, czy coś w tym rodzaju.
Oczywiście, że przygody odgałęzień genealogicznych mojego chłopaka, niespecjalnie mnie interesowały, a szczególnie, że po dwudziestu randkach zaczęły się powtórki. Dobra, powiem szczerze – nudziły mnie okropnie, ale wiedziałam z przymusowej, szkolnej literatury, że miłość wymaga poświęceń. Kajtek i tak był lepszy od mojego poprzedniego chłopaka. Poprzednik uwielbiał wspólne, bezczynne przesiadywanie w milczeniu i na dokładkę w domu. Prawdziwa miłość cierpliwa jest – głęboka prawda.
Raz Kajtek spytał się o moich przodków. Barwnie opowiedziałam, że pochodzę w prostej linii od egipskiej królowej Kleopatry. Na to on, żebym zachowywała się poważnie, bo jesteśmy dorośli. To było ostrzeżenie, żeby jednak skupić się na słuchaniu mojego chłopaka, niż na własnych spostrzeżeniach.

Pewnego dnia Kajtek powiedział, że jego ciocia Ania, zaprasza nas na podwieczorek. On stwierdził, że nie chce iść, ponieważ ciocia Ania jest starą, głupią dewotką. Byłam zszokowana, że Kajtuś może używać takich ostrych, dosadnych słów. Wszak maniery zawsze miał nienaganne. Zaciekawiłam się więc tematem podwieczorku. Z przesłuchania wynikały następujące fakty: ciocia Ania jest zamożną osobą i mieszka w willi, przypominającej mały dworek, na podwieczorek przyjdzie cała rodzina Kajtka, ksiądz proboszcz oraz przyjaciółki cioci z kółka różańcowego i koledzy z rady parafialnej.
Pomyślałam sobie, po pierwsze, że mam już serdecznie dość opowieści o przodkach i wypada przeskoczyć na kolejny etap związku, a po drugie na pewno rodzina obarczy mnie odpowiedzialnością za nieobecność Kajtka na podwieczorku. Dlaczego mnie? Bezdyskusyjnie wiadomym jest, że wszyscy mężczyźni są z natury dobrzy i wspaniali, tylko kobiety podstępnie spychają ich z drogi świetlanej prawości.
Wytłumaczyłam chłopakowi, że ciotce Ani, całej rodzinie, księdzu proboszczowi, przyjaciółkom cioci z kółka różańcowego i jej kolegom z rady parafialnej, będzie niezmiernie przykro, jeżeli Kajtek opuści przyjęcie. Widząc jego skrzywioną minę, dodałam nawet, że ze względu na pamięć znamienitych przodków, musimy iść.
No i poszliśmy.
Co za nuda. Masakra. Ciocia Ania ciągle mówiła, że przyczyną zmiany pogody jest gniew boży, a wszyscy przytakiwali. Po trzech godzinach tak miałam serdecznie dość, taka byłam znużona monotonią, że zaczęłam się niestosownie zachowywać. Pod zakrytym obrusem stołem pogłaskałam Kajtka po udzie. Nie zareagował. Przesuwałam intensywniej dłonią od kolana, aż po krocze. Ani drgnął. Więcej. Ciocia Ania zagadnęła Kajtka, a on elokwentnie, rzeczowo odpowiedział:
- Zmiany klimatyczne są warunkowane przez wiele różnych czynników. Na przestrzeni dziejów następowały zarówno okresy ocieplenia, jak i zlodowaceń. Z całym szacunkiem, ciociu, moim zdaniem nie powinno się w te sprawy mieszać jeszcze Boga.
Towarzystwo chwilowo zamarło, oczekując reakcji cioci Ani. Wszak nikt nie ośmielał się wprost przeciwstawiać jej przekonaniom.
Wtedy ja wstałam i powiedziałam:
- Przepraszam bardzo, ale muszę już wyjść, ponieważ bardzo boli mnie głowa.
- To ja też pożegnam szanowne towarzystwo. Wszak gentelmenowi wypada odprowadzić panią – Kajtek stwierdził z wielką przykrością w głosie.
- Oj nie – krzyknęła ciocia Ania. - Masz takie ciekawe, nowoczesne spojrzenie na świat. Nawet stara ciotka, chce posłuchać poglądów młodzieży.
- Proszę łyknąć tabletkę przeciwbólową – życzliwie zaproponowała pani Goździkowa, przyjaciółka cioci Ani z kółka różańcowego.
- Świetny pomysł – stwierdziła ciocia Ania. - Niech pani uda się do sypialni na piętro i położy się na pół godziny. Nie może przecież pani zabierać nam Kajtusia, skoro tak cudownie nam się rozmawia.
- No, dobrze – odpowiedziałam, bo co miałam powiedzieć.
Wstałam i poszłam na górę. Po pięciu minutach zjawił się Kajtek.
