Czastyki: cudnie, lubię takie pisanie, ale trzeba wyrównać: musi zagrać 6 + 6. Jeśli się nie pogniewasz, powarsztatuję na Twoim tekście, a Ty i tak postanowisz, czy zmieniasz, czy nie zmieniasz!
Wiem, że zabrzmi głupio, lecz tamtej jesieni
czułość spadła na mnie jak wazon z regału.
Nie mogłem podźwignąć, tak pięknie bolało,
wszystko było we mnie: nawet linoleum.
Świat, taki jak zwykle, toczył się donikąd.
Narzekając z werwą skrzypiałem jak żuraw.
Pracy było sporo, tak jak się należy:
za żadne pieniądze, w spartańskich warunkach.
Przed pracą dla Świata uciekałem w Ciebie,
uczący się pilnie o trwaniu gatunków.
Hodowałem żądzę w nocy wąskich klatkach,
nie było w nich miejsca na nic poza nami.
Świat, swoim zwyczajem toczył się donikąd.
Czułość spadła na mnie, jak wazon z regału.
Z Twej miłości czyniąc bliskości wydmuszki,
uczyłem się Ciebie po łebkach na pamięć.
Jest jeszcze ustereczka w rymach w 3 strofie, ale to już musisz sam. Pozdrawiam