"Łabędzi śpiew" - Elwira
Proza » Obyczajowe » "Łabędzi śpiew"
A A A
jak daleko odszedłeś
od prostego kubka z jednym uchem
od starego stołu ze zwykłą ceratą
od wzruszenia nie na niby
od sensu
od podziwu nad światem
1.

Magda niechętnie odsunęła się od komputera. Nie lubiła pisać o sobie, ale polecenie naczelnego było jednoznaczne – każdy redaktor miał opisać najciekawszy dzień swojego życia. I po co to komu? Właściwie nie wiadomo. Rzekomo planowano utworzenie w gazecie działu przybliżającego postaci dziennikarzy. Głupota! Zupełnie, jakby codzienne życie pismaków mogło kogoś interesować. Zupełnie jakby mogło kogoś interesować życie Magdy z działu literackiego. Nie było w nim nic fascynującego: praca, dom, sprzątanie, zakupy i wszechogarniająca samotność. Westchnęła ciężko. Takie rozliczenia z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością zawsze ją przytłaczały. Wolała nie myśleć o wszechogarniającym ją bezsensie. Cóż, trudno, nowemu przełożonemu lepiej się nie narażać, zatem tekst napisać trzeba, ale... może jutro?

Hałas dobiegający z tarasu wyrwał Magdę z zamyślenia.

„Pewnie koty sąsiadki znowu ganiają ptaki” pomyślała. Wstała i poszła sprawdzić przyczynę zamieszania. Jakież było jej zdumienie, gdy ujrzała kilkunastoletnią dziewczynę przestawiającą doniczki z pelargoniami.

- Co ty wyprawiasz! – zawołała raczej, niż zapytała. – Kto pozwolił ci dotykać moich kwiatów? – Była oburzona! Od lat doniczki ustawiała tak samo, uważając zmienianie dobrego układu za karygodne i naruszające ład estetyczny. Lubiła, gdy wszystko miało swoje, sobie przypisane, jedynie właściwe miejsce.
Dziewczyna wyprostowała się i dygnęła grzecznie, zupełnie, jakby była dobrze wychowaną młodą damą.
- Przepraszam – powiedziała nieśmiałym głosem, zakręcając na palcu kosmyk jasnych włosów. – Zwyczajnie pomyślałam, że fioletowa pelargonia będzie ładniej wyglądała pomiędzy białą a czerwoną.

No nie, tego było dla Magdy za dużo! Jakiś obcy dzieciak bez pytania wdarł się na podwórko, wszedł na taras i miał czelność upiększać jej ogród!
- A ja uważam, że to nie jest twoja sprawa – rzekła, siląc się na spokój.
- Gniewasz się? – Dziewczyna wyraźnie chciała jakoś złagodzić niezadowolenie właścicielki kwiatów, bo zrobiła skruszoną minkę, układając usta w zabawny dzióbek.
- Nie, ale... Kim ty właściwie jesteś?
Mała klasnęła z radości w dłonie i podskoczyła na jednej nodze, rozkładając szeroko ramiona.
- Jestem ulotną chwilą szczęścia, niespełnionym marzeniem i zapomnianą miłością – zawołała i rozpłynęła się w powietrzu.

Magda przetarła oczy i pokręciła z niedowierzaniem głową. Gdyby nie to, że doniczki z kwiatami zostały przestawione, pomyślałaby, iż dziewczyna jej się przyśniła. Ale nie! Fioletowa pelargonia tkwiła pomiędzy białą a czerwoną, a ona nie miała ochoty tego zmieniać. Poza tym wciąż miała przed oczami niewysoką, szczupłą panienkę, odzianą w czerwoną bluzeczkę i czarne rybaczki, a jej miły głosik dźwięczał w uszach jak śpiew skowronka o poranku.


„Chyba coś ze mną nie tak” pomyślała i weszła do domu, żeby przypadkiem któryś z sąsiadów nie dostrzegł jej dziwacznego zachowania.

tłumaczył
że wierność jest tylko jedna
że już są razem chociaż się nie widzą
że miałby ochotę nagadać jej serdecznie
choćby w przedpokoju ciepłym od ubrań
(...)
przecież tylko nieobecni są najbliżej
2.


Następnego dnia Magda zbudziła się punktualnie o 6:59, na minutę przed budzikiem. I dobrze. Nigdy nie lubiła jego monotonnie wbijającego się w mózg dźwięku. Z westchnieniem ulgi wyłączyła narzędzie, służące do przerywania snu, przeciągnęła się i spojrzała w okno. Wiatr delikatnie poruszał białą firanką, a promienie słońca bez pytania tańczyły na parapecie. Magda przypomniała sobie, że kiedyś przepadała za letnimi porankami. Wybiegała boso na dwór, maczając stopy w mokrej od rosy trawie i planowała, jak spędzi dzień. Mama wołała z domu, że trzeba się przebrać, zjeść śniadanie, a później korzystać z pięknej pogody. Lato, wakacje, uśmiech matki, baryton ojca... Jakże to było dawno... Rodzice już nie żyją, Magda mieszka w domu sama, nie ma wakacji, tylko codzienne obowiązki, a z tamtym życiem wiąże ją jedno – rano trzeba wstać, ubrać się i zjeść śniadanie. Wzdychając niechętnie, dopełniła codziennego rytuału.

Droga do pracy – dziesięć minut pieszo, na przystanek, pół godziny w autobusie, a później już szybciutko, po pasach na drugą stronę ulicy, szklane drzwi, recepcjonista, wręczający codzienną korespondencję. Tym razem było inaczej.