- Czyżby pogawędka z ciocią już się skończyła? - spytałam.
- Powiedziałem, że muszę sprawdzić jak się czujesz?
- -Cały czas czuję się tak samo. Jestem znudzona i chcę stąd wyjść – krzyknęłam.
Chciałam jeszcze coś dopowiedzieć, ale Kajtek zamknął mi usta namiętnym pocałunkiem. Zaskoczył mnie całkowicie, ponieważ jeszcze nigdy się nie całowaliśmy (całusków w policzki nie liczę, bo to zwyczajowe rytuały powitalne).
- Nie krzycz. Na dole jest pełno gości – powiedział po chwili.
Otworzyłam usta, ale znowu nie zdążyłam nic powiedzieć. Całowaliśmy się. Jego ręce błądziły po moich plecach, dochodząc coraz niżej i niżej. Chwyciłam jego ręce i umieściłam z powrotem na plecach. Wtedy on zaczął rozpinać zamek mojej sukienki. Odepchnęłam go z całe siły.
- Co ty sobie wyobrażasz? – spytałam retorycznie, acz zgodnie z konwenansem.
Nie chciałam podnosić głosu ze względu na ciocię Anię, rodzinę i pozostałych.
- A co ty sobie wyobrażałaś z ręką pod stołem? - jednak odpowiedział.
- To było niechcący.
Chciałam wyjść z pokoju, ale objął mnie od tyłu. Jego dłonie uciskały mi piersi, aż burza podniecenia zawładnęła całym ciałem.
- Pamiętaj, nie krzycz, bo na dole są goście – szepnął mi do ucha, a potem pocałował w szyję.
W tym momencie nie miałam zamiaru krzyczeć, a w każdym razie nie z powodu bulwersacji.
Później... sama nie wiem, jak to się stało. Kiedy doszłam do jako takiej świadomości umysłowej on wypuścił mnie z objęć i powiedział:
- Musimy się ubrać, bo zaraz wysłannik cioci Ani przyjdzie sprawdzić, dlaczego nas tak długo nie ma.
Ubierając się ciągle na mnie patrzył.
- Dlaczego tak mi się przypatrujesz?
- Bo ty się nie zasłaniasz. Leżysz tak bezwstydnie. Ubierz się lepiej – podał mi ubrania. - Idę na dół.
- Faktycznie trzeba się już ubrać – westchnęłam leniwie.
Po kwadransie ubrana zeszłam do gości.
- I jak się czujesz, słonko? – spytała ciocia Ania.
- Już dobrze, dziękuję.
- To wielkie szczęście. Kajtek tak się niepokoił. On, wiesz, od małego miał takie dobre serce. Jak miał sześć lat znalazł gołąbka ze złamanym skrzydełkiem.
- Oj, mamo – żachnął się Kajtek.
- Ja też to pamiętam. Uparł się, żeby go zatrzymać. Troskliwie się nim opiekował – dodała jakaś starsza pani z rodziny.
- I co się stało z gołąbkiem? – spytałam z ciekawości.
- W końcu zdechł – powiedziała mama Kajtka.
- Był chory – Kajtek podsumował ze smutkiem.
- Ach, tak - mruknęłam.
- A pamiętasz, Kajtusiu, jak byliśmy na wakacjach i ty rzuciłeś się pod koła pędzącego traktora, żeby uratować kurę? – poważnie zapytał pewien wujek.
I tak się zaczęło. Jeden przez drugiego zaczęli mi i pozostałym opowiadać chwalebne wyczyny mojego chłopaka. Przypominały one kajtkowe historie o przodkach. Tym razem przysłuchiwałam się uważnie, co chwilę robiąc „wielkie, zdziwione oczy” i starając się zachować powagę sytuacji.
Ciocia Ania klaskała w dłonie z zadowolenia, a na pożegnanie rzekła w te słowa:
- Kleopatro, jak niezwykle mi miło było poznać.
- Dziękuję, ja również świetnie się bawiłam – odpowiedziałam uprzejmie.
- Koniecznie musicie mnie odwiedzić za tydzień. Taki dialog pokoleń. Młodzi i starzy mają sobie dużo do przekazania. Ludzie powinni spędzać czas na rozmowach – powiedziała ciocia Ania.
Ta cała ciocia Ania to całkiem sympatyczna, mądra kobieta. Tylko niepotrzebnie wszyscy jej przesadnie nadskakują (wiadomo chodzi o spadek). Jednak po tym, co się stało w jej sypialni, nie miałam zamiaru więcej jej odwiedzać.
- Eeeee – wydałam z siebie zagadkowy dźwięk. Nic lepszego nie przyszło mi do głowy. Nie potrafiłam grzecznie odmówić, gdyż asertywność zawsze stanowiła moją pietę Achillesową.
- Gdy ciocia Ania zaprasza, odmówić nie wypada – skwitował ktoś z rodziny.
- Oczywiście, ciociu, że przyjdziemy do cioci – uśmiechnął się Kajtek.

Wracaliśmy w nocy (niektóre podwieczorki tyle trwają).
- Pójdziemy jutro do kina? – przerwał milczenie.
- Nie.
- Dlaczego?
- Zaskoczyłeś mnie dzisiaj. Muszę mieć czas do namysłu.
- Czy nie byłaś szczęśliwa?
- To nie o to chodzi. Daj mi parę dni do zastanowienia. Ja do ciebie zadzwonię. - I tak się rozstaliśmy.
Musiałam się zastanowić, ponieważ cały, misterny plan legł w gruzach. Nie dość, że Kajtek okazał się nie być ciapą, to jeszcze świetnym kochankiem, ale najgorsze... że jednak był nieprzewidywalny, że dałam się zaskoczyć. Nie cierpię niespodzianek. Taki facet nie może być moim mężem. Nigdy nie przewidzę, co mu do głowy strzeli, nie będą mogła nim kierować, ani manipulować.
Jako młoda dziewczyna miałam zbytnio uśpioną czujność. Sądziłam, że Kajtek trochę przesadza z melodramatycznymi opowieściami o rodzinie. Właśnie w słowie „trochę” tkwił mój błąd.
„No, trudno.” - pomyślałam. - „Niechże ta znajomość umrze śmiercią naturalną”. - Postanowiłam nie dzwonić.
Po tygodniu, Kajtek przyszedł do mojego domu. Nim zdołałam wyjść z pokoju i cokolwiek się odezwać, on już ckliwie bajał moim rodzicom o starej cioci Ani i podwieczorku. Musiałam się zgodzić na wspólne wyjście, gdyż inaczej poczułabym się jak potwór, zarówno przed rodzicami, jak i przed sobą.
W trakcie podwieczorku, ni stąd, ni zowąd, Kajtek oświadczył:
- Kleopatra ma migrenę i musi się odpocząć na górze.
- Ach tak. Jakiż on czuły względem przyjaciółki – ktoś tam zauważył.
- Eeeech. - Znowu mnie zaskoczył. Nie wiedząc jak się powinnam zachować, karnie udałam się do sypialni cioci Ani.
Już drżałam, gdy otworzył drzwi pokoju. Rozebrał mnie i posiadł.

Potem to się dopiero zaczęło. Chodziliśmy po różnych przyjęciach, nie tylko do cioci Ani, a tylko po to, by pod pretekstem moich migren, uprawiać seks. W mniejszych mieszkaniach trzeba było się bardziej śpieszyć, gdyż nie zawsze mieliśmy dostęp do pustych pomieszczeń. Wtedy korzystaliśmy z łazienki. Tam tylko oparcie się na wannie, podniesienie spódnicy i szybkie wejście. Co to były za emocję! Pikanteria aktów wynikała z niebezpieczeństwa złapania na gorącym uczynku.

Po trzech i pół latach wspólnej zabawy wpadliśmy i akurat tam, gdzie przeżyliśmy nasz pierwszy raz, czyli u cioci Ani. A wszystko przez jej jamnika. Nigdy nie traktowaliśmy psiaka poważnie. Nawet mu kawałka ciastka ze stołu, nigdy nie daliśmy. I to się zemściło.
My obydwoje nadzy. Kajtek liże moje piersi. Nagle spod kanapy wyłazi jamnik i szczeka. Za chwile do pokoju wpada stroskana ciocia Ania i cała jej świta. Co za wstyd. Pełna kompromitacja. Co prawda Kajtkowi przybyła kolejna rodzinna opowieść do kolekcji, ale ostatecznie musiał zerwać znajomość z wredną rozpustnicą, czyli mną.

Trzeba przyznać, że takiej jazdy bez trzymanki, nikt nigdy mi nie zafundował. Przynajmniej mam, co wspominać. Manipulacja i prowokacja, ale ogólnie było fajnie. Teraz, na spokojnie, mogę się z tego wszystkiego pośmiać.

I jaka rada porada płynie z tej historii?
Czujność i jeszcze raz czujność, a i tak życie jest pełne niespodzianek.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
tulipanowka · dnia 11.01.2010 08:22 · Czytań: 1228 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 1
Komentarze
Usunięty dnia 17.01.2010 12:22 Ocena: Bardzo dobre
Wrzuć więcej tej Cioci - Kloci, bawi :D
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty