Dialog bez fabuły i akcji, ale z myślą przewodnią.
Raczej nudny.
O zdradzie.
***
- Nie było ciebie wczoraj w domu – powiedział Damian.
- Spotkałam koleżankę i poszłyśmy razem na pizzę, żeby pogadać – odpowiedziała Jowita..
- Pewnie przy okazji piłyście piwo i podrywałyście facetów. Potem bałaś się sama wracać do domu, dlatego któryś cię odprowadził. A ty z wdzięczności zaprosiłaś go na kawę, a potem tarzaliście się po podłodze.
- Przestań mi robić wyrzuty. To nieprawda.
- Czy kiedykolwiek próbowałaś mnie zrozumieć?
- Przepraszam, że tak długo to trwało. Jako absolwentka medycyny powinnam była wcześniej na to wpaść. Myślałam, że jesteś zwyczajnie złośliwy i uprzedzony do kobiet. A początkowo nawet, że traktujesz je przedmiotowo.
- Śmiało mów, że jestem świnią i męskim szowinistą.
- Nie chciałam tak tego brutalnie określić.
- Ale tak myślałaś. I dlatego mnie zdradziłaś, za karę?
- Widzisz tu tkwi sedno problemu. Niezależnie co powiem, ty masz zawsze jednoznaczne skojarzenia. Zawsze widzisz niewierność.
- Wszyscy szukają okazji do zdrady.
- Przestań. Daj mi postawić diagnozę.
- Czyżby w czasie migdalenia się z doktorkami, coś wpadło także do głowy?
- Nie dasz mi skończyć, bo znowu pojawia się temat obmacywania.
- Mam cię! Przyznałaś się, że dajesz się obmacywać. Nie muszę być jasnowidzem, żeby zgadywać, że z pieprzysz się koleżkami ze szpitala.
- Staram się ratować nasz związek. Próbuję wytłumaczyć...
- Winny zawsze się tłumaczy.
- To nie ma sensu.
- Jeżeli puszczasz się na prawo i lewo, to nie dziw się, że związkowi brakuje sensu.
- Kocham cię, a jednak robisz wszystko, żebym zmieniła zdanie. Dzisiaj idąc parkiem...
- Przypadkowo spotkałaś zboczeńca – ironizował Damian. - Tak się wystraszyłaś, że nie miałaś siły się bronić. Wciągnął ciebie w krzaki i zgwałcił – dokończył poważnie.
Jowita poprzysięgła sobie, że dziś nie da się sprowokować.
- ...chciałam podejść do marketu, żeby kupić lokówkę...
- ...żeby spotkać się z uprzejmym sprzedawcą, który świetnie jebie na zapleczu.
- Błagam ten jeden raz, daj mi się wypowiedzieć do końca. Twoje uwagi wyprowadzają mnie z równowagi.
- I wtedy w końcu zaczynasz mówić prawdę.
- Gówno prawda. Specjalnie zaczynam mówić, to co myślisz. Po prostu czuję się upokorzona i zraniona. Chcę, żebyś poczuł to samo.
- To powiedz, co masz do powiedzenia. Niech już mam za sobą opowieść o kolejnym twoim kochasiu, który pocieszał cię, gdy niby ja cię zraniłem. No proszę, zamieniam się w słuch.
- Nigdy nie było żadnego kochanka. Nigdy cię nie zdradziłam. Nigdy, rozumiesz. Ostatnio rozmawiałam z pacjentami...
- ...pocieszałam... - mruknął Damian.
- ... z pacjentami po amputacjach kończyn. Wiesz oni czują ból rąk, nóg, których nie mają. Robię specjalizację z neurologii, ale nie chcę się wymądrzać fachowymi terminami...
- O, niespodzianka. Przecież zawsze uważasz, że tylko ty masz rację.
- Nieprawda nigdy tak nie twierdziłam.
- Akurat, zawsze zgrywasz wyrocznię.
- Nie. Ja tylko przedstawiam swój punkt widzenia. Być może mam manierę, ale... Lekarz musi wypowiadać się z przekonaniem. Gdybym pacjentowi powiedziała, że może pan choruje na to, a może na tamto, a tak w ogóle to nie wiem i zgaduję na chybił trafił. Wtedy pacjent pomyślałby, że ma do czynienia z niedouczonym konowałem.
- Rozumiem. Nic więcej nie musisz dodawać. Właśnie wylazło szydło z worka. Ruchasz się z kim popadnie, a mi wmawiasz z wielkim przekonaniem i wszechpotężną pewnością siebie, że jesteś niewinna jak łza.
- Miałeś nie przerywać – przypomniała. - Otóż w mózgu tworzą się ścieżki pamięciowe. Mózg pamięta ból. Chory organ zostaje wycięty, a połączenia nerwowe ciągle istnieją. Pacjentom podaje się silne leki przeciwbólowe, a one niewiele pomagają. Boli, a nie powinno. Dendryty i aksony tworzą nie ścieżkę, lecz autostradę. Nawet, gdy nikt po niej nie jeździ – autostrada wolniej zarasta chwastem niż polna dróżka. Cierpienie nie tylko ma źródło w organizmie, ale i w zranionej duszy, uczuciach.
- Nie ma duszy, jest tylko dupa.
- Nie pierdol już tych bzdur. Lepiej słuchaj, jeżeli kiedykolwiek chcesz się wyleczyć z chorej zazdrości.
- Mnie ona nie przeszkadza. Przynajmniej obiektywnie patrzę na ludzi.
- Ale mi przeszkadza. Nie chodzi mi tylko o nasz związek, ale o ciebie, o twoje szczęście. Musisz zrozumieć, że autostrada to pamięć twojego bólu. Nigdy mi nie mówiłeś, ale być może, prawdopodobnie kiedyś jakaś dziewczyna bardzo cię zraniła. A potem może jeszcze inna. Polna ścieżka zmieniła się w asfaltową drogę, a potem autostradę. Następnie te kobiety zniknęły z twojego życia, ale wspomnienia pozostały. Gdybyś mi powiedział wszystko o sobie, ale w sensie historii uczuć, emocji...
- Pewnych zdarzeń nigdy się nie opowiada.
- Wszystkie ścieżki, drogi, połączenia komórek nerwowych, prowadzą do autostrady. Innymi słowy jakkolwiek bym nie zaprzeczała, jakkolwiek bym nie starała się udowodnić swojej wierności, twoje myśli będą biegły do autostrady. Autostrada to pamięć zdrady. Jeżeli będziesz pielęgnował autostradę, ona nigdy nie zarośnie.
- Łatwo powiedzieć. Nie mam wpływu na własne myśli. One są i już.
- Ja nie twierdzę, że jest łatwo. Bóle fantomowe po operacjach często utrzymują się długo. Wiem to z autopsji. Boli coś, czego nie ma. Tak jak ciebie boli zdrada, której nie ma, ale kiedyś najwidoczniej była.
- Skąd to wiesz?
- Nie wiem. Zwyczajnie zgaduję. Staram się zrozumieć, dlaczego ludzie wyznają pewne poglądy, dlaczego postępują w ten, a nie inny sposób. Tylko tyle. I zawsze zaznaczam, że mogę się mylić.
- Zastanowię się nad tym, co powiedziałaś. Jednak nie zmienia to faktu, że twoje zachowanie ciągle utwierdza mnie w przekonaniu, że mnie zdradzasz.
- Twoje bóle fantomowe nie znikną wraz ze zrozumieniem ich przyczyn. Nawet gdybyś ubrał mnie w pas cnoty i zamknął w wieży stojącej na bezludnej wyspie, to jeszcze by ci było mało.
- Kusząca perspektywa.
- Nieprawda. Cały wysiłek wkładasz w kontrolę, przesłuchania i domysły. Dręczysz sam siebie. Ja wiem, że łatwiej pouczać niż być pouczanym.
- Właśnie.
- Ja ci dam właśnie! W naszym związku to raczej ty ciągle mnie dyscyplinowałeś.
- Ponieważ...
- Dobra, dobra, już znam twoje poglądy. Teraz ja chcę dokończyć swoje przemyślenia.
- Moim zdaniem trzeba zaufać i wierzyć partnerowi.
- A potem zbudzić się z ręką w nocniku.
- Jeżeli człowiek chce coś zrobić, to zrobi. Znajdzie sposób, wyczeka na sposobność. A jeżeli nie chce, ... akurat mówimy o zdradzie, więc niech będzie zdrada... A jeżeli nie chce zdradzić to choćby mijały lata, a okazja goniła okazję, to tego nie zrobi.
- Tak, po prostu?
- Ja każdemu człowiekowi daję kredyt zaufania. Nie obchodzi mnie, jak inni oceniają tą osobę. Spokojnie czekam i oceniam według moich zasad. Jeżeli ktoś kilka razy mnie z premedytacją oszuka, okłamie, to nigdy więcej mu nie zaufam. Po co mi układ z człowiekiem, który mnie zawiedzie w potrzebie. Równie dobrze mogę polegać sama na sobie. Słowa mają mniejsze znaczenie niż czyny. U ciebie akurat wyjątkowo bardziej męczą durne konfabulacje i interpretacja wszelkich moich działań w kontekście niewierności.
- Niech ci będzie. Postaram się nie gadać tyle o twoich kochankach.
- I znowu jesteśmy w punkcie wyjścia. Dziad swoje, a baba swoje.
- Nie można ci dogodzić. Czego ty jeszcze chcesz?
- Chcę jeszcze dodać. Potrzebuję się wygadać, żeby mi było lżej. Kontynuując, każde oszustwo, nieszczerość, niedotrzymanie danego słowa jest w pewnym sensie zapowiedzią zdrady. Nie sztuka wzajemnie się okłamywać i zdradzać. Tylko po co trwać w takim układzie? Zupełnie pozbawione sensu umartwienie. Ewentualnie zabawa, jeżeli bawi kogoś taka forma rozrywki.
- Przepraszam, ale jestem już trochę zmęczony tą dyskusją. Do czegoś zmierzasz?
- Dobrze postaram się streszczać. Próbuję ci uzasadnić, że gdybym... A z resztą, mi też już się nie chce wyjaśniać...
- Lepiej chodźmy do łóżka.
- Mnie też chce się spać. A jeszcze ... nigdy cię nie zdradziłam i nigdy tego nie zrobię, bo na tym polega związek.
- Chciałbym ci wierzyć.
- To wierz, albo ufaj. Daj sam sobie szansę. W miarę możliwości postaram się być bardziej wyrozumiała, delikatniejsza, ale muszę czuć, że się starasz, żeby zarastała twoja autostrada złych, zazdrosnych myśli.