- Cześć! – Magda usłyszała radosny głosik. Odwróciła się, żeby sprawdzić, do kogo należał. Na parkowej ławeczce siedziała dziewczyna, która wczoraj miała czelność przestawiać kwiaty na jej terasie. Włosy miała związane w dwa warkocze, a w dłoni trzymała dwa nieodpieczętowane lody na patyku. – Chcesz? – zapytała, uśmiechając się milutko. – Waniliowy w czekoladzie, taki, jak lubisz.
Magda pokręciła głową. Nie miała czasu na takie głupoty.
- Śpieszę się – mruknęła niechętnie, zastanawiając się, kiedy ostatni raz jadła lody.
- Weź, kupiłam specjalnie dla ciebie.
Podeszła do Magdy i bezceremonialnie wcisnęła jej loda do ręki, drugiego odpieczętowała, ukazując obsypaną orzechami czekoladę.
- Dziękuję. – Nie potrafiła odmówić, może dlatego, że właśnie dopadła ją ochota na coś słodkiego, zimnego i z czekoladą? Rozdarła kolorowy papierek. Dziewczyna podskakiwała radośnie u jej boku. Szybkim krokiem zbliżały się do przystanku. – Jak masz na imię?
- Dusia.
Magda aż przystanęła, a serce w jej piersiach ścisnęło się boleśnie. Kiedyś, bardzo dawno temu, znała człowieka, który właśnie w taki sposób zdrabniał jej imię.
- Jak? – zapytała drżącym głosem.
- Danusia, ale brat zawsze mówi do mnie Dusia i ja to bardzo lubię.
- A ja jestem Magda.
- Wiem. – Dziewczyna uśmiechnęła się zawadiacko i zlizała strużkę białego płynu, ściekającego po resztkach czekolady, pokrywającej jej loda. – Właśnie ucieka ci autobus.
Buchający gorącem pojazd wyminął stojącą na chodniku kobietę. Nie było nawet cienia szansy, żeby dobiec przed nim na przystanek.
- Nie zdążę do pracy – jęknęła Magda.
- Zadzwoń i powiedz, że się spóźnisz – Odparła Danusia, wzruszając ramionami. – Albo od razu weź sobie wolne. Pójdziemy na spacer do lasu, a później ugotujesz mi dobry obiad.
- Słucham?
- Bardzo lubię pomidorówkę z makaronem. A i jedz, bo ci się roztopi.

Kobieta pokręciła z rezygnacją głową i ugryzła czekoladę, pokrywającą loda. Dobrze znane chrupnięcie przyjemnie popieściło uszy. Och, jakże dawno nie miała w ustach takiego rarytasu. Ciekawe dlaczego? Bo co? Bo głupio, żeby dorosła osoba pałaszowała słodycze na ulicy? A któż jej zabroni?
- Usiądziemy? – zaproponowała, wskazując ławkę.
Dziewczyna pokiwała ochoczo głową, a jej twarz ozdobił uśmiech, który można śmiało nazwać „całobuziowym”. Na samo wspomnienie tego dziwnego słowa rumieniec pokrył policzki Magdy. Swego czasu słyszała je dość często. Paweł nazywał tak jej uśmiech... Paweł... Jakże dawno nie wspominała tego imienia. Kiedyś było najdroższe, jedyne na świecie, teraz... Ostatni raz rozmawiali jakieś dziesięć lat temu. Pokłócili się i żadne nie potrafiło przeprosić. Mijały dni, tygodnie. Magda czekała na telefon, miała nadzieję, że wszystko się ułoży, ale była zbyt dumna, żeby zadzwonić. Pewnej soboty zobaczyła Pawła, trzymającego za rękę inną dziewczynę...
- Jesteś smutna? – zapytała cichutko Dusia.
- Tak trochę – odparła kobieta. W zamyśleniu jadła swojego loda. Nie miała ochoty o niczym rozmawiać, najchętniej zaszyłaby się w domu i płakała, jak tamtego dnia, ale nie mogła. Musiała zadzwonić do pracy, musiała zrobić zakupy, musiała ugotować obiad dla dziwnej dziewczynki, musiała dalej żyć, chociaż smutne było to życie i puste.

Wyrzuciła patyczek do kosza i wyjęła z torebki telefon. Tłumacząc naczelnemu powody nieobecności czuła się jak uczennica, która pierwszy raz poszła na wagary, bo i sytuacja była podobna – w obu przypadkach powody zaniedbania obowiązków musiały zostać tajemnicą.

Dusia wniosła do ponurego domu Magdy dużo radości. Jej dźwięczny śmiech wypełnił każdy zakamarek, paplanina ożywiła nawet porcelanowe figurki, stojące w pokoju rodziców. Zdawać by się mogło, że na szklanych twarzach zagościła nadzieja, może nawet cień uśmiechu.

„Zadziwiające” pomyślała Magda, gdy tuż przed zaśnięciem sprawdzała, czy okna są zamknięte „od śmierci mamy i taty minęło ponad sześć lat, a bibeloty wciąż stoją na tych samych miejscach. Zupełnie, jakbym bała się cokolwiek zmienić.”

myślała, że został już tylko na fotografii
z twarzą bez oddechu...
3.

Magda wracała z pracy, rozglądając się uważnie. Miała nadzieję, że spotka Dusię. Małej nie było jednak ani na przystanku, ani przy sklepie, ani na ulicy.

„Szkoda, bo pomidorówka już dawno nie smakowała mi tak dobrze, jak wczorajszego popołudnia” pomyślała kobieta. „Może dlatego, że po raz pierwszy od bardzo dawna nie jadłam sama?”

Nie miała jednak czasu na roztrząsanie tej sprawy. Doszła właśnie do swojej furtki i stwierdziła, że okna w domu były otwarte. Już chciała zadzwonić na policję i zgłosić włamanie, kiedy ujrzała biegnącą przez podwórze Dusię.

- Cześć – powiedziała dziewczyna, obdarzając kobietę promiennym uśmiechem. – Dzisiaj ja ugotowałam obiad, dla ciebie.

- A... jak weszłaś do środka? – zapytała pozwalając wprowadzić się do pachnącego jedzeniem mieszkania. Zadziwiające, jak miło wrócić do domu, w którym ktoś czeka. Zapomniała już, jak to było.
- Było otwarte – odparła dziewczyna.

Kłamała. Magda nigdy nie zapominała o zamknięciu drzwi, a dzisiaj właśnie dwa razy przekręciła klucz w zamku. Pamiętała dokładnie, bo wracała się od furtki, żeby sprawdzić. Cóż, widocznie nie wszystko można racjonalnie wytłumaczyć.
Zupa pieczarkowa smakowała wyśmienicie, niemal tak samo jak ta, gotowana przez mamę, a pieczona ryba była niezwykle soczysta i świetnie przyprawiona. Magda nie miała pojęcia, skąd u nastolatki takie zdolności kulinarne, ale nie zdążyła zapytać. Dzisiaj, jak zresztą zawsze, to dziewczyna decydowała o przebiegu rozmowy.

- Zaraz muszę lecieć, więc pozmywasz sama – oświadczyła. – Umówiłam się z... kimś bardzo ważnym – dokończyła tajemniczym głosem.
- Z chłopakiem? – zapytała Magda, uśmiechając się znacząco/
- Tak. – Dusia grzebała widelcem w swoim talerzu. Była wyraźnie speszona domyślnością rozmówczyni. – Bardzo go lubię.
- Cieszę się.

Dziewczyna przez chwilę jadła, całkowicie koncentrując się na tej czynności. Zupełnie, jakby chciała odwrócić uwagę od rozpoczętego przez siebie tematu. Coś jednak wyraźnie nie dawało jej spokoju.
- A ty? – zapytała nieśmiało. - Masz kogoś?
- Nie Jak widzisz, jestem starą panną ze wszystkimi przypadłościami tego stanu. – odparła spokojnie Magda. Może troszkę przesadzała. Była pedantyczna, nie lubiła zmian, czasem zrzędziła, ale miała też duży dystans do siebie i poczucie humor. Prawda, nieco zakurzone, bo dawno nieużywane, ale wystarczyło je przetrzeć miękka ściereczką.

Dusia odłożyła widelec i dotknęła policzka swej gospodyni. Palcem obrysowała kontur ust, pogłaskała skronie, a na koniec delikatnie nacisnęła czubek nosa, jakby chciała włączyć jakieś urządzenie.
- Nie jesteś stara – stwierdziła stanowczo. – Nie masz zmarszczek i nie pachniesz naftaliną. I nie wierzę, że nikogo nie pokochałaś, bo jesteś dobra. Widzę to w oczach.

Magda zaśmiała się cichutko, jakby nieśmiało i włożyła do ust kawałek ryby. Chciała ukryć zmieszanie, może nawet dać gościowi czas na zmianę tematu.
- Pokochałam – odparła po chwili, widząc, że dziewczyna oczekuje na jakąś odpowiedź. – Miał na imię Paweł. Ale to już przeszłość. Kiedyś... oświadczył mi, że wyjeżdża do Niemiec, gdzie w ciągu roku zaliczy staż i skończy pisanie pracy magisterskiej. Strasznie się pokłóciliśmy. Miałam nadzieję, że to minie, jakoś przyschnie, ale nie... Już nigdy nikogo nie pokochałam tak jak Pawła.
- Smutne to – szepnęła Dusia. – Ale może nie wszystko stracone?
- Stracone – powiedziała stanowczo Magda. – Minęło dziesięć lat. Idź już na to swoje spotkanie, a ja pozmywam.

Dziewczyna pokiwała głową, pocałowała kobietę w policzek i wybiegła, mrucząc pod nosem słowa, których znaczenia nie można było zrozumieć.

czego się boisz jak wiewiórka deszczu
(...)
przed czym drżysz jak w jesionce bez podpinki zimą
przed czym się bronisz obiema szczękami
4.

- No i po co powyciągałaś te stare ciuchy? – Magda była niezwykle wzburzona. Dusia zaczęła wyprowadzać ją z równowagi. Mało, że panoszyła się w domu, wprowadziła zamieszanie do jej poukładanego, nieskomplikowanego życia, przywołała najboleśniejsze wspomnienia z młodości, to jeszcze miała czelność grzebać w szafie i nakazywać zmianę stylu ubierania! Tego było już za dużo!

- Nie złość się – prosiła dziewczyna, robiąc skruszoną minkę. – Zwyczajnie pomyślałam, że powinnaś ubierać się weselej. Masz tyle ładnych sukienek...
- One są stare i niemodne, a poza tym, w moim wieku już nie wypada...
- W twoim wieku? Przecież masz niewiele ponad trzydzieści lat. No, przymierz chociaż...

Kobieta machnęła z rezygnacją ręką. Jakoś nie potrafiła odmówić. Ostatecznie, cóż jej szkodziło, założyć stare ciuchy? W domu nikt nie będzie tego widział. Westchnęła i poszła do łazienki.

Lekka, letnia sukienka, niebieska w białe rumianki, dyskretnie odsłaniała dekolt, uwydatniając długą szyję. Ramiona zasłaniała tylko zwiewna falbanka, a szeroka spódnica kończyła się tuż przed kolanem. Magda, krocząc przez przedpokój, spojrzała w lustro. Sama siebie nie poznała, była jakby młodsza, ładniejsza, mniej smutna.
- Ślicznie! – zawołała Dusia, klaskając w dłonie. – Trzeba jeszcze tylko zmienić fryzurę, ten kucyk, to dopiero jest niemodny!
Nie czekała na pozwolenie. Posadziła kobietę na krześle, zdjęła gumkę z włosów i przeczesała je grzebieniem. Cmokała przy tym, mlaskała, wyraźnie była z czegoś bardzo zadowolona. Zaraz, ona miała nożyczki! Zanim Magda zdążyła zaprotestować, pierwszy pukiel spadł na podłogę, później kolejny i jeszcze jeden...
- Co ty wyprawiasz – jęknęła żałośnie.
- No już! Teraz jest ślicznie – stwierdziła dziewczyna. – Zobacz.

Pociągnęła kobietę do lustra. Tak, teraz była naprawdę ładna. Zaśmiała się cichutko, odgarniając pukiel włosów, który uparcie wchodził do oka.
- Dziękuję – szepnęła.
- Jeszcze to. - Dusia wspięła się na palce i powiesiła jej na szyi srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie gwiazdki.
- Ale ja nie mogę tego wziąć – zaprotestowała Magda. Dziewczyny już obok nie było – nalewała wodę do czajnika.
- Możesz – odparła spokojnie, włączając gaz. – To przecież prezent, bo ja cię bardzo kocham. – Podeszła do kobiety i dotknęła jej policzka. Przez chwilę patrzyły sobie w oczy. Później Dusia zwróciła się do okna, uchyliła je i usiadła na parapecie. – Do widzenia. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
Magda chciała coś powiedzieć, ale musiała wyłączyć gaz pod czajnikiem. Gdy ponownie spojrzała w stronę okna, dziewczyny już nie było na parapecie, tylko wiatr delikatnie poruszał firanką.


można mieć wszystko, żeby odejść
czas wiarę młodość własne siły
(...)
trzeba nic nie mieć
żeby wrócić
5.

Dusia przez kilka dni nie dawała znaku życia. Magda powinna się cieszyć, bo jej życie znowu było spokojne, uładzone, monotonne, ale jakoś nie potrafiła. Tęskniła za rozmowami z dziewczyną, za jej uśmiechem, radosnym sposobem bycia. Poza tym miała jakieś dziwne przeczucie, że stało się coś złego.

W sobotę, podlewając kwiaty, zobaczyła na tarasowej ławeczce mały notesik w zielonej okładce. Musiał należeć do Dusi, ostatnimi czasy nikt inny kobiety nie odwiedzał.

„Może tu jest adres albo nazwisko?” zastanowiła się Magda. „Muszę przecież oddać małej łańcuszek, nie wypada przyjmować takich prezentów.”
Topolowa 13/ 90 przeczytała na pierwszej stronie. Nie zastanawiając się długo, weszła do mieszkania i zmieniła domowe ubrania na letnią sukienkę, jedną z tych, które tak bardzo przypadły Dusi do gustu. Chwilę później była już na przystanku. Nie myślała o tym, co powie rodzicom dziewczyny, jak wyjaśni im dziwną, nieprawdopodobną wręcz przyjaźń. Chciała zobaczyć Dusię, porozmawiać, zapytać, dlaczego przestała przychodzić. Czuła, że musi do niej pójść i już. Wątpliwości przyszły dopiero, gdy stanęła przed drzwiami, opatrzonymi dziewięćdziesiątką. Wziąwszy głęboki oddech, nacisnęła dzwonek.

Chrzęst klucza w zamku uświadomił Magdzie, że za późno na ucieczkę.
- Dzień dobry – powiedziała do stojącego w drzwiach mężczyzny. Odpowiedzi jednak nie usłyszała. Wobec przedłużającego się milczenia, uniosła głowę. Ujrzała wpatrzone w siebie, duże, niebieskie oczy, długi nos, pokryte wczorajszym zarostem policzki oraz małą bliznę, przecinającą lewą skroń. Serce w jej piersiach mocniej uderzyło, dłonie zadrżały, a w uszach dziwnie zaszumiało. Znała tę twarz, ale...

- Madzia? – usłyszała cichutki, trochę niepewny głos, którego nie mogłaby pomylić z żadnym innym.
- Paweł... – szepnęła. – Ja musiałam...
- Wejdź, proszę – odparł, robiąc przejście w drzwiach.

Przekroczyła próg, chociaż wcale nie była pewna, czy powinna to robić. Zastanawiała się, skąd Dusia miała ten adres. Czyżby była córką Pawła? Nie, niemożliwe... Miała jakieś dwanaście lat... A jeśli...
- Zaszła jakaś pomyłka – powiedziała słabym głosem. Otworzyła torebkę i spróbowała wydobyć zielony notes, ale zaklinował się pomiędzy portfelem a kalendarzykiem, poza tym ręce jej drżały.
- Zostaw. – Mężczyzna wziął dłonie Magdy i mocno ścisnął. – Jeśli pomyłka, to najszczęśliwsza w moim życiu.
- Słucham?

Piwne oczy Magdy spotkały się z niebieskimi Pawła, aby odczytać historię pełną tęsknoty, samotności i rozczarowania.

- Przepraszam – szepnął mężczyzna. - Byłem strasznym egoistą. Do dzisiaj żałuję, że nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego na spokojnie. Ale... może nie jest za późno?
Patrzyła w nieco zmienioną czasem, kochaną twarz i nie potrafiła jednoznacznie stwierdzić, czy to, co się właśnie działo nie było przypadkiem snem. Wszystkie wątpliwości minęły, kiedy poczuła, jak silne ramiona Pawła otaczają jej plecy i przytulają bolącą głowę do ciepłej, bezpiecznej piersi.

- Tak bardzo tęskniłam – wyznała. Wciąż nie miała pewności, czy nie śni. Pozwoliła zaprowadzić się do pokoju i posadzić na krześle. Piła sok pomarańczowy, słuchając opowieści o życiu ukochanego mężczyzny, o samotności, dziwnych maniach, pustce, wypełnianej pracą i odnajdując podobieństwa do swojej historii. Nagle zatrzymała wzrok na fotografii, z której patrzyła dziwnie znajoma twarz. – Kto to jest? – zapytała drżącym głosem.

- Moja siostra, jedyna osoba, z którą mogłem o tobie rozmawiać. Nawet tak samo zdrabniałem jej imię. Na pewno ją pamiętasz, zawsze się lubiłyście.
Magda podeszła do komody i wzięła do ręki zdjęcie. Mężczyzna podążył za nią, jakby bojąc się, że ucieknie.
- Pamiętam doskonale – szepnęła, patrząc w niebieskie oczy dziewczyny. - Ja... właściwie przyszłam do niej. Mieszka z tobą?
- Zmarła rok temu – odparł Paweł smutnym głosem. – A na kilka minut przed śmiercią powiedziała, że... że zrobi wszystko, żebyś do mnie wróciła.
- Co ty mówisz? – zapytała z niedowierzaniem. - Rozmawiałam z nią kilka dni temu, dała mi to. – Wskazała na wisiorek w kształcie gwiazdki. – Adres znalazłam w jej notesie...

Paweł objął Magdę i dotknął ustami czubka jej głowy.
- Zawsze dotrzymywała słowa – szepnął. – Tak jak ty.

____________

1. Jan Twardowski, rachunek dla dorosłego.

2. J. Twardowski, o nieobecnych.

3. J. Twardowski, o nieobecnych.

4. J. Twardowski, przeciw sobie.

5. J. Twardowski, żeby wrócić.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Elwira · dnia 20.01.2010 12:13 · Czytań: 1889 · Średnia ocena: 3,27 · Komentarzy: 23
Komentarze
Miladora dnia 20.01.2010 14:40 Ocena: Przeciętne
Na dobrą sprawę historia dość banalna, Elwirko i z przewidywalnym końcem niestety, gdyż ten motyw powrotu kogoś zmarłego był już wielokrotnie wykorzystany w przeróżnych konfiguracjach w literaturze.
Nie jest to więc jakaś specjalnie ambitna opowieść.
Myślę też, że mogłabyś popracować jeszcze trochę nad stylem, gdyż nadmierne stosowanie określenia "kobieta" stwarza na dłuższą metę wrażenie czegoś pretensjonalnego w odbiorze. Sztucznego.
Używaj raczej imienia bohaterki, gdyż to bardziej pozwala się utożsamiać z nią czytelnikom, a raczej czytelniczkom.

Piszesz o kilkunastoletniej dziewczynie, poza tym, więc określanie jej "mała" stwarza pewien dysonans, bo to nie jest już dziecko, a "panienka" brzmi dość nienaturalnie w konwencji teraźniejszości.
Do tej teraźniejszości nie pasuje też wizerunek Magdy - dziennikarki, którą przedstawiłaś jako starą pannę retro, rodem sprzed stu lat, opłakującą wciąż uczucie nastolatki.

- układu za karygodne i naruszajże ład estetyczny. - naruszające
- a jej miły głosik świszczał w uszach jak śpiew skowronka o poranku. - świszczał?
- teraz przywoływało tylko niesmak marzenia, - niezręczne
Przejrzyj pod kątem interpunkcji, bo coś się tam czasem wymyka... ;)

Myślę, że gdybyś nie rozwlekła tak tej historii, mogłaby być lepsza.
Przypomina mi opowiadania L.M.Montgomery, lecz nie ma ich klimatu jednak, gdyż pogrzebałaś go w wielu miejscach pod nawałem słów.
Dla mnie niestety opowiadanie jest dość przeciętne, ze względu na wszystkie wymienione przeze mnie uszczerbki.
Sugeruję "prześwietlić" i dopracować, Elwirko - w bardziej zwięzłej formie może bowiem być naprawdę lepsze... ;)
Pozdrawiam i nie miej mi za złe tego komentarza. ;)
Elwira dnia 20.01.2010 14:56
Cytat:
Piszesz o kilkunastoletniej dziewczynie, poza tym, więc określanie jej "mała" stwarza pewien dysonans, bo to nie jest już dziecko,


Małą nazywa ją głównie Magda, poza tym kilkanaście to też 11, prawda, a kim jest 11latka? Panienką? No nie do końca chyba. Mała została użyta świadomie, właśnie trochę dla dysonansu, może ironicznego podejścia Magdy. Bo Dusia miała być dzieckiem, chociaż miała te kilkanaście lat.
A Magda wcale nie miała być dzisiejsza, właśnie niedzisiejsza, trochę stereotypowa, trochę sentymentalna. Ślad, którym poszłam miał właśnie być ścieżką wydeptaną przez osobę zmarłą. To opowiadanie miało być stereotypowe i przewidywalne. Zatem cel osiągnęłam, a jeśli mój zamysł nie przypadnie do gustu czytelnikowi, to już jest inna spawa. :)
Właściwie nie mam pomysłu na to jak to skrócić, bo chciałam zachować tę ścieżkę, chociaż wiem, że czytanie długich tekstów z ekranu jest nużące. Właściwie, z tego, co napisałaś wnioskuję, że pewne cechy charakteru Magdy należałoby dopowiedzieć, więc wydłużyć...

No nic, dziękuję jednak za odwiedziny.
niks dnia 20.01.2010 15:34 Ocena: Bardzo dobre
I dobrnęłam do końca. Chociaż przyznam, oczy troszkę dokuczają ;d. Twój tekst wywołał u mnie pozytywne uczucia.
Cytat:
Właściwie nie mam pomysłu na to jak to skrócić, bo chciałam zachować tę ścieżkę, chociaż wiem, że czytanie długich tekstów z ekranu jest nużące.

Według mnie nie ma co skracać. Chyba warto było się pomęczyć przed ekranem ^^. Może twoja historia nie jest zbyt oryginalna, ale mi [jako zwykłej czytelniczce] się podoba.
JaneE dnia 20.01.2010 15:35 Ocena: Dobre
To nic, że banalne. To nic, że zakończenie znałam już mniej więcej od połowy opowiadania.
Przecież nie wszystkie teksty muszą być ambitne. Dobrze czasem przeczytać coś lekkiego, coś co kończy się tak po prostu Happy Endem :)

Jedyna moja uwaga, troszkę nie trafiłaś z zawodem jaki wykonuje Magda. Może daj jej jakiś spokojniejsze i bardziej stateczne zajęcie.;)
julanda dnia 20.01.2010 17:11 Ocena: Dobre
Elwirko, łatwo jest doradzać, wiem o tym. Twoje opowiadanie mnie zainteresowało i to zapewne będzie bardzo dobry tekst, jeśli mu dodasz... duszy i może rozbudujesz ciekawiej w drugiej połowie. (Spodobało mi się powiązanie do fragmentów wierszy.) Sama pisząc, staram się wejść w skórę postaci, którą tworzę, dlatego najczęściej jestem narratorką. Staję się moją bohaterką. Ty tutaj jesteś obok i jakbyś nie do końca czuła postać, którą pokazujesz. Jakbyś się oddzielała, nazywasz ją "kobietą", tak nagle, obco i daleko, kiedy dopiero co nazywałaś imieniem... Nie jest to proste tak odczuwać, nawet bywa wyczerpujące, bo jest to bombardowanie emocjami i myślami. Pomysł jest ciekawy, wychwyciłaś trafnie ważne szczegóły, jak chociażby radość zjedzenia z kimś posiłku. Aż się prosi rozbudowanie losów Pawła - co tak naprawdę się wydarzyło i dlaczego? Przeczytam chętnie to opowiadanie, jak jednak jeszcze coś dopowiesz. Ale i za ten tekst, w tej formie - dziękuję!:)
endrzaj dnia 20.01.2010 18:45 Ocena: Dobre
Nie trzeba pisać bezpośrednio o sobie, wymieniać swoich cech - mocnych i słabych. Wystarczy napisać opowiadanie. O czymkolwiek (bo choćbyśmy się zaklinali, że jest inaczej, zawsze w jakiś sposób piszemy o sobie, przemycamy swoją duszę między wierszami). Pokaż mi jak piszesz, a poznam kim jesteś. Wyczytam to z linii papilarnych słów, których używasz budując zdania, ze sposobu, w jaki stawiasz przecinki i kropki ogłaszając przerwę na ciszę, w końcu zaś z puenty - i niekoniecznie będzie ona taka sama, jaką być miała w zamyśle osoby piszącej.

Miło się Ciebie czytało... Zwłaszcza między wierszami.
Pozdrawiam
Elwira dnia 20.01.2010 19:37
Niks, ale powinnam chyba podzielić na części, bo teraz widzę, że faktycznie jest ciężko za jednym podejściem ;)

Jane, u mnie większość tekstów kończy się szczęśliwie, tylko nie zawsze tak, jak by się można spodziewać. Praca w dziale literacikiem jest do złudzenia spokojna i paskudnie stateczna.

Julando, masz rację. Trudno mi się wczuć w postać starej panny i to takiej trochę z innej epoki. Nad tym pomyślę, ale pewnie mi głowę urwiecie, jak tu jeszcze coś dokleję. Chyba zrobię na wymianę coś... A o losach Pawła miało być dopowiedzenie, taka mała aluzja, ale w formie osobnego, mogącego funkcjonować jako samodzielne opowiadanie tekstu.

Endrzaj, jeśli tekst można czytać jednoznacznie - jest do bani. Cieszę się, że wyciągnąłeś z niego coś dla siebie, bo o to chodzi. Oczywiście, że w każdym tekście jest trochę autora, jego wrażliwości, sposobu patrzenia na świat i ludzi.

Bardzo dziękuję Wam za komentarze. ;)
Jack the Nipper dnia 20.01.2010 22:24 Ocena: Dobre
Poszłaś na skróty za bardzo, to spotkanie po latach jakies takie banalne. Mozna to rozwlec w romansidło znacznie dłuższe, powplatać innych bohaterów, złe wiedźmy przeszkadzającej dobrej Dusi itd.

To co jest to jak esencja z herbaty. Trudno sie pije, choc mozna.
Izolda dnia 20.01.2010 23:30 Ocena: Dobre
Elwiro - ja już wieściłam Ci karierę bajkopisarki. To jest właśnie taka bajka, która znajdzie swoje czytelniczki, bo kobiet sentymentalistek nie brakuje. Ja takiej holi-łódki nie kupuję, bo za święta dla mnie.

Jack Ci doradza objętość, której na PP nikt nie łyknie. :lol:

Mnie podobał się ulubiony przeze mnie chwyt - czyli "przeplotki", w tym wypadku księdzowe i ładne.

Pozdrówka:)
Miladora dnia 21.01.2010 00:41 Ocena: Przeciętne
Elwirko - od początku przedstawiasz swoją drugą bohaterkę w ten sposób:
- gdy ujrzała kilkunastoletnią dziewczynę
- Dziewczyna wyprostowała się i dygnęła grzecznie,
- Jakiś obcy dzieciak
- Gniewasz się? – Dziewczyna wyraźnie chciała jakoś złagodzić niezadowolenie właścicielki kwiatów, bo zrobiła skruszoną minkę, układając usta w zabawny dzióbek.
- Mała klasnęła z radości w dłonie i podskoczyła na jednej nodze, rozkładając szeroko ramiona.
- iż dziewczyna jej się przyśniła.
- miała przed oczami niewysoką, szczupłą panienkę,
Niestety, to są sprzeczności i nie budują właściwego obrazu bohaterki - jej się po prostu w tych określeniach nie wyczuwa.
Powinnaś moim zdaniem nie podawać wieku, nie pisać "kilkunastoletnia dziewczyna", tylko po prostu "dziewczynka".
Nie będą wtedy razić jej "podskoki na jednej nodze" i "minki".

Mówiąc o "prześwietleniu" tekstu, miałam na myśli usunięcie zbędnych słów i skrócenie takich, nic nie dających scen, jak chociażby scena z lodami, ciągnąca się w nieskończoność. Zamiast tego mogłaś poświęcić to miejsce na lepsze opracowanie postaci bohaterki i umotywowanie jej przemian psychicznych, jakie zaszły w niej pod wpływem nieszczęśliwej młodzieńczej miłości. Czyli poświęć błahe epizody na korzyść lepszego zbudowania klimatu i większej wiarygodności psychologicznej bohaterów.

Nie wiem, czy jest sens większego rozbudowywania, w sensie długości, tego opowiadania. Obawiam się, że wtedy powstałby z tego banalny Harlequin.
L.M.Montgomery też pisała nieraz banalne, sentymentalne historyjki, ale miały one i klimat i lekką, krótką formę. Dziś przynajmniej wzruszają swoim wdziękiem retro.
Jednym słowem, tak jak napisała Julanda, miały duszę.
Stworzyłaś dystans między czytelnikiem i swoimi bohaterkami i dystans ten znacznie odarł tę historię z klimatu tajemniczości i z uroku.
Może spróbuj jednak trochę zmienić styl, żeby to nie była kalka historii wszystkich Twoich poprzednich bohaterek... ;)
Buźka ;)
Elwira dnia 21.01.2010 10:17
Jack, wiedźmy to już były na PP i chwilowo chyba wystarczy ;) Jedni radzą skrócenie, inni rozwleczenie, ja się przyznam, że bohaterki nie czuję. Jakoś na początku była jasna, a później już przestałam ją rozumieć. Może kiedyś, jak dorosnę, coś z nią zrobię.

Izoldo, pewnie dlatego większości tekstów nie publikuję ;) Na części trudno jakoś podzielić, a w całości - nie idzie przełknąć.

Miladoro, nie chcę pisać jak Mongomery. Mnie właśnie nie podoba się jej płaskość i jednostronna psychologia postaci. Tam właściwie duszę ma dwoje bohaterów. I proszę, nie mów mi, że ona pisała krótko, bo kilka (nie pamiętam ile) tomów o Ani, w których ona ciągle ma 13 lat (mimo, że jest już duża i sama ma dzieci) temu przeczą. Ale chyba odchodzę od tematu ;)
Właśnie korciło mnie o poszarzenie psychologii postaci, ale wtedy byłoby to jeszcze dłużej, a sama piszesz, że wydłużanie nie ma sensu. Scena z lodami też miała pokazać pewną przemianę, złamanie czegoś w psychice, dlatego taka jest. Cóż, nie da się każdemu dogodzić.

Pozdrawiam.
Miladora dnia 21.01.2010 14:46 Ocena: Przeciętne
Elwirko - L.M.M. wydała 20 powieści i 12 zbiorów opowiadań.
I te opowiadania właśnie miałam na myśli, nie cykl o Ani, do którego, wbrew swojej chęci autorka została zmuszona przez wydawców.
Nikt nie powinien pisać jak Montgomery, bo to nonsens. Ale jej opowiadania zawsze miały klimat, niezależnie od tego, czy były zabawne czy sentymentalne lub z elementami magii w tle. Nigdy też nie było w nich żadnych sprzeczności psychologicznych.
I o to mi chodziło. O budowanie klimatu i wiarygodność bohaterów.
Dla mnie w każdym razie sprawa jest prosta - mając do wyboru Harlequina i opowiadanie Montgomery, sięgnę po to ostatnie... ;)
Buźka :D
Elwira dnia 21.01.2010 15:07
Opowiadań nie czytałam, skutecznie zniechęcona Anią, więc się nie wypowiem na ich temat. Może zatem wydawcy zrobili jej kuku? Chociaż pewnie nieźle na nim zarobiła. ;)
Bardzki dnia 22.01.2010 21:20 Ocena: Dobre
No cóż Elwiro, jeśli miałbym coś doradzić w sprawie rozmiarów tekstu to zwróciłbym uwagę na jego proporcje. Zauważyłem, że bardzo dużo treści poświeciłaś opisowi spotkania Magdy i dziewczynki, a niewiele miejsca pozostawiłaś na scenę "spotkania po latach". Wydaje mi się ,że mimo wszystko, pierwsza część, tak dobrze przez Ciebie napisana, powinna być podporządkowana tzw. scenie "finałowej", która moim zadaniem została potraktowana zbyt skrótowo. Poświeciłaś jej zaledwie, zdaje się, dwa akapity (reszta tekstu poświęcona jest nadal dziewczynce). Wygląda to tak, jakbyś prowadziła mnie po pięknym parku obiecując na końcu nagrodę, gdy tymczasem zamiast oranżerii zastałem skromną, drewnianą ławkę.:(

Pozdrawiam Rafał:)

P. S. Mimo wszystko spacer "po parku" był bardzo przyjemny
Elwira dnia 22.01.2010 21:33
Bo nie bardzo pamiętam, jak ten tekst miał się kończyć. Znalazłam go zapisanego gdzieś w notesie i dopisałam ostatnie akapity wedle skromnego planu. Jednak chyba nienajlepszy pomysł, żeby odstawiać opowiadania. Pomyślę nad tym jeszcze.;)

Pozdrawiam.
Krystyna Habrat dnia 25.01.2010 19:39 Ocena: Bardzo dobre
Cieszę się, że mogłam przeczytać to opowiadanie. Ma bardzo obiecujący początek, bo kiedy ktoś widzi swoje życie jako jałowe, puste, to oczekuje się, że ta szarość okaże się niespodzianie ciekawsza. Magda ma właśnie okazję to przeanalizować na zlecenie naczelnego i dostrzec w tym coś więcej. Ale w tle unosi się cichy lecz niepokojący podkład muzyczny w postaci strof ks.Twardowskiego. I wreszcie ta mała mówi:"Jestem ulotną chwilą szczęścia, niespełnionym marzeniem, zapomnianą miłością." tu dla mnie jest apogeum możliwości tego tekstu. Poszłaś potem zwyczajniejszym torem. Nie szkodzi. W sumie i tak 5.
PS Elwira,Ty naprawdę nie kochałaś "Ani z ZW"? Ten cykl, a szczególnie pierwsze jej 3;4 tomy są dla mnie dotąd najwspanialszymi książkami, choć to i owo już przeczytałam, a do Ani rzadko zaglądam. Ania narzuca pewien stan ducha i ma się to już na zawsze.
PS 2 Jeszcze refleksja odnośnie początkowych rozmyślań Magdy o jej nieciekawym obecnie życiu. Kiedy zmiesza się wszystkie barwy tęczy na wirówce, wyjdzie szarość. Jak wirówka zwalnia obroty, z szarości powoli wyłaniają się z powrotem barwy tęczy. To miałam w oczach, kiedy czytałam pierwszą część. Dobry tekst, jak Twój, zawsze inspiruje do różnorodnych skojarzeń i refleksji.
Elwira dnia 25.01.2010 20:06
Bardzo miło, że zdecydowałaś się przeczytać ten tekst. Twoje komentarze zawsze są tak blisko treści, a jednocześnie tak osobistymi przemyśleniami, że doskonale dopełniają całość.

Nie Sokol, nie trawię ani, nie potrafię się zachwycić tanim sentymentalizmem. No nie wiem, jak dziecko można odebrać wszystko, nawet urodę.:)

Dzięki za odwiedziny, pozdrawiam. ;)
Szuirad dnia 27.01.2010 14:58 Ocena: Bardzo dobre
Tekst przeczytałem szybko, wciągnął mnie, techniczne sprawy zostawiam, juz zostały wypunktowane.

Co do treści. Dziesięć lat to dużo, nioe wiem, czy nie za duzo na taki koniec. To okres, w któym krystalizują sie osobiste nawyki i uwarunkowania. Wlaściwie z miesiąca na miesiąc jest coraz trudniej zacząć inaczej, zwlaszcza, ze w rzeczywistości z roku na rok rośnie bariera oczekiwań a zmniejsza się margines na znalezienie kompromisu. Ale nie mówię nie, być może to uczucie jest większe, silniejsze i da sobie radę. Z obserwacji na własnym podwórku widzę, że takie osoby jak Magda, nawet wesołe, towarzyskie i fantastyczne kumpelkibudują dystans a i nie tylko cień rozgoryczenia życiem da się odczuć. Z drugiej strony znam i bardziej happyendowe zakończenia.
Trochę się rozgadałe (rozpisalem) 0- a chodziło mi o te 10 długich lat, takie spotkanie moim zdaniem jest bardziej prawdopodobne po krotszym okresie. Ale to moje zdanie :)
W każdym bądż razie podobało się a wzruszyło napewno
Pozdrawiam
Elwira dnia 27.01.2010 19:14
Właściwie to nie wiadomo, czy oni wszystko odbudują. Spotkali się, a co będzie dalej - pozostaje w sferze fantazji czytelnika. W tym tekście niemal wszystko jest nierealne, więc te dziesięć lat - też ;)
Dzięki za poczytanie.
Pozdrawiam.
Xerotyk dnia 01.05.2010 12:38
Moje dziecko też snuje podobne historie. :uhoh:Ma 5 lat.
Elwira dnia 01.05.2010 12:47
Masz geniusza, moje nie snuje...
Tomasz Gryga dnia 15.10.2012 15:20 Ocena: Bardzo dobre
Zajrzałem tu, bo czasami lubię wertować archiwa;)
Do tekstu ciężko mieć jakieś zarzuty. Styl, konstrukcja zdań, dialogi - na dobrym poziomie.
Odbiór opowiadania - to rzecz jasna - kwestia gustu oraz niejakiej wrażliwości...
Opowiieść wciąga, aczkolwiek zgodzę się z niektórymi przedmówcami, że można by coś zrobić z zakończeniem.
Pozaa tym bardzo fajnie piszesz.
Pozdrawiam.
Elwira dnia 15.10.2012 16:09
Pozdrawiam archeologów, powinna być taka ranga na PP :)

Opowiadanie zostało nieco zmienione, ale go nie podmieniam celowo, niebawem będzie można je sobie ściągnąć w formie e-booka, za darmo. Dam znak, jak już będzie taka możliwość.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